Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

27.02.2019r.

Utworzono dnia 27.02.2019
Czcionka:

Przegląd najważniejszych informacji w mediach

na temat bezpieczeństwa i przemysłu obronnego

w Polsce i za granicą

 w środę, 27 lutego 2019 r.

 

BEZPIECZEŃSTWO I POLITYKA OBRONNA W KRAJU

 

Mariusz Błaszczak ws. Fort Trump: w przyszłym tygodniu w Polsce będzie delegacja z Pentagonu

PAP, bb, 26.02.2019 09:59

 

- W przyszłym tygodniu w Warszawie będzie grupa robocza z Pentagonu - zapowiedział we wtorek minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak. Jak mówił, "jesteśmy już blisko osiągnięcia celu, rozmawiamy o szczegółach" dotyczących zwiększenia liczebności wojsk amerykańskich w Polsce.

 

Minister obrony pytany był we wtorek w TVP1 o projekt "Fort Trump" i zwiększenie obecności amerykańskich żołnierzy w Polsce.

- Jestem odpowiedzialny właśnie za ten projekt. Jestem odpowiedzialny za zwiększenie liczebności wojsk amerykańskich w Polsce. To proces rozpoczęty w styczniu ubiegłego roku moją wizytą w Waszyngtonie i rozmową z ówczesnym doradcą do spraw bezpieczeństwa narodowego prezydenta Donalda Trumpa - powiedział szef Ministerstwa Obrony Narodowej.

Dodał, że potem były jeszcze dwa spotkania w Białym Domu, wiele spotkań w Pentagonie i Kongresie "z przewodniczącymi komisji: zarówno senackiej obrony narodowej, jak i Izby Reprezentantów, z politykami Partii Republikańskiej, jak i Partii Demokratycznej".

- One przynoszą efekt. 15 lutego rozmawiałem z moim odpowiednikiem Patrickiem M. Shanahanem, sekretarzem obrony rządu Stanów Zjednoczonych. I jesteśmy już blisko osiągnięcia celu, rozmawiamy o szczegółach. Nie rozmawiamy "czy", ale rozmawiamy "jak". W przyszłym tygodniu będzie delegacja, grupa robocza Pentagonu w Warszawie. Toczymy rozmowy, jestem dobrej myśli - powiedział szef MON.

 

Szef MON: rozmawiamy o szczegółach

Poniedziałkowa "Rzeczpospolita" napisała, że Waszyngton szykuje lepszą, niż się do tej pory spodziewano, ofertę wzmocnienia sił zbrojnych w Polsce. Według dziennika, nowe plany za kilka dni przedstawi w Warszawie wiceszef Pentagonu John Rood.

"Amerykanie rozważają m.in. ulokowanie na stałe w Poznaniu potężnego sztabu dowodzenia, na którego czele stanąłby dwu-, a może nawet trzygwiazdkowy generał. W razie zagrożenia byłby odpowiedzialny za koordynację działań USA na wschodniej flance NATO" - informuje "Rzeczpospolita". Dodano, że na wiele lat do przodu byłaby też planowana obecność w Polsce amerykańskiej brygady bojowej, której losy są dziś ustalane z roku na rok. USA rozważają stałą obecność swoich sił powietrznych w Łasku i Mirosławcu oraz wojsk specjalnych w Krakowie.

Mariusz Błaszczak pytany o te informacje powiedział: - Negocjujemy. Negocjujemy, rozmawiamy o szczegółach. Ten projekt nazwaliśmy właśnie w ten sposób - Fort Trump, ale rozmawiamy intensywnie. Ja jestem dobrej myśli i uważam, mam takie przekonanie, głębokie przekonanie, że ten projekt, który jest dobry dla Polski, dlatego że wzmacnia zdolności obronne naszego kraju, ale także całej wschodniej flanki NATO, jest dobry dla stanów Zjednoczonych, zakończy się sukcesem.

 

 

 

MON wstrzymało modernizację czołgów

ONET.pl, Paweł Pawlik, 26.02.2019, 13:56

 

Ministerstwo Obrony Narodowej wstrzymało plan modernizacji czołgów T-72 i PT-91 Twardy dla polskiej armii – informuje Solidarność. Maszyny miały przejść gruntowną przebudowę w gliwickich zakładach Bumar-Łabędy. Ostatecznie resort zdecydował o przeprowadzeniu tylko bieżących napraw, które nie zwiększą ich możliwości bojowych. – Nowy kontrakt miał umożliwić skok technologiczny, tymczasem MON dało nam kroplówkę, która podtrzymuje nas przy życiu – mówi dla Onetu Zdzisław Goliszewski, przewodniczący "S" w Bumar-Łabędy.

 

            MON wstrzymało plan kompleksowej modernizacji czołgów T-72 i PT-91 Twardy. Ostatecznie maszyny poddane zostaną tylko bieżącym naprawom – informuje Solidarność

            Czołgi miały zostać przebudowane w gliwickich zakładach Bumar-Łabędy. Kontrakt miał podnieść z kolan zakład, który od lat cierpi z powodu braku dużych zamówień dla wojska

            Tak właśnie wygląda rozwój polskiego przemysłu. Trudno uwierzyć, że ten rząd tak postępuje – mówi nam Zdzisław Goliszewski, przewodniczący "S" w ZM Bumar-Łabędy

 

Ogłoszona podczas wrześniowych kieleckich targów zbrojeniowych modernizacja czołgów T-72 i PT-91 Twardy, została wstrzymana. Decyzję podjęto już na początku tego roku. W piśmie przesłanym z MON do Zakładów Mechanicznych Bumar-Łabędy w Gliwicach poinformowano, że zamiast gruntownej przebudowy czołgów, przeprowadzona zostanie zaledwie ich modyfikacja. To m.in. wymiana środków łączności i wzmocnienie przekładni silnika.

Tymczasem podczas jesiennych rozmów na temat zakresu modernizacji ok. 300 maszyn wymieniano m.in. doposażenie wozów w technologie do systemów obserwacji, łączności i kierowania ogniem, ochrony przeciwminowej i balistycznej, czy nawet wymianę armat.

– Modernizacja miała polegać na zwiększeniu możliwości bojowych i ochronnych wozu. Dawało nam to dostęp do nowych technologii, być może eksportu wozu na zewnątrz. Wszystko to jednak skasowano. W tle są finanse, bo poprzedni zarząd przedstawił zaniżoną cenę, ale to zawsze zależało od skali modernizacji. Tak właśnie wygląda rozwój polskiego przemysłu. Trudno uwierzyć, że ten rząd tak postępuje – mówi nam Zdzisław Goliszewski, przewodniczący Solidarności w Zakładach Mechanicznych Bumar-Łabędy w Gliwicach.

– Tracimy możliwości rozwijania się. Przy modernizacji na szeroką skalę mieliśmy szanse na nowe wyposażenie, nowe kompetencje. Byłby to krok w kierunku opracowania nowego czołgu, do które wojsko przymierza się za kilkanaście lat. Nowy kontrakt miał umożliwić skok technologiczny, tymczasem MON dał nam nową kroplówkę, która podtrzymuje nas przy życiu. Podtrzymuje już od 20 lat – dodaje rozgoryczony.

Związkowcy liczyli też, że umowa z resortem obrony zostanie podpisana bezpośrednio z ich zakładem. Tymczasem stroną jest Polska Grupa Zbrojeniowa, do której należy Bumar. To oznacza, że remonty, których głównym wykonawcą miał być gliwicki zakład, zostaną podzielone i trafią prawdopodobnie m.in. do Poznania.

– Jeśli nasze obawy się potwierdzą, trudno będzie odebrać to postępowanie inaczej, niż jako celowe działanie na szkodę naszego zakładu – uważa Goliszewski.

Bumar-Łabędy od lat boryka się z problemami z powodu braku dużych zamówień dla wojska. W fabryce jeszcze 10 lat temu pracował ok. 3 tys. osób. Dziś to zaledwie 860 osób.

Szansą miała być podpisana w grudniu 2016 roku umowa na modernizację 128 czołgów Leopard 2A4, które trafiły do naszej armii z nadwyżek Bundeswehry. Tak się jednak nie stało, bo kontrakt nie przewidywał własnej produkcji części, a wkład zakładu w modernizację ograniczył się tylko do montażu części dostarczanych z Niemiec. Dwa lata wcześniej odebrano gliwickiej fabryce kontrakt na dostarczenie podwozia do haubicoarmat Krab. Powodem były problemy techniczne przy realizacji zlecenia. Choć zakład przedstawił nową, poprawioną wersję platformy, to decyzją MON, 320 milionów dolarów zamiast na Śląsk, trafiły do koreańskiej firmy Samsung.

 

 

 

Modyfikacja zamiast modernizacji. Przyszłość T-72 według szefa MON

DEFENCE24, Rafał Lesiecki, 26 lutego 2019, 17:23

 

Od modernizacji czołgów T-72 lepsza będzie ich modyfikacja – ocenił szef MON Mariusz Błaszczak, potwierdzając tym samym nieoficjalne informacje Defence24.pl. Zdaniem ministra takie rozwiązanie pozwoli przy znacznie niższych kosztach osiągnąć rozwiązanie pomostowe. Błaszczak powiedział też, że do Wojska Polskiego powinny trafiać "klasowe" śmigłowce i z Mielca, i ze Świdnika, oczywiście w zgodzie z procedurami.

                       

Minister obrony mówił o tych zagadnieniach w wywiadzie dla "Tygodnika Solidarność", który ukazał się we wtorek. Błaszczak został w nim zapytany m.in. o modernizację najstarszych w arsenale Wojska Polskiego czołgów T-72, konstrukcji sowieckiej. Prowadzący wywiad dziennikarz zauważył, że MON w ostatnich latach kilka razy zmieniało zdanie na temat przyszłości tych wozów, raz planowano modernizację, innym razem z niej rezygnowano.

– Moje podejście jest takie, żeby uzyskać najlepszą relację kosztu do efektu. To wymaga ustaleń, negocjacji, uzgodnień. My nie rezygnujemy ze zmian w T-72; doszliśmy do wniosku, że najlepszą formułą będzie modyfikacja – powiedział szef MON.

Minister przyznał przy tym, że modyfikacja i modernizacja to dwa różne pojęcia. Jednocześnie potwierdził nieoficjalne doniesienia, o których Defence24.pl pisało na początku lutego.

W naszej ocenie w modernizacji, która wcześniej była omawiana, nie osiągnęlibyśmy wymaganego efektu przy stosunkowo wysokich kosztach, stąd modyfikacja, która spowoduje, że przy znacznie niższych kosztach osiągniemy efekt, który będzie rozwiązaniem pomostowym.

szef MON Mariusz Błaszczak

Minister dodał, że resortowi zależy tylko na tym, żeby utrzymać zdolności obronne do czasu wprowadzenia nowego czołgu. W tej sprawie – jak mówił Błaszczak – prowadzone są analizy, a MON prowadzi rozmowy z ministerstwami obrony Niemiec i Francji w sprawie przyłączenia się Polski do projektu czołgu nowej generacji, przygotowywanego przez oba te kraje.

Co ciekawe, Błaszczak powiedział, że nastawienie ze strony Niemiec i Francji jest pozytywne. To nie do końca zgadza się z tym, co w ubiegłym tygodniu powiedział w Sejmie wiceminister obrony Tomasz Szatkowski. Odnosił się on wprawdzie nie do bezpośrednich rozmów z Francją i Niemcami, lecz do pomysłu włączenia projektu czołgu do programów realizowanych w ramach europejskiej współpracy PESCO.

Niemniej Szatkowski mówił wtedy, że "zachodzi obawa, że niektóre z państw europejskich chcą być producentami i chciałyby, aby inne państwa europejskie były klientami", a projekt nowego czołgu, mimo polskich zabiegów nie został do tej pory włączony do PESCO.

W kontekście przyszłego czołgu szef MON został także zapytany o ewentualną współpracę z przemysłem z Korei Południowej, który zaangażował się kooperację z Zakładami im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu a w przeszłości sprzedał do Polski gąsienicowe podwozia do samobieżnych haubic Krab. Błaszczak przyznał, że ta możliwość jest analizowana i zastrzegł, że żadna opcja nie jest obecnie wykluczona.

 

Śmigłowce z Mielca i Świdnika, ale zgodnie z procedurami

Odnosząc się do zakończonego fiaskiem kontraktu na śmigłowce H225M Caracal, szef MON powiedział, że "filozofia poprzedniego rządu polegała na tym, żeby wprowadzić kolejnego gracza na polski rynek", na którym działają już dwie firmy produkujące wiropłaty. To PZL Mielec, który należy do amerykańskiej firmy Sikorsky (część koncernu Lockheed Martin) i wytwarza śmigłowce Black Hawk w eksportowej wersji, oraz WSK "PZL-Świdnik", własność włoskiej grupy Leonardo. Mielec uzyskał niedawno zamówienie na cztery maszyny dla Wojsk Specjalnych. Świdnik jest jedynym producentem, który pozostał w postępowaniu na śmigłowce dla Marynarki Wojennej.

Moim założeniem jest, żeby produkty obu tych firm, które są klasowymi produktami, trafiały do Wojska Polskiego. Oczywiście wszystko musi być zgodne z procedurami dotyczącymi zamówień publicznych, ale w moim głębokim przekonaniu wprowadzenie kolejnego producenta na rynek polski wiązałoby się, szczególnie przy tak dużym kontrakcie, jaki proponował rząd PO-PSL, z upadkiem obu firm.

szef MON Mariusz Błaszczak

Minister dodał, że przede wszystkim należy dbać o to, by Wojsko Polskie było wyposażone w nowoczesny sprzęt, "ale także powinniśmy dbać o polski przemysł". Zauważył przy tym, że wprawdzie właścicielem fabryk w Mielcu i Świdniku jest kapitał zagraniczny, ale działają one w Polsce i zatrudniają polskich pracowników, więc należy o nie dbać.

W wywiadzie szef MON powtórzył też, że program Harpia, czyli pozyskanie nowych samolotów bojowych, jest priorytetem. Zapewnił również, że program Kruk, w którym chodzi o nowe śmigłowce szturmowe, jest bardzo potrzebny wojsku i nie odsunie go w czasie modernizacja niemłodych Mi-24. Na pytanie, czy modernizacja Marynarki Wojennej nadal jest priorytetem, Błaszczak odpowiedział twierdząco, podkreślił konieczność racjonalizowania kosztów. – Zaległości w Marynarce Wojennej są jeszcze większe niż w innych rodzajach sił zbrojnych. Mamy świadomość, że to sprzęt bardzo kosztowny, więc chcemy znaleźć takie rozwiązanie, które zapewni zdolności obronne, a jednocześnie będzie rozwiązaniem racjonalnym, jeżeli chodzi o koszty. Tyle mogę na dziś powiedzieć – powiedział minister.

 

 

 

Łańcuszek Antoniego

POLITYKA, Grzegorz Rzeczkowski, 27 lutego 2019

 

Aresztowany niedawno Bartłomiej M. to tylko jeden, choć najbardziej znany przypadek współpracownika byłego szefa MON, który zawdzięcza mu karierę. Wielu innych misiewiczów Macierewicza, jak ich się nazywa, nadal zajmuje ważne dla bezpieczeństwa Polski stanowiska.

 

Kariera samego Miśka tak jak się rozpędziła, tak kończy się właśnie zderzeniem ze ścianą. 28-letni Bartłomiej M. i piątka jego znajomych, m.in z MON i Polskiej Grupy Zbrojeniowej, zostali zatrzymani w poniedziałkowy poranek 28 stycznia. Grono można powiedzieć elitarne, bo oprócz samego Bartłomieja M., czyli byłego rzecznika i szefa gabinetu politycznego Antoniego Macierewicza, znaleźli się w nim inni ludzie byłego szefa MON. M.in. były poseł PiS Mariusz Antoni K., były członek zarządu PGZ Radosław O., słynny z tego, że zanim trafił do największego w Europie Środkowej holdingu zbrojeniowego pracował – przez pewien czas razem z Bartłomiejem M. – w prowadzonej przez żonę aptece Aronia w Łomiankach pod Warszawą. 

 

więcej w najnowszym numerze Polityki

 

 

 

Zatrzymanie Bartłomieja M. Są szczegółowe informacje o zarzutach

WPROST.pl, 26.02.2019, 16:54

 

Pod koniec stycznia 2019 roku funkcjonariusze CBA zatrzymali sześć osób. Wśród nich był Bartłomiej M., były rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej oraz były poseł Mariusz Antoni K. Portal tvn24.pl publikuje szczegółowe informacje o zarzutach.

 

W poniedziałek 28 stycznia w godzinach porannych funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego zatrzymali sześć osób. Wśród zatrzymanych był Bartłomiej M., były rzecznik prasowy Ministerstwa Obrony Narodowej za czasów Antoniego Macierewicza, oraz były poseł Mariusz Antoni K., który w poprzedniej kadencji Sejmu zasiadał w komisji obrony.

Zatrzymani usłyszeli zarzuty w związku z niegospodarnością w Polskiej Grupie Zbrojeniowej. „Śledztwo, prowadzone na podstawie materiałów własnych CBA, dotyczy niegospodarności, powoływania się na wpływy oraz fałszowania dokumentów przy okazji zawierania umów przez spółkę PGZ S.A. W ocenie śledczych doszło do niekorzystnego rozporządzenia mieniem znacznej wartości i sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa wyrządzenia znacznej szkody majątkowej” – podało CBA w komunikacie.

 

Nowe informacje ws. zarzutów

Dziennikarze portalu tvn24.pl dotarli do zarzutów przedstawionych M. i K. Jak wynika z informacji portalu, Bartłomiej M. i Mariusz Antoni K. podjęli działania, by „Narodowa Wystawa Militarna” trafiła „do dużego podwarszawskiego centrum wystawienniczego”. Umowę z właścicielami podpisał Mariusz Antoni K., który jak informuje tvn.24.pl, otrzymał „za to w sumie nieco ponad 92 tys. złotych”. Prokurator prowadzący śledztwo w uzasadnieniu postawionych zarzutów poinformował, że 56 tysięcy złotych z wspomnianych 92 tys. K. miał przekazać Bartłomiejowi M. Ostatecznie „Narodowa Wystawa Militarna” nie została zorganizowana.

W dokumencie, do którego dotarli dziennikarze tvn24.pl, prokurator dokładnie opisał na czym miało polegać przestępstwo, którego dopuścił się Bartłomiej M. „W celu osiągnięcia korzyści majątkowej dla siebie i Mariusza Antoniego K., powołując się na wpływy w MON oraz wywołując przekonanie u osób reprezentujących spółkę wystawienniczą, podjął się pośrednictwa w załatwieniu wydarzenia dla wymienionej spółki, związanej z objęciem przez Ministra Obrony Narodowej patronatu honorowego nad przedsięwzięciem o nazwie „Narodowa Wystawa Militarna” – podaje tvn24.pl, powołując się na komunikat prokuratora. Bartłomiej M. nie przyznaje się do stawianych mu zarzutów.

Wśród zatrzymanych osób była również była urzędniczka Ministerstwa Obrony Narodowej Agnieszka M. Zdaniem prokuratora przekroczyła swoje uprawnieni, ponieważ „przekazywała osobie nieuprawnionej – Bartłomiejowi M. – szczegółowe informacje związane z kwestią procedowania patronatu Ministra Obrony Narodowej nad przedsięwzięciem o nazwie »Narodowa Wystawa Militarna« i postępu prac w tym zakresie”.

 

Targi „Pro Defence”

Wątpliwości budzi także sposób organizacji targów „Pro Defence” z 2016 roku. Z ustaleń śledczych wynika, że PGZ miał wówczas „przepłacić dwa miliony złotych za budowę stoisk na te targi”. Jak podaje tvn24.pl, powołując się na prokuratora związanego ze sprawą, wiceprezes zarządu największej polskiej firmy zbrojeniowej Radosław O., „na polecenie Bartłomieja M. oraz Agnieszki M. nadużył udzielonych mu uprawnień wiceprezesa zarządu PGZ SA”. Radosław O. również został zatrzymany przez CBA w styczniu 2019 roku.

 

 

 

Platforma prosi Morawieckiego o kontrolę Macierewicza przez ABW. Straci swoją podkomisję?

FAKT, Radosław Gruca, 27.02.2019

 

To nie jest najlepszy czas dla Antoniego Macierewicza. Na jego autorytecie cieniem położyły się zawikłane i nieczytelne sprawy. Już sam fakt otoczenia się niekompetentnymi ludźmi budził wątpliwości. Macierewicz - jeszcze jako szef MON - dał im władzę i dostęp do ściśle tajnych informacji. Potem pojawiły się dokumenty, które rodziły pytania o przeszłość byłego szefa MON. Dziennikarz śledczy Tomasz Piątek pytał publicznie o więcej niż podejrzane powiązania polityka. Opozycja wskazywała na akta IPN, które odbrązawiały waleczną legendę, jaką "naczelny lustrator" Polski zbudował w czasach PRL. Dodatkowo decyzje, które podejmował Macierewicz, będąc szefem resortu obrony, tylko go pogrążały. Teraz wiele wskazuje na to, że Antoni Macierewicz poniesie za to konsekwencje. Jeśli opozycja zrealizuje swój plan, Macierewicz straci coś, co od lat było mu szczególnie drogie. Chodzi o jego "sejmowe dziecko", czyli o podkomisję smoleńską.

 

Platforma Obywatelska pisze do premiera Mateusza Morawieckiego wniosek o kontrolę Antoniego Macierewicza przez ABW. Posłowie opozycji chcą, by Agencja sprawdziła, czy nie powinno mu się odebrać poświadczenia bezpieczeństwa, czyli dokumentu uprawniającego do dostępu do informacji ściśle tajnych. Jakie mają podstawy? Bezpośrednią przyczyną jest ujawnienie z mównicy sejmowej tajemnic polskiej armii! – Gdyby coś podobnego zrobił szeregowiec, już dawno by siedział – mówi Fakt24.pl Tomasz Siemoniak, były wicepremier i szef MON.

Pętla wokół Antoniego Macierewicza się zaciska. Posłowie ze specjalnego sejmowego zespołu śledczego ds. bezpieczeństwa żądają prześwietlenia polityka, który od lat okupuje czołowe miejsca w rankigu nieufności do polityków. Jak informował Fakt w ubiegłym tygodniu, posłowie skierowali już wniosek do IPN o ponowną lustrację wiceprezesa PiS. Podstawą wniosku były dokumenty ujawnione przez Tomasza Piątka w jego książce "Macierewicz. Jak to się stało”. Pisarz i dziennikarz śledczy opublikował na swoim profilu film, w którym opowiada o swoich odkryciach. 

Teraz politycy PO idą za ciosem i piszą do premiera wniosek o zlecenie kontroli przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Szefowa zespołu śledczego napisała, że oficerowie powinni sprawdzić „uzasadnione wątpliwości, czy daje rękojmię zachowania tajemnicy”. Fakt dotarł do treści pisma.  

„W związku z nowymi informacjami, ABW w ramach kontrolnego postępowania sprawdzającego winna niezwłocznie odpowiedzieć na kluczowe z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski pytanie; czy Antoni Macierewicz w okresie pełnienia funkcji publicznych w wolnej Polsce mógł pozostawać pod obcym wpływem?” – napisała Joanna Kluzik Rostkowska we wniosku do szefa rządu, który dziś trafił do KPRM.

Kluzik wyliczyła 8 najpoważniejszych spraw, które obciążają Macierewicza. Listę otwiera sprawa publikacji „Raportu z Weryfikacji WSI”. Zarzut? „Ujawnienie informacji o funkcjonariuszach polskich służb specjalnych działających na rzecz Wolnej Polski”. Dalej Kluzik przypomina „opóźnienie o blisko dwa lata uruchomienia Centrum Eksperckiego NATO” i sprawę odebrania dostępu do tajemnic generałowi Jarosławowi Kraszewskiemu, co skutkowało „paraliżem funkcjonowania Biura Bezpieczeństwa Narodowego podlegającego prezydentowi Andrzejowi Dudzie”. Platforma zarzuca też byłemu szefowi MON zerwanie przetargu na zakup śmigłowców Caracali, na których brak narzekała armia od lat. Macierewicz zaklinał się, że pierwsze dwie maszyny nie francuskie, ale amerykańskie Black Hawki wojsko otrzyma już w grudniu 2016 roku, ale zakupu nie sfinalizował do końca swojej pracy w MON zakończonej w styczniu 2018. Dopiero rok później jego następca Mariusz Błaszczak, poinformował o podpisaniu kontraktu na zakup śmigłowców. Choć gdyby nie decyzje Macierewicza moglibyśmy ich używać znacznie wcześniej. Ostatnie trzy punkty z ośmiu podanych przez Kluzik-Rostkowską to wydawanie dostępu do tajnych dokumentów osobom, które nie dawały rękojmi utrzymania ich w tajemnicy, bezpodstawne oskarżenie, wbrew oczywistym faktom  byłych szefów SKW o działalność szpiegowską oraz „ośmieszenie Polski poprzez działalność komisji i podkomisji ds. zbadania przyczyn katastrofy Smoleńskiej”.

Jakie mogą być skutki kontroli ABW? Jeśli oficerowie stwierdzą, że Antoni Macierewicz mógł nie dochować tajemnicy, straci on dostęp do tajnych dokumentów. 

– Musiałby odejść z funkcji szefa podkomisji, bo pracuje ona na wielu ściśle tajnych dokumentach – mówi nam Tomasz Siemoniak, były szef MON i przekonuje, że ABW powinna kontrolę przeprowadzić dużo wcześniej. Jak to uzasadnia? 

Bezpośrednim powodem jest ujawnienie przez Macierewicza tajemnic polskiej armii, potwierdzone niedawno przez samego wiceszefa MON Wojciecha Skurkiewicza. Wiceprezes PiS, jeszcze jako szef resortu 11 stycznia 2016 roku w swoim sejmowym wystąpieniu 11 stycznia 2016 roku mówił o polskiej armii. Jak napisano we wniosku „w trakcie jawnego posiedzenia Sejmu ujawnił z mównicy sejmowej posłom i opinii publicznej informacje o zapasach wojennych, kierowanych pociskach rakietowych oraz szczegółowe dane dotyczące parametrów taktyczno- technicznych stacji radiolokacyjnych będących na wyposażeniu Polskich Sił Zbrojnych. Sprawę opisał dziennikarz Grzegorz Rzeczkowski z tygodnika „Polityka” kilka dni temu.

Kluzik-Rostkowska podkreśliła, że informacje takie nie mogą być publicznie podawane, co potwierdził w odpowiedzi na interpelację Wojciech Skurkiewicz, wiceszef resortu.  „W odpowiedzi z dnia 15 litego 2019 roku na interpelację posła Krzysztofa Brejzy potwierdził, że wszystkie przedstawione informacje o zapasach wojennych środków bojowych są informacjami niejawnymi związanymi z bezpieczeństwem narodowym”, a sama dokumentacja sprzęty radiolokacyjnego posiada klauzulę niejawną. 

– Postępowanie powinno być wszczęte z urzędu – mówi nam były koordynator ds. służb specjalnych Marek Biernacki.

 

 

 

Fregaty łatwym celem dla Rosji?

GAZETA POLSKA CODZIENNIE, Paweł Kryszczak, numer 2265 - 27.02.2019

 

Opublikowany w ub. tygodniu przez warszawski think tank Centrum Analiz Strategicznych i Bezpieczeństwa (CASiB) raport pt. „Tarcza broni Tarczy” poddaje w wątpliwość zakup fregat obrony przeciwlotniczej dla Marynarki Wojennej. Analiza zawiera wiele słów krytycznych. Nie bierze pod uwagę możliwości kolektywnej odpowiedzi ze strony NATO oraz zaniża możliwości obrony Sił Zbrojnych RP.

 

Ministerstwo Obrony Narodowej zamierza kupić fregaty, które mają obronić polskie niebo w razie ataku. Think tank Centrum Analiz Strategicznych i Bezpieczeństwa (CASiB) chciał sprawdzić zasadność zakupu tego typu okrętów dla Marynarki Wojennej. Do symulacji wykorzystano specjalnie opracowany przez profesorów Andrzeja Najgebauera i Ryszarda Antkowiaka program komputerowy. Okrętami, które wykorzystano do symulacji, były fregaty rakietowe typu Iver Huitfeldt. Rozmieszczono je w taki sposób, by móc zapewniać obronę przeciwlotniczą dla Trójmiasta i instalacji rakietowych w Redzikowie. Wyniki symulacji, które zostały zaprezentowane w raporcie, wykazały, że użycie fregat w czasie konfliktu zbrojnego do obrony przeciwlotniczej Polski jest bezzasadne. Co więcej, ma osłabiać potencjał obronny RP, czyniąc z jednostek cele do ataku.

 

Rosja zagrożeniem

Zdaniem ekspertów CASiB powodem takiego stanu rzeczy są wyjątkowo niekorzystne warunki dla przetrwania fregat, na które składa się m.in. zamknięty charakter akwenu, jakim jest Morze Bałtyckie. Kolejną kwestią działającą na niekorzyść dla okrętów jest realizowana przez Federację Rosyjską strategia antydostępowa, mająca na celu znaczące nasycenie sprzętem regionu Bałtyku, który nie dopuści wroga do zbliżenia się do danego obszaru oraz sparaliżuje systemy walki na wrogim obszarze bez konieczności wkraczania na terytorium przeciwnika. Do tego celu w obwodzie kaliningradzkim służą m.in. rakiety balistyczne Iskander, rakiety manewrujące Kalibr, systemy przeciwlotnicze S-300 i S-400 oraz rakiety przeciwokrętowe Uran i Onyks. Systemy te umożliwiają rażenie m.in. dwóch portów wojennych Marynarki Wojennej: w Gdyni oraz Świnoujściu.

 

Ograniczone możliwości

W raporcie uwzględniono symulowane użycie w jednym momencie dwóch poddźwiękowych rakiet Uran oraz takiej samej liczby naddźwiękowych Onyksów a także hiperdźwiękowych Cyrkonów. W przypadku ataku ze strony dwóch Uranów skuteczność obrony fregat rakietowych typu Iver Huitfeldt korzystających z radarów SMART-L czy APAR wynosiłaby ponad 99 proc. Jak jednak zauważyli eksperci, fregata może skutecznie bronić się przed atakiem tylko do ośmiu rakiet

 

więcej w dzisiejszym wydaniu GPC

 

 

 

Kierunek – modernizacja. Kolejne zakupy dla wojska

GAZETA POLSKA, Konrad Wysocki, Nr 9 z 27 lutego 2019

 

Minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak zapowiedział, że pozyskanie systemów artylerii rakietowej HIMARS nie będzie jedynym strategicznym zakupem dla Sił Zbrojnych RP w najbliższym czasie.

 

To ważna deklaracja, uzbrojenia w nowoczesny sprzęt pilnie potrzebują bowiem pozostałe rodzaje polskiej armii. Na mocy umowy podpisanej w połowie lutego polska armia pozyska w ramach programu operacyjnego „Homar” pierwszy dywizjonowy moduł ogniowy wieloprowadnicowych wyrzutni rakietowych (DMO WWR) systemu HIMARS. W skład dywizjonu wejdzie 18 wyrzutni bojowych i dwie do szkolenia M-142 HIMARS wraz z zapasem amunicji rakietowej GMLRS i ATACMS oraz szkolnej LCRR. Dostarczone zostaną także pojazdy dowodzenia, wozy amunicyjne i ciągniki ewakuacyjne. Umowa obejmuje również wsparcie logistyczne,...

 

więcej w dzisiejszym wydaniu GP

 

 

BEZPIECZEŃSTWO ZA GRANICĄ

 

 

Amerykanie zaatakowali rosyjską "farmę trolli". Chodzi o wybory do Kongresu

PAP, kad, 26.02.2019 20:09

 

W czasie zeszłorocznych wyborów do Kongresu Amerykanie zablokowali dostęp do Internetu rosyjskiej "farmie trolli". Pisze o tym dziennik "Washington Post", powołując się na pragnące zachować anonimowość źródła w amerykańskich władzach.

 

Według gazety, w czasie listopadowych wyborów jednostka amerykańskiej armii, zajmująca się walką z zagrożeniami internetowymi, odcięła dostęp do sieci rosyjskiej Agencji Badań Internetowych. Według amerykańskich władz, jest to wspierana przez Kreml instytucja, której pracownicy udają w Internecie Amerykanów i kolportują fałszywe wiadomości. Mieli w ten sposób próbować wpłynąć na wynik wyborów prezydenckich w 2016 roku.

Jak pisze "Washington Post", listopadowa operacja jest częścią cybernetycznej ofensywy przeciwko Rosji, mającej zapobiec wpływaniu na wynik wyborów w Stanach Zjednoczonych. 

 

 

 

Wojenny bakcyl krąży po Rosji. "Polska też swoje dostanie"

WYBORCZA.pl, Wacław Radziwinowicz, 26 lutego 2019 | 12:56

 

Rosja pogrąża się w militarystycznej obsesji. Rządowa telewizja wieści "podpalenie Ameryki" i grozi, że "Polska swoje dostanie". Chór w katedrze wykonuje pieśń o bombardowaniu USA. A po kraju peregrynują wojenne trofea z Syrii.

 

Popularna i bardzo miła kreskówka „Troje z Prostokwaszino” uczy dzieci rosyjskie, że „rozum to ludzie tracą pojedynczo, a tylko na grypę choruje się zbiorowo”. Niesłusznie uczy.

„Wybacz, Ameryko, ale 500 lat temu odkryli cię na próżno"

W sobotę w Soborze Isaakijewskim w Petersburgu objawił się nie solista, lecz cały chór koncertowy rodzinnego miasta Putina i wykonał pieśń: „Na łódeczce podwodnej z atomowym motorkiem i dziesięciu bombeczkami niemal 100-megatonowymi przepłynąłem Atlantyk i wzywam naprowadzającego: Naprowadzaj, Pietrow, prosto na miasto Waszyngton”.

Potem w skocznym utworze wykonywanym pod kopułą świątyni szło o „przyjacielu Wowoczce”, co „samolocikiem leci w gości nie z pustymi lukami". I dalej lirycznie: „Wybacz, Ameryko, ale 500 lat temu odkryli cię na próżno".

W refrenie zaś między zwrotkami miejski chór powtarzał: „Tralala, tralala wszystko mogę za rubla” i dzielił się radosną nowiną, że „płonie nowa ziemia, ziemia nieprzyjaciela”.

Ten występ w świątyni należałoby nagrodzić nie oklaskami (a tak go przyjęto), lecz mniej więcej „dwójeczką”, którą, jak to określił Putin, kiedyś ukarano dziewczęta z grupy Pussy Riot za ich obrazoburcze śpiewanie z głównej cerkwi Moskwy.

Ale teraz można mówić o okolicznościach łagodzących, bo mamy do czynienia z obłędem jednak zbiorowym.

 

Cyrkonem w „centra podejmowania decyzji”

Chorobie sprzyjała data. 23 lutego to przecież urodziny Armii Czerwonej (już 101.) czczone w Rosji jako Dzień Obrońcy Ojczyzny. Nastrój więc jest tego dnia tradycyjnie militarny.

Ziarno obłędu na sprzyjającą glebę wojennego święta rzucił jednak prezydent Putin. Przywódca narodu cztery dni wcześniej w swym orędziu do Moskwy i świata ostrzegał, że jeśli Stany Zjednoczone wycofają się z układu o zakazie wystrzeliwanych z lądu rakiet bliskiego i średniego zasięgu, to Rosja (która zresztą sama ten zakaz od dawna łamie) przygotuje potężny, niemożliwy do odparcia atak i na Europę, i na „centra podejmowania decyzji”, czyli w jego pojmowaniu – Amerykę. Opowiedział, że może uderzyć nowymi, „niemającymi odpowiedników na świecie pociskami”, takimi jak supersoniczna rakieta Cyrkon o zasięgu „1000 km” i pędząca z szybkością „9 machów”.

 

Prezenter z uśmiechem: Rakieta do celu dotrze w 5 minut

Wirus obłędu militarnego podchwycili i przekazali widzom główni soliści kremlowskiej propagandy.

Mistrzowską partię wykonał jak zwykle Dmitrij Kisielow z kanału Rossija 1. O Polsce, gdzie, jak głoszą rosyjscy generałowie, powstaje wcale nie tarcza antyrakietowa, lecz stacjonarne wyrzutnie uzbrojonych w atom amerykańskich pocisków Tomahawk, wypowiedział się lakonicznie. Zapewnił tylko, że Polska „swoje dostanie".

A po tym zajął się Stanami Zjednoczonymi, wskazując, gdzie uderzą rosyjskie cyrkony: w Pentagon, prezydencką rezydencję Camp David, Fort Ritchie w Pensylwanii, a na wybrzeżu zachodnim – w centrum dowodzenia okrętami podwodnymi Jim Creek w stanie Waszyngton oraz w ośrodek dowodzenia i bazę lotniczą McClellan w Kalifornii.

Tu jednak trafił cyrkonem w płot, bo i ta baza, i to centrum są dawno zamknięte.

Rosyjskie rakiety wylecą, jak usłyszeli widzowie, z łodzi podwodnych, które „ustawimy 400 km od brzegu”, nad lądem przelecą jeszcze drugie 400 km. „Do celu dotrą więc po pięciu minutach” – rozmarzony tą wizją prezenter uśmiechnął się do kamery.

Jego konkurenta z Kanału 1 Piotra Tołstoja wirus wojennej gorączki poraził jednak mocniej. W niedzielnym programie publicystycznym zapewnił, że „nic tak nie świadczy o naszym umiłowaniu pokoju jak nasza możliwość uderzenia w ośrodki podjęcia decyzji militarnych". Dodał też, że celem ciosu stanie się „każda stolica europejska, która przyjmuje choć najmniejszy udział w decyzji podejmowaniu".

Zbiorowego obłędu nie gaszą ironiczne uwagi ekspertów wskazujących, że Rosja dziś nie ma czym strzelać. Aleksander Golc na przykład przypomina, iż jeszcze całkiem niedawno przedstawiciele ministerstwa obrony zapewniali agencję TASS, iż cyrkon lata na odległość 400 km i z szybkością 6 machów, a dopiero teraz raptem na potrzeby propagandy „utył".

 

Zmyślne detonatory w pociągu z trofeami

Nie bacząc na takie utyskiwania, wirus gorączki wojennej w najlepsze krąży po wielkiej Rosji. Akurat w dniu urodzin Armii Czerwonej w peregrynację z Moskwy do Władywostoku i z powrotem wyruszył eszelon wiozący trofea zdobyte na froncie syryjskim. Pielgrzymka z relikwiami trwać będzie 75 dni. Pociąg ma się zatrzymać na 61 stacjach, gdzie publiczność, a przede wszystkim młodzież będzie mogła szczegółowo zapoznać się z eksponatami.

Interesująco o wystawie napisała rządowa „Rossijskaja Gazieta", zapowiadając, że prezentowane mają być m.in. „przeróżne ładunki wybuchowe, miny, granaty własnej roboty oraz zmyślne detonatory”.

Niestety, lub raczej na szczęście, eszelon z pomocami naukowymi dla młodych terrorystów nie dotrze na Kaukaz Północny, gdzie wzbudziłby zainteresowanie szczególne.

 

 

 

 

Amerykański niszczyciel z Tomahawkami wpłynął na Bałtyk

SPUTNIK, 17:28 26.02.2019

 

Amerykański niszczyciel rakietowy USS Gravely (DDG-107) włynął na Morze Bałtyckie - przekazują rosyjskie media. Jak podkreślają, okręt przepłynął już cieśninę Wielki Bełt i płynie obecnie wzdłuż niemieckiego wybrzeża.

 

USS Gravely to nowy okręt flagowy 1. Grupy Stałego Zespołu Okrętów NATO (SNMG1), który może przenosić do 56 pocisków manewrujących Tomahawk.

Wczoraj do portu w Odessie zawinął niszczyciel rakietowy amerykańskiej Marynarki Wojennej USS Donald Cook. Jak poinformowało dowództwo VI Floty USA, okręt przeprowadza „operację zapewnienia bezpieczeństwa na morzu".

Niszczyciel znajduje się w regionie czarnomorskim od 19 lutego. USS Donald Cook przeprowadza „operację zapewnienia bezpieczeństwa na morzu" —  poinformowało dowództwo VI Floty Marynarki Wojennej USA.

Załoga okrętu wzięła już udział w ćwiczeniach z turecką fregatą TCG Faith. Analogiczne manewry planowane są także z udziałem okrętów Marynarki Wojennej Ukrainy — przekazuje portal floty.

 

 

 

 

W WOJSKU I SŁUŻBACH MUNDUROWYCH

 

 

Komendant Służby Ochrony Państwa zrezygnował ze stanowiska

PAP, kad, 26.02.2019 16:51

 

Po wcześniejszych ustaleniach z ministrem Joachimem Brudzińskim, gen. bryg. Tomasz Miłkowski, komendant Służby Ochrony Państwa, złożył rezygnację z zajmowanego stanowiska. - Pan komendant już od jakiegoś czasu nosił się z decyzją o rezygnacji, jednak miałem do końca nadzieję, że zostanie na stanowisku - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Jarosław Zieliński, wiceszef MSWiA. 

 

Miłkowski stanowisko szefa Służby Ochrony Państwa objął po powołaniu formacji w miejsce Biura Ochrony Rządu. Jak dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada, przyczyną rezygnacji ze stanowiska gen. Miłkowskiego mógł być niedawny incydent z udziałem kierowcy limuzyny premiera. Nowego szefa Służby Ochrony Państwa – na wniosek ministra – powoła Prezes Rady Ministrów.

- Pan komendant już od jakiegoś czasu nosił się z decyzją o rezygnacji, jednak miałem do końca nadzieję, że zostanie na stanowisku. Mamy już pewne kandydatury na miejsce Miłkowskiego, ale decyzja należy do pana premiera - mówi w rozmowie z portalem PolskieRadio24.pl Jarosław Zieliński, wiceszef MSWiA. 

Gen. bryg. dr Tomasz Miłkowski został 26 kwietnia 2017 roku powołany na stanowisko szefa Biura Ochrony Rządu przez ówczesną prezes Rady Ministrów Beatę Szydło. Po zastąpieniu BOR przez Służbę Ochrony Państwa Miłkowski kontynuował pracę jako komendant SOP.
Miłkowski karierę w formacjach mundurowych rozpoczął w 1991 roku od służby w policji, gdzie początkowo pracował w pionie prewencji Komisariatu IV w Rudzie Śląskiej. W 1995 roku, po ukończeniu Wyższej Szkoły Policji w Szczytnie, służył w pionie dochodzeniowo-śledczym Komendy Rejonowej Policji w Rudzie Śląskiej, a następnie w Wydziale do Walki z Przestępczością Gospodarczą Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
W 2000 roku pełnił funkcje kierownicze w komórkach logistycznych i dydaktycznych w Szkole Policji w Katowicach, m.in. jako kierownik Zakładu Prawa i Psychologii. W 2010 roku powołano go na stanowisko zastępcy komendanta tej szkoły. Cztery lata później objął stanowisko zastępcy komendanta wojewódzkiego policji we Wrocławiu. Na początku lutego 2016 roku został komendantem wojewódzkim w Krakowie.
Za swoje osiągnięcia został wyróżniony m.in. Medalem Srebrnym "Za długoletnią służbę", Złotą Odznaką "Zasłużony policjant" i Brązowym Medalem "Za zasługi dla policji”.

 

 

Milionowe transakcje. Agencja Mienia Wojskowego pozbywa się zbędnych nieruchomości

WNP.pl, Justyna Sobolak, 26-02-2019 18:00

 

Blisko 130 mln zł uzyskała w 2018 roku Agencja Mienia Wojskowego ze sprzedaży 819 nieruchomości. Tylko od 2016 roku AMW sprzedała 2,7 tys. nieruchomości, a ich wartość sięgnęła ponad 450 mln zł. W kolejce do sprzedaży już czekają następne lokale i grunty.

 

            W ostatnich latach AMW zmieniła swoją politykę dotyczącą gospodarki nieruchomościami - większy akcent kładzie obecnie na najem i dzierżawę.

            Zyski ze sprzedaży powojskowych nieruchomości Agencja przeznacza na realizację inwestycji mieszkaniowych dla żołnierzy.

            AMW cały czas prowadzi sprzedaż i najem nieruchomości. Obecnie na stronie Agencji znaleźć można 166 pozycji. To grunty, lokale użytkowe, mieszkania.

 

Agencja Mienia Wojskowego nieprzerwanie prowadzi sprzedaż nieruchomości i gruntów – to jeden z jej statutowych celów. I każdego roku sporo na takich transakcjach zarabia. Jak podaje portalowi WNP.PL, w 2016 roku udało się sprzedać aż 1080 nieruchomości, a ich wartość sięgnęła ponad 140 mln zł. Jeszcze lepszy pod względem finansów był 2017 rok. Wówczas AMW ze zbycia 789 nieruchomości zarobiła ponad 180 mln zł. Miniony rok także można zaliczyć do udanych. AMW zamknęła go z liczbą 819 transakcji za łączną sumę blisko 130 mln zł.

Jak informuje AMW, na sprzedaż trafiają te nieruchomości, które uznane zostają za zbędne.

 - W zasobie Agencji znajdują się nieruchomości, które przez Ministerstwo Obrony Narodowej i Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji zostały uznane za zbędne. Ich zagospodarowanie to jedno z podstawowych zadań AMW. Agencja organizuje przetargi na sprzedaż oraz najem/dzierżawę przekazanych jej gruntów, mieszkań i lokali użytkowych – wyjaśnia Maciej Manos z AMW.

 Dodaje, że w ostatnich latach AMW zmieniła swoją politykę dotyczącą gospodarki nieruchomościami. -  Większy akcent Agencja kładzie obecnie na najem i dzierżawę. Mimo to sprzedaż nieruchomości stanowi ważne źródło przychodów AMW - mówi Maciej Manos.

 Jak tłumaczy, Agencja zagospodarowuje nieruchomości na podstawie planów sprzedaży przygotowywanych na dany rok. Zaznacza jednak, że w trakcie roku mogą one ulec zmianie. 

 - Plany powstają przy udziale Oddziałów Regionalnych AMW, które zgłaszają do nich propozycje gruntów i obiektów, a następnie są one opiniowane w Biurze Prezesa Agencji. Nieruchomości, które są przeznaczone do sprzedaży, muszą mieć uregulowany stan prawny oraz ważny operat szacunkowy - tłumaczy.

Zyski ze sprzedaży powojskowych nieruchomości Agencja przeznacza na realizację inwestycji mieszkaniowych dla żołnierzy. Może to być, jak tłumaczy Maciej Manos, budowa lokali mieszkalnych, w uzasadnionych przypadkach również ich zakup czy przebudowa już istniejących internatów. - Środki z gospodarki nieruchomościami częściowo zasilają też fundusz remontowy Agencji - wyjaśnia.

 

Atrakcyjne tereny

AMW cały czas prowadzi sprzedaż i najem nieruchomości. Obecnie na stronie Agencji znaleźć można 166 pozycji. To grunty, lokale użytkowe, mieszkania. Zlokalizowane w dużych miastach Polski: Krakowie, Warszawie, Poznaniu, ale też na terenach atrakcyjnych turystycznie, jak na przykład w Kołobrzegu. Ich zbywanie następuje w drodze przetargu. Na stronie AMW podane są ceny wywoławcze i terminy planowanych przetargów. Inwestorzy mogą na bieżąco je śledzić.

 

 Jak wyjaśnia Jerzy Sobański, wiceprezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości, zasady zbywania nieruchomości przez AMW są ściśle określone ustawami. Przetarg na takie nieruchomości może być zorganizowany w formie przetargu ustnego nieograniczonego, ustnego ograniczonego, pisemnego nieograniczonego i pisemnego ograniczonego.

- Podstawową formą przetargu stosowaną przez Agencję Mienia Wojskowego jest przetarg ustny nieograniczony. Forma ta pozwala na uczestnictwo w przetargu nieograniczonej liczby zainteresowanych podmiotów, a ponadto charakteryzuje się stosunkowo prostym trybem i przejrzystością procedury (licytacja według zasady „kto da więcej”). Przetargi organizują Dyrektorzy Oddziałów Regionalnych AMW – wyjaśnia Jerzy Sobański.

 

Unikatowe walory

Oceniając zasoby, AMW twierdzi, że to nieruchomości bardzo zróżnicowane, a część z nich ocenia jako bardzo atrakcyjne. – AMW dysponuje lub dysponowała różnymi rodzajami nieruchomości, od małych działek w centrum miasta po kilkunastohektarowe na obrzeżach lub kilkudziesięciohektarowe działki poza obszarem miejskim, dysponuje pojedynczymi lokalami lub kompleksami budynków, niektóre z nich miały lub mają unikatowe walory - w tym wartość również historyczną, jak na przykład Fort Modlin – mówi wiceprezydent Polskiej Federacji Rynku Nieruchomości.

Lwia część środków ze sprzedaży nieruchomości przez AMW trafia na cele mieszkaniowe żołnierzy. A te są duże. Każdemu żołnierzowi zawodowemu przysługuje bowiem prawo do zakwaterowania na czas pełnienia służby wojskowej w mieście, w którym tę służbę pełni lub w miejscowości pobliskiej.

Żołnierz może liczyć na przydział kwatery lub lokalu mieszkalnego, przydział miejsca w internacie albo w kwaterze internatowej lub wypłatę świadczenia mieszkaniowego.  Może dokonać wyboru według własnych preferencji. Inaczej jest w przypadku żołnierzy służby kontraktowej. Oni z kolei mogą ubiegać się o wypłatę świadczenia mieszkaniowego tylko wtedy, gdy nie ma możliwości przydzielenia im kwatery albo innego lokalu mieszkalnego.

Kwatera przydzielona żołnierzowi musi mieć określoną wielkość. Przy jej ustalaniu uwzględnia się m.in. stanowisko służbowe żołnierza zawodowego oraz jego stan rodzinny. Norma powierzchni użytkowej podstawowej (powierzchni pokoi), która przysługuje żołnierzowi z jednego tytułu, wynosi 8-12 m2. W przypadku gospodarstwa jednoosobowego norma wynosi nie mniej niż 16 m2. Samotny żołnierz może liczyć na jeden pokój z kuchnią lub aneksem kuchennym. Rodzina dwuosobowa otrzymuje zakwaterowanie w mieszkaniu dwupokojowym, rodzina 3-osobowa w trzypokojowym itd.

 

 

 

 

 

 

 

O PRZEMYŚLE OBRONNYM I SPRZĘCIE

 

 

 

Naprawa Mi-24 będzie kosztować ponad 73 mln złotych

DEFENCE24, 26 lutego 2019, 16:18

 

3 Regionalna Baza Logistyczna Wydział Techniki Lotniczej udzieliła zamówienia na naprawę główną śmigłowców Mi-24 wraz z wyposażeniem, za którą zapłaci netto ponad 73 mln złotych netto.

 

Postępowanie na naprawę śmigłowców realizowane było w ramach procedury negocjacyjnej bez publikacji ogłoszenia o zamówieniu, gdyż jedynym podmiotem uprawnionym do realizacji wskazanej usługi są oczywiście Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1 z Łodzi. Nie tylko posiadają one na własność dokumentację remontową, ale również "dysponują zdolnościami technicznymi zapewniającymi realizację ww. zamówienia". Negocjacje w sprawie udzielenia zamówienia były prowadzone z łódzkimi zakładami od grudnia 2018 roku.

Wojskowe Zakłady Lotnicze Nr 1 są jedynym w kraju podmiotem realizującym remont śmigłowców Mi-24. Posiadają ponad 25-letnie doświadczenie w zakresie remontu, obsługi, napraw i modernizacji śmigłowców Mi-24. W WZL-1 S.A. zrealizowano prace związane z naprawami i przywracaniem do służby śmigłowców uszkodzonych, w tym również poważanie uszkodzonych w wyniku użycia bojowego w ramach PKW. WZL-1 S.A. posiada pełne zabezpieczenie techniczne i technologiczne do realizacji tych prac.

Na początku lutego br. zapadła więc kolejna decyzja o udzieleniu zamówienia na naprawę główną śmigłowców Mi-24 wraz z wyposażeniem w latach 2019-2020. Wojsko zapłaci za nią ponad 73 mln złotych, a dokładnie 73 333 333,33 złotych - oczywiście netto. Początkowo szacowano, że na realizację wskazanych naprawdę wyda nawet ponad 78,3 mln złotych.

Nie wiadomo jaka liczba maszyn podlegać będzie naprawie głównej. Ostatnie zlecenie obejmowało 11 maszyn Mi-24. Polska dysponuje obecnie około trzydziestoma Mi-24, w dwóch wersjach D i W. Obecnie znajdują się one na wyposażeniu dwóch baz lotniczych (w Inowrocławiu oraz Pruszczu Gdańskim).

Docelowo śmigłowce tego typu powinny zostać zastąpione przez nowe platformy przewidziane w programie Kruk. W połowie 2018 roku resort obrony narodowej podał, że postępowanie na maszyny Kruk rozpocznie się w ciągu „kilku miesięcy”, a umowa będzie podpisana w 2019 r. Od tego czasu jednak nie ma informacji dotyczących programu nowych śmigłowców uderzeniowych.

 

Czas na modernizację

Ministerstwo Obrony Narodowej przygotowuje się do modernizacji śmigłowców Mi-24. Pod uwagę brane jest ulepszenie obu wersji maszyn – Mi-24D i Mi-24W. W styczniu bieżącego roku Inspektorat Uzbrojenia poinformował o rozpoczęciu dialogu technicznego związanego z modernizacją śmigłowców. Ma on obejmować ocenę możliwości spełnienia przez zmodernizowane maszyny wstępnych wymagań w zakresie systemów uzbrojenia, łączności, ochrony, nawigacji i walki radioelektronicznej. Dialog ma być prowadzony od lipca do września br. 

Ministerstwo Obrony Narodowej poinformowało oficjalnie o planie modernizacji śmigłowców Mi-24 w ubiegłym roku. Ma ona stanowić rozwiązanie pomostowe, przed wprowadzeniem śmigłowca uderzeniowego nowej generacji w programie Kruk. Plan modernizacji śmigłowców Mi-24 – jak i będący na etapie dialogu technicznego program ulepszenia maszyn W-3 do wersji wsparcia pola walki – ma umożliwić szybkie przywrócenie Siłom Zbrojnym RP zdolności rażenia celów pancernych i opancerzonych za pomocą przeciwpancernych pocisków kierowanych. Obecnie bowiem, po wyczerpaniu zapasów rosyjskich ppk Szturm i Falanga, Mi-24 nie mają takiej możliwości.

 

 

 

24 samochody przekazane wojskowym strażakom

DEFENCE24, 26 lutego 2019, 16:17

 

We wtorek Mariusz Błaszczak wziął udział w uroczystości przekazania 24 samochodów ratowniczo–gaśniczych przydzielonym jednostkom wojskowych straży pożarnych. Zakupione za prawie 23 mln złotych pojazdy będą wykorzystywane także podczas akcji ratowniczych w środowisku cywilnym - informuje Ministerstwo Obrony Narodowej. 

 

Do przekazania pojazdów w obecności szefa MON doszło we wtorek na terenie 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. 

Wojskowa straż pożarna rozwija się, wojskowa straż pożarna wchodzi także w skład Krajowego Systemu Ratowniczo-Gaśniczego. To nie tylko służba związana z funkcjonowaniem Wojska Polskiego, ale także służba, która niesie pomoc wszystkim tym, którzy tej pomocy potrzebują.

Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak

Szef Wojskowej Ochrony Przeciwpożarowej płk Andrzej Nawrocki zaznaczył, że wybór obdarowanych nowymi wozami jednostek wiąże się z planami rozwoju sił zbrojnych. Wyraził uznanie dla Inspektoratu wsparcia i podległych mu jednostek, które potrzebują sprzętu, podkreślił zaangażowanie wojskowych straży pożarnych, które były zaangażowane w zakup pojazdów.

Umowa na przekazane pojazdy wyniosła niemal 23 miliony zł. Zakupione samochody pozwolą m.in. na zapewnienie wymaganego poziomu ochrony przeciwpożarowej lotnisk. Wykorzystywane także będą do prowadzenia samodzielnych działań ratowniczo – gaśniczych i zastąpią wysłużone starsze modele. Pojazdy wykorzystywane będą również w akcjach ratowniczo – gaśniczych podczas ćwiczeń i szkoleń na poligonach wojskowych w ciężkich warunkach terenowych gdzie nie ma możliwości dojazdu ciężkiego sprzętu.

Do jednostek wojskowych trafią w sumie 24 pojazdy:

- 8 lekkich samochodów ratowniczo – gaśniczych Mitsubishi L200 (z przeznaczeniem na lotniska wojskowe). W służbie zastąpią wysłużone Honkery. Będą to pierwsze tego typu samochody, które znajdą się na wyposażeniu Sił Zbrojnych RP i zostały przydzielone do ośmiu Baz Lotnictwa Sił Powietrznych.

- 2 lekkie poligonowe samochody ratowniczo – gaśnicze z przeznaczeniem do akcji ratowniczo – gaśniczych podczas ćwiczeń i szkoleń na poligonach wojskowych w ciężkich warunkach terenowych, gdzie nie ma możliwości dojazdu ciężkiego sprzętu. Pojazdy skierowano do 10. Brygady Kawalerii Pancernej w Świętoszowie oraz na 21. Centralny Poligon Lotniczy Nadarzycach.

- 8 średnich samochodów ratowniczo – gaśniczych Scania P320 B 4x4HZ przydzielonych do: Centrum Szkolenia Artylerii i Uzbrojenia - Ośrodka Szkolenia Poligonowego w Toruniu, Składu 3. Regionalnej Bazy Logistycznej Kraków – Regny, Składu 4. Regionalnej Bazy Logistycznej Wrocław – Jastrzębie, Wojskowego Ośrodka Farmacji i Techniki Medycznej w Celestynowie, 10. pułku samochodowego w Warszawie, Składu 4. Regionalnej Bazy Logistycznej Wrocław – Porażyn, 15. Brygady Zmechanizowanej w Giżycku i Komendy Portu Wojennego Punkt Bazowania Hel.

- 3 ciężkie samochody ratowniczo – gaśnicze Scania P450 B 6x6HZ, przydzielone do Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych Drawsko, 21. Centralnego Poligonu Lotniczego w Nadarzycach i Ośrodka Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Żaganiu.

- 3 ciężkie samochody ratowniczo – gaśnicze Scania P410 B 4x4Hz przydzielone do wykonywania zadań w Jednostce Wojskowej Komandosów w Lublińcu, Ośrodka Szkolenia Poligonowego Wojsk Lądowych w Wędrzynie, Składu Regionalnej Bazy Logistycznej Wrocław– Porażyn.

Podczas wizyty w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim minister nagrodził  również żołnierzy, którzy m.in. ratowali ofiary wypadków drogowych i pomogli osobom, które zostały poszkodowane w wyniku pożarów budynków mieszkalnych.   

W polskim wojsku działa 91 straży pożarnych, w których służy 2,5 tys. strażaków. Rocznie przeprowadzają oni ok. 80 tys. operacji na terenie jednostek wojskowych i 2,5 tys. poza nimi, pomagając ludności cywilnej mieszkającej w pobliżu jednostek.

 

 

 

Nowe PJN-y dla SG

ALTAIR, 26 lutego 2019

 

Nadbużański Oddział Straży Granicznej otrzymał 9 nowoczesnych pojazdów obserwacyjnych.

 

Mam ten zaszczyt i przywilej przekazania funkcjonariuszom kluczyków do tego wysoce specjalistycznego sprzętu – powiedział podczas spotkania ze strażnikami granicznymi Minister Spraw Wewnętrznych i Administracji, Joachim Brudziński – Te pojazdy, naszpikowane współczesną techniką, pozwolą jeszcze skuteczniej dbać o bezpieczeństwo wschodniej granicy Polski – dodał szef MSWiA.

Przekazane w poniedziałek auta to tzw. Przewoźne Jednostki Nadzoru (PJN). Są używane do ochrony wschodniej granicy kraju, będącej jednocześnie granicą zewnętrzną Unii Europejskiej. Samochodami bazowymi dziś przekazanych PJN-ów są pojazdy przystosowane do jazdy w trudnym terenie. Wyposażono je w kamery termowizyjne, kamery światła dziennego oraz dalmierze laserowe.

Straż Graniczna kupiła łącznie 23 PJN-y oraz jeden symulator-trenażer operatorów PJN (Nowe wozy obserwacyjne SG, 2018-07-30). Nadbużański OSG otrzymał 9 pojazdów, pozostałe PJN-y trafiły do oddziałów SG ochraniających zewnętrzną granicę. Warmińsko-Mazurski Oddział Straży Granicznej otrzymał 3 PJN-y, Podlaski OSG – również 3, natomiast Bieszczadzki OSG – 8 pojazdów (Nowe pojazdy SG, 2019-02-08). Symulator–trenażer (o wartości 1,5 mln zł) trafi do jednego z ośrodków szkolenia Straży Granicznej, gdzie przyszli operatorzy PJN-ów będą mogli doskonalić swoje umiejętności. Łączny koszt zakupu pojazdów to ponad 43 mln zł.

 

 

 

Problemy z JLTV

MILMAG.pl, Rafał Muczyński, 26.02.2019

 

Zgodnie z raportem dyrektora ds. testów operacyjnych i weryfikacji (DOT&E) Departamentu Obrony USA, wszystkie warianty nowych wozów opancerzonych JLTV (Joint Light Tactical Vehicle) nie nadają się do użytku operacyjnego. Najpoważniejsze kwestie mają wynikać z niewystarczającego poziomu niezawodności, utrzymania technicznego, świadomości sytuacyjnej załogi i jej bezpieczeństwa. Duża liczba problemów technicznych jakie pojawiły się podczas programu testowego oznacza, że w tym momencie pojazdy JLTV zostały wykluczone  z uczestniczenia w działaniach bojowych i wymagają modyfikacji.

 

Zgodnie z raportem, wóz wsparcia ogniowego M1281 Close Combat Weapon Carrier ma mieć zbyt niskie zdolności podczas prowadzenia ognia za pomocą przeciwpancernych pocisków kierowanych z rodziny BGM-71 TOW (Tube-launched, Optically tracked, Wire-guided) w porównaniu z pojazdami HMMWV (High-Mobility Multipurpose Wheeled Vehicle) w analogicznej konfiguracji. Najpoważniejszym problemem były trudności w załadunku kolejnych pocisków do wyrzutni, co wydłużało czas pomiędzy strzałami i naraziło bezpieczeństwo załogi. M1281 ma także mieć zbyt mało miejsca na przechowywanie dodatkowej amunicji, a dostęp do niej jest utrudniony.

Testy wykazały również tzw. martwe pola wokół pojazdu, które ograniczają widoczność i zdolność wykrywania zagrożeń. Problemem okazało się także prawidłowe utrzymanie techniczne pojazdów. Czynności serwisowych obecnie nie da się realizować bez wsparcia przedstawicieli terenowych producenta. Ma wynikać to ze złożoności technicznej pojazdów, nieefektywnego szkolenia obsługi technicznej i niewystarczająco zrozumiałych instrukcji obsługi.

Podczas testów stwierdzono wielokrotne problemy z drzwiami, których awarie utrudniały żołnierzom szybkie i bezpieczne opuszczanie, jak i wsiadanie do pojazdu. Problemem okazało się także użytkowanie holowanej przyczepy, która ma mniejszą mobilność niż JLTV, co spowalnia tempo wykonywanych zadań. Do innych wad eksploatacyjnych zaliczono problemy z instalacją elektryczną silników, uszkodzone opony czy usterki układu hamulcowego.

W podsumowaniu autorzy raportu DOT&E zalecili, aby Biuro Programowe JLTV opracowało plan rozwiązania powyższych mankamentów i problemów technicznych, ale także innych kwestii, które znalazły się jedynie w niejawnym załączniku.

 

Analiza

Pierwsze pojazdy z rodziny JLTV, oryginalnie Oshkosh Defense L-ATV (Light Combat Tactical All-Terrain Vehicle), trafiły do Fort Stewart w stanie Georgia 14 stycznia 2019. Według harmonogramu z 22 grudnia 2018 do końca marca 2019 do testów w 1. Pancernej Brygadowej Grupie Bojowej (ABCT, Armored Brigade Combat Team) 3. Dywizji Piechoty ma trafić łącznie 500 pojazdów z partii małoseryjnej (US Army odbiera JLTV, 2019-01-15). Jednak już w cztery dni po pierwszych dostawach w mediach społecznościowych opublikowano fotografię przewróconego na bok i poważnie uszkodzonego pojazdu. Według dostępnych informacji do zdarzenia doszło podczas kursu Master Driver, a nikt z członków załogi nie odniósł obrażeń.

Siły Zbrojne Stanów Zjednoczonych planują zakupić 57,6 tysiąca pojazdów z rodziny JLTV, w tym 5,5 do 9 tys. dla Korpusu Piechoty Morskiej (USMC), 49,1 tys. Dla wojsk lądowych (US Army) i specjalnych (US SOCOM). W 2017 zakup 140 pojazdów Siły Powietrzne (USAF). Ponaddto 2747 wozów ma trafić do Wielkiej Brytanii w ramach programu Multi-Role Vehicle-Protected (MRV-P), zakup 200 kolejnych potwierdziła Litwa, a dalszych 38 Słowenia (Słowenia wybiera L-ATV, 2018-11-24; L-ATV dla Litwy, 2018-11-22; Wspólny zakup L-ATV , 2018-03-19).

 

 

 

Zegar

Kalendarium

Maj 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
29 30 1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 1 2

Imieniny