Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

5.03.2019r.

Utworzono dnia 05.03.2019
Czcionka:

Przegląd najważniejszych informacji w mediach

na temat bezpieczeństwa i przemysłu obronnego

w Polsce i za granicą

 we wtorek, 5 marca 2019 r.

 

 

 

BEZPIECZEŃSTWO I POLITYKA OBRONNA W KRAJU

 

 

20 lat Polski w NATO. Prezydent i szef MON z wizytą w "pancernej stolicy"

PAP, fc/paw, 04.03.2019 13:48

 

- To wielka radość, że jesteśmy częścią tego największego na świecie sojuszu militarnego, a tym samym i częścią wolnego świata - mówił w poniedziałek w Żaganiu prezydent Andrzej Duda, który wraz z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem zainaugurował tam obchody 20-lecia obecności Polski w NATO.

 

Andrzej Duda, który w ramach obchodów 20. rocznicy wstąpienia Polski do NATO wraz z szefem MON Mariuszem Błaszczakiem, spotkał się z polskimi i amerykańskimi żołnierzami na poligonie wojskowym w Żaganiu, podkreślił, że spotkanie to otwiera "obchody dwudziestolecia".

- To jeden z największych profitów tego, co stało się w roku 1989, kiedy rozpoczął się okres przemian ustrojowych, dzięki któremu odzyskaliśmy pełną niepodległość, pełną suwerenność i dzisiaj rzeczywiście jesteśmy częścią demokratycznej Europy i demokratycznego świata. Jesteśmy także jedną z tych armii, które gwarantują światowe bezpieczeństwo - powiedział Duda.
Dodał, że z radością inauguruje rocznicowe obchody wraz z ministrem obrony narodowej właśnie w Żaganiu.

- Cieszę się tym bardziej, że tutaj w Żaganiu są obecni nasi sojusznicy, jest obecna armia Stanów Zjednoczonych. To jest obecność rotacyjna. Dziś służbę swoją tutaj, w Polsce, realizują żołnierze niezwykle znanej amerykańskiej jednostki tzw. Wielkiej Czerwonej Jedynki, amerykańskiej dywizji piechoty i fakt, że żołnierze armii Stanów Zjednoczonych są na terenie Rzeczypospolitej Polskiej, tu służą, ale tutaj także i mieszkają, jest dzisiaj już dla całego świata jednoznacznym sygnałem, że my właśnie częścią świata zachodniego jesteśmy. Nie tylko pod względem kulturowym, nie tylko pod względem mentalnościowym, ale także pod względem politycznym - mówił prezydent.

 

Prezydent podziękował "za służbę dla światowego bezpieczeństwa"

Zapowiedział, że jeszcze w tym tygodniu, podczas dalszej części obchodów odwiedzi m.in. Orzysz oraz dowództwo Wielonarodowego Korpusu Północny Wschód w Szczecinie.

- Mam nadzieję, że w związku z tym, obecność w tych miejscach i głowy państwa, i ministra obrony narodowej będzie dla wszystkich naszych rodaków, ale przede wszystkim także i dla wszystkich żołnierzy i ich rodzin, takim widocznym znakiem radości z obecności w NATO i widocznym znakiem tego, że tę rocznicę chcemy obchodzić wspólnie - zaznaczył Andrzej Duda.

Podczas pobytu na poligonie w Żaganiu prezydent spotkał się także z grupą polskich i amerykańskich żołnierzy. Zaznaczył, że ich wspólna służba na terytorium Polski, to "coś, do czego dążyliśmy przez wiele lat" i co "kiedyś było marzeniem prezydenta Lecha Kaczyńskiego".

Przywołał wypowiedź Lecha Kaczyńskiego z 2008 r., skierowaną do jego najbliższych współpracowników, w której stwierdził on, iż moment, w którym w Polsce będą stacjonowały oddziały armii Stanów Zjednoczonych i znajdzie się w niej infrastruktura amerykańska, "będzie dla całego świata ostatecznym momentem pokazania, że tutaj już nie ma rosyjskiej wpływów".

- Nawiązując do tych słów dzisiaj, chcę państwu z całego serca podziękować (...) za tą służbę - za służbę dla waszych ojczyzn, ale także za służbę dla światowego bezpieczeństwa - powiedział Duda.

 

Szef MON: polscy i amerykańscy żołnierze doskonale się rozumieją

Z kolei szef MON podziękował prezydentowi za zaangażowanie w organizację obchodów 20-lecia obecności Polski w NATO. Błaszczak powiedział, że Polska należy obecnie do liderów Sojuszu Północnoatlantyckiego.

- Chociażby z tego względu, że wydajemy 2 proc. naszego PKB na obronność. Bardzo poważnie traktujemy nasze zobowiązania sojusznicze. Stąd też obecność Wojska Polskiego także na Łotwie, w Rumunii, w Afganistanie, czy w innych misjach podejmowanych przez Sojusz Północnoatlantycki - wskazał Błaszczak.

Ocenił, że współpraca między wojskiem polskim i amerykańskim odbywa się w sposób płynny, a żołnierze polscy i amerykański doskonale się rozumieją.

- Chciałbym też serdecznie podziękować żołnierzom, którzy na co dzień ze sobą ćwiczą - żołnierzom polskim, amerykańskim. Byliśmy świadkami ćwiczeń tutaj na poligonie. Byliśmy świadkami wydarzeń, które potwierdzają znakomite przygotowanie i profesjonalizm zarówno żołnierzy Wojska Polskiego, jak i żołnierzy Stanów Zjednoczonych - powiedział szef MON.

Podziękował też polskim lekkoatletom za osiągnięcia na Halowych Mistrzostwach Świata w Glasgow. Zaznaczył, że wśród nich jest srebrna medalistka mistrzostw, a zarazem szeregowa Wojska Polskiego i twarz kampanii - Zostań żołnierzem Rzeczypospolitej - biegaczka Sofia Ennaoui.

 

Pokaz na poligonie

Wizyta prezydenta i szefa MON w Żaganiu rozpoczęła się od powitania na Skwerze Czołgisty. Prezydent złożył tam biało-czerwony winiec przed pomnikiem gen. Stanisława Maczka - dowódcy 1. Dywizji Pancernej Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie podczas II wojny światowej. W powitaniu wzięli udział dowódcy wojskowi oraz przedstawiciele władz lokalnych i regionalnych. Były także kompanie honorowe wojska polskiego i amerykańskiego.

Po krótkiej uroczystości na Skwerze Czołgisty prezydent wraz z szefem MON udali się na poligon wojskowy, gdzie obejrzeli wspólne szkolenie polskich i amerykańskich żołnierzy połączone z pokazem wykorzystywanego przez nich sprzętu. W szkoleniu z użyciem kilkudziesięciu pojazdów bojowych i ostrej amunicji, w tym polskich czołgów Leopard i amerykańskich Abramsów wzięło udział około 300 żołnierzy obu armii.

W Polsce żołnierze ABCT stacjonują w Żaganiu, gdzie mają swoje dowództwo, oraz w Świętoszowie, Skwierzynie i Bolesławcu. Część pododdziałów brygady jest kierowanych do innych państw, m.in. do Rumunii, Bułgarii i krajów bałtyckich. Wszędzie tam Amerykanie wraz z sojusznikami uczestniczą w wielu ćwiczeniach i szkoleniach.

W lutym br. dyżur rozpoczęła czwarta zmiana ABCT tworzona przez żołnierzy Devil Brigade z 1. Dywizji Piechoty, stacjonującej w Fort Riley w stanie Kansas. Podobnie jak w przypadku poprzednich zmian, do Polski i innych państw regionu została skierowana ciężka pancerna brygada licząca 3,5 tys. żołnierzy wyposażonych w 2 tys. pojazdów, w tym ciężkie pojazdy bojowe: czołgi Abrams, opancerzone transportery piechoty Bradley i haubice samobieżne.

Żagań jest nazywany pancerną stolicą Polski, gdyż znajduje się tam dowództwo 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej, jednego z najważniejszych związków taktycznych wojsk lądowych w naszym kraju.

 

Liczne wydarzenia w ramach jubileuszu

W ramach obchodów 20. rocznicy wstąpienia Polski do NATO Andrzej Duda do 12 marca weźmie udział w kilku innych wydarzeniach związanych z tym jubileuszem.

W środę (6 marca) na poligonie w Orzyszu prezydent spotka się z żołnierzami tworzącymi Wielonarodową Batalionową Grupę Bojową NATO, a następnego dnia (7 marca) w Pałacu Prezydenckim Warszawie weźmie udział w dorocznej odprawie rozliczeniowo-koordynacyjnej kierowniczej kadry Ministerstwa Obrony Narodowej i Sił Zbrojnych RP.

11 marca Duda złoży wizytę w Kwaterze Głównej Wielonarodowego Korpusu Północno-Wschodniego w Szczecinie, a 12 marca prezydent uda się do Czech, gdzie wraz z prezydentami Czech, Słowacji i Węgier weźmie udział w uroczystościach z okazji 20-lecia rozszerzenia NATO, które odbędą się w Pradze.

Z okazji jubileuszu MON zorganizuje 9 marca br. w 20 jednostkach wojskowych na terenie całego kraju pikniki wojskowe pod hasłem „20 lat Polski w NATO”. Będą one stanowić część oficjalnych obchodów organizowanych z okazji wstąpienia Polski do struktur Sojuszu Północnoatlantyckiego w 1999 r. nazwanych "NATO - Week".

Na szczycie NATO w Madrycie w lipcu 1997 r. zapadła decyzja o zaproszeniu Polski, Czech i Węgier do rozmów w sprawie członkostwa w Sojuszu. Negocjacje rozpoczęły się we wrześniu 1997 roku. Rozmowy odbywały się w ramach czterech rund i dotyczyły m.in współpracy obronnej oraz kwestii finansowych związanych z polskim członkostwem. Pod koniec roku Rada Północnoatlantycka podpisała protokoły akcesyjne Polski, Czech i Węgier. Na tym etapie przedstawiciele RP zostali włączeni do prac większości organów NATO.

W styczniu 1999 roku sekretarz generalny NATO Javier Solana wystosował oficjalne zaproszenie do członkostwa w Sojuszu. Polska droga do NATO zakończyła się w mieście Independence, 12 marca 1999 r., w amerykańskim stanie Missouri, gdzie ówczesny minister spraw zagranicznych RP Bronisław Geremek przekazał na ręce sekretarza stanu USA akt przystąpienia Polski do Traktatu Północnoatlantyckiego. Z tą chwilą Polska stała się formalnie stroną Traktatu waszyngtońskiego i członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego.

W lipcu 2016 roku w trakcie Szczytu NATO w Warszawie podjęto istotne dla bezpieczeństwa Polski i regionu postanowienia. Jednym z najważniejszych stał się fakt stacjonowania w Polsce wojsk sojuszniczych oraz rozmieszczenia struktur dowódczych NATO i USA na terytorium Polski.

Siły Zbrojne RP wnoszą wymierny wkład w inicjatywy NATO wzmocnionej Wysuniętej Obecności na wschodniej i południowej flance, czyli eFP (ang. enhanced Forward Presence) i dostosowanej Wysuniętej Obecności, czyli tFP (ang. tailored Forward Presence).

W inicjatywie eFP, Polska odgrywa szczególną rolę. Jest jednym z państw gospodarzy, jest również państwem delegującym swoje siły do jednej z grup, a także tworzy na swoim terytorium wielonarodowe dowództwo dywizyjne w Elblągu, które ma zadanie koordynowania działań wszystkich grup eFP. 

 

 

 

 

 

 

20 lat w NATO

WIADOMOŚCI TVP,  04.03.2019, 19:30

 

Od dwudziestu lat Polska jest częścią największego sojuszu militarnego na świecie. I właśnie zaczynamy to świętować. W Żaganiu prezydent i minister obrony zainaugurowali NATO Week. Najbliższe dni przyniosą wiele wydarzeń, które przypomną nam, jaką wagę miał podpis złożony 12 marca 1999 roku.

 

materiał wideo na: https://wiadomosci.tvp.pl/41591791/20-lat-w-nato

 

 

 

Młody dorosły w Sojuszu Atlantyckim

DZIENNIK GAZETA PRAWNA, Maciej Miłosz, 5.04.2019

 

W przyszłym tygodniu mija 20. rocznica przystąpienia Polski do NATO. Choć wczoraj spadł kolejny MiG-29, to przez dwie dekady w siłach zbrojnych dokonała się rewolucja

 

Prezydent Andrzej Duda i minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak wczoraj na poligonie w lubuskim Żaganiu oglądali ćwiczenia polskich żołnierzy. Mniej więcej w tym samym czasie na Mazowszu rozbił się MiG-29. Pilotowi udało się katapultować. To już trzecia katastrofa tego typu maszyny w ostatnich kilkunastu miesiącach. W ten sposób zniszczonych zostało 10 proc. tego typu samolotów służących w siłach powietrznych.

Prezydent i minister świętują przez tydzień

Jutro zwierzchnik sił zbrojnych będzie wizytował sojuszniczą batalionową grupę bojową w Orzyszu. Jej trzon stanowią żołnierze amerykańscy. Z kolei w czwartek w Pałacu Prezydenckim odbędzie się coroczna odprawa kierowniczej kadry MON i Sił Zbrojnych RP. To część tzw. NATO Week, czyli prezydenckich obchodów 20-lecia Polski w Sojuszu Północnoatlantyckim. Świętuje również Ministerstwo Obrony Narodowej – z tej okazji już w najbliższą sobotę odbędzie się 20...

 

więcej w dzisiejszym wydaniu DGP

 

 

 

 

Fort Trump nie powstanie? "Budowa stałej bazy gdzieś w Polsce tylko rozsierdzi Putina"

GAZETA.pl, RK, 04.03.2019 16:53

 

Budowa stałej bazy amerykańskiego wojska w Polsce nie jest jeszcze przesądzona. Pentagon nie opublikował raportu, który miałby przedstawić zalety inwestycji, w środowisku zbliżonym do Donalda Trumpa pojawiają się głosy sceptyczne. Istnieje ryzyko, że "Fort Trump" nie powstanie.

 

Pentagon do 1 marca miał opublikować raport dotyczący budowy w Polsce bazy wojskowej. Dokument, wbrew oczekiwaniom, nie ujrzał jednak światła dziennego. Tymczasem, jak donosi "Dziennik Gazeta Prawna", przybywa sceptycznych opinii o inwestycji. Szczególnie w środowisku zbliżonym poglądami do Donalda Trumpa. 

Budowa stałej bazy gdzieś w Polsce jest przeciwskuteczna i militarnie, i dyplomatycznie, bo nie tylko rozsierdzi Putina, ale da mu w oczach świata tytuł do tego, by uznać to za atak, który wymaga reakcji obronnej.

- wyjaśnia DGP jeden z amerykańskich polityków. 

W dyskusji pojawiają się też głosy dotyczące kosztów, które miałyby być wyższe niż w przypadku muru oddzielającego USA od południowych sąsiadów. 

 

Baza może powstać, ale w Niemczech

Specjaliści nie wykluczają, że amerykańskie wojsko będzie bardziej zaangażowane w Polsce. U nas miałyby powstać ośrodki szkoleniowe. Stała baza może jednak zostać wybudowana w Niemczech. W zeszłym roku pojawiły się głosy, by wojska USA przenieść z Niemiec do Polski. Od początku istniały jednak obawy, że przez Rosję zostanie to potraktowane jako pretekst do zwiększenia aktywności w regionie. 

 

Amerykanie przyjeżdżają do Polski

Mariusz Błaszczak, szef MON, stwierdził w zeszłym tygodniu w TVP, że Amerykanie zamierzają zwiększyć swoją obecność w Polsce. Zapowiedział, że w tym tygodniu do Warszawy przylatuje delegacja z USA, z którą będziemy negocjować szczegóły tego wzmocnienia. Nawet jeśli do budowy Fort Trump nie dojdzie, mamy szansę na pojawienie się w Polsce nowych amerykańskich jednostek.  

 

Think tank na nie

Opóźnienie raportu Pentagonu to nie jedyny sygnał, który nie najlepiej wróży budowie Fort Trump. Kilka tygodni temu swoją analizę na ten temat opublikował think tank Friends of Europe. Zdaniem ekspertów organizacji polskie aspiracje spotkały się ze sceptycyzmem w Europie i wątpliwościami niektórych ekspertów w dziedzinie obronności. Specjaliści obawiają się, że taki krok może być postrzegany jako podważający zaangażowanie NATO w zorganizowaną obronę.

W raporcie think tank napisał, że Polsce przewodzi "samotny polityk prześladowany przez poczucie narodowej niepewności i historycznej krzywdy". Zauważono, że przewodniczący PiS Jarosław Kaczyński wszędzie widzi wrogów i zagrożenia.

Opinie co do budowy bazy w Polsce są podzielone. Polska strona jest przekonana, że Amerykanie zwiększą w Polsce swoje zaangażowanie. W przeciągu kilku najbliższych tygodni powinniśmy się dowiedzieć, na co możemy liczyć. 

 

 

 

Kozubal: Migi uziemione

RZECZPOSPOLITA, Marek Kozubal, 05.03.2019

 

Kolejny wypadek MiG-29 to dowód na to, że w trybie pilnym powinna zapaść decyzja o zakupie nowych samolotów bojowych.

 

Loty samolotów MiG-29 zostały wstrzymane po poniedziałkowym wypadku maszyny pilotowanej przez doświadczonego dowódcę z bazy w Mińsku Mazowieckim. Pilot przeżył. Przyczyna wypadku nie jest znana, ale zaledwie kilka tygodni temu podobna maszyna awaryjnie lądowała po rozszczelnieniu kabiny.

W ubiegłym roku w wypadku takiej maszyny koło Pasłęka zginął Krzysztof Sobański z 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku. Tuż przed katastrofą pilot katapultował się, ale nie przeżył. Z kolei w grudniu 2017 r. w lesie koło Kałuszyna rozbiła się inna taka maszyna. Pilot miał niebywałe szczęście.

Limit wypadków takich samolotów został już więc dawno wyczerpany.

Chociaż ani MON, ani komisja wypadków lotniczych nie ujawniły, zresztą z niezrozumiałych powodów, przyczyn tych wypadków, nadszedł czas na podjęcie trudnej decyzji o stopniowym wycofaniu przestarzałych maszyn z eksploatacji.

Wprawdzie siłą naszej armii jest 48 amerykańskich F-16. Jednak nadal jedna trzecia samolotów bojowych to posowieckie Su-22 (32 samoloty), które służą pod biało-czerwoną szachownicą od 35 lat. Niewiele mniej, bo 30 lat mają 32 maszyny MiG-29.

Wojsko od 2017 r. mówi o programie „Harpia" mającym wyłonić następcę posowieckich samolotów. Jednak z niewiadomych przyczyn decyzje ciągle odsuwane są w czasie.

Zaledwie kilka dni temu szef MON Mariusz Błaszczak obiecał potraktować priorytetowo zakup 32 samolotów 5. generacji, a po poniedziałkowej katastrofie obiecał powołać pełnomocnika, który za ten zakup będzie odpowiadał.

Ale obietnice to za mało. Czas na konkretne działania.

Życie pilotów jest najważniejsze, ale politycy muszą być też świadomi, że jeżeli teraz nie zapadną decyzje, to nasze lotnictwo niebawem utraci możliwości skutecznego działania.

 

 

 

 

Z MIGIEM-29 czas kończyć

GAZETA WYBORCZA, Paweł Wroński, 5 marca 2019

 

Samoloty MiG-29 to jedne z najlepszych myśliwców w dziejach, ale ich czas dobiega końca. Jeśli nasz kraj nie jest w stanie utrzymać tej floty, to politycy powinni podjąć odpowiednią decyzję. Od nich zależy życie pilotów.

 

Pod Stoczkiem rozbił się wczoraj trzydziestoletni – kolejny już – samolot MiG-29. Tym razem pilot się katapultował i przeżył. W lipcu ubiegłego roku koło Pasłęka też się rozbił MiG-29, pilot jednak zginął, bo zawiódł nie tylko samolot, ale też fotel ratunkowy. Półtora roku temu MiG-29 wylądował w lesie pod Mińskiem Mazowieckim, a jeszcze dwukrotnie zdarzały się przypadki rozszczelnienia kabiny.

Gdy następni piloci będą wsiadać do kabiny tego typu myśliwca, ich rodziny będą musiały z trwogą wsłuchiwać się w komunikaty mediów.

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak, pierwszy do chwalenia się sukcesami, nie jest w stanie wyjaśnić serii katastrof, opowiada za to o zakupie amerykańskich F-35, nie wiadomo tylko kiedy i za co. Na razie nawet nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa swoim pilotom.

Co gorsza, do dziś nie wiemy, co było przyczyną poprzednich katastrof. Czy to efekt wojny handlowej z Rosją i narastającego braku części zamiennych, których nie zastąpiły różnorodne podróbki? A może odejścia z armii za czasów PiS najlepszych specjalistów, którzy się na lotnictwie znają. A może nowy powiew „tupolewizmu”, czyli przywrócenia zasad bezpieczeństwa, które obowiązywały do katastrofy Tu-154, bo po katastrofie w Smoleńsku w 2010 r. przez siedem lat nasi piloci latali bezpiecznie.

Samoloty MiG-29 to jedne z najlepszych myśliwców w dziejach, ale ich czas dobiega końca. Jeśli dodatkowo nasz kraj nie jest w stanie utrzymać tej floty, to politycy powinni podjąć odpowiednią decyzję, bo od nich zależy życie pilotów. Bułgaria remontuje swoje MiG-29 w Rosji, Węgrzy, którzy mają nowsze MiG-29, zawiesili loty w 2010 r. i obecnie sprzedają 19 maszyn, a Czesi i Niemcy sprzedali je Polsce.

Przez ostatnie trzy lata MON zajmował się głównie organizacją brygad Wojsk Obrony Terytorialnej, zwalnianiem dowódców, chwaleniem się, jak polska armia powstała z kolan, i projektami remontów wiekowych czołgów T-72. W tym czasie rdzewiała marynarka wojenna i nie dostrzegano problemów lotnictwa. Minister Błaszczak uważa, że sprawę modernizacji wojska załatwia zakup systemu przeciwlotniczego Patriot. Nie, nie załatwia.

 

 

 

Rozbił się trzeci MiG. Rośnie presja na zakup nowych maszyn

POLITYKA, Marek Świerczyński, Polityka Insight, 4 marca 2019



Zamiast naprawić psujący się system utrzymania samolotów w sprawności, ministerstwo obrony reaguje komunikatem o nowych myśliwcach, których nie da się kupić od ręki.

 

Trzy wypadki można już nazwać serią. Dobrze, że tym razem zadziałał fotel wyrzucany i pilotowi najprawdopodobniej nic poważnego się nie stało. Ale utrata trzeciego samolotu MiG-29 w czasie lotu musi skłaniać do pytań o to, co się dzieje w do tej pory dobrze funkcjonującym systemie utrzymania sprawności tych maszyn lub szkolenia ich pilotów.

Spekulacje o przyczynach wypadku do czasu ich wyjaśnienia są bardzo ryzykowne. Mogła zawieść technika, mógł człowiek, w końcu swoje mogła dołożyć przyroda, np. poprzez zderzenie czy wciągnięcie do silnika dużego ptaka (trwa sezon migracji).

 

Seria incydentów z MiG-ami

To drugi samolot z 23. bazy lotnictwa taktycznego w Mińsku Mazowieckim utracony w ciągu niecałych dwóch lat. W grudniu 2017 r. na podejściu do lądowania maszyna „siadła” w lesie. Pilot przeżył. Potem w lipcu zeszłego roku doszło do tragedii pod Pasłękiem. Myśliwiec z 22. bazy w Malborku uległ katastrofie, a pilot zginął mimo użycia fotela wyrzucanego.

W efekcie przez większą część 2018 r. MiG-i nie latały, a w dodatku wyszło na jaw, że ich remonty w WZL-2 w Bydgoszczy mogły uszkodzić fotele. Wszystkie trzeba było poddać przeglądowi. Tym razem, jak widać na amatorskich zdjęciach w internecie, fotel zadziałał. W całym nieszczęściu to wielki pozytyw, bo dzięki sprawnemu fotelowi uratował się pilot.

Mniejszej wagi incydentów z udziałem maszyn MiG-29 było więcej. W połowie lutego tego roku w kabinie samolotu z Malborka spadło gwałtownie ciśnienie. Pilot musiał awaryjnie lądować w bazie, manewr się udał, ale loty na myśliwcach czasowo wstrzymano – jak widać, nie na długo. Wcześniej lotnictwo nie ujawniło podobnego incydentu z kwietnia 2018 r. Zdarzenie wyszło na jaw dopiero po ty,m jak w następstwie katastrofy pod Pasłękiem zaczęły się mnożyć nieoficjalne doniesienia o raptownie pogarszającym się bezpieczeństwie lotów.

Wojsko odsyłało pytania mediów do komisji badania wypadków, ta jednak milczała. Przy okazji wyszły na jaw inne „potknięcia” pilotów MiG-ów – nietrafione przyziemienia na Litwie czy w Holandii. Do kwestii technicznych dochodzą też błędy, które mogą wynikać z niedociągnięć wyszkolenia.

 

Już 30 lat służby

Ale najwięcej bólu głowy przynosi wiek i stan techniczny samolotów. W tym roku wypada 30-lecie wejścia do służby pierwszych, kupionych wprost od ZSRR maszyn. Później dokupiono jeszcze egzemplarze z Czechosłowacji i NRD. Przez 28 lat myśliwce funkcjonowały bez wypadku, co jest wielkim osiągnięciem techników i obsługi naziemnej.

Jednak systemy starzeją się nieuchronnie, a utrudniony dostęp do oryginalnych części powoduje, że naprawa i wymiana komponentów staje się problematyczna. Stąd m.in. kłopoty z obsługą foteli wyrzucanych, newralgicznego podzespołu każdego samolotu odrzutowego. Mimo to na początku poprzedniej dekady podjęto decyzję o wydłużeniu tzw. resursu, czyli okresu zdatności do służby tych samolotów do 40 lat. Przewidywano, że latać będą do ok. 2030 r., kiedy planowano zastąpić je nowymi albo nowszymi samolotami.

Niestety, historia MiG-ów skupia jak w soczewce podstawowy problem modernizacji polskiej armii – brak długofalowego planowania i dojutrkowanie. O tym, że MiG-i trzeba wymienić, wiadomo było od bardzo dawna. Czujność decydentów uśpił jednak (a i budżet wyczerpał) zakup 48 F-16, który w sumie kosztował znacznie więcej niż 3,5 mld dol. przeznaczone na sam kontrakt w 2003 r.

Kiedy trzy eskadry F-16 osiągnęły gotowość, nikt nie miał odwagi wycofać starszych maszyn, więc przedłużono ich służbę, bo na nowe pieniędzy nie było. Bydgoskie WZL-2 kusiły perspektywą doposażenia i modernizacji, nawet uzbrojenia w zachodnie rakiety. A przecież wiadomo, krajową zbrojeniówkę wypada wspierać. Po aferze z fotelami zaufanie do WZL-2 gwałtownie spadło, przyspieszył za to plan kupna nowych myśliwców. Znajdujący się w fazie analityczno-koncepcyjnej program Harpia minister Mariusz Błaszczak polecił przyspieszyć pod koniec zeszłego roku. Dzisiaj, już po trzecim wypadku, włączył dopalacz.

 

Kupujemy F-35

W reakcji na wypadek MON wydał bowiem oświadczenie, w którym przypomina, że zakup maszyn nowej generacji jest nowym priorytetem. Mało tego, dla programu Harpia został powołany pełnomocnik, którego nazwisko minister podać ma niebawem do publicznej wiadomości.

Oświadczenie po raz pierwszy stwierdza, że MON chce zakupu 32 samolotów piątej generacji, czyli w praktyce ogranicza konkurencję i wskazuje na amerykański F-35 produkcji Lockheed Martina. W fazie analityczno-koncepcyjnej programu Harpia zbierano od producentów informacje o wielu samolotach: F-16V, F-35, F/A-18 E/F, F-15X, JAS-39 E/F, EF2000 Typhoon. Teraz wydaje się, że ministerstwo wskazuje na wyłącznie jeden typ.

Podczas zeszłotygodniowej prezentacji założeń nowego planu modernizacji chwalono zdolności F-35 do przenikania obrony powietrznej przeciwnika. Czy to wystarczy dla uzasadnienia zakupu z wolnej ręki, zobaczymy. MON ostatnio nie lubi konkurencyjnych przetargów.

Tylko że F-35 nie stoją w żadnym sklepie z myśliwcami. Produkcja tego samolotu od początku była pomyślana jako program międzynarodowy, z udziałem sojuszników USA. Część była w programie od początku, część dołączyła w trakcie. Teraz grupa podstawowych klientów liczy aż 13 krajów, a właśnie dołączył Singapur, spoza grupy partnerów projektu. Wydaje się jasne, że każdy następny klient będzie musiał czekać na swoją kolej w produkcji i dostawie. Również współpraca przemysłowa jest już rozdysponowana, trudno będzie cokolwiek wynegocjować dla polskiej zbrojeniówki.

 

Cena już nie zaporowa

Paradoksalnie od strony kosztów, które przez lata były głównym argumentem przeciwko F-35, sytuacja bardzo się poprawiła. W ostatnim europejskim kontrakcie w Belgii F-35 okazał się tańszy od Eurofightera. Do 2020 r. najtańsza wersja dla sił powietrznych USA ma kosztować poniżej 80 mln dol., na eksport może być nieco droższa.

W każdym razie cena wyjściowa przestała być zaporowa, co innego koszty utrzymania, które tak naprawdę pozostają niewiadomą. Samolot jest za krótko używany i w zbyt małej liczbie, by szacunki były wiarygodne. Ale wraz z jego upowszechnieniem również obsługa powinna być coraz tańsza. Co nie znaczy, że będzie tania, co najwyżej zbliży się do kosztów utrzymania F-16. Czy będzie o wiele kosztowniejsza niż obsługa maszyn MiG-29?

 

W rytmie wyborczym?

Impuls jest z reguły złym doradcą. Przy wyborze tak skomplikowanego i kosztownego systemu nie wolno kierować się sytuacją bieżącą. Większość nabywców F-35 przygotowywała się do tej roli ponad dekadę. Mieli czas na inwestycje i przygotowanie filozofii użycia samolotów dających zupełnie nowe możliwości. U nas przeskok z MiGów-29 na F-35 będzie szokiem dla systemu – szkolenia, obsługi i użycia. Doświadczenia z F-16 mogą pomóc, ale relacje doświadczonych zachodnich pilotów maszyn czwartej generacji po przejściu na maszynę piątej generacji wskazują na nieporównywalność ich możliwości.

Dlatego ambitny polski pomysł zakupu F-35 musi być poważnie przygotowany, inaczej grozi niewykorzystaniem potencjału, czyli zmarnowaniem pieniędzy. Rosnąca presja wypadków może skłaniać MON do pochopnych decyzji, także motywowanych wyborczym kalendarzem. To wręcz zostało zapowiedziane: „Zadaniem pełnomocnika będzie jak najszybsza realizacja programu i wprowadzenie na wyposażenie Sił Zbrojnych nowych samolotów”.

 

 

 

Kolejna katastrofa wojskowego MiG-a. Pilot się katapultował

FAKTY TVN, Marzanna Zielińska, 04 marca 2019, 19:15

 

Wypadek samolotu MiG-29. Maszyna cztery minuty po starcie z bazy w Mińsku Mazowieckim spadła do lasu. Pilot zdążył się katapultować. Jest w szpitalu. Wojsko wstrzymuje loty myśliwców, bo to trzeci wypadek MiG-a w ciągu kilkunastu miesięcy.

 

materiał wideo na: https://fakty.tvn24.pl/ogladaj-online,60/katastrofa-miga-29-wojsko-wstrzymuje-loty-mysliwcow,915215.html

 

 

 

Mariusz Błaszczak: zakup nowych myśliwców jest moim priorytetem

PAP, kad, 04.03.2019 16:42

 

"Zakup nowych myśliwców jest moim priorytetem, na ten kontrakt stawiamy największy nacisk w Planie Modernizacji Technicznej, który podpisałem w ubiegłym tygodniu" - napisał na Twitterze Mariusz Błaszczak, minister obrony narodowej.

 

 

Ministerstwo Obrony Narodowej w komunikacie przypomniało, że w Planie Modernizacji Technicznej, który podpisał w ubiegłym tygodniu Mariusz Błaszczak, wśród najważniejszych programów jest program HARPIA dotyczący zakupu samolotów piątej generacji.

"Priorytetem dla szefa MON jest wymiana postsowieckich samolotów Su-22 i MiG-29. Program HARPIA ma spełnić dwa podstawowe cele – zwiększenie zdolności Sił Zbrojnych oraz zapewnienie bezpieczeństwa Polsce i naszym pilotom" - zaznaczył resort. MON planuje zakupić 32 samoloty wielozadaniowe piątej generacji.

"Minister obrony narodowej podjął także decyzję o powołaniu pełnomocnika do spraw pozyskania nowoczesnych myśliwców w ramach programu HARPIA, który zostanie zaprezentowany opinii publicznej już wkrótce. Zadaniem pełnomocnika będzie jak najszybsza realizacja programu i wprowadzenie na wyposażenie Sił Zbrojnych nowych samolotów" - czytamy w komunikacie.

W poniedziałek rzecznik prasowy Dowództwa Generalnego Rodzaju Sił Zbrojnych ppłk Marek Pawlak potwierdził, że doszło do zdarzenia lotniczego z udziałem MiG-29. Jak poinformował, pilot był zmuszony katapultować się, ale jest w stanie ogólnym dobrym. Samolot spadł w terenie niezabudowanym, około 8 km na wschód od miejscowości Łochów (powiat węgrowski). Okoliczności i przyczyny zdarzenia wyjaśni Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. 

 

 

 

ABW zatrzymało polskiego terrorystę

GAZETA POLSKA CODZIENNIE, Jan Przemyłski, numer 2269 - 05.03.2019

 

Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymała Dawida Ł. podejrzewanego o planowanie zamachu terrorystycznego na terenie naszego kraju. Na wniosek prokuratora sąd zastosował wobec mężczyzny trzymiesięczny areszt tymczasowy. Z informacji „Codziennej” wynika, że Ł. był powiązany z Państwem Islamskim i przeszedł szkolenie militarne pod okiem ekstremistów z IS, a także brał udział w walkach. Śledczy ustalają teraz, czy na terytorium Polski działał sam.

 

Do zatrzymania doszło 12 lutego br. w Radomiu, jednak ze względów bezpieczeństwa informację do wiadomości publicznej podano dopiero wczoraj. Rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn podał w specjalnym komunikacie, że Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW) „zidentyfikowała obywatela RP Dawida Ł. jako osobę zaangażowaną w planowanie przeprowadzenia zamachu terrorystycznego”. Mężczyzna miał gromadzić informacje oraz pozyskiwać fundusze na swoje działania.

– Podczas przeszukań miejsc, w których przebywał zatrzymany, ujawniono liczne dowody, które wskazują, że Ł. gromadził informacje oraz pozyskiwał fundusze, które zamierzał przeznaczyć na działania przestępcze o charakterze terrorystycznym – poinformował Stanisław Żaryn. „Codzienna” postanowiła się dowiedzieć, czy podejrzany działał na terenie naszego kraju sam. – Na tym etapie śledztwa nie mogę zdradzać jego szczegółów. Cały czas badamy wątki, w których występuje Dawid Ł.; jest to osoba, której kontakty muszą być niewątpliwe bardzo dobrze zweryfikowane – powiedział nam rzecznik

 

więcej w dzisiejszym wydaniu GPC

 

 

 

 

 

BEZPIECZEŃSTWO ZA GRANICĄ

 

 

 

Spotkanie szefów sztabów sił zbrojnych Rosji i USA

Interia.pl, KK, 4.03.2019, 21:00

 

Przewodniczący Kolegium Szefów Sztabów Sił Zbrojnych USA, generał Joseph Dunford i szef Sztabu Generalnego Sił Zbrojnych Rosji, generał Walerij Gierasimow spotkali się w poniedziałek w Wiedniu. Żadna ze stron nie ujawniła jednak szczegółów rozmowy.

 

Jak głosi oficjalny amerykański komunikat, obaj wyżsi dowódcy "rozmawiali o zapobieganiu konfliktowi koalicyjnych i rosyjskich operacji w Syrii oraz wymienili poglądy na temat stanu stosunków wojskowych między USA a Rosją i obecnej sytuacji w dziedzinie bezpieczeństwa międzynarodowego w Europie, jak też innych kluczowych zagadnień. Rozmawiali również o wysiłkach na rzecz poprawy bezpieczeństwa operacyjnego i strategicznej stabilizacji między siłami zbrojnymi USA i Rosji".

"Zgodnie z wcześniejszą praktyką obaj generałowie ustalili, że zachowają szczegóły ich rozmów dla siebie" - zaznacza komunikat.

Z kolei według oficjalnego komunikatu rosyjskiego, poruszono między innymi kwestie "obrony przeciwrakietowej oraz układów o ograniczeniu strategicznych broni ofensywnych i likwidacji rakiet pośredniego zasięgu", a wiedeńskie spotkanie "miało charakter konstruktywny”.

 

 

 

 

 

 

Rosja zbroi Obwód Kaliningradzki. Tym razem chodzi o obronę przeciwlotniczą

PAP, 04.03.2019, 16:42

 

"Siły obrony przeciwlotniczej Obwodu Kaliningradzkiego w Rosji zostały wzmocnione pułkiem systemu rakietowego S-400 Triumf" - poinformowały w poniedziałek służby prasowe Floty Bałtyckiej. Do końca tygodnia baterie S-400 zostaną wprowadzone do służby.

 

 

Służby prasowe nie podały miejsca dyslokacji S-400 w Obwodzie Kaliningradzkim. W komunikacie poinformowano jedynie, że wcześniej przeszedł on strzelanie bojowe na poligonie Kapustin Jar w obwodzie astrachańskim. Pułk S-400 to trzy dywizjony, tj. 24 baterie.

S-400 Triumf (w kodzie NATO - SA-21 Growler) stanowi zmodyfikowaną wersję systemu S-300PMU (w kodzie NATO - SA-10C).

Według źródeł rosyjskich S-400 jest w stanie niszczyć samoloty i pociski manewrujące na odległość do 400 kilometrów, a cele balistyczne o prędkości do 4,8 km/s - na dystansie do 60 kilometrów.

 

 

 

 

 

 

W WOJSKU I SŁUŻBACH MUNDUROWYCH

 

 

 

Wypadek samolotu MiG-29. Maszyna spadła podczas oblotu technicznego

PAP, bb, 04.03.2019 19:34

 

Myśliwiec MiG-29 rozbił się w poniedziałek po południu na Mazowszu. Pilot się katapultował, jego stan zdrowia jest dobry. Loty na maszynach tego typu wstrzymano. Na miejsce zdarzenia udali się wysłannicy prokuratury i komisji, która zbada wypadek.

 

Rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych ppłk Marek Pawlak poinformował, że samolot rozbił się w Drgiczu w powiecie węgrowskim, ok. 8 km od Łochowa. Samolot spadł na teren niezabudowany, nie ucierpiał nikt na ziemi. Wrak dogaszało 10 jednostek straży pożarnej.

- Do awarii MiGa z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim doszło w trakcie oblotu technicznego po pracach wykonywanych przy samolocie - poinformował mjr Mirosław Guziel z mińskiej bazy.

 

Pilot "w stanie ogólnym dobrym"

W miejsce zdarzenia wysłano śmigłowiec stacjonującej w Mińsku 2. Grupy Poszukiwawczo-Ratowniczej. Według resortu obrony, pilota "podjęto w stanie ogólnym dobrym" i przewieziono do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ul. Szaserów w Warszawie. Rzecznik WIM płk dr n. med. Grzegorz Kade poinformował, że wstępne badanie nie stwierdziło zagrożenia życia, a pilot zostanie poddany szczegółowej diagnostyce.

Okoliczności i przyczyny zdarzenia będzie wyjaśniać Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego. Do czasu przybycia prokuratora i komisji, miejsce upadku samolotu zabezpieczyły policja i żandarmeria, która - jak powiedział w poniedziałek rzecznik Żandarmerii Wojskowej ppłk Artur Karpienko - dalsze czynności będzie prowadzić pod nadzorem prokuratury i KBWLLP.

"Samolot był stary"

Do zdarzenia doszło ok 13.10. Według świadków samolot "leciał nierówno, bardzo nisko", a po upadku nad lasem pojawił się grzyb wybuchu, zaś pilot miał się katapultować ok. 2 km od Drgicza. Jeden z gapiów, który do miejsca zdarzenia podjechał samochodem, opowiadał, że kopnął osłonę kabiny leżącą 15-20 m od wraku, a samolot "był stary".

Fotoreporter Polskiej Agencji Prasowej Przemysław Piątkowski, który był przy miejscu zdarzenia, powiedział, że wrak samolotu leży w naturalnym zagłębieniu w środku lasu, a jego trasę znaczą ścięte drzewa.

Po wypadku MON wydało komunikat, w którym przypomniało, że jednym z priorytetów podpisanego w ubiegłym tygodniu planu modernizacji technicznej sił zbrojnych jest program Harpia - zakup 32 wielozadaniowych myśliwców piątej generacji. Zapowiadając zakup minister obrony Mariusz Błaszczak zwrócił uwagę na niewielką przydatność samolotów Su-22 i MiG-29 na współczesnym polu walki. Przypomniał też ostatnie zdarzenia z udziałem MiGów, w tym ubiegłoroczną katastrofę. Pod koniec lutego Inspektorat Uzbrojenia unieważnił przetargi na bomby do Su-22 i MiGów-29.

 

Kolejny wypadek myśliwca MiG-29

W 2016 r. w 22. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku doszło do pożaru maszyny tego typu spowodowanej usterką podczas rozruchu technicznego. Samolot nie nadawał się do naprawy. 18 grudnia 2017 r. w pobliżu Kałuszyna na Mazowszu rozbił się MiG-29 podchodzący do lądowania w bazie w Mińsku Mazowieckim. Pilot przeżył, chociaż się nie katapultował.

Nocą 6 lipca 2018 r. MiG-29 z bazy w Malborku rozbił pod Pasłękiem (woj. warmińsko-mazurskie). Pilot katapultował się, ale nie przeżył.

15 lutego br. myśliwiec MiG-29 z bazy w Malborku lądował awaryjnie z powodu rozhermetyzowania kabiny w czasie lotu.

 

 

 

Katastrofa MiG-29. Nieoficjalnie: zawiodły oba silniki

WP.pl, Maciej Deja, 4.03.2019, 19:30

 

Samolot, który rozbił się w poniedziałek, stracił napęd w obu silnikach - to nieoficjalne przyczyny katastrofy MiG-29UB. Maszyna runęła na las w okolicach miejscowości Stoczek na Mazowszu. Pilot zdołał się katapultować.

Przyczyny wypadku ustali Komisja Wypadków Lotniczych, ale nieoficjalne informacje w tym temacie przekazał reporter RMF FM. Utrata napędu w obu silnikach miała spowodować to, że pilot katapultował się tak wysoko. Jeden ze świadków przyznał, że słyszał trzy eksplozje, zanim samolot spadł.

Dwumiejscowy MiG-29UB, który rozbił się dziś na Mazowszu był w służbie od 1989 roku. Za parę miesięcy skończyłby 30 lat.

Wg nieoficjalnych informacji pilot stracił napęd w obu silnikach, dlatego katapultował się tak wysoko.

MiG-29UB, który runął na las nieopodal Stoczka, to maszyna, która miała niemal 30 lat. Wyprodukowana w ZSRR w 1989 roku, została odkupiona przez polski rząd od Czechów. Jak mówił rzecznik Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych podpułkownik Marek Pawlak, to samolot, na którym "wylatano" już niemal 2 tys. godzin.

 

Pilot w szpitalu. Loty zawieszone

Doświadczony (ponad tysiąc godzin w powietrzu) był też pilot, który katapultował się z maszyny. Mężczyzna został przewieziony do szpitala w Warszawie. Z początkowych doniesień wynikało, że w samolocie zawiódł system hydrauliczny. Do czasu wyjaśnienia przyczyn katastrofy przez KWL, MiG-i-29 pozostaną uziemione.

Był to kolejny wypadek myśliwca MiG-29 w ciągu ostatnich dwóch lat. W lipcu 2018 roku maszyna rozbiła się w okolicach Pasłęka w województwie warmińsko-mazurskim, a w katastrofie zginął pilot. Zimą 2017 roku jego kolega był zmuszony do awaryjnego lądowania w lesie pod Mińskiem Mazowieckim. Wcześniej, w 2016 roku w Malborku inny MiG spłonął w wyniku awarii agregatu.

Do incydentu doszło też 15 lutego w bazie w Malborku - pilot MiG-29 musiał włączyć awaryjne podawanie tlenu przed lądowaniem. Zgodnie z procedurami, mężczyzna trafił do szpitala.

 

 

 

 

Wysocy rangą oficerowie wojska skazani za pobicie policjantów i strażnika miejskiego

RMF FM, Piotr Bułakowski, 4 marca (16:20)

 

Trzech wysokich rangą oficerów Wojska Polskiego winnych pobicia policjantów i strażnika miejskiego w jednym z hoteli w Giżycku w województwie warmińsko-mazurskim. Sąd rejonowy skazał ich na karę grzywny.

 

Skazani już zapowiedzieli odwołanie się od wyroku. Według jednego z nich, podpułkownika Arkadiusza Kujawy, interwencja funkcjonariuszy z września 2016 roku wyglądała inaczej, niż zostało to przedstawione w uzasadnieniu wyroku. 

Napierał na nich ciałem, odpychał rękoma. Szarpał za mundur, uderzył posterunkową powodując u niej stłuczenie palców - mówiła sędzia odczytując uzasadnienie.

Jeżeli chodzi o pobicie policjantów, wyzwiska policjantów i tym podobne rzeczy, nie miało czegoś takiego miejsca, w ogóle. Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że na pewno będziemy wnosić o apelację tego wyroku - powiedział Kujawa.

Prokurator prowadzący powiedział, że zarządzona kara jest zbliżona do tej, o jaką wnioskował. Wyrok nie jest prawomocny.

Obrażali personel hotelu, potem doszło do szarpaniny z policją

Do zdarzenia doszło we wrześniu 2016 roku. Wojskowi zakłócali spokój i obrażali personel hotelu. Według nieoficjalnych informacji, jeden z oficerów miał uderzyć kelnera. Potem obsługa zawiadomiła policję. 

Mężczyźni jednak nie chcieli współpracować z funkcjonariuszami, wyzywali ich, grozili nawet śmiercią. W pewnym momencie doszło do szarpaniny, w której ucierpiało troje policjantów. Ostatecznie trzeba było użyć gazu, żeby ich obezwładnić. 

Wszyscy trzej znajdowali się pod znacznym wpływem alkoholu. Mieli 1,2 promila do 2 promili - powiedział naszemu reporterowi Krzysztof Wasyńczuk z Komendy Wojewódzkiej Policji w Olsztynie. 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O PRZEMYŚLE OBRONNYM I SPRZĘCIE

 

 

 

PGZ przejmie od Kanadyjczyków zakłady lotnicze w Rzeszowie. Jest porozumienie

GAZETA.pl, ŁSK, 04.03.2019 18:42

 

27 lutego przedstawiciele wchodzącej w skład PGZ firmy WSK PZL-Kalisz S.A. oraz Pratt & Whitney Rzeszów S.A. osiągnęli porozumienie, które ma doprowadzić do podpisania przedwstępnej umowy sprzedaży Zakładów Napędów Lotniczych w Rzeszowie.

 

W kwestii porozumienia dot. rzeszowskich zakładów od miesięcy były prowadzone rozmowy. Zakłady Napędów Lotniczych (dawniej WSK Rzeszów), które zdecydowała się przejąć Polska Grupa Zbrojeniowa zajmują się m.in. produkcją silników i przekładni do używanych przez polską armię śmigłowców Mi-2 i W-3 Sokół oraz samolotów M28 Bryza.

WSK Rzeszów „wraca” do Polski

Jak podkreśla PGZ, „sfinalizowanie transakcji oznaczać będzie odzyskanie przez Skarb Państwa kontroli nad częścią majątku sprywatyzowanych w 2002 r. polskich zakładów lotniczych”.

Nabycie rzeszowskich Zakładów Napędów Lotniczych jest dla nas bardzo istotne ze względów strategicznych i biznesowych. Utrzymujemy zdolności do modernizacji i serwisowania w Polsce statków powietrznych wykorzystywanych przez nasze Siły Zbrojne. Zarazem wzmacniamy potencjał domeny lotniczej Polskiej Grupy Zbrojeniowej i tworzymy źródło stałych przychodów w perspektywie nawet 20 lat

– powiedział Michał Kuczmierowski, członek zarządu PGZ S.A.

Przedstawiciele zakładów WSK PZL-Kalisz S.A., będących bezpośrednim nabywcą rzeszowskiej firmy, liczą, że transakcja z Pratt & Whitney Rzeszów S.A. pozwoli spółce rozwijać biznes usług serwisowych na rynki zagraniczne.

 

Poligon doświadczalny PGZ

Porozumienie w sprawie rzeszowskich zakładów lotniczych to kolejny ruch taktyczny wykonany przez PGZ w ostatnim czasie. Przypomnijmy, że 1 marca zostały połączone dwie spółki wchodzące w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Mowa o fuzji firm CENZIN i CENREX, które funkcjonują teraz jako jeden zintegrowany podmiot.

Konsolidujemy dwie spółki prowadzące do tej pory działalność w tym samym segmencie rynku. Fuzja ma służyć lepszemu skoordynowaniu aktywności eksportowej Polskiej Grupy Zbrojeniowej i poprawieniu jej efektywności. (...) Jedna spółka zamiast dwóch to dla PGZ realne obniżenie kosztów ich funkcjonowania

– powiedział Radosław Domagalski-Łabędzki, członek zarządu PGZ S.A.

Polska Grupa Zbrojeniowa to jeden z największych koncernów obronnych w Europie. Skupia 63 spółki oraz posiada udziały w 40 innych. Działa w branżach: obronnej, stoczniowej czy nowych technologii, osiągając roczne przychody na poziomie 5 mld zł.

 

 

 

Musieliśmy wyjaśnić kilka kwestii w sprawie patriotów

RZECZPOSPOLITA, Zbigniew Lentowicz, 05.03.2019

 

Wisła" to ogromny program zbrojeniowy, nic dziwnego, że w negocjacjach pojawiają się napięcia. Czekamy teraz na decyzje Warszawy w sprawie uruchomienia II etapu zamówień na patrioty – mówi John Baird, wiceszef koncernu Raytheon IDS, odpowiedzialny w firmie za dostawy przeciwrakietowej broni dla Polski.

 

Dlaczego z takim trudem idzie uzgadnianie z polskimi firmami warunków kooperacji przemysłowej związanych z programem „Wisła" ? Ramowe umowy offsetowe dla pierwszego etapu „Wisły" podpisane rok temu z koncernami Raytheon i Lockheed Martin nie budziły przecież kontrowersji ?

John Baird: Negocjujemy warunki kompensat i współpracy technologicznej w ramach procedury Foreign Military Sales, specjalnego programu regulującego zasady eksportu amerykańskiej broni. Nasze regulacje dopuszczają transfer technologii, ale nie przewidują finansowania wdrażania amerykańskiego know-how w spółkach kraju przyjmującego. Fakt ,że z tym musi się uporać sama Polska Grupa Zbrojeniowa był dla przedsiębiorców zaskoczeniem. Środki na adaptację w krajowym przemyśle nowych rozwiązań i wchłonięcie technologii w polskich spółkach muszą się znaleźć w waszej zbrojeniówce. Kłopot w tym, że w tej kwestii w polskim prawie offsetowym jest luka i PGZ musi szukać uzasadnienia dla finansowania kosztów związanych z implementacją technologii. Przemysł, jako beneficjent offsetu oczywiście skorzysta na wdrożeniu naszych rozwiązań , otrzyma , jak mówimy w biznesie, godziwy zwrot z inwestycji. Offset przyniesie zatem krajowym producentom określone przychody , ale na starcie muszą znaleźć fundusze na wchłoniecie technologicznych nowinek.

Udało się rozwiać wszystkie wątpliwości?

Wytłumaczyliśmy sobie wszystkie proceduralne zawiłości i wydaje się, że jest zrozumienie po polskiej stronie. A to otwiera drogę do podpisywania kolejnych umów kompensacyjnych ze spółkami PGZ. W najbliższych tygodniach na przykład planujemy zawarcie kontraktu z Hutą Stalowa Wola m. in. na produkcję wyrzutni rakietowych do polskiego systemu Patriot.

Inżynierowie z HSW podołają zadaniu ?

Zawczasu zrobiliśmy dokładny rekonesans we wszystkich zakładach typowanych do uczestnictwa w programie „Wisła". Nie mam najmniejszej wątpliwości ,że doskonale poradzą sobie z wykonaniem produktów oczekiwanej jakości. Zresztą niektóre komponenty już teraz powstają w Polsce i nie ma problemu by dostarczać je wszystkim członkom międzynarodowego klubu użytkowników zestawów Patriot. Produkty warszawskiego PIT-Radwaru i bydgoskiego , prywatnego Teldatu : systemy identyfikacji swój-obcy (IFF) i routery, przeszły nasze ostre procedury kontroli jakości i certyfikację.

A więc nie ma problemu?

Sprawy związane z realizowaniem pierwszej fazy programu Wisła idą – pomijając drobne potknięcia - zgodnie z planem. Zagrożeń nie widzę. Trzeba sobie jednak zdawać sprawę z uwarunkowań. Polska prasa pisze o kontrakcie na Patrioty jako największej inwestycji zbrojeniowej polskiej armii w historii. Ja mogę tylko potwierdzić , że mamy do czynienia z ogromnym , rozległym i skomplikowanym przedsięwzięciem, które wciąż wymaga szczególnej uwagi i determinacji w pokonywaniu licznych zakrętów i przeszkód. Polscy przedsiębiorcy muszą zrozumieć, że jeśli zakup uzbrojenia dokonywany jest w ramach FMS to wszystkie transfery technologii i operacje w zakładach objęte są szczególnym nadzorem administracji USA. Wysoki poziom nadzoru oznacza szczegółowe inspekcje, kontrolę jakości , testy, certyfikacje. Menadżerowie i załogi w firmach nie powinny się dziwić, że obok kontrolerów polskiego MON będą mieć do czynienia z inspektorami z Waszyngtonu.

Co z systemem dowodzenia IBCS, który ma spinać polskie zestawy Patriot ale wciąż jest w fazie rozwojowej ? Kiedy ostatnio rozmawialiśmy zaliczał pan IBCS do obszarów ryzyka nie tylko dlatego, że buduje go konkurent z USA Northrop Grumman, ale że projekt wciąż nie został zakończony i przyjęty na uzbrojenie US Army.

Szanuję determinację polskiego MON, które konsekwentnie oczekuje włączenia IBCS do systemu Patriot dla Polski. Jednak o aktualny status IBCS musi pan pytać w Waszyngtonie i szefów Northrop Grumman.

Mogę jedynie dodać, że Raytheon ma własny sprawdzony i używany przez amerykańską armię system dowodzenia. Zapewniam, że jesteśmy też poważną, doświadczoną korporacją która ma bez wątpienia kompetencje aby radzić sobie z zarządzaniem ryzykiem.

Na jakim etapie uzgodnień są dziś kwestie kolejnej, drugiej fazy realizacji programu Wisła ? Przypomnijmy, że zakłada ona zamówienie 6 baterii Patriot a do tego koncentrację programów współpracy technologicznej od transferu technologii pocisków SkyCeptor po uczestnictwo w produkcji radarów nowej generacji.

Znów muszę przypomnieć, że zgodnie z regułami amerykańskiej procedury Foreign Military Sales wszystkie umowy dotyczące Patriotów negocjowane są na poziomie międzyrządowym. Nasza firma oczywiście w pełnym zakresie wspiera te uzgodnienia. Musimy być w środku wydarzeń, bo za chwilę przecież będziemy brać odpowiedzialność za jakość dostarczanego sprzętu, także tego, który w ramach offsetu i innych kontraktów wykona dla nas polski przemysł. Zatem z perspektywy firmy, która wspiera na poziomie eksperckim obydwie strony uczestniczące w rozmowach mogę stwierdzić , że po licznych w ostatnim okresie spotkaniach udało się obu stronom zgromadzić wiedzę zebrać niezbędne dane do kontynuowania procesu decyzyjnego na kolejnym poziomie. Oczekujemy teraz na przygotowanie przez MON nowego, zaktualizowanego zapytania ofertowego (Letter of Request), na podstawie którego rząd USA będzie mógł złożyć do Kongresu wniosek o zgodę na sprzedaż kolejnych baterii w wymaganej przez Polskę konfiguracji. Po tej ewentualnej akceptacji Kongresu, rozpoczną się polsko-amerykańskie rozmowy nt. szczegółowych „linijka po linijce" uzgodnień projektu przyszłej finalnej umowy.

Kiedy spodziewa się pan skierowania polskiego zapytania ofertowego?

Adresatem tego pytania powinno być wasze MON.

W drugiej fazie realizacji programy Wisła zakładano przeniesienie do Polski produkcji amerykańsko – izraelskiego pocisku SkyCeptor. Ale podobno dla polskiej strony nie jest to już takie oczywiste, odkąd okazało się ,że amerykańscy partnerzy inaczej interpretują od polskich negocjatorów termin „niskokosztowy".

Raytheon nadal rekomenduje SkyCeptor, gdyż jest to jedyna z dostępnych na rynku rakiet o rozsądnej cenie, która jest w stanie niszczyć w locie pociski balistyczne.

Jaką cenę rakiety uznaje pan za „rozsądną"?

Zapewniam, że SkyCeptor , którego istotne komponenty będzie mogła produkować polska zbrojeniówka, gwarantuje w odniesieniu do „Wisły" najkorzystniejsze relacje w rachunku koszt – efekt.

Czy jest szansa, by zgodnie z polskimi oczekiwaniami wyposażyć docelowo polskie patrioty w radiolokatory o polu widzenia 360 st. najnowszej generacji, z wydajnymi procesorami opartymi na azotku galu ?

Jak rozumiemy, polska armia pragnie dysponować takimi samymi radarami obrony przeciwrakietowej, jakich za kilka lat będzie używać US Army. Problem w tym, że amerykańskie wojsko wciąż stoi przed wyborem tego radaru, nie wiadomo, kto go będzie produkował, kiedy i jaki będzie jego koszt. W maju 4 aktualni oferenci, w tym Raytheon, przedstawią do oceny Departamentu Obrony swoje najnowsze radary. Będzie to oferta raczej intuicyjna, bowiem wojsko do tej pory nie sformułowało swoich ostatecznych wymagań, na razie nie ma też funduszy na dokończenie fazy badawczo-rozwojowej, a potem wdrożenie do służby. W tej sytuacji to Polska – która dotąd podkreślała, że potrzebuje tarczy powietrznej średniego zasięgu jak najszybciej, musi zdecydować, czy chce czekać na docelowe rozwiązanie w Ameryce. Dlatego zaproponowaliśmy Polsce stosunkowo szybkie dostarczenie naszego własnego radaru dookólnego, opartego na technologii azotku galu.

Raytheon zapowiadał że w związku z kontraktem na Patrioty rozbuduje swoje struktury wsparcia technologicznego i produkcji w Polsce. Ilu już zatrudniliście specjalistów ?

Na razie wzmocniliśmy nasz zespół w Polsce, przede wszystkim w naszym oddziale w Warszawie. Zatrudniliśmy ok. 50 fachowców, ale ich liczba z pewnością wzrośnie gdy podpisana zostanie umowa na drugą fazę „Wisły". Wtedy zwiększymy nasze komórki przede wszystkim bezpośrednio w zakładach zaangażowanych w produkcję broni. Myślimy także o grupie specjalistów z USA, którzy w razie potrzeby zasilaliby nasze struktury w Polsce w systemie rotacyjnym.

 

John Baird jest wiceprezesem ds. zintegrowanych systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej w Raytheon IDS. Odpowiada za negocjacje ws. dostaw do Polski systemu Patriot. Absolwent Clarkson University w dziedzinie elektrotechniki. W Raytheon od 30 lat. Odznaczony za wsparcie dla systemu Patriot w operacji „Pustynna Burza". Nadzorował w USA zamówienia związane z siecią szerokopasmową dla służb bezpieczeństwa i porządku publicznego.

 

 

 

Samoloty Airbusa bez elementów z Niemiec

RP.pl, Piotr Rudzki, 04.03.2019, 17:19

 

Decyzja rządu Niemiec o zawieszeniu eksportu sprzętu wojskowego do Arabii Saudyjskiej zmusiła Airbusa do zmiany koncepcji wojskowego samolotu transportowego CASA C295 montowanego w Hiszpanii, aby nie miał niemieckich komponentów.

 

Niemcy postanowiły jednostronnie w październiku odmawiać licencji eksportowych broni do Arabii Saudyjskiej po zamordowaniu w Stambule saudyjskiego dziennikarza. Zamrożono ponadto wszystkie dostawy sprzętu, na które wcześniej wydano zgodę. Obecnie porozumienia pozwalają Niemcom blokować eksport sprzętu wojskowego zawierającego niemieckie podzespoły — wyjaśnia Reuter.

Prezes grupy Airbusa Tom Enders powiedział kilka dni temu, że grupa może rozważyć wypuszczanie swych wyrobów bez niemieckich części z powodu „moralnego wywyższania się” Niemiec w eksporcie broni. Niemieckie ograniczenia w takim eksporcie do krajów NATO lub spoza tego bloku wynikające z zastrzeżeń koalicyjnego partnera SPD były od dawna cierniem w stosunkach dwustronnych.

- Obecnie jesteśmy w trakcie wykluczania niemieckich komponentów z samolotu — powiedziała agencji Reutera osoba znająca plany producenta. Z Niemiec pochodzą np. lampy uruchamiane przy lądowaniu C295, łączny niemiecki wkład w tym samolocie wynosi ok. 4 proc. — podała druga osoba. Airbus stara się ustalić, czy niemieckie części można zastąpić podobnymi z innych samolotów o mniejszym niemieckim wsadzie. Airbus otrzymał od 28 krajów zamówienia na 208 takich samolotów, 166 z nich jest już używane na świecie.

Według drugiego informatora, będzie trudne, jeśli nie niemożliwe zmodyfikowanie koncepcji myśliwca Typhoon Eurofightera, w którym jedna trzecia elementów pochodzi z Niemiec.

Brytyjski producent BAE Systems osiągający 14 proc. rocznych obrotów ze sprzedaży Saudyjczykom tych myśliwców i innej broni uprzedził Niemców, że zamrożenie eksportu może zaszkodzić jego wynikom finansowym. Brytyjski rząd musiał odroczyć z tego powodu finalizację kontraktu sprzedaży 48 nowych Typhoonów za 10 mld funtów. Airbus szacuje, że wstrzymanie eksportu do Rijadu naraża go na stratę miliardów euro.

Tymczasem SPD chce przedłużenia tego zakazu poza termin 9 marca mimo nacisków Paryża i Londynu, by tego nie robić, bo oba te kraje mową wystąpić do Niemców o kosztowne odszkodowanie.

 

 

 

Wojsko kupi rakietowe niszczyciele czołgów

DEFENCE24, (MR) (JP), 4 marca 2019, 16:42

 

MON zamierza pozyskać rakietowe niszczyciele czołgów na podwoziu gąsienicowym. Możliwe, że nowe pojazdy trafią do odtwarzanego 14 pułku artylerii przeciwpancernej w Suwałkach.

 

Inspektorat Uzbrojenia zamierza przeprowadzić dialog techniczny, którego celem będzie uzyskanie informacji dotyczących osiągnięcia możliwości zwalczania środków pancernych i opancerzonych przez niszczyciele czołgów. 

Jak wskazuje w ogłoszeniu IU, celem zadania jest pozyskanie modułu dywizjonowego przeznaczonego do zwalczania środków pancernych i opancerzonych najnowszej generacji wyposażonych w systemy obrony aktywnej, w tym zakłócającej i obezwładniające układ naprowadzania atakujących pocisków (soft kill) oraz zwalczające pociski poprzez wystrzelenie antypocisków (hard kill). Zgodnie z wymaganiami resortu, samobieżny niszczyciel czołgów powinien mieć zdolności rażenia ogniowego za pomocą przeciwpancernych pocisków kierowanych. Co więcej, platformą jezdną dla samobieżnych niszczycieli czołgów powinna być nowoczesna platforma gąsienicowa.

Prawdopodobnie ten program jest następstwem wcześniejszych prac analitycznych, związanych z projektami Barakuda oraz Karabela. Ten pierwszy dotyczył niszczyciela czołgów z uzbrojeniem rakietowym i armatnim, ten drugi natomiast ciężkiego przeciwpancernego pocisku kierowanego. Teraz natomiast do Planu Modernizacji Technicznej wpisano przypuszczalnie zakup niszczyciela czołgów na podwoziu gąsienicowym (z wyrzutnią ppk). Gdyby projekt nie znalazł się w PMT, nie byłoby prawdopodobnie podstawy do prowadzenia dialogu technicznego przez IU.

Warto podkreślić, że - zgodnie z treścią ogłoszenia - utrzymano obecne w projekcie Barakuda założenie zwalczania - w tym wypadku za pomocą ppk - czołgów i innych pojazdów wyposażonych w aktywne systemy ochrony. Oznacza to, że nowy system przeciwpancernych pocisków kierowanych będzie musiał być zdolny do przełamania aktywnej ochrony, również rozwiązań pozwalających fizycznie niszczyć pociski przeciwpancerne.

Obecnie Wojsko Polskie dysponuje jednym typem niszczyciela czołgów - są to mocno już przestarzałe systemy 9P133 Malutka, osadzone na BRDM-2. Służą między innymi w 14 dywizjonie artylerii przeciwpancernej w Suwałkach, ta jednostka zgodnie z nowym Programem Rozwoju Sił Zbrojnych ma zostać rozbudowana. Nie ma oficjalnych informacji, gdzie trafią nowe niszczyciele czołgów, ale trudno wyobrazić sobie, by do odbudowywanej jednostki kierowano przestarzałe, przywracane do służby BRDM. Możliwe więc, że nowe pojazdy trafią właśnie do 14 pułku. 

Dialog obejmować ma ocenę parametrów i charakterystyk sprzętu, sprecyzowanie uwarunkowań dotyczących systemu zabezpieczenia logistycznego, bezpieczeństwa dostaw oraz szkolenia, oszacowanie kosztów pozyskania, eksploatacji i wycofania sprzętu oraz wstępne oszacowanie uwarunkowań czasowych pozyskania. 

Prace prowadzone mają zostać między 15 kwietnia br., a 28 czerwca br. Na zgłoszenia IU czeka do 11 marca br. Wybrani przez Inspektorat potencjalni oferenci otrzymają szczegółowy tekst Zapytania o informację (RFI). „Z uwagi na niejawny charakter wymagań, udział potencjalnych potencjalnych Wykonawców mających siedzibę na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w procedurze dialogu technicznego uwarunkowany jest przedstawieniem dokumentów potwierdzających posiadanie zdolności do ochrony informacji niejawnych o klauzuli <<Zastrzeżone>> (…)” – zaznacza resort. W przypadku firm zagranicznych wymagane są odpowiednie umowy bilateralne.

 

 

 

 

Przetargi na bomby dla Su-22 i MiG-29 anulowane. Wynik przyśpieszenia Harpii?

DEFENCE24, Juliusz Sabak, 4 marca 2019, 14:13

 

Inspektorat Uzbrojenia anulował 27 lutego 2019 r. przetargi dotyczące pozyskania 60 bomb burzących FAB-500SzN i 130 bomb odłamkowo-burzących OFAB-250-270. Uzasadnieniem decyzji była zmiana planów eksploatacji samolotów MiG-29 i nie przedłużanie resursów maszyn Su-22. Decyzja zapadła najprawdopodobniej w związku z przyspieszeniem programu samolotu wielozadaniowego Harpia, które minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak ogłosił dzień później.

                       

Oba anulowane w lutym przetargi zostały rozpisane w styczniu 2019 roku i dotyczyły uzbrojenia, które mogą przenosić jedynie samoloty poradzieckie czyli Su-22 i MiG-29. Amunicja miała być dostarczana w latach 2019-2021. Tymczasem 28 lutego 2019 r. w ramach Planu Modernizacji Technicznej na lata 2017-2026 ogłoszono m. in. decyzję o przyśpieszeniu zakupu myśliwców wielozadaniowych Harpia w opcji maszyn 5. generacji.

W dniu 21.02.2019 zamawiający otrzymał informację o podjętej przez Sztab Generalny WP decyzji o zmianie planów eksploatacji samolotów Su-22 i nie przedłużaniu ich resursu. Wobec powyższego ww. zakup bomb nie jest zasadny, gdyż nie wpisuje się w obecne plany eksploatacji samolotów Su-22 – czytamy w uzasadnieniu decyzji IU o anulowaniu przetargu.

Jak więc widać o aktualnych zmianach w PMT instytucje zajmujące się planowaniem zakupów i planów eksploatacji sprzętu oraz uzbrojenia zostały poinformowane w ostatniej chwili przed jego upublicznieniem. To rodzi pytania o obieg informacji i koordynację na linii MON - Sztab Generalny - IU, jak i o rolę oraz znaczenie tego ostatniego, będącego instytucją odpowiedzialną za realizację zakupów, przy przygotowaniu planu. 

Czytaj też: Więcej bomb dla polskich myśliwców

W tym kontekście po raz kolejny warto zapytać o reformę systemu pozyskiwania sprzętu i postępy, jakie MON poczynił w zakresie tworzenia Agencji Uzbrojenia, która łączyć powinna funkcje planistyczne i realizacyjne w tym zakresie. Jak dotąd, poza powołaniem pełnomocnika, MON nie informował o żadnych postępach w zakresie tworzenia tej ważnej i potrzebnej instytucji.

 

 

 

M28 z Mielca dla Nepalu. Za pośrednictwem USA

DEFENCE24, Juliusz Sabak, 4 marca 2019, 12:03

 

Zakłady PZL Mielec, należące do koncernu Lockheed Martin, otrzymały od Departamentu Obrony USA kontrakt o wartości niemal 19 mln dolarów. Dotyczy on dostawy do Nepalu dwóch samolotów transportowych krótkiego startu i lądowania M28 Skytruck. Dostawa zostanie sfinansowana przez USA w ramach Foreign Military Financing (FMF).

                       

Kontrakt został ogłoszony przez Pentagon 1 marca 2019 roku i dotyczy dwóch fabrycznie nowych maszyn M28 Skytruck Model 05, które mają zostać dostarczone do Kathmandu w Nepalu w terminie do 20 grudnia 2019 roku. Oprócz samych maszyn umowa o wartości 18,98 mln dolarów obejmuje również szkolenie załóg i obsługi technicznej oraz dokumentację techniczną.

Ponieważ kontrakt prowadzony jest w ramach procedury Foreign Military Financing, której celem jest wsparcie możliwości sił zbrojnych krajów sojuszniczych, dostawa realizowana jest oficjalnie na rzecz Air Force Life Cycle Management Center w bazie lotniczej Wright-Patterson w stanie Ohio. Finansowanie dostawy dwóch wyprodukowanych przez PZL Mielec samolotów zostanie całkowicie pokryte przez administrację USA.

Warto zaznaczyć, że nie są to pierwsze M28 Skytruck dla sił zbrojnych Nepalu. W 2001 roku oferta spółka PZL Mielec wygrała w przetargu który zakończył się dostawą dwóch maszyn tego typu. Jeden z nepalski Skytrucków rozbił się 30 maja 2017 podczas lotu z Surkhet do Simikot a w katastrofie zginął jeden z trzech członków załogi. Od 2016 roku Nepal zabiegał o pozyskanie w ramach amerykańskiej pomocy sojuszniczej 6 samolotów M28 Skytruck lub C-145A (wariant wycofany z USAF).

 

 

 

Przetarg na ciężkie śmigłowce transportowe dla Luftwaffe

DEFENCE24, Andrzej Hładij, 4 marca 2019, 10:22

 

Niemiecki rząd oficjalnie udostępnił projekt przetargu na zakup ciężkich śmigłowców transportowych dla Luftwaffe. Zainteresowane firmy mają czas na odpowiedź do 27 maja ale już obecnie wiadomo, że wymaganiom mogą sprostać tylko dwie konstrukcje: Boeing CH-47F Chinook i Sikorsky CH-53K King Stallion. 

                       

Wartość całego programu Bundeswehr Schwerer Transporthubschrauber (STH) jest szacowana na kwotę 6,4 mld dolarów. W jego ramach ma zostać pozyskanych od 44 do 60 wiropłatów wraz z pełnym pakietem logistycznym, szkoleniowym, częściami zamiennymi, itp. Wprowadzenie do służby nowych śmigłowców ma pozwolić całkowicie wycofać ok. 80 używanych przez Luftwaffe maszyn CH-53G, GA i GS. 

Zapytanie ofertowe (RFP) ma zostać opublikowane latem br. Zgodnie z niemieckimi planami podpisanie umowy na zakup ciężkich śmigłowców transportowych jest spodziewane w 2021 roku. Dostawy mają być realizowane przez osiem lat, od 2023 do 2031 roku. 

Wymagania sprecyzowane przez niemieckie władze, przede wszystkim odnoszące się do maksymalnej masy startowej, która ma wynosić ponad 20 ton mogą obecnie spełnić tylko dwie konstrukcje (nie licząc rosyjskich Mi-26, które nie mogą być proponowane z przyczyn politycznych). W walce o zamówienie dla Luftwaffe będą więc ze sobą rywalizować wyłącznie śmigłowce amerykańskie: Boeing CH-47F Chinook oraz Sikorsky CH-53K King Stallion. 

Ponieważ CH-53K jest większy i droższy od CH-47F to wg. informacji pozyskanych przez Defence24.pl podczas targów ILA 2018 w Berlinie bardzo prawdopodobne jest, że liczba zakupionych przez Niemcy maszyn będzie zależeć od wybranego typu. W razie zwycięstwa Chinooka nowych śmigłowców będzie ok. 60, w przypadku jednak gdyby faworytem okazał się King Stallion liczba ta spadnie do ok. 44. 

Warto podkreślić, że obie amerykańskie firmy intensywnie podkreślają plany szerokiego zaangażowania niemieckiego przemysłu w program STH. Rheinmetall i należąca do Lockheed Martin firma Sikorsky zawarły w lutym 2018 roku porozumienie w sprawie wspólnej oferty ciężkich śmigłowców transportowych CH-53K King Stallion. W ramach oferty tej maszyny Amerykanie podpisali też umowy z ponad 10 niemieckimi dostawcami części lub usług niezbędnych w procesie wprowadzania i eksploatacji nowych śmigłowców. Z kolei Boeing podpisał już umowy z 11 firmami, wśród których znajdziemy Diehl Defense, Rockwell Collins i Rolls-Royce. 

Zakup ciężkich śmigłowców transportowych jest po programie nowych wielozadaniowych myśliwców w miejsce Tornado IDS/ECR (i być może też Eurofighterów Tranche 1) drugim największym i najdroższym projektem modernizacyjnym niemieckich sił powietrznych, który będzie realizowany w najbliższych latach. 

 

 

 

Zegar

Kalendarium

Maj 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
29 30 1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 1 2

Imieniny