Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

6.03.2019r.

Utworzono dnia 06.03.2019
Czcionka:

Przegląd najważniejszych informacji w mediach

na temat bezpieczeństwa i przemysłu obronnego

w Polsce i za granicą

 w środę, 6 marca 2019 r.

BEZPIECZEŃSTWO I POLITYKA OBRONNA W KRAJU

 

Po wypadku myśliwca. Prezydent chce nadać programowi HARPIA rangę narodową

PAP, bb/dn, 05.03.2019 18:49

Prezydent podczas wtorkowego spotkania zwrócił się do szefa MON z sugestią, aby programowi HARPIA nadać rangę narodową, zapewniającą finansowanie z budżetu państwa i pozyskiwanie samolotów 5. generacji w tak skutecznej formule, jak miało to miejsce w przypadku samolotów F-16 - poinformowało BBN.

Prezydent Duda i minister obrony Mariusz Błaszczak spotkali się z szefem Sztabu Generalnego WP gen. broni Rajmundem Andrzejczakiem i innymi dowódcami, by omówić sytuację po wypadku myśliwca MiG-29, który w poniedziałek rozbił się w okolicach Łochowa na Mazowszu.

Jak zaznaczono w przekazanym komunikacie BBN, "istotą spotkania" były kwestie "związane z bezpieczeństwem lotów maszyn MiG-29 oraz zapowiedzianym w ubiegłym tygodniu przez szefa MON programem HARPIA, dotyczącym zakupu samolotów 5. generacji".

- W związku z powyższym, Zwierzchnik Sił Zbrojnych Andrzej Duda zwrócił się do ministra obrony narodowej z sugestią, aby programowi HARPIA nadać rangę narodową, zapewniającą finansowanie z budżetu państwa i pozyskiwanie samolotów 5. generacji – w tak skutecznej formule, jak miało to miejsce w przypadku samolotów F-16 - poinformowało BBN.

Program HARPIA zakłada zakup 32 wielozadaniowych myśliwców piątej generacji

Jak poinformowano, podczas wtorkowego spotkania prezydent "podkreślał znaczenie bezpieczeństwa pilotów podczas służby, bezpieczeństwa kraju oraz dążenia do zwiększania zdolności obronnych Sił Zbrojnych, w tym Sił Powietrznych".

 

"Wojsko Polskie będzie wyposażone w nowoczesne samoloty"

Samolot z tej bazy rozbił się w poniedziałek po południu w okolicach Łochowa (powiat węgrowski) na Mazowszu. Pilot się katapultował, został przebadany w szpitalu. Loty na samolotach MiG-29 wstrzymano. Okoliczności wypadku badają prokuratura i Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.

Myśliwiec wykonywał oblot techniczny po prowadzonych przy nim pracach. Samolot spadł w terenie niezabudowanym, w lesie, nikt na ziemi nie ucierpiał. Wrak dogaszało 10 jednostek straży pożarnej.

- Doprowadzę do tego, że Wojsko Polskie będzie wyposażone w nowoczesne samoloty piątej generacji. Są na to zagwarantowane pieniądze w planie modernizacji technicznej do 2026 r. - mówił szef Ministerstwa Obrony Narodowej dziennikarzom przed rozpoczęciem wtorkowego spotkania.

Jak podkreślił, te nowoczesne myśliwce "z jednej strony będą bezpieczne dla pilotów, a z drugiej podwyższą zdolności bojowe polskich sił powietrznych". Mariusz Błaszczak stwierdził przy tym, że politycy opozycji za swoich rządów zdecydowali, by inwestować w modernizację samolotów MIG-29, a "dziś najgłośniej krzyczą". - Ci, którzy wykorzystują wypadki, jakie się zdarzają, wstydu nie mają - powiedział szef MON.

Po poniedziałkowym wypadku MON wydało komunikat, w którym przypomniało, że jednym z priorytetów podpisanego w ubiegłym tygodniu planu modernizacji technicznej sił zbrojnych do roku 2026 jest program Harpia - zakup 32 wielozadaniowych myśliwców piątej generacji. Zapowiadając zakup minister obrony zwrócił uwagę na niewielką przydatność samolotów Su-22 i MiG-29 na współczesnym polu walki. Przypomniał też ostatnie zdarzenia z udziałem MiGów, w tym ubiegłoroczną katastrofę.

 

Czwarty utracony MiG-29

Maszyna rozbita w poniedziałek to czwarty utracony polski MiG-29. W 2016 r. w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku doszło do pożaru maszyny tego typu spowodowanej usterką podczas rozruchu technicznego. Samolot spisano na straty.

18 grudnia 2017 r. w pobliżu Kałuszyna na Mazowszu rozbił się MiG-29 podchodzący do lądowania w bazie w Mińsku Mazowieckim. Pilot przeżył, chociaż się nie katapultował. 6 lipca 2018 r. MiG-29 z bazy w Malborku rozbił się pod Pasłękiem (woj. warmińsko-mazurskie). Pilot zginął mimo katapultowania się. 15 lutego br. myśliwiec MiG-29 z bazy w Malborku lądował awaryjnie z powodu rozszczelnienia kabiny w czasie lotu.

Przed wypadkami polskie wojsko dysponowało 32 MiGami-29. Myśliwce tego typu służą w polskim wojsku od 1989 r., pierwsze samoloty ostały kupione od ZSRR, kolejne Polska otrzymała od Czech, następne za symbolicznego euro przekazały Polsce Niemcy, które rezygnowały z eksploatacji tych maszyn.

 

Harpia pozyskana jak F-16? Tak sugeruje prezydent

DEFENCE24, Rafał Lesiecki, 5 marca 2019, 20:04

Prezydent Andrzej Duda zasugerował, by programowi Harpia, w którym MON chce pozyskać 32 samoloty wielozadaniowe 5. generacji, "nadać rangę narodową" i zapewnić finansowanie z budżetu państwa w formule podobnej do sposobu pozyskania samolotów F-16.

 

Taką informację przekazało prezydenckie Biuro Bezpieczeństwa Narodowego po rozmowie Dudy z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem i najważniejszymi dowódcami Wojska Polskiego i Sił Powietrznych. Zostało ono zwołane we wtorek, dzień po tym, jak rozbił się myśliwiec MiG-29 z bazy lotniczej w Mińsku Mazowieckim.

– Istotą spotkania w BBN były kwestie związane z bezpieczeństwem lotów maszyn MiG-29 oraz zapowiedzianym w ubiegłym tygodniu przez szefa MON programem HARPIA, dotyczącym zakupu samolotów 5. generacji, których pozyskanie byłoby milowym krokiem w kierunku rozszerzenia interoperacyjnych zdolności Sił Zbrojnych RP – poinformowało BBN w komunikacie przesłanym m.in. Defence24.pl.

Zwierzchnik Sił Zbrojnych Andrzej Duda zwrócił się do ministra obrony narodowej z sugestią, aby programowi HARPIA nadać rangę narodową, zapewniającą finansowanie z budżetu państwa i pozyskiwanie samolotów 5. generacji – w tak skutecznej formule, jak miało to miejsce w przypadku samolotów F-16.

komunikat BBN

W spotkaniu u prezydenta szefowi MON towarzyszyli szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. broni Rajmund Andrzejczak, dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Jarosław Mika, zastępca inspektora Sił Powietrznych płk pil. Piotr Tusza oraz dowódca 23 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim płk pil. Krzysztof Stobecki.

Według relacji BBN prezydent "podkreślał znaczenie bezpieczeństwa pilotów podczas służby, bezpieczeństwa kraju oraz dążenia do zwiększania zdolności obronnych Sił Zbrojnych, w tym Sił Powietrznych". Z kolei dowódcy mieli poinformować prezydenta i szefa MON o stanie prac prowadzonych na miejscu katastrofy przez Komisję Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. – Prezydent RP wyraził nadzieję, że jego przyczyny zostaną sprawnie i profesjonalnie wyjaśnione, a myśliwce MiG-29 wrócą do służby – poinformowało BBN.

Tuż przed spotkaniem u prezydenta minister obrony Mariusz Błaszczak w rozmowie z dziennikarzami zadeklarował: – Doprowadzę do tego, że Wojsko Polskie będzie wyposażone w nowoczesne samoloty piątej generacji, są na to zagwarantowane pieniądze w planie modernizacji technicznej do 2026 r.

W czwartek szef MON podpisał Plan Modernizacji Technicznej na lata 2017-26. Przy tej okazji największy nacisk położył na program Harpia, czyli zakup 32 myśliwców 5. generacji, co de facto oznacza pozyskanie z USA samolotów F-35. Błaszczak zwrócił przy tym uwagę, że pochodzące ze Związku Radzieckiego myśliwce MiG-29 i samoloty myśliwsko-bombowe Su-22 nie spełniają wymogów współczesnego pola walki, a dodatkowo MiG-i ulegają awariom. W poniedziałek, już po katastrofie resort poinformował, że minister podjął decyzję o powołaniu pełnomocnika, którego zdaniem "będzie jak najszybsza realizacja programu i wprowadzenie na wyposażenie sił zbrojnych nowych samolotów".

Choć komunikat BBN tego nie precyzuje, można się domyślać, że "finansowanie z budżetu państwa" w przypadku programu Harpia będzie oznaczało finansowanie spoza budżetu MON (który jest częścią budżetu państwa). Tak było bowiem w przypadku pozyskania samolotów wielozadaniowych F-16. Zanim wyłoniono dostawcę i podpisano kontrakt, w czerwcu 2001 r. Sejm uchwalił ustawę o ustanowieniu programu wieloletniego "Wyposażenie Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w samoloty wielozadaniowe" i zapewnieniu warunków jego realizacji.

Miesiąc wcześniej została uchwalono ustawa o przebudowie i modernizacji technicznej oraz finansowaniu Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej, zwana potocznie ustawą Komorowskiego od nazwiska ówczesnego szefa MON. Jej przepisy były wielokrotnie zmieniane. Pierwsza obowiązująca wersja stanowiła, że wydatki obronne (wtedy ustalone na poziomie co najmniej 1,95 proc. PKB) "nie obejmują wydatków na sfinansowanie wyposażenia Sił Zbrojnych w samoloty wielozadaniowe, realizowanych na podstawie odrębnych przepisów". Te odrębne przepisy, czyli ustawa o programie samolotu wielozadaniowego, stanowiły, że wydatki na ten cel nie mogą przekroczyć 0,05 proc. PKB.

Sugestia prezydenta nie przesądza, że podobna ustawa w sprawie pozyskania myśliwców 5. generacji zostanie przyjęta. Decydujący głos należy przede wszystkim do sejmowej większości, czyli Prawa i Sprawiedliwości i jego koalicjantów w ramach Zjednoczonej Prawicy. Kalendarz wyborczy (wybory do Parlamentu Europejskiego w 26 maja, wybory do Sejmu i Senatu w październiku lub listopadzie) nie będzie sprzyjał merytorycznej pracy nad ewentualnym projektem. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że obie wspomniane ustawy z 2001 r. także zostały przyjęte pod koniec kadencji, choć ich projekty zostały skierowane do Sejmu przez rząd i były przygotowywane dłużej niż czas, który obecnie pozostaje do końca kadencji.

Mimo że PiS ma w Sejmie i Senacie większość, to dobrze by było, gdyby ewentualny projekt o myśliwcach 5. generacji cieszył się ponadpartyjnym poparciem. To dość prawdopodobne, zważywszy że były szef MON (2011-15) Tomasz Siemoniak z Platformy Obywatelskiej proponował specjalną ustawę o finansowaniu programu Wisła, w którym MON pozyskuje system Patriot, który będzie trzonem obrony powietrznej, w tym przeciwrakietowej, średniego zasięgu. Wisła to do tej pory najdroższy program zbrojeniowy w historii Polski. Harpia też będzie bardzo droga. – Ta inicjatywa została kompletnie zlekceważona – narzekał niedawno Siemoniak w programie SKANER Defnece24.

Mimo że sugestia prezydenta jest działaniem doraźnym, zgłoszonym zaledwie dzień po katastrofie myśliwca, to na pierwszy rzut oka wydaje się dość rozsądna. Na pewno jest to próba znalezienia konstruktywnego wyjścia z sytuacji, czego nie można powiedzieć o dyskusji, którą od poniedziałku toczą MON i opozycja. Obie strony przerzucają się odpowiedzialnością za stan lotnictwa wojskowego, czy w ogóle sił zbrojnych. Tyle że bezpieczeństwo lotów od tego się nie poprawi. Tym bardziej, że Siły Powietrzne raczej nie mogą sobie pozwolić na wycofanie MiG-ów-29 z dnia na dzień. W najbardziej optymistycznym wariancie pierwsze myśliwce 5. generacji otrzymamy za około 5 lat. Do tego czasu raczej jesteśmy skazani na używanie poradzieckich maszyn. 48 samolotów F-16 posiadanych przez Siły Powietrzne to zbyt mało w stosunku do potrzeb.

 

Co się stało z MiG-iem-29?

W poniedziałek w okolicach wsi Drgicz niedaleko Węgrowa na Mazowszu rozbił się myśliwiec MiG-29. Pilot się katapultował, następnie został podjęty przez wojskowy śmigłowiec i przewieziony do szpitala przy ul. Szaserów w Warszawie. Lekarze nie stwierdzili poważniejszych obrażeń. Pilot należy do doświadczonych lotników, legitymuje się nalotem życiowym ponad 1200 godzin.

Samolot uległ wypadkowi ok. godz. 13.17, czwartej minucie po starcie. Maszyna spadła w lesie i nie wyrządziła poważniejszych szkód na ziemi.

Rozbity myśliwiec nosił numer taktyczny 40 i został wyprodukowany w 1989 r. Do Polski trafił za pośrednictwem Czech. Miał prawie 2000 godzin nalotu.

Po wypadku loty samolotów MiG-29 zostały wstrzymane. Przyczyny zdarzenia bada Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.

Myśliwce MiG-29 służą w polskim lotnictwie wojskowym od 1989 r. Długo cieszyły się reputacją bezpiecznych maszyn, jednak od 2016 r. utracono już cztery samoloty. Pierwszy wypadek w locie miał miejsce w grudniu 2017 r., rok wcześniej jedna maszyna został poważnie uszkodzona w pożarze na ziemi. W lipcu 2018 r. zginął pilot, który katapultował się z maszyny, która uległa awarii podczas nocnego szkolenia. W ciągu ostatniego roku odnotowano też co najmniej dwa przypadki rozhermetyzowania kabiny w powietrzu.

W tym tygodniu w Pałacu Prezydenckim odbędzie się odprawa kierowniczej kadry MON i sił zbrojnych. To doroczne spotkanie oprócz wymiaru roboczego będzie też miało wymiar uroczysty z uwagi na przypadającą w przyszłym tygodniu 20. rocznicę wejścia Polski do NATO. Dokładnie rok temu prezydent na zamkniętej dla prasy części odprawy z dowódcami zwrócił uwagę na problem bezpieczeństwa żołnierzy zwłaszcza w kontekście wypadków, do jakich dochodziło podczas szkolenia, zarówno w lotnictwie, jak i w innych rodzajach sił zbrojnych.

 

 

 

Po utracie kolejnego MiGa-29, Harpia programem narodowym?

DZIENNIK ZBROJNY, TD, 5.03.2019

 

W dniu 4 marca br. w Drgiczu (pow. węgrowski) miał miejsce wypadek samolotu MiG-29 z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego z Mińska Mazowieckiego. W trakcie wykonywania oblotu technicznego samolotu doszło do katapultowania się pilota, a MiG-29 spadł w terenie niezabudowanym.

 

W miejsce zdarzenia wysłano śmigłowiec, który podjął pilota w stanie ogólnym dobrym. Następnie pilota przetransportowano do szpitala WIM w Warszawie. Tego samego dnia MON opublikowało komunikat potwierdzając plan zakup 32 samolotów wielozadaniowych piątej generacji w ramach programu Harpia, ujętego w nowym Planie Modernizacji Technicznej SZ RP na lata 2017-2026. Dodatkowo dziś, Prezydent RP Andrzej Duda zwrócił się do szefa MON Mariusza Błaszczaka z „sugestią, aby programowi Harpia nadać rangę narodową, zapewniającą finansowanie z budżetu państwa i pozyskać samoloty piątej generacji w tak skutecznej formule, jak miało to miejsce w przypadku zakupu samolotów F-16”.

  Okoliczności i przyczyny wypadku samolotu MiG-29 wyjaśnia Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Loty pozostałych będących na stanie Sił Powietrznych samolotów MiG-29 zostały wstrzymane do czasu wyjaśnienia przyczyn tego wypadku.

  We wczorajszym  komunikacie MON możemy także przeczytać, że minister Mariusz Błaszczak podjął decyzję o powołaniu pełnomocnika do spraw pozyskania nowych samolotów wielozadaniowych w ramach programu Harpia, który ma zostać zaprezentowany opinii publicznej już wkrótce. Zadaniem pełnomocnika ma być jak najszybsza realizacja programu i wprowadzenie na wyposażenie Sił Zbrojnych RP nowych samolotów.

  Nowy Plan Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP na lata 2017-2026 szef MON podpisał 28 lutego br., o czym informowaliśmy TUTAJ.

  W rezultacie wypadku z udziałem samolotu MiG-29, w dniu 5 marca br. Prezydent RP Andrzej Duda i Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak spotkali się w Biurze Bezpieczeństwa Narodowego z szefem Sztabu Generalnego WP gen. broni Rajmundem Andrzejczakiem, Dowódcą Generalnym Rodzajów Sił Zbrojnych gen. broni Jarosławem Miką, Inspektorem Sił Powietrznych gen. bryg. pil. Jackiem Pszczołą oraz dowódcą 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim płk. pil. Krzysztofem Stobieckim. Istotą spotkania w BBN były kwestie związane z bezpieczeństwem lotów maszyn MiG-29 oraz programem Harpia.

  Jak już wspomniano, podczas spotkania Zwierzchnik Sił Zbrojnych zwrócił się także do szefa MON z propozycją, aby program Harpia miał rangę narodową i był finansowany z budżetu państwa oraz został nabyty w równie skutecznej formule, jak to miało miejsce w przypadku samolotów F-16.

  Przypomnijmy, program zakupu samolotów wielozadaniowych F-16, realizowany był na mocy ustawy z dnia 22 czerwca 2001 roku „o ustanowieniu programu wieloletniego „Wyposażenie Sił Zbrojnych Rzeczypospolitej Polskiej w samoloty wielozadaniowe i zapewnieniu warunków jego realizacji”. Ustawa zagwarantowała, że sam zakup samolotów był finansowany ze środków spoza budżetu MON, ale już konieczny do uiszczenia podatek od towarów i usług (VAT), koszty przygotowania infrastruktury i szkolenia pilotów ponosił resort obrony.

 

 

 

 

MON: rząd PO-PSL przedłużał użyteczność postsowieckich myśliwców

PAP, dn, 05.03.2019 16:51

 

- To rząd PO-PSL przedłużał użyteczność postsowieckich myśliwców, wydłużył czas eksploatacji MiG-29 do 40 lat od daty produkcji - podkreśla MON we wtorkowym komunikacie. Jak wskazano, obecne kierownictwo resortu konsekwentnie dąży do wymiany tych myśliwców.

 

Resort obrony w swoim komunikacie odniósł się do "nieuprawnionych zarzutów ze strony posłów opozycji" w sprawie myśliwców, którymi dysponują Siły Zbrojne RP.

"Informujemy, że to decyzją rządu PO-PSL wydłużono czas eksploatacji MiG-29 do 40 lat od daty produkcji. Wyeliminowano także konieczność remontów MiG-29 po przekroczeniu resursu, a zastąpiono ją przeglądem stanu technicznego i wydaniem zgody na dalsze loty" - czytamy w komunikacie.

Według MON, "w 2011 r. Tomasz Siemoniak, ówczesny minister obrony narodowej, zamiast podjąć decyzję o wdrożeniu programu modernizacyjnego dotyczącego pozyskania nowych myśliwców, zdecydował o modernizacji 16 sztuk MiG-29". "Co ciekawe, modernizacja obejmowała jedynie samoloty z bazy w Mińsku Mazowieckim. Pominięto samoloty eksploatowane w bazie w Malborku. W czasie, kiedy ministrem obrony narodowej był Tomasz Siemoniak, na podstawie umowy z 9 lutego 2015 r. przedłużono także resursy 18 samolotów Su-22 o kolejne 10 lat do 2025 r." - podkreślono.

 

"Obraz troski rządu PO-PSL"

W ocenie MON byli ministrowie obrony narodowej - Bogdan Klich i Tomasz Siemoniak - "przez 8 lat nie zapewnili środków na program pozyskania nowych myśliwców".

"Oto obraz troski rządu PO-PSL o bezpieczeństwo pilotów. Przez lata wydłużali przydatność postsowieckich maszyn i zrezygnowali z zakupu nowych myśliwców. Dziś najgłośniej o potrzebie zmian krzyczą ci, którzy mieli realny wpływ na Wojsko Polskie. Opamiętajcie się!" - napisał we wtorek na Twitterze szef MON Mariusz Błaszczak.

Dodał, że "w przeciwieństwie do poprzedników z PO-PSL, zapewnił finansowanie zakupu 32 myśliwców 5 generacji". "Doprowadzę do wymiany postsowieckich maszyn na nowoczesne gwarantujące bezpieczeństwo i rozwijające potencjał bojowy Polskich Sił Powietrznych" - zapewnił minister obrony.

W komunikacie MON podkreślono też, że obecne kierownictwo resortu "dostrzega konieczność wymiany postsowieckich myśliwców i konsekwentnie realizuje działania, zmierzające do tego celu". Jak wskazano, w Planie Modernizacji Technicznej - który podpisał w ubiegłym tygodniu minister Mariusz Błaszczak - wśród najważniejszych programów jest program HARPIA dotyczący zakupu samolotów wielozadaniowych, piątej generacji.

"Szef MON już podczas ubiegłotygodniowej odprawy poinformował, że oczekuje zarówno od szefa Sztabu Generalnego, jak również od szefa Inspektoratu Uzbrojenia podjęcia natychmiastowych działań, aby zrealizować to zadanie. MON planuje zakupić 32 samoloty wielozadaniowe piątej generacji" - zaznaczył resort obrony.

W poniedziałek MiG-29 z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim rozbił się w okolicach Łochowa (powiat węgrowski) na Mazowszu. Pilot się katapultował, jego stan zdrowia jest dobry. Loty na maszynach tego typu wstrzymano. Okoliczności wypadku badają prokuratura i Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego.

 

Odpowiedź b. szefa MON Tomasza Siemoniaka

We wtorek Tomasz Siemoniak napisał na Twitterze: "Macierewicz i min. Błaszczak ponoszą odpowiedzialność za rozmontowanie systemu bezpieczeństwa lotów i badania wypadków w Siłach Powietrznych. Utrata w krótkim czasie 3 samolotów i 3 śmigłowców to nie przypadek. Nie da się tego zakrzyczeć "winą PO-PSL" ani bajkami o nowych F-35!"

W późniejszym tweecie Siemoniak podkreślił, że zarzut Mariusza Błaszczaka, że w 2011 nie podjęto decyzji o pozyskaniu nowych myśliwców "jest absurdalny"; dostawy F-16 zakończyły się w 2008. "Priorytet w 2011 to zakup samolotów szkolnych AJT, transportowych i śmigłowców. Sam PiS rządząc od 2015 priorytetem myśliwce uczynił 5 dni temu" - zaznaczył b. minister obrony.

"Gdy byłem ministrem obrony, kupiliśmy dodatkowe samoloty CASA i AJT. Gdy byłem ministrem obrony - nie było ani jednej katastrofy w Siłach Powietrznych. Za PiS już spadły 3 samoloty i 3 śmigłowce. Zamiast okrzyków o winie PO-PSL niech minister Błaszczak się weźmie wreszcie do roboty!" - podkreślił Siemoniak.

We wtorek w BBN spotkał się prezydent Andrzej Duda, minister obrony Mariusz Błaszczak, szef Sztabu Generalnego WP gen. broni Rajmund Andrzejczak i inni dowódcy w sprawie wypadku myśliwca MiG-29, który rozbił się w poniedziałek. W spotkaniu z prezydentem i szefem MON biorą udział także dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych gen. broni Jarosław Mika, Inspektor Sił Powietrznych w DGRSZ gen. bryg. pil. Jacek Pszczoła oraz dowódca 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim płk. pil. Krzysztof Stobiecki.

 

 

 

Samoloty się sypią, tak jak reszta wojska. Zaklęcia MON tego nie zmienią

GAZETA.pl, Maciej Kucharczyk, 05.03.2019 20:06

 

Trzeci MiG-29 rozbija się w 15 miesięcy. MON reaguje twierdzeniami, że w trybie przyśpieszonym i priorytetowym pracuje nad zakupem nowych maszyn. Tylko że to już jest robione z różnym natężeniem od wielu lat. W budżecie brakuje pieniędzy, a nowoczesne samoloty nie rosną na drzewach. Minie jeszcze wiele lat, zanim przylecą.

 

To, że MiG-29 trzeba zastąpić, wiadomo od dawna. Problem w tym, że w wojsku większość sprzętu trzeba wymienić "na wczoraj". Kolejne kierownictwa MON odkładały więc zakup drogich samolotów wielozadaniowych na później. Część migów lekko odnowiono i stwierdzono, że mogą jeszcze spokojnie latać do połowy przyszłej dekady, kiedy może już uda się znaleźć pieniądze i kupić następców.

Niestety migi nie chcą współpracować. Zaczęły seryjnie się rozbijać. Jeden zabił pilota. Inny lotnik skończył ciężko poszkodowany. Już czwarty raz w 15 miesięcy zawieszono ich loty. Okazuje się, że odkładanie trudnych decyzji na później i zakładanie, iż "jakoś to będzie", kończy się tragicznie.

 

Problem myśliwców nagle najważniejszy

Na najnowszą katastrofę MON zareagowało komunikatem, który głosi:

Zakup nowych myśliwców priorytetem ministra obrony narodowej.

Minister Mariusz Błaszczak ma oczekiwać od wojskowych "natychmiastowych działań" i na dodatek ma zostać powołany specjalny pełnomocnik do nadzorowania tego przedsięwzięcia. Prezydent zwołał specjalną naradę.

Można by odnieść wrażenie, że problem zostanie szybko rozwiązany. Jednak tak naprawdę nie zostanie. Wojskowi nie są cudotwórcami, a budżet MON nie jest z gumy.

Nowe samoloty wielozadaniowe mają zostać zakupione w ramach programu Harpia. MON mówi o tym już od lat. Za rządów PO myślano o zakupie do 2022 roku 16 myśliwców F-16, aby wycofać ze służby choćby część najstarszych maszyn rodem z ZSRR. Z braku pieniędzy wycofano się jednak z tego pomysłu, mówiąc jedynie ogólnikowo o nabyciu w latach 2022-2030 do 64 nowych wielozadaniowych samolotów bojowych.

Do niedawna program Harpia pozostawał jednym z licznych projektów MON odłożonych na dalszą przyszłość, co do których było wiadomo, że brakuje pieniędzy na ich realizację. Od 2018 roku prowadzono jedynie wstępnie analizy. Nacisk kładziono na zakup naziemnych systemów przeciwlotniczych w ramach programów Wisła i Narew, których koszt szacowano na około 60 miliardów złotych. To oznacza znaczną część budżetu modernizacyjnego MON na dekadę.

 

Trzeba czekać lata 

Teraz MON wykonał jednak woltę i nagle przestał mówić o programie Wisła jako priorytecie, kładąc nacisk na program Harpia. Stwierdził to dobitnie minister Błaszczak przy okazji podpisania planu modernizacji wojska na lata 2017-2022 (opóźnionego o dwa lata) w końcu lutego. Zadeklarował, że teraz priorytetem ma być zakup 32 myśliwców piątej generacji. O programie Wisła nie wspomniał ani razu.

Problem w tym, że deklaracje ministra nie zmienią rzeczywistości. Jedyne dostępne dla Polski maszyny piątej generacji to amerykańskie F-35. Trwa ich produkcja seryjna w zakładach koncernu Lockheed Martin w Fort Worth. W tym roku ma powstać około stu sztuk. Problem w tym, że nie da się tak po prostu kupić części z nich. Nowo produkowane maszyny są zarezerwowane na wiele lat w przód.

Dla przykładu Belgia po latach zastanawiania się w 2018 roku ostatecznie zdecydowała się kupić F-35. Pierwszy ma być gotowy w 2023 roku. Do tego trzeba jeszcze dodać kilka lat na skończenie szkoleń pilotów, techników i przygotowanie belgijskich baz na przyjęcie maszyn nowej generacji. Włochom zajęło to dwa lata od otrzymania pierwszego F-35. Przy czym w 2018 roku ogłosili jedynie "wstępną gotowość operacyjną". Pełnej zdolności do wykonywania wszystkich misji włoskie F-35 jeszcze nie osiągnęły, choć pierwszy dostarczono w 2016 roku a Włosi od kilkunastu lat są poważnie zaangażowani w program budowy tej maszyny.

Istnieje opcja odkupienia od jakiegoś państwa już zamówionych F-35. Biały Dom wprowadził w ubiegłym roku tymczasowe sankcje na dostawy tych maszyn do Turcji a obecny Włoski rząd planuje dokonać "przeglądu" swojego zamówienia na 90 maszyn. Rozważane jest jego ograniczenie lub spowolnienie dostaw. W obu sprawach brak jednak ostatecznych decyzji.

W przypadku Polski oznacza to tyle, że gdyby nawet jakimś wyjątkowym ekspresowym sposobem podpisano umowę w tym roku (co byłoby nieprawdopodobnym osiągnięciem, bo tego rodzaju procedury zajmują MON zazwyczaj kilka lat), to pierwsze polskie F-35 gotowe do działania byłyby może w okolicy 2025 roku. A to wszystko przy optymistycznym założeniu wyjątkowej sprawności i tempa działania.

 

Samoloty pochłoną pieniądze na coś innego 

Kwestia dostępności F-35 to tylko jeden problem. Drugim są pieniądze. Budżet MON nie jest z gumy. Wstawienie do niego nagle zakupu 32 F-35, oznacza, że z czegoś innego trzeba będzie zrezygnować, bo wydatki są zaplanowane już na wiele lat w przód.

Belgowie za swoje 34 F-35 wraz ze szkoleniem i wsparciem technicznym mają zapłacić około 3,6 miliarda euro. Oznacza to, że Polska musiałaby wysupłać około 14-15 miliardów złotych na swoje nowe maszyny z USA. Oznacza to jeden z większych programów zbrojeniowych MON.

Ponieważ minister Błaszczak w swoich najnowszych wystąpieniach pomija program Wisła a według nieoficjalnych informacji negocjacje z Amerykanami w jego sprawie idą bardzo ciężko, być może MON postanowił odsunąć na przyszłość zakup większej ilości systemów Patriot i w zamian nabyć F-35. Nie wiadomo tego jednak oficjalnie, ponieważ ministerstwo nie informuje szerzej o swoich zamiarach, powtarzając jedynie slogan, iż "nie rezygnujemy z żadnych programów modernizacyjnych".

Z czegoś trzeba będzie jednak zrezygnować. Chyba, że rząd da wojsku dodatkowe pieniądze, poza budżetem MON, tak jak zrobiono w przypadku zakupu F-16 w minionej dekadzie. Nie ma jednak żadnych informacji na to wskazujących, a i tak w ostatnich latach ministerstwo otrzymało dodatkowe pieniądze.

 

Zostaje tylko trwać

W ostatecznym rozrachunku sytuacja Sił Powietrznych, do niedawna trudna, teraz staje się bardzo trudna.

Czarna seria katastrof i incydentów z udziałem MiG-29 wyraźnie pokazuje, że ich czas dobiega końca. Podobnie jak jeszcze starszych Su-22, które jednak na szczęście jak na razie się nie rozbijają. Nawet pomimo najlepszych chęci i umiejętności techników zajmujących się tymi maszynami, mający po 30 lat i więcej sprzęt, naprawiany przy pomocy części kupowanych z drugiej ręki (bo z Rosją nie współpracujemy już od wielu lat) albo dorabianych na własną rękę, musi się coraz częściej psuć. Tak rzeczywistość weryfikuje optymistyczne plany MON, że MiG-29 i Su-22 bezpiecznie polatają jeszcze wiele lat. Choć jeszcze pod koniec stycznia ministerstwo zapewniało rzecznika praw obywatelskich Adama Bodnara, że pomimo katastrof i incydentów myśliwce MiG-29 "są bezpieczne".

Problem w tym, że nowe F-35 nie czekają za rogiem. Jeśli MON zdecyduje się więc teraz skończyć służbę MiG-29 i Su-22, to Siły Powietrzne zmniejszą się do 48 sztuk maszyn bojowych w postaci F-16. Trzy bazy (Mińsk Mazowiecki, Malbork i Świdwin) trzeba będzie zamknąć na kilka lat. Kilkuset pilotów i techników straci zajęcie. Większość zapewne odejdzie do cywila a wyszkolenie tych ludzi kosztowało duże pieniądze. Utrzymywanie MiG-29 i Su-22 było motywowane w znacznym stopniu właśnie chęcią zatrzymania doświadczonych ludzi w wojsku. Dodatkowo 48 F-16 to zdecydowanie mniej niż w przeszłości określano jako niezbędne do obrony kraju (padały liczby w przedziale 100-200).

Jest więc prawdopodobne, że MON nie podejmie drastycznej decyzji o wycofaniu poradzieckich maszyn. Oficjalnie przyczyny katastrof MiG-29 są niejawne, ponieważ śledztwa trwają. Być może kluczowe znaczenie miały błędy ludzi, wobec czego rzeczywiście samoloty mogą jeszcze trochę polatać. Być może wycofane zostaną tylko te najbardziej zużyte migi stacjonujące w Malborku i wówczas Siły Powietrzne stracą jedną eskadrę a nie trzy.

Tak czy inaczej, na najbliższe lata nie ma cudownej recepty. Są dwa wyjścia: drastyczne cięcie, na które ani wojsko ani politycy nie wydają się być gotowi, albo dalsze trwanie przez co najmniej kilka lat w oczekiwaniu na F-35. Będzie to jednak oznaczać ryzykowanie życiem pilotów oraz ludzi na ziemi.

Dodatkowo nagłe przekierowanie pieniędzy na program Harpia będzie oznaczać wolniejsze zakupy innej broni a tej wszędzie potrzeba na gwałt. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że 30- czy 40-letnie czołgi, wozy opancerzone i wyrzutnie rakiet nie mogą się rozbić. Co najwyżej się spalą.

 

 

 

Mariusz Błaszczak przeczy sam sobie w sprawie myśliwców MiG-29

ONET.pl, Marcin Wyrwał, Edyta Żemła, 5.03.2019, 12:48

 

Kilka godzin po wypadku myśliwca MiG-29 minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zapewnił, że chce jak najszybciej wymienić te postsowieckie maszyny na samoloty nowej generacji. Czyżby zapomniał, że kilka tygodni wcześniej, w odpowiedzi Rzecznikowi Praw Obywatelskich, twierdził, że myśliwce MiG-29 są bezpieczne, świetnie się sprawdzają i należy utrzymać je w polskiej armii do 2030 roku?

 

- „Latamy na trumnach” – alarmują nas piloci. Tymczasem w swoim piśmie do RPO szef MON dziwi się zaniepokojeniu pilotów sposobem remontowania samolotów

- Po rozmowach z pilotami rzecznik pisze o „niemal rzemieślniczym” remontowaniu samolotów w wojskowych zakładach WZL2 w Bydgoszczy, o czym pisał wcześniej Onet. W odpowiedzi minister obrony narodowej zapewnia o „międzynarodowych normach” eksploatacji statków powietrznych

- W swoim piśmie do RPO minister Błaszczak odmłodził na papierze samoloty transportowe Hercules o 20 lat

 

Wczoraj myśliwiec MiG-29 o numerze bocznym 40 z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim rozbił się w lesie pod Węgrowem w województwie mazowieckim. Pilot bezpiecznie się katapultował. Jak zapewnia wojsko, stan mężczyzny jest dobry. Żołnierz został przewieziony do szpitala wojskowego w Warszawie.

Na razie nie wiadomo, jakie są przyczyny tego wypadku. Nieoficjalnie, informatorzy Onetu mówią o awarii hydrauliki, po której rozszczelniły się układy paliwowe. Dziennikarz RMF FM Tomasz Skory z kolei podaje, że pilot stracił napęd w obu silnikach. Sprawę bada komisja.

 

RPO: niemal rzemieślnictwo, MON: międzynarodowe normy

Po wypadku MiG-a wszystkie tego typu maszyny polskiej armii zostały uziemione. To już druga przerwa w lataniu tych maszyn w tym roku. 15 lutego około południa miało miejsce awaryjne lądowanie myśliwca MiG-29 z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Rzecznik prasowy Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych przyznał, że podczas lotu nastąpiło rozszczelnienie kabiny w maszynie.

Pilot włączył awaryjne podawanie tlenu i wylądował na macierzystym lotnisku. Potem trafił do szpitala w Gdyni. W ostatnim czasie incydentów z udziałem trzydziestoletnich MiG-ów było więcej. Do najtragiczniejszego doszło pod Pasłękiem. W lipcu ub.r. zginął tam kapitan Krzysztof Sobański z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku.

Wojsko do dziś nie przedstawiło oficjalnych raportów komisji badania wypadków lotniczych, nie podało też przyczyn wypadku myśliwców. Do opinii publicznej wysyłane są zaś komunikaty, że armia poradziła sobie ze sprawą, a piloci latający na tych maszynach mogą czuć się bezpiecznie.

Tymczasem w listopadzie ubiegłego roku w Onecie opublikowaliśmy materiał „Fotel śmierci. Dlaczego zginął kapitan Sobański?” Ujawniliśmy, że w wyniku wieloletnich zaniedbań polscy piloci latają na wadliwych samolotach MiG-29. Przedstawiliśmy też okoliczności śmiertelnego wypadku kapitana Krzysztofa Sobańskiego. Pilot zginął pod Pasłękiem podczas próby katapultowania się z samolotu MiG-29. Za serwis i remont tych maszyn, w tym również fotela K-36, tego, który zawiódł kapitana Sobańskiego, odpowiadają Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 2 w Bydgoszczy. Opisaliśmy, jak nieomal chałupniczo, zakład dorabia części zamienne do tych maszyn i remontuje je oraz modernizuje bez udziału ich rosyjskiego producenta.

Dwa tygodnie po naszej publikacji przedstawiciele Rzecznika Praw Obywatelskich Adama Bodnara zjawili się w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim, aby przeprowadzić kontrolę: „przestrzegania praw i wolności obywatelskich żołnierzy”.

Piloci z Mińska Mazowieckiego poinformowali przedstawicieli RPO, że obawiają się latać na myśliwcach MiG-29. Przyznali też, że noszą się z zamiarem odejścia z armii lub przekwalifikowania na inne typy maszyn.

Ich zdaniem remont rozbitego pod Pasłękiem samolotu MiG-29 oraz innych samolotów tego typu wykonano w WZL2 wadliwie. Potwierdzili tym samym informacje Onetu. W rozmowie z przedstawicielami RPO podkreślali też, że według ich oceny bezpośrednim powodem śmierci kpt. Sobańskiego mógł być wadliwy remont fotela katapultowego K-36. Mówili też, że nie mają zaufania do sprawności i stanu technicznego tych samolotów.

 

Co budzi niepokój pilotów?

Niepokój pilotów budzi zwłaszcza „realizowany przez WZL2 system serwisowania i wymiany części zamiennych, które produkowane są w krajowych zakładach lotniczych systemem niemal rzemieślniczym” – czytamy w piśmie rzecznika do MON. Piloci mówili też, że mają świadomość, iż zakład z Bydgoszczy nie kupuje części zamiennych u ich producenta, a tylko ścisła współpraca z producentem - w ich opinii - daje gwarancję ograniczenia niebezpieczeństwa powstania awarii zagrażających życiu pilota oraz rozbicia samolotu.

Po spotkaniu z pilotami MiG-ów Adam Bondar prosił ministra obrony Mariusza Błaszczaka, by zbadał sytuację w jednostkach, w których stacjonują myśliwce. Odpowiedz z resortu obrony przyszła 28 stycznia 2019 roku.

Minister Błaszczak pisze w swojej odpowiedzi, że resort obrony zbadał sprawy podnoszone przez pilotów podczas rozmowy z przedstawicielami RPO i zapewnia, że nie ma żadnego problemu ani z częściami zamiennymi, ani z serwisem, ani naprawami i remontem myśliwców MiG-29 użytkowanymi przez polską armię. Zdaniem ministra obrony narodowej wszystko przebiega wręcz wzorowo. „Pomimo że nie ma ścisłej współpracy z producentem samolotu, w tym przypadku stroną rosyjską, standardy eksploatacji wszystkich statków powietrznych eksploatowanych w Polsce spełniają normy prawa międzynarodowego” – pisze minister Błaszczak.

Dalej szef MON podkreśla, że nie rozumie postawy pilotów, którzy obawiają się tego, że samoloty są remontowane w WZL2. „Zdziwienie budzi stwierdzenie, że „z doświadczenia młodych pilotów i personelu technicznego” wynika, że jedynie serwisowanie i wykonywanie remontów u producenta dają gwarancje ograniczenia niebezpieczeństwa wystąpienia awarii” – twierdzi Błaszczak, dodając, że podczas ewentualnego konfliktu kraj musi mieć zdolności do samodzielnego przywracania sprzętu do użytkowania bez wsparcia producenta. Dodaje, że polskie zakłady remontowe takie zdolności mają. Jako przykład podaje m.in. serwis myśliwców F-16 w WZL2. Problem w tym, że jak twierdzą eksperci i piloci, serwis samolotów F-16 w zakładzie w Bydgoszczy odbywa się w bardzo ograniczonym zakresie.

– Chodzi o malowanie i niewielkie obsługi silników – mówi Onetowi były pilot F-16.

 

Latamy na trumnach

Minister Błaszczak zapewnia również rzecznika, że przed każdym wylotem wojskowej maszyny obsługa techniczna „własnoręcznym podpisem poświadcza wykonanie sprawdzeń i sprawności instalacji samolotu". Jego zdaniem to powinno wystarczyć pilotom, by czuli się bezpiecznie podczas lotu. „Wykrycie niesprawności lub uszkodzeń dyskwalifikuje samolot z wykonywania lotów. Dlatego też nie jest zrozumiała utrata przez personel latający zaufania do sprawności i stanu technicznego samolotów MiG-29”. Co na to piloci?

– Latamy na trumnach – mówi nam pilot MiG-29. – Nastroje są beznadziejne, każdy z nas ma świadomość, że w każdej chwili może paść na niego. OK, to jest samolot i wszystko się może zdarzyć, ale wychodzą na światło dzienne takie rzeczy, że człowiekowi serce do gardła podchodzi. Jeżeli nie mamy zaufania do fotela, bo nikt nie ma, a to, co było w Nadarzycach [chodzi o bardzo wątpliwe wrześniowe testy foteli katapultowych, które miały przekonać pilotów do latania, o czym Onet napisał w artykule „Fotel śmierci” – przyp. red.] to farsa, jeżeli wiemy, że remonty samolotów są robione przez lewe dorabianie części, montowanie elementów bez sprawdzenia, to jakie możemy mieć nastroje?! Fala odejść dopiero nadciąga, ludzie chcą iść do transportów.

- To pismo przypomina mi te z lat 90., kiedy oficerowie wychowawczy na papierze zapewniali, że wszystko jest cacy, a wystarczyło się rozejrzeć dookoła, by zobaczyć, że rzeczywistość skrzeczy – mówi jeden z byłych oficerów polskiego lotnictwa. – Teraz też samoloty spadają, piloci giną, lub tracą zdrowie, a MON nie widzi problemu.

 

Odmładzanie na papierze

Minister Błaszczak zapewnia też rzecznika, że bezpiecznie mogą czuć się nie tylko piloci MiG-ów. „Dotyczy to wszystkich statków powietrznych, bez względu na ich wiek. Dotyczy to rocznego M-346, 10-letniego F-16, prawie 30-letniego MiG-29, jak i 20-letniego C-130 HERCULES” – pisze minister obrony.

To nazbyt optymistyczny rysunek rzeczywistości w polskich Siłach Powietrznych. W swojej wypowiedzi minister odmłodził transportowe samoloty C-130 Hercules o ponad 20 lat. Te maszyny zostały, wyprodukowane w 1970 roku i wyremontowane w USA. Polska otrzymała je od rządu amerykańskiego jako bezzwrotną pomoc wojskową w ramach programu FMF - Foreign Military Financing. Pierwszy C-130 trafił do Polski w lutym 2009 roku. Stan techniczny tych maszyn - jak podkreślają ich piloci - pozostawia sporo do życzenia.

- Już dawno powinny zostać zastąpione nowszymi modelami. Odmładzanie Herculesów na papierze nie zmieni faktu, że częściej stoją one uziemione w bazie przez awarie techniczne, niż wzbijają się w powietrze – mówi pilot wojskowy.

Szef resortu obrony zapewnia również, że samoloty typu MiG-29 dobrze sprawdzają się w pełnieniu dyżurów bojowych. „Utrzymanie floty tych myśliwców, w okresie oczekiwania na kolejną generację samolotów bojowych jest wskazane” – czytamy. Z pisma ministra Błaszczaka wynika, że myśliwce MiG-29 będą latały w polskiej armii do 2030 roku.

Optymizm ministerstwa obrony co do przyszłości samolotów MiG-29 w polskiej armii nagle jednak osłabł po ostatnich wypadkach z udziałem tych maszyn. Po wczorajszym zdarzeniu minister obrony Mariusz Błaszczak zapowiedział: „Zakup nowych myśliwców jest moim priorytetem. Na ten kontrakt stawiamy największy nacisk w Planie Modernizacji Technicznej, który podpisałem w ubiegłym tygodniu. To najważniejsze zadanie, jakie postawiłem szefom Sztabu Generalnego i Inspektoratu Uzbrojenia”.

Piloci, z którymi rozmawiał Onet, nadal boją się latać. Zapowiedzi ministra obrony traktują, jak wybieg propagandowy i domagają się rzetelnego wyjaśnienia przyczyn ostatnich wypadków oraz realnego programu naprawy sytuacji w polskim lotnictwie wojskowym. 

 

 

 

Siłom powietrznym brakuje 52 samolotów. Gdy wybuchnie wojna, lotnictwo stracimy w cztery godziny

NEWSWEEK.pl, Marcin Antosiewicz, 05.03.2019, 20:22

 

– Kilka dni temu pan minister Błaszczak mówił o zakupie samolotów piątej generacji. To na razie są deklaracje, mam jednak nadzieję, że zostaną zrealizowane, bo jeśli nie, to polskie lotnictwo się skończy – mówił generał Tomasz Drewniak, były Inspektor Sił Powietrznych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych.

 

Newsweek: Kolejny wypadek MiG-29, to przypadek, czy czarna seria, która pokazuje prawdziwe oblicze polskiego lotnictwa?

Generał Tomasz Drewniak: To oczywiście było zdarzenie losowe, ale intensywność podobnych wypadków pokazuje kierunek, do którego zmierzamy. Przez 28 lat MiG-i latały bezpiecznie, choć zdarzały się incydenty, nigdy jednak tak poważne. Ale samoloty się starzeją, nowych brakuje, więc trudno mówić tylko o czystym przypadku. Niestety to wszystko można było przewidzieć.

Dwa lata temu powiedział pan, że „w przypadku wojny w ciągu zaledwie czterech godzin stracimy całe lotnictwo”.

– Sprzęt jest coraz starszy, a personelu coraz mniej. A to oznacza, że z roku na rok sytuacja robi się coraz gorsza. MON nadal nie ma żadnej koncepcji na lotnictwo. Kilka dni temu pan minister Błaszczak mówił o zakupie samolotów piątej generacji. To na razie są deklaracje, mam jednak nadzieję, że zostaną zrealizowane, bo jeśli nie, to polskie lotnictwo się skończy. A trzeba pamiętać, że w przypadku lotnictwa programy są długofalowe, karabinki można kupić od razu, przetarg na samoloty i jego realizacja trwa lata. Kontrakt na F-16 podpisał rząd SLD, z premierem Millerem na czele, a matką i ojcem chrzestnym zostali Maria i Lech Kaczyński. Zawsze się śmieje, że gdyby od początku wiedział o tym premier Miller, to nie podpisałby tego kontraktu.

Piloci odchodzą najczęściej do prywatnych linii lotniczych lub Lotniczego Pogotowia Ratunkowego. Jest wiele wakatów. Czy widzi pan, by ktoś próbował ich zatrzymać?

– Niestety nie. A sposób jest tylko jeden: ludziom trzeba stworzyć odpowiednie warunki, żeby chcieli służyć w polskim wojsku. Nie chodzi tylko o pieniądze, które de facto najłatwiej zebrać. Trzeba im dać dobry sprzęt i zadania do wykonania, których nie dostaliby nigdzie indziej, które napawają ich dumą. Muszą czuć się częścią zespołu, mieć poczucie, że są ważnym elementem całego systemu, za który ponoszą odpowiedzialność. A jeżeli czują się tylko dodatkiem do czegoś, to wtedy szukają innych pomysłów na życie.

Cały czas mamy także problem z częściami do MiG-ów. Polska nie kupuje ich z Rosji, przez międzynarodowe embargo nałożone na rosyjskie uzbrojenie. Organizujemy je z Ukrainy i Białorusi. Czy to jest duży problem?

– Oczywiście! I ten problem będzie trwał aż do końca ich eksploatacji, a nawet będzie się nasilał, bo części jest coraz mniej. A nasze relacje z Ukrainą raczej się pogarszają.

Bezbronna armia. W naszych siłach zbrojnych zostały dymiące zgliszcza

A jak pan ocenia stan lotnictwa marynarki wojennej?

– Muszę zacytować słynny hymn marynarzy, bo on najlepiej oddaje stan całej marynarki, a szczególnie jej lotnictwa: „Morze, nasze morze, wiernie będziemy ciebie strzec, albo na dnie twoim lec”. W Polsce w ogóle nie ma koncepcji morskiej. Nie wiemy, jakie kupimy okręty. Nie wiemy, jakie mają być zadania tych okrętów. Dlatego mamy do czynienia z wegetacją polskiej marynarki i jej lotnictwa.

Ponury obraz pan maluje...

– Tak, to jest bardzo ponury obraz. Jeżeli na siły powietrzne jeszcze możemy narzekać, to lotnicy marynarki już się powinni zapłakać. System walił się od wielu lat, zakup nowych śmigłowców był dobrym rozwiązaniem, zatrzymałby korozję, bo byśmy wymienili wszystko na nowe elementy. To lotnictwo marynarki miało być głównym beneficjentem programu śmigłowcowego.

Antoni Macierewicz unieważnił jednak kontrakt na śmigłowce.

– I dzisiaj widać efekty łatania tej sytuacji. Potrzeba całościowej koncepcji, systemu wsparcia i szkolenia, logistyki. A obserwujemy jakieś doraźne, nerwowe ruchy, poprzez jednorazowy zakup czterech sztuk. Nie da się w sensowy sposób eksploatować czterech śmigłowców i dla nich szkolić ludzi i budować oddzielny system.

To wynika ze złej woli obecnie rządzących, czy z ich amatorszczyzny?

– Nie posądzam nikogo o złą wolę. To wynika z niewiedzy i pozbycia się ludzi, którzy posiadali odpowiednie kompetencje.

Teraz słychać, że MON chce kupić drony, częściowo zamiast nowych śmigłowców. To dobre rozwiązanie?

– Oczywiście powinniśmy kupować także systemy bezzałogowe. Jednak nie zamiast klasycznych śmigłowców. To są systemy komplementarne, które się wspierają.

Czyli po prostu trzeba kupić nowe maszyny?

– Absolutnie! MiG-i należy trzymać tylko do momentu jak najszybszego zakupu nowych samolotów. Mamy na to może jeszcze dwa, trzy lata, maksymalnie cztery. Jeżeli w tym czasie nie kupimy niczego nowego, to powstanie ogromna dziura między zejściem z jednego systemu i przejściem na nowy, i wtedy nie uratujemy ani ludzi, ani sprzętu i będziemy musieli wszystko stworzyć od zera.

Ilu nowych samolotów potrzebujemy obecnie?

– Do zastąpienia mamy trzy eskadry. Minimum dla Polski to 100 samolotów lotnictwa myśliwskiego, mamy 48 sztuk F-16, więc brakuje nam 52 samolotów.

 

Gen. bryg dypl. pil. rez. Tomasz Drewniak - pilot wojskowy pierwszej klasy w lotnictwie myśliwskim i transportowym. Od lipca 2017 roku, po odejściu do cywila został ekspertem Fundacji Bezpieczeństwa i Rozwoju Stratpoints. Absolwent Akademii Dowódczo Sztabowej Sił Powietrznych Maxwell (USA) i Akademii NATO w Rzymie. Były Inspektor Sił Powietrznych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (styczeń 2016 – lipiec 2017), były Szef Zarządu Wojsk Lotniczych, Zastępca Inspektora Sił Powietrznych Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych (styczeń 2014-2016), były Szef Wojsk Lotniczych, Zastępca Szefa Szkolenia Sił Powietrznych (marzec 2013 – styczeń 2014).

 

 

 

 

Pilne spotkanie w BBN. Czy już czas pożegnać MiG-i?

FAKTY TVN, Jakub Sobieniowski, 5.03.2019, 19:15

 

Na pilne spotkanie w BBN-ie prezydent wzywa ministra obrony i wojskowych dowódców. Po trzecim z kolei wypadku MiG-a myśliwce uziemiono. Przyczyny poprzednich katastrof nie są znane, a piloci nie mogą do maszyn wsiadać ze strachem.

 

MiG-i w Siłach Powietrznych w ostatnich latach zawodziły bardzo często. Wypadki w Kałuszynie, Pasłęku i Drgiczu to tylko te najpoważniejsze. To maszyny stare, dość tanim kosztem remontowane i bez użycia oryginalnych części. Już za rządów PiS-u najważniejsi wojskowi dowódcy ostrzegali, że wypadki będą się zdarzać. Mieli rację. - Ówczesny Inspektor Sił Powietrznych generał (Tomasz) Drewniak przedstawiał koncepcję, która była alternatywna w stosunku do tego, co chciał zrobić Macierewicz, który chciał kupić 100 wysłużonych, starych samolotów. Został praktycznie w następnym tygodniu zwolniony ze stanowiska. To świadczy o tym, jak niekompetentne dzisiaj są władze cywilne, które sprawują kontrolę nad armią - uważa generał Mirosław Różański, prezes fundacji "Stratpoints" i były dowódca generalny rodzajów sił zbrojnych.

 

Macierewicz się mścił za Smoleńsk

W Siłach Powietrznych doświadczenie liczy się najbardziej. Tych, którzy odpowiadali za szkolenia i procedury, którzy ostrzegali, mieli rację i największe doświadczenie, minister Macierewicz się pozbył. A Andrzej Duda ponownie po nich nie sięgnął. To dotyczy też specjalistów, którzy badali przyczyny katastrof lotniczych, a ich wnioski ratowały życie, bo miały pomóc uniknąć kolejnych katastrof. - Z powodów politycznych Antoni Macierewicz, próbując zemścić się za pracę wielu fachowców w komisji Jerzego Millera, posyłał ich do jednostek pancernych, marnując ten potencjał, marnując tę wiedzę - uważa Tomasz Siemoniak, były minister obrony narodowej z PO. Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak uważa, że politycy opozycji nie mają wstydu i nie powinni wykorzystywać do gry politycznej wypadków, bo to właśnie za rządów obecnej opozycji doszło do katastrofy smoleńskiej. - Jak byśmy chcieli przeanalizować to, co udało się osiągnąć po 2010 roku, czyli po katastrofie smoleńskiej, do 2015 roku, to jak wiemy nie było wtedy katastrof, a w ostatnich dwóch latach nie było nawet awarii, czyli nie straciliśmy samolotu - przypomina pułkownik Mirosław Grochowski, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotnictwa Państwowego.

 

"Będzie bardzo ciężko"

Po alarmach dowódców, po kolejnych katastrofach MiG-ów, prezydent Andrzej Duda i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak mówią, że rozwiązaniem jest kupienie nowych sprzętów. - Wojsko Polskie będzie wyposażone w nowoczesne samoloty piątej generacji. Są na to zagwarantowane pieniądze - zapewnia Mariusz Błaszczak. - Dzisiejsza ta deklaracja jest porównywalna z tym, że chcielibyśmy polecieć albo na Marsa, albo na Księżyc - uważa generał Mirosław Różański. Wątpliwości mogą wynikać z tego, że za 32 myśliwce piątej generacji F-35 razem ze szkoleniem pilotów trzeba zapłacić około 13,5 miliarda złotych. Jednak pieniądze nie są jedynym problemem, bo po prostu takich kontraktów nie podpisuje się natychmiast, a na dostawy trzeba czekać lata i to nawet, jeśli są pieniądze. - Gdzie się nie spojrzy, to najlepiej by było pojechać do jakiegoś takiego nazwijmy to "sklepu lotniczego" (...) i z półek te samoloty czy śmigłowce pozdejmować i wprowadzić do Sił Zbrojnych. Oczywiście nie da się tego zrobić. Ten czas trzech lat przespany, czy dwóch i pół, powoduje to, że dziś będzie bardzo ciężko - tłumaczy generał Tomasz Drewniak, ekspert fundacji "Stratpoints" i były Inspektor Sił Powietrznych. Wcześniej rząd PiS-u zrezygnował z właściwie dopiętego zakupu śmigłowców wielozadaniowych. Te, które mamy, często są dużo starsze niż MiG-i, które teraz pozostają uziemione. I to wszystkie.

 

materiał wideo na: https://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/pilne-spotkanie-w-bbn-po-katastrofie-mig-a,915589.html

 

 

 

Kozubal: Fundusz na rzecz armii jest potrzebny

RZECZPOSPOLITA, Marek Kozubal, 6.03.2019

 

Po katastrofie MiG-a-29 resort obrony obiecuje szybki zakup nowych samolotów bojowych. Skąd wziąć na nie pieniądze? Wzorce mamy przedwojenne.

 

Mariusz Błaszczak obiecał potraktować priorytetowo zakup 32 nowych myśliwców 5. generacji. Cena tych maszyn szacowana jest na ok. 2,5 mld dolarów (przy założeniu, że kupimy samoloty F-35), dodatkowo trzeba zarezerwować pieniądze na szkolenie pilotów oraz dostosowanie infrastruktury lotniskowej.

Konsekwencją takiego kroku może być korekta ustawienia priorytetów w podpisanych w poprzednim tygodniu przez Błaszczaka założeniach Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych na lata 2017–2026 (np. kosztem okrętów). Na zakupy uzbrojenia MON zaplanował 185 mld zł. Sęk w tym, że część pieniędzy została już wydana (ok. 21 mld zł), a kolejne już niejako oznaczone. Tomasz Dmitruk z „Dziennika Zbrojnego" szacuje, że to ok. 36 mld zł, i dodaje, że na ten rok w budżecie MON zostało 2 mld zł. Resort stopniowo zwiększa wydatki na obronę narodową – teraz osiągają one 2 proc. PKB, a do 2030 r. mają dojść do 2,5 proc. PKB (chociaż prezydent Andrzej Duda chciałby skrócić czas dojścia do tego p…

 

więcej w dzisiejszej Rz

 

 

 

 

Zmiana pokoleniowa. Myśliwce w armii

GAZETA POLSKA, Konrad Wysocki, Nr 10 z 6 marca 2019

 

Wymiana floty samolotów bojowych jest jednym z kluczowych punktów modernizacji technicznej Sił Zbrojnych RP. Myśliwce MiG-29 obchodzą bowiem w tym roku „jubileusz” 30-lecia w armii. Jeszcze dłużej, bo od 35 lat, na polskim niebie latają myśliwsko-bombowe jednostki Su-22. Nadzieją na postęp jest program operacyjny Harpia i ostatnia zapowiedź w tej kwestii szefa MON Mariusza Błaszczaka. Prace nad zakupem nowych jednostek dla Sił Powietrznych RP rozpoczęto w 2017 roku. W czwartek, podczas konferencji w Dowództwie Generalnym RSZ, szef MON Mariusz Błaszczak zapowiadając priorytety zbrojeniowe na najbliższe lata, wymienił program operacyjny Harpia. W jego ramach zadeklarował pozyskanie 32 myśliwców piątej generacji. – Dlaczego właśnie ten sprzęt uważam za niezbędny i priorytetowy? Dlatego że...

 

więcej w dzisiejszym wydaniu GP

 

 

 

 

 

 

Wykadrowany

POLITYKA, Juliusz Ćwieluch, 6 marca 2019

 

W wyniku zderzenia historii z polityką z wystawy „Polska droga do NATO” usunięto kadr z Bronisławem Geremkiem. Przypominamy więc, jak naprawdę było 20 lat temu, kiedy wchodziliśmy do NATO.

 

Stolik, przy którym podpisywano protokół potwierdzający akcesję Polski, Czech i Węgier do NATO, był mały. Nad większymi meblami miał jednak tę przewagę, że to przy nim prezydent Harry Truman podpisał dokumenty wprowadzające w życie „doktrynę Trumana”, bez której nie wyklułoby się NATO.

Truman złożył podpis 12 marca 1947 r. Dokładnie 52 lata później przy tym stoliku zasiadł prof. Bronisław Geremek, minister spraw zagranicznych RP. Nic w tym wydarzeniu nie było przypadkiem, bo Amerykanie wiedzą, jaką siłę mają symbole.

 

więcej w dzisiejszym wydaniu Polityki

 

 

 

 

BEZPIECZEŃSTWO ZA GRANICĄ

 

 

 

Szef sił NATO w Europie wzywa do zwiększenia amerykańskiego zaangażowania

PAP, msze, 05.03.2019 18:59

 

Gen. Curtis Scaparrotti, naczelny dowódca sił NATO w Europie, ostrzegł we wtorek w Senacie przed rosnącym zagrożeniem ze strony Rosji i zarekomendował zwiększenie liczby amerykańskich żołnierzy oraz okrętów zaangażowanych w Europie.

 

Składając we wtorek zeznanie przed senacką komisją ds. sił zbrojnych, gen. Scaparrotti mówił o wyzwaniach dla bezpieczeństwa na obszarze, za który jest odpowiedzialny. - Rewizjonistyczna Rosja jest głównym zagrożeniem dla stabilności euroatlantyckiej sfery bezpieczeństwa. (...) Biorąc pod uwagę demonstrowaną przez Moskwę gotowość do łamania prawa międzynarodowego i prawnie wiążących traktatów oraz do wywierania szkodliwego wpływu, Rosja zagraża żywotnym interesom Stanów Zjednoczonych, jakim jest utrzymanie Europy w całości, wolnej i w pokoju - mówił. 

Zapytany przez przewodniczącego komisji Jamesa Inhofe, czy Europejskie Dowództwo (EUCOM) ma wystarczający kształt i możliwości, by w wiarygodny sposób odstraszać rosyjską agresję, Scaparrotti przyznał, że "nie czuje się jeszcze komfortowo z możliwościami odstraszania" amerykańskich sił zbrojnych w Europie i ostrzegł, że jego dowództwo ma za mało personelu w siłach lądowych oraz morskich, a także niewystarczające możliwości wywiadowcze. 

- W świetle tego, że Rosja modernizuje swoje siły zbrojne i prezentuje coraz bardziej agresywną postawę, EUCOM rekomenduje zwiększenie naszych stałych i rotacyjnych sił w celu wzmocnienia naszych zdolności odstraszających - oświadczył Scaparrotti. 

 

Dodatkowe niszczyciele?

W szczególności zwrócił się on o skierowanie dwóch dodatkowych niszczycieli, które dołączyłyby do czterech już stacjonujących w bazie morskiej Rota w południowej Hiszpanii. - Zwróciłem się o dwa dodatkowe niszczyciele dla EUCOM. Potrzebujemy większego potencjału, zwłaszcza biorąc pod uwagę modernizację i rozbudowę rosyjskiej floty - mówił. 

Naczelny dowódca sił NATO w Europie zapowiedział także zwiększenie pomocy wojskowej USA dla Ukrainy. - Prezydent zdecydował niedawno o zapewnieniu zwiększonego potencjału obronnego Ukrainy, co jest częścią wysiłków USA, aby pomóc Ukrainie w budowie długoterminowych zdolności obronnych, tak aby mogła bronić swojej suwerenności i integralności terytorialnej i odstraszać przed dalszą agresją - powiedział. 

Scaparrotti ostrzegł też Turcję przed zakupem rosyjskiego systemu rakietowego ziemia-powietrze S-400, mówiąc, że jeśli się ona nie wycofa z transakcji, USA nie powinny sprzedawać temu państwu myśliwców F-35. 

Wystąpienie Scaparrottiego w komisji ds. sił zbrojnych miało związek ze spodziewanym w przyszłym tygodniu przedstawieniem budżetu Pentagonu na rok budżetowy 2020.

 

 

 

Legendarne F-117 nadal w służbie. USAF utrzymywało to w tajemnicy

WP.pl, Arkadiusz Stando, 5.03.2019, 14:39

 

Holenderski "Scramble Magazine" w oparciu o wiarygodne źródła podał informację o rozmieszczeniu czterech F-117 na Bliskim Wschodzie. To dziwne, bo w 2008 roku te maszyny miały zostać całkowicie wycofane z użycia. W tym samym czasie kilka samolotów zaobserwowano na pustynnym poligonie.

 

Od czasu do czasu pojawiają się nagrania, na których F-117 latają nad Strefą 51 lub innymi obiektami wojskowymi na terenie USA. Zazwyczaj spekuluje się, iż maszyny pomagają testować systemy autonomicznego sterowania. Ale w przypadku informacji podawanych przez "Scramble Magazine", sprawa wygląda inaczej.

Wygląda na to, że wycofane ze służby 11 lat temu maszyny Lockheed F-117 wykonywały misje nad Syrią i Irakiem. W 2017 roku rozmieszczono co najmniej 4 maszyny na terenach Bliskiego Wschodu. Jedna z nich przeszła nawet awaryjne lądowanie.

Wszystko wskazuje na to, że F-117 zostały użyte w celach nalotów bombowych. W końcu to maszyny o ogromnym potencjale. Według doniesień holenderskich mediów, samoloty miały zaatakować konkretne cele za pomocą bomb kierowanych laserowo GBU-39 SDB.

Legendarny F-117 powstał dzięki Rosjanom. Nie wiedzieli, że ujawnili Amerykanom supertajne dane

Według holenderskich źródeł, F-117A miał wylądować awaryjnie na terenie Arabii Saudyjskiej, Kataru lub Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

 

F-117 nad Doliną Śmierci

Loty kilku F-117 potwierdzono także nad Doliną Śmierci. Jedną z maszyn zaobserwowano z emblematem 49. Grupy Operacyjnej. To znaczy, że oficjalnie maszyna wciąż należy do jednostki wojskowej. A amerykańskie lotnictwo nadal utrzymuje, że maszyny zostały wycofane z użycia.

Według USAF, 50 samolotów F-117 wycofano formalnie 22 kwietnia 2008 roku. Kilkanaście innych maszyn jest stale gotowych do przywrócenia do służby, co zajmuje kilka miesięcy. Ale USAF utrzymuje, że nigdy do tego nie doszło. Dodatkowo, lotnictwo USA zobowiązało się do demontażu czterech samolotów rocznie.

 

 

 

 

 

Kolejne S-400 pod Kaliningradem

ALTAIR, 05 marca 2019

 

Dowództwo Floty Bałtyckiej poinformowało o rozlokowaniu w obwodzie kaliningradzkim kolejnego pułkowego kompletu obrony powietrznej dalekiego zasięgu S-400. Jednostka znalazła się przy zachodniej granicy rosyjskiej enklawy. Ma rozpocząć dyżur bojowy pod koniec przyszłego tygodnia.

 

Przed przebazowaniem do miejsca stałej dyslokacji obsługi kompleksów S-400 przeszły szkolenie na poligonie Kapustin Jar w obwodzie astrachańskim. W czasie testów zdawczo-odbiorczych wykonywano pierwsze strzelania. Dowództwo jednostki uznało je za udane.

Kompleks S-400 Triumf może atakować jednocześnie 36 celów w odległości do 400 km. Jego wyrzutnie mogą wystrzeliwać pociski aż 4 typów. Są one przystosowane do zwalczania celów balistycznych i aerodynamicznych, w tym samolotów bezzałogowych i pocisków samosterujących (S-400 w Turcji w lipcu, 2019-02-16, Udane testy S-400 w ChRL, 2019-01-13, Czwarty dywizjon S-400 na Krymie, 2018-12-01).

 

 

 

 

W WOJSKU I SŁUŻBACH MUNDUROWYCH

 

 

 

Pułkownik Krzysztof Król p.o. komendanta Służby Ochrony Państwa. Do tej pory był zastępcą

PAP, as, 05.03.2019 17:30

 

Minister spraw wewnętrznych i administracji Joachim Brudziński powierzył dziś pełnienie obowiązków komendanta Służby Ochrony Państwa płk. SOP Krzysztofowi Królowi. Zastąpił on na tym stanowisku generała brygady Tomasza Miłkowskiego, który złożył rezygnację pod koniec lutego.

 

Informacja o nowym p.o. komendanta SOP pojawiła się na Twitterze MSWiA. Płk Krzysztof Król od 1 lutego 2018 roku był Zastępcą Komendanta SOP. Wcześniej był komendantem powiatowym policji w Krakowie.

- Pułkownik SOP Krzysztof Król ze służbami mundurowymi związany jest od 1991 roku. Wówczas rozpoczął służbę w Policji na terenie śląskiego garnizonu, gdzie pracował na stanowiskach wykonawczych i kierowniczych. W 1997 roku ukończył Wyższą Szkołę Policji w Szczytnie i uzyskał tytuł oficera dyplomowanego - czytamy w informacji na stronie MSWiA. 

W 2013 roku został zastępcą Komendanta Rejonowego Policji – Warszawa II. W grudniu 2017 roku został oddelegowany do Biura Ochrony Rządu. Od 1 lutego 2018 roku był zastępcą Komendanta Służby Ochrony Państwa. 

 

Miłkowski zrezygnował

Stanowisko komendanta SOP zostało wolne po tym, jak poprzedni złożył rezygnację. 26 lutego br. gen. bryg. Tomasz Miłkowski, po konsultacji z ministrem Brudzińskim, zrezygnował z kierowania SOP. 

Tomasz Miłkowski w latach 2016-2017 był Komendantem Wojewódzkim Policji w Krakowie, następnie szefem Biura Ochrony Rządu. W 2018 r. objął stanowisko komendanta Służby Ochrony Państwa.

 

 

 

Znamy okoliczności wypadku myśliwca MiG-29

ONET.pl, Marcin Wyrwał, Edyta Żemła, 5.03.2019,17:51

 

Myśliwca z Mińska Mazowieckiego pilotował bardzo doświadczony pilot. Z informacji zgłaszanych przez niego do bazy wynika, że zawiodła maszyna.

 

Kilka minut po godz. 13 mjr Bartosz „Bravo” Kida wsiadł do myśliwca MiG-29 M o numerze bocznym 40. Major Kida to 38-letni bardzo doświadczony pilot klasy mistrzowskiej i zastępca dowódca eskadry z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Wystartował właśnie z tej bazy.

Zobacz również: Mariusz Błaszczak przeczy sam sobie w sprawie myśliwców MiG-29

Major miał przeprowadzić oblot techniczny po przeprowadzonych pracach remontowych przez techników z bazy w Mińsku Mazowieckim. Cztery minuty później, nad miejscowością Drwicz, niedaleko Węgrowa, usłyszał huk i niemal natychmiast stracił sterowność. O godzinie 13:18 pilot zameldował do bazy, że usłyszał huk i ma problem ze sterowaniem maszyną. Niemal natychmiast po tym komunikacie katapultował się.

Maszyna spadła w lesie w okolicach Węgrowa. Pilota znalazła załoga ratownicza śmigłowca z jego macierzystej bazy. Pilot wisiał na drzewie na linach spadochronu. Załoga podebrała go z zawisu na wyciągarce, po czym natychmiast przetransportowała do wojskowego szpitala w Warszawie. Mjr Kida wciąż przebywa na obserwacji, ale rzecznik 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim mjr Mirosław Guziel powiedział nam w rozmowie telefonicznej, że czuje się dobrze i wkrótce opuści szpital.

Mjr Guziel nie chciał potwierdzić informacji Onetu dotyczących okoliczności wypadku i personaliów pilota, jednak są to informacje oparte na kilku pewnych źródłach.

Rzecznik bazy w Mińsku Mazowieckim potwierdził jedynie, że sprawę wypadku bada płk Mariusz Kołodziejski z Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. 

 

 

 

 

 

O PRZEMYŚLE OBRONNYM I SPRZĘCIE

 

 

To już oficjalne. Policja dostanie pojazdy TUR VI

DEFENCE24, 5 marca 2019, 11:43

 

"Wymieniony wykonawca zaproponował w przedstawionej ofercie dostarczenie pojazdu TUR VI/LTO" - informuje oficjalnie sekretarz stanu w resorcie spraw wewnętrznych i administracji Jarosław Zieliński, w odpowiedzi na interpelację dotyczącą pozyskania przez policję lekkich transporterów opancerzonych. Potwierdziły się tym samym informacje, do których dotarł na początku lutego br. InfoSecurity24.pl. Zieliński informuje również, do jakich garnizonów trafią wszystkie LTO.

 

Wydział prasowy Komendy Głównej Policji poinformował InfoSecurity24.pl jeszcze w lutym br., że umowa na zakup pojazdów nieoznakowanych typu Lekki Transporter Opancerzony została zawarta z AMZ-KUTNO 31 stycznia br. Formacja nie ujawniła wtedy jednak, jaki dokładnie LTO ma trafić do policji. Informację tę udostępnił dopiero wiceszef MSWiA, w odpowiedzi na interpelację posła Marka Wójcika. Do formacja trafi mianowicie TUR VI, co potwierdza nieoficjalne informacje do jakich dotarł InfoSecurity24.pl w lutym br.

Policja LTO z Kutna dostanie w dwóch etapach. Pierwszy z nich zakłada odbiór pięciu pojazdów do 18 grudnia 2019 roku, a w tym dwóch z platformą szturmową. Drugi etap to odbiór trzech pojazdów do 17 grudnia 2020 roku. Jarosław Zieliński podaje również ile policja zapłaci za dostawy wszystkich pojazdów. Jak wskazał, za zakup ośmiu transporterów opancerzonych formacja zapłaci łącznie "22.800 tys. zł", czyli prawie 23 mln złotych ("w 2019 r. - 14.250 tys. zł, a w 2020 r. - 8.550 tys. zł."). Z dokumentów przetargowych wiemy jednak, że cena brutto jaką wskazały zakłady w Kutnie, to prawie 25 mln złotych. 

Wiemy już również gdzie trafią nowe LTO. "2 nowe, lekkie transportery opancerzone zostanie wyposażony garnizon mazowiecki, z kolei po 1 otrzymają garnizony: zachodniopomorski, pomorski, dolnośląski, podlaski, śląski i małopolski" - pisze Jarosław Zieliński. Jak podkreślał w rozmowie z InfoSecurity24.pl obecny zastępca Komendanta Głównego Policji, a wcześniej szef CBŚP, nadinsp. Kamil Bracha, transportery będą wykorzystywane przez policyjnych antyterrorystów. "Natomiast my w trakcie naszych realizacji, podczas zatrzymań tych najgroźniejszych przestępców, ściśle współpracując z BOA i ze SPAP-ami, będziemy (CBŚP - przyp. red.) pośrednio z nich korzystać" - podkreślił.

Co więcej, w odpowiedzi na pytania posła Wójcika, Jarosław Zieliński podkreślił, że Komenda Główna Policji, w ramach możliwości finansowych, realizuje zakupy sprzętu transportowego na podstawie potrzeb zgłaszanych przez jednostki Policji. "W przypadku pozyskania dodatkowych środków zostaną podjęte działania zmierzające do doposażenia Policji w ww. sprzęt" - zapewnił wiceminister resortu.

 

Tur VI "szyty na miarę"

Tur VI w układzie 4x4 może przewozić do 10 osób (z kierowcą) i występować w kilku konfiguracjach, takich jak transportowa (w tym do przewozu szczególnie chronionych ładunków), dowodzenia, ewakuacji medycznej, przewozu VIP lub przewozu niewybuchów. Wymiary pojazdu to 6400 mm długości, 2350 mm szerokości i 2640 mm wysokości. Do jego napędu zastosowano wysokoprężny silnik o mocy 362 KM sprzęgnięty z automatyczną 5 biegową skrzynią.

W wersji podstawowej pojazd zapewnia ochronę balistyczną na poziomie I wg STANAG 4569 A. Poziom ochrony można oczywiście zwiększyć do II (kosztem ładowności, wyposażenia lub liczby przewożonych członków załogi). Zawieszenie kół z przodu jest niezależne, wzmocnione, ze sprężynami i amortyzatorami teleskopowymi. Z tyłu zastosowano resory i amortyzatory teleskopowe. Na wozie zastosowano opony 335/80R20, a w kołach wkładki run-flat. Pojemność zbiornika paliwa wynosi 150 litrów. DMC pojazdu wynosi ok. 8500 kg a ładowność ok. 1500 kg. Pojazd wyposażono w klimatyzację, system niezależnego ogrzewania, filtrowentylację, ogrzewane szyby boczne i czołową wyciągarkę elektryczną.

Zgodnie z wymaganiami polskiej policji, LTO ma być wykorzystywany w trakcie akcji i operacji policyjnych, ale również do transportu osób wymagających zwiększonej ochrony.

Przypomnijmy, że obecnie formacja posiada wozy opancerzone typu LTO SCAM „Dzik” oraz pojazdy BTR. Te pierwsze zakupiono w dwóch egzemplarzach dla BOA KGP po akcji w Magadalence (w 2003 roku zginęło wtedy dwóch funkcjonariuszy policyjnego pododdziału AT). Te drugie - BTR-60PB pochodzą jeszcze z czasów Milicji Obywatelskiej i od lat są stopniowo wycofywane, prawdopodobnie są też bardzo rzadko używane w działaniach.

 

Dlaczego nie Austria?

Poseł Wójcik pytał również w interpelacji o udział w przetargu firmy z Austrii - Franz Achleitner Fahrzeugbau und Reifenzentrum GmbH, która jednak została wykluczona decyzją Komendy Głównej Policji. Polityk prosił dokładnie o udzielenie informacji dotyczącej powodów odrzucenia oferty austriackiej firmy i nie przeprowadzenia jej oceny. 

"Zgodnie ze stanowiskiem Komendanta Głównego Policji należy wskazać, że podmiot wymieniony przez Pana Posła został wykluczony z postępowania o udzielenie zamówienia (...) tj. z uwagi na fakt, że wykonawca nie wykazał spełnienia warunków udziału w postępowaniu" - podaje wiceminister resortu. Co więcej, 8 stycznia 2019 r. w Warszawie Prezes Krajowej Izby Odwoławczej rozpatrzył odwołanie wniesione przez austriacką firmę 24 grudnia 2018 r. w postępowaniu prowadzonym przez Komendę Główną Policji i zostało ono oddalone.

 

 

 

„Gniewko” bliżej służby

POLSKA-ZBROJNA, Łukasz Zalesiński, 05.03.2019, godz. 16:36

 

Nazywa się „Gniewko” i jest jednostką wszechstronną. Będzie ubezpieczał duże okręty podczas manewrowania w portach, wspierał akcje ratownicze na morzu, posłuży też do transportu ludzi i towarów. Dziś w południe w gdańskiej stoczni Remontowa Shipbuilding został ochrzczony drugi z serii sześciu holowników budowanych dla marynarki wojennej.

 

Holownik „Gniewko” trafi do 3 Flotylli Okrętów w Gdyni, ale na razie nie wiadomo, kiedy dokładnie to nastąpi. Grzegorz Landowski ze stoczni Remontowa Shipbuilding w Gdańsku przyznaje, że zamawiający chce wprowadzić do projektu dodatkowe udogodnienia, ale ich zakres jest nadal uzgadniany. – W przyszłym tygodniu postaramy się te terminy doprecyzować – zapewnia Landowski. Jednak zgodnie z harmonogramem wszystkie z serii sześciu holowników powinny zostać przekazane marynarce do końca 2020 roku.

Dziś miało się odbyć uroczyste wodowanie „Gniewka”, ale na przeszkodzie stanęły warunki atmosferyczne. Holownik przeszedł chrzest, zaś jego matką chrzestną została Monika Małyszko, dyrektor gdyńskiej Szkoły Podstawowej nr 17, noszącej imię wiceadm. Józefa Unruga. Podczas uroczystości prezes stoczni Remontowa Shipbuilding, Marcin Ryngwelski przypomniał, że przedsiębiorstwo zbudowało dotąd niemal 400 różnego rodzaju jednostek pływających. – Ich liczba i różnorodność stanowią najlepsze świadectwo naszego przygotowania do budowy kolejnych okrętów wojennych – podkreślał. Reprezentujący Inspektorat Marynarki Wojennej, kadm. Krzysztof Zdonek mówił z kolei: – Wszyscy zgadzamy się, że oto przyszedł najwyższy czas na rozpoczęcie gruntownej modernizacji naszej marynarki wojennej. Oczekuję, że te piękne holowniki, które produkuje dla nas stocznia, będą w przyszłości służyły za wsparcie dla nowoczesnych fregat i okrętów podwodnych. Na szczęście pierwsze decyzje w tej sprawie już zapadły.

Ochrzczony dziś holownik nosi oznaczenie taktyczne H-1. Będzie jednostką wszechstronną. Dużą manewrowość zapewnią mu pędniki azymutalne, w które został wyposażony. „Gniewko” będzie w stanie wykonać zwrot niemal w miejscu, a także zachować określoną pozycję bez rzucania kotwicy. Ma to niebagatelne znaczenie podczas wykonywania zadań w portach, gdzie H-1 ma ubezpieczać duże jednostki podczas manewrowania. Ale na tym nie koniec. Specjalistyczne wyposażenie pozwoli na wykorzystanie holownika w akcjach, które wiążą się z likwidowaniem unoszących się na morzu plam ropy czy oleju. Z jednostki będzie można korzystać podczas akcji ratowniczych i ćwiczeń. Posłuży do podejmowania z wody torped ćwiczebnych i holowania tarczy, a także do transportu ludzi i towarów. Na jej pokładzie konstruktorzy przygotowali miejsce na ładunki o łącznej masie czterech ton. Z kolei tzw. uciąg holownika został obliczony na 35 ton. W skład załogi H-1 wejdzie dziesięciu podoficerów i marynarzy. – Holowniki z reguły pozostają w cieniu okrętów, jednak z punktu widzenia codziennej służby ich rolę trudno przecenić. Dlatego tym bardziej cieszy nas, że wkrótce otrzymamy zupełnie nową jednostkę, w dodatku pełną nowatorskich rozwiązań – przyznaje kmdr ppor. Radosław Pioch, rzecznik 3 Flotylli Okrętów w Gdyni. – A radość jest tym większa, że to dopiero początek. Łącznie trafią do naszej flotylli trzy z sześciu budowanych holowników – dodaje. Pozostałe trzy będą służyć w 8 Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu.

„Gniewko” to drugi holownik typu B 860. Pierwszy był „Bolko” o numerze taktycznym H-11 (zwodowany w październiku ubiegłego roku). – Trzecia z jednostek jest w fazie wyposażania kadłuba, czyli tuż przed wodowaniem. Kolejne dwie przechodzą prefabrykację i montaż kadłuba. Budowa holowników numer pięć i sześć jeszcze nie ruszyła, ale wynika to z ustalonego harmonogramu – informuje Grzegorz Landowski. Kontrakt pomiędzy stocznią a resortem obrony został podpisany w czerwcu 2017 roku. Wiadomo już, że kolejne holowniki będą nosiły nazwy „Mieszko”, „Semko”, „Leszko” i „Przemko”.

Tymczasem Remontowa Shipbuilding równolegle prowadzi budowę nowoczesnego niszczyciela min dla 8 Flotylli Obrony Wybrzeża. Jednostka ma nosić nazwę ORP „Albatros”. Będzie to drugi okręt z serii Kormoran II. Niebawem ruszy też budowa trzeciej jednostki tego typu, która będzie nosiła nazwę ORP „Mewa”.

 

 

 

Marynarka Wojenna z nowymi jednostkami

GAZETA POLSKA CODZIENNIE, Paweł Kryszczak, numer 2270 - 06.03.2019

 

Wczoraj w stoczni Remontowa Shipbuilding w Gdańsku odbyła się uroczystość wodowania i chrztu holownika Gniewko, który trafi do Dywizjonu Okrętów Wsparcia 3. Flotylli Okrętów w Gdyni. Łącznie Marynarka Wojenna RP zamówiła aż sześć holowników typu B860 za kwotę 283,5 mln zł.

 

 

Budowa zwodowanej właśnie jednostki rozpoczęła się w marcu 2018 r. cięciem blach, a w maju ub.r. odbyła się uroczystość położenia stępki. Prace ukończono w tym roku, matką chrzestną holownika Gniewko została dyrektor Szkoły Podstawowej nr 17 w Gdyni im. wiceadm. Józefa Unruga pani Monika Małyszko.

Holownik Gniewko jest drugą z jednostek typu B860 dla Marynarki Wojennej RP. Pierwszym holownikiem, który został zwodowany (w październiku 2018 r.), był Bolko. Ta jednostka ma w przyszłości pływać w ramach 8. Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu.

Łącznie Marynarka Wojenna ma otrzymać sześć jednostek typu B860. Trzy trafią do Dywizjonu Okrętów Wsparcia 3. Flotylli Okrętów w Gdyni, pozostałe trzy egzemplarze natomiast do 12. Wolińskiego Dywizjonu Trałowców 8. Flotylli Obrony Wybrzeża w Świnoujściu. Budowa tych sześciu holowników jest realizowana na podstawie kontraktu z 19 czerwca 2017 r

 

więcej w dzisiejszym wydaniu GPC

 

 

 

ILS na wojskowych lotniskach

ALTAIR, 05 marca 2019

 

Ministerstwo Obrony Narodowej modernizuje lotniska i podnosi ich potencjał wojskowy. Konsorcjum Thales wraz z spółką Telbud zainstaluje ILS (ang. Instrument Landing System) – radiowy system nawigacyjny, wspomagający lądowanie samolotu w warunkach ograniczonej widzialności. Dzięki niemu operacje na wojskowych lotniskach będą bezpieczniejsze i sprawniejsze.

 

Inwestor wojskowy (17. Terenowy Oddział Lotniskowy w Gdańsku) wybrał połączoną ofertę Telbudu (spółka ma świadectwo bezpieczeństwa przemysłowego I stopnia oznaczone klauzulą NATO Secret i UE Secret) i Thalesa (który jest odpowiedzialny m.in. za instalowanie prawie 99% ILS używanych przez US Air Force).

Nowe ILS znajdą się na 10 wojskowych lotniskach (Łask, Poznań-Krzesiny, Mińsk Mazowiecki, Dęblin, Gdynia-Babie Doły, Cewice, Malbork, Świdwin, Mirosławiec i Powidz). Będą one wyposażone w radiową pomoc nawigacyjną, czyli DME (ang. Distance Measuring Equipment). Dzięki najnowszym urządzeniom Thalesa operacje lotnicze na w/w lotniskach będą bezpieczniejsze w warunkach ograniczonej widoczności. System umożliwi samolotom wojskowym precyzyjne lądowanie podczas złych warunków atmosferycznych. Polskie wojskowe lotniska dołączą do portów lotniczych, na których sojusznicze statki powietrzne będą mogły wykonywać operacje lotnicze przy zachowaniu najwyższego stopnia bezpieczeństwa.

Przedmiot zamówienia obejmuje m.in. zaprojektowanie i wykonanie infrastruktury dla potrzeb ILS z DME wraz z wyposażeniem i kompletną instalacją. Prace modernizacyjne na wojskowych lotniskach mają trwać do 2022. Ponadto umowa obejmuje szkolenie personelu technicznego w zakresie obsługi, eksploatacji oraz napraw zainstalowanych urządzeń radionawigacyjnych i łączności. Thales przekaże niezbędną wiedzę do prowadzenia prac obsługowych.

Wybraliśmy Thalesa jako dostawcę systemów w realizowanym przez nas kontrakcie, gdyż ma olbrzymie doświadczenie w tym zakresie. Dostarczyli kilkaset ILS na świecie. Liczę, że będziemy nadal rozwijać tę współpracę w Polsce i poza granicami kraju – powiedział prezes spółki Telbud Tomasz Bujak.

Thales jest idealnym partnerem dla portów lotniczych. Jest w stanie dostarczyć niezbędne urządzenia, dzięki którym można bezpiecznie startować i lądować w najtrudniejszym warunkach atmosferycznych. Mamy również możliwości technologiczne do zabezpieczenia mniejszych lub polowych lotnisk. W ofercie dysponujemy mobilnym ILS, który nieraz sprawdził się podczas misji wojskowych – dodał Damian Wójcik, dyrektor ds. rozwoju biznesu Thales Polska.

Thales zainstalował już ponad 700 ILS na lotniskach cywilnych i wojskowych. Niezawodność systemów sprawdziła się wielokrotnie, w tym podczas najtrudniejszych warunków pogodowych. ILS Thalesa są certyfikowane do operacji lotniczych we wszystkich kategoriach (CAT I, II, III) i są kompatybilne z innymi urządzeniami takimi jak: DME, TACAN, czy systemy zdalnego sterowania.

 

 

 

Niszczyciele czołgów dla WP

MILMAG, Rafał Muczyński, 05.03.2019

 

27 lutego Inspektorat Uzbrojenia Ministerstwa Obrony Narodowej poinformował o zamiarze przeprowadzenia dialogu technicznego dotyczącego osiągnięcia możliwości zwalczania środków pancernych i opancerzonych przez niszczyciele czołgów. Pojazd powinien być posadowiony na podwoziu gąsienicowym i być wyposażony w przeciwpancerne pociski kierowane (ppk). postępowanie ma zostać przeprowadzone pomiędzy 15 kwietnia a 28 czerwca 2019, lecz ten termin może ulec wydłużeniu.

 

Dialog techniczny będzie obejmował ocenę parametrów i charakterystyk taktyczno-technicznych niszczyciela czołgów, zabezpieczenia logistycznego, systemu bezpieczeństwa i szkolenia załóg, oszacowanie kosztów pozyskania, eksploatacji i wycofania oraz ram czasowych zakupu. Zgłoszenia do udziału w dialogu technicznym mogą być składane do 11 marca 2019.

Moduł dywizjonowy samobieżnych niszczycieli czołgów będzie przeznaczony do zwalczania środków pancernych i opancerzonych najnowszej generacji. Przede wszystkim wyposażonych w aktywne systemy ochrony pojazdów (ASOP), w tym zakłócające i obezwładniające układ naprowadzanych pocisków (soft kill) oraz zwalczające pocisk przez wystrzelenie przeciwpocisków (hard kill).

 

Analiza

Niewykluczone, że nowe pojazdy trafią na wyposażenie odtwarzanego na podstawie decyzji Ministra Obrony Narodowej Mariusza Błaszczaka z 14 października ubiegłego roku, 14. Pułku Artylerii Przeciwpancernej (14. PAPpanc.) w Suwałkach, co ma być zgodne z nowym Programem Rozwoju Sił Zbrojnych i zawartym w nim planem zwiększenia zdolności obronnych na wschodniej kraju. Funkcjonujący tam 14. Dywizjon Artylerii Przeciwpancernej ma na wyposażeniu przestarzałe samobieżne wyrzutnie pocisków przeciwpancernych 9P133 Malutka-P na bazie transportera opancerzonego BRDM-2. Pułk istniał w latach 1967-2010 (Program Rozwoju Sił Zbrojnych przyjęty, 2018-11-29).

Warto dodać, że w 2017 IU MON prowadził prace analityczno-koncepcyjne pod kryptonimem Barakuda, ale dotyczyły one zakupu niszczycieli czołgów, wyposażonych zarówno w armatę przeciwpancerną dużego kalibru, jak i przeciwpancerne pociski kierowane. Równolegle trwał dialog techniczny nad zakupem wyrzutni ciężkich przeciwpancernych pocisków kierowanych wraz z dedykowaną amunicją (Karabela dla WP, 2017-04-06). Dlatego nowe postępowanie wydaje się być kontynuacją, jak i jednocześnie połączeniem wcześniejszych prac, co w praktyce może oznaczać, że musiało zostać wpisane do nowego Planu Modernizacji Technicznej Sił Zbrojnych RP do 2026 (Polski Plan Modernizacji Technicznej 2017-2026, 2019-02-28).

 

 

 

WCBKT S.A. nego­cjuje sprze­daż kolej­nej par­tii urzą­dzeń

ZBIAM, ŁP, 5.03.2019

 

5 marca Inspektorat Uzbrojenia poin­for­mo­wał o roz­po­czę­ciu nego­cja­cji z Wojskowym Centralnym Biurem Konstrukcyjno-Technologicznym S.A. w spra­wie zakupu kolej­nej par­tii urzą­dzeń lot­ni­sko­wych prze­zna­czo­nych dla jed­no­stek Wojska Polskiego.

 

W ramach nego­cjo­wa­nej umowy, która może mieć sza­cun­kową war­tość około 5 mln zło­tych bez VAT, pla­no­wany jest zakup lot­ni­sko­wego urzą­dze­nia zasi­la­nia elek­tro­ener­ge­tycz­nego samo­lo­tów Luzes V/N, lot­ni­sko­wego dys­try­bu­tora tlenu LDT/N oraz lot­ni­sko­wego dys­try­bu­tora powie­trza LDP/N. Całe zamó­wie­nie ma zostać, w przy­padku pod­pi­sa­nia kon­traktu, zre­ali­zo­wane do końca listo­pada bie­żą­cego roku.

Zastosowanie pro­ce­dury nego­cja­cji z wybra­nym wyko­nawcą ma zwią­zek z pro­ce­sem stan­da­ry­za­cji wypo­sa­że­nia obsłu­go­wego na pol­skich lot­ni­skach woj­sko­wych. Dotychczas WCBKT S.A. dostar­czyło do Wojska Polskiego 90 urzą­dzeń zasi­la­nia elek­tro­ener­ge­tycz­nego Luzes V/N, 22 lot­ni­skowe dys­try­bu­tory tlenu LDT/N oraz 19 lot­ni­sko­wych dys­try­bu­to­rów powie­trza LDP/N. Powyższy sprzęt jest dedy­ko­wany do eks­plo­ata­cji z samo­lo­tami MiG-29, Su-22, TS-11 Iskra oraz M-28 Bryza, a także śmi­głow­cami Mi-17, Mi-24 i W-3 Sokół.

 

 

 

 

PGZ posze­rza swoje kom­pe­ten­cje w seg­men­cie lot­ni­czym

ZBIAM, ŁP, 5.03.2019

 

27 lutego 2019 roku przed­sta­wi­ciele wcho­dzą­cej w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej WSK „PZL-Kalisz” S.A. oraz Pratt & Whitney Rzeszów S.A. osią­gnęli poro­zu­mie­nie w pozo­sta­łych klu­czo­wych kwe­stiach, które mają dopro­wa­dzić do pod­pi­sa­nia przed­wstęp­nej umowy sprze­daży Zakładów Napędów Lotniczych w Rzeszowie.

 

Porozumienie jest rezul­ta­tem pro­wa­dzo­nych od wielu mie­sięcy roz­mów. Przejmowane przez Polską Grupę Zbrojeniową zakłady zaj­mują się mię­dzy innymi pro­duk­cją sil­ni­ków i prze­kładni wyko­rzy­sty­wa­nych w uży­wa­nych przez pol­skie Siły Zbrojne śmi­głow­cach Mi-2 i W-3 Sokół oraz samo­lo­tach M28 Bryza. Sfinalizowanie trans­ak­cji ozna­czać będzie odzy­ska­nie przez Skarb Państwa kon­troli nad czę­ścią majątku spry­wa­ty­zo­wa­nych w 2002 roku pol­skich zakła­dów lot­ni­czych.

- Nabycie rze­szow­skich Zakładów Napędów Lotniczych jest dla nas bar­dzo istotne ze wzglę­dów stra­te­gicz­nych i biz­ne­so­wych. Utrzymujemy zdol­no­ści do moder­ni­za­cji i ser­wi­so­wa­nia w Polsce stat­ków powietrz­nych wyko­rzy­sty­wa­nych przez nasze Siły Zbrojne. Zarazem wzmac­niamy poten­cjał domeny lot­ni­czej Polskiej Grupy Zbrojeniowej i two­rzymy źró­dło sta­łych przy­cho­dów w per­spek­ty­wie nawet 20 lat – powie­dział Michał Kuczmierowski, czło­nek zarządu PGZ S.A.

Bogdan Karczmarz, pre­zes zarządu WSK „PZL-Kalisz” S.A., bez­po­śred­niego nabywcy zakła­dów w Rzeszowie, pod­kre­ślił, że trans­ak­cja pozwoli spółce roz­wi­jać per­spek­tywy sprze­daży usług ser­wi­so­wych na rynki zagra­niczne i roz­sze­rzyć kom­pe­ten­cje zakła­dów w Kaliszu, wzmac­nia­jąc efekt syner­gii pomię­dzy oby­dwoma zakła­dami.

- Cieszę się że wyko­na­li­śmy kolejny krok naprzód. Zakład Napędów Lotniczych w Rzeszowie to istotny part­ner biz­ne­sowy dla Polskich Sił Zbrojnych, a ich sprze­daż przez PW Rzeszów zwią­zana jest z wdra­ża­niem stra­te­gii kon­cen­tra­cji naszej Spółki na pro­duk­tach o zasięgu świa­to­wym — powie­dział Marek Darecki, pre­zes zarządu Pratt & Whitney Rzeszów S.A.

Nabycie przez stronę pol­ską zakła­dów w Rzeszowie zna­cząco zwięk­szy udział w rynku i poten­cjał ope­ra­cyjny spółek lot­ni­czych Grupy Kapitałowej PGZ (WSK „PZL-Kalisz”, WZL-1 w Łodzi, WZL-2 w Bydgoszczy i WZL-4 w Warszawie). Pozwoli też uzy­skać PGZ zdol­ność do zabez­pie­cze­nia potrzeb pro­duk­cyj­nych Sił Zbrojnych RP w zakre­sie czę­ści zamien­nych i ser­wi­so­wa­nia stat­ków powietrz­nych użyt­ko­wa­nych obec­nie i w przy­szło­ści.

 

 

 

 

MON eliminuje konkurencję PGZ

DZIENNIK GAZETA PRAWNA, Maciej Miłosz, 6.03.2019

 

W żadnym przetargu zagranicznym, gdzie spotykamy firmy z Izraela, USA czy Rosji, nie spotkaliśmy jeszcze Polskiej Grupy Zbrojeniowej – mówi prezes WB Electronics Piotr Wojciechowski

 

Grupa WB specjalizuje się w produkcji bezzałogowców. Ale pod koniec 2018 r. MON za 800 mln zł zamówiło tego typu statki w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. Nie żal panu takiego zlecenia?

Projekt Orlik został podpisany z pominięciem możliwości pozyskania oferty od spółki WB Electronics. Gdybyśmy przegrali w otwartym postępowaniu cenowo czy technicznie, to można by powiedzieć, że nie żal. To byłaby po prostu przegrana. Ale mamy do czynienia z sytuacją, w której Ministerstwo Obrony Narodowej, mimo naszych wielokrotnych próśb, nie dopuściło nas do złożenia oferty w postępowaniu. I dlatego jest żal. Argumentacja MON o odmowie mówi, że nie chodzi o przesłanki przedmiotowe, ale podmiotowe.

Co to znaczy?

Ja tego nie rozumiem. Dostaliśmy odpowiedź z resortu, że uzasadnienie decyzji podmiotowej nie może nam być przekazane, bo jest niejawne. Na naszą argumentację, że mamy kancelarię niejawną i wszelkie środki do przetwarzania tego typu informacji, dostaliśmy odpowiedź, że mimo wszystko uzasadnienia tej decyzji nie można nam udostępnić.

Jak pan wyjaśni to, że polski podmiot, w którym Skarb Państwa ma udziały, nie zostaje dopuszczony do postępowania organizowanego przez polskie Ministerstwo Obrony?

Gdybyśmy kontynuowali postępowanie, które rozpoczęto w 2014 r. i zakończono w 2016 r. przed ostatnim etapem złożenia oferty końcowej, to być może złożylibyśmy ofertę konkurencyjną i byśmy wygrali. Według naszych analiz nasza cena byłaby niższa niż te 800 mln zł. Ta cena jest szokująca. Średni koszt płatowca to 20 mln zł. Nasze płatowce systemu Łoś można kupić za …

 

więcej w dzisiejszym wydaniu DGP

 

 

tkMS przygotowuje projekt nowej fregaty typu 31 dla Royal Navy

PORTAL STOCZNIOWY, tz, 6.03.2019

 

Niemiecki holding stoczniowy thyssenkrupp Marine Systems jest odpowiedzialny za przygotowanie projektu nowej fregaty dla brytyjskiej marynarki wojennej. tkMS opracuje dokumentację na zamówienie konsorcjum, którego liderem jest spółka Altas Elektronik UK. To jedno z trzech konsorcjów, starających się o kontrakt na budowę okrętów typu 31 dla Royal Navy.

 

Poza Atlas Elektronik UK i thyssenkrupp Marine Systems do konsorcjum należą dwie brytyjskie stocznie Harland & Wolff oraz Ferguson Marine Engineering. Stocznie te mają uczestniczyć w budowie okrętów typu 31 dla brytyjskiej marynarki wojennej, o ile oferta konsorcjum kierowanego przez Altas Elektronik UK zostanie wybrana. Produkcja okrętów w tych stoczniach ma zagwarantować udział lokalnego przemysłu brytyjskiego łańcuchu dostaw.

– Opierając się na naszych sprawdzonych okrętach MEKO A-200, zaoferujemy Royal Navy wielozadaniową fregatę bazującą na naszym wieloletnim doświadczeniu w opracowywaniu wysoce wydajnych, modułowych jednostek pływających – mówi dr Rolf Wirtz, dyrektor generalny holdingu thyssenkrupp Marine Systems. Szef tkMS dodaje, że fregaty A200 są obecnie eksploatowane przez marynarki dwóch państw (Algierii oraz Republiki Południowej Afryki – przyp. red.). Z doniesień prasowych wynika ponadto, że fregaty MEKO A-200 zamówił niedawno także Egipt.

Przypomnijmy: Brytyjczycy chcą pozyskać pięć fregat typu 31. Na ten cel zamierzają przeznaczyć ok. 1,25 mld funtów, co oznacza, że za jeden okręt zapłacą ok. 250 mln funtów. Trzeba jednak zaznaczyć, że cena ta odnosi się jedynie do kosztów platformy i nie obejmuje wyposażenia oraz uzbrojenia okrętu. Wstępny harmonogram zakłada, że pierwszy okręt Royal Navy otrzyma w 2023 roku, a do roku 2028 w linii będzie już pięć nowych fregat.

W grudniu pisaliśmy już, że trzy konsorcja, które starają się o zdobycie kontraktu, podpisały z brytyjskim ministerstwem obrony umowy na przygotowanie projektów okrętu. Każde z tych konsorcjów otrzymało na ten cel po ok. 5 mln dolarów. Z mediów branżowych wiadomym jest, iż konsorcjum BAE Systems (lider) i Cammel Laird zaproponuje Royal Navy okręty typu Leander, a konsorcjum złożone z Babcock (lider), BMT i Thales stanie do przetargu z okrętem typu Arrowhead 140 (to modyfikacja krytykowanej przez ekspertów amerykańskich duńskiej fregaty typu Iver Huitfeldt).

Na razie nie wiadomo jak wyglądać będzie MEKO A-200 w wersji dla Brytyjczyków, ale Niemcy z pewnością wykorzystają swoje bogate doświadczenia wyniesione z budowy okrętów typu MEKO, których modułowa koncepcja budowy rozwijana jest już od lat 70. ubiegłego wieku. Poza Algierią i Republika Południowej Afryki, okręty MEKO służą obecnie we flotach Australii, Turcji, Grecji, Niemiec, Portugalii i Nowej Zelandii. Na bazie projektu MEKO A-100 zbudowano również polski okręt ORP Ślązak.

Zegar

Kalendarium

Maj 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
29 30 1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 1 2

Imieniny