Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

26.03.2019r.

Utworzono dnia 26.03.2019
Czcionka:

 

Przegląd najważniejszych informacji w mediach

na temat bezpieczeństwa i przemysłu obronnego

w Polsce i za granicą

 we wtorek, 26 marca 2019 r.

 

BEZPIECZEŃSTWO I POLITYKA OBRONNA W KRAJU

Więcej US Army w Polsce

RZECZPOSPOLITA, Marek Kozubal, 26.03.2019

 

W poniedziałek Siły Powietrzne USA przerzuciły do Polski myśliwce F-15E Strike Eagle, które na co dzień stacjonują w brytyjskiej bazie Lakenheath. Samoloty przyleciały do Powidza, aby wziąć udział we wspólnych ćwiczeniach z pilotami polskich samolotów – poinformowała Ambasada USA w Warszawie.

 

W ostatnich dniach Amerykanie znacznie zwiększyli swoją obecność w Polsce. Ćwiczyli szybki przerzut wojska i sprzętu.

Z informacji, które w poniedziałek uzyskaliśmy z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych wynika, że w Polsce stacjonuje ok. 6 tysięcy żołnierzy z krajów NATO, w tym aż 5,5 tysiąca z USA.

„Ćwiczenia tego typu doskonalą kolektywną gotowość, umacniają relacje z sojusznikami w NATO i krajami partnerskimi oraz dowodzą zaangażowania USA na rzecz regionalnego bezpieczeństwa" – tak ambasada USA tłumaczy przelot samolotów do Polski.

Niemal równolegle Amerykanie wysłali nad Bałtyk, Polskę oraz Litwę bombowce strategiczne B-52. Lotniskiem macierzystym jest baza Barksdale w Luizjanie (USA). W czasie europejskich ćwiczeń B-52 stacjonują w Fairford w Wielkiej Brytanii.

W czasie kilku przelotów nad Bałtykiem dwa razy samoloty te zostały przechwycone przez rosyjskie myśliwce.

W tym samym czasie 1500 żołnierzy amerykańskich z Fort Bliss w Teksasie zostało przesuniętych do Polski. Przylecieli samolotami do Berlina, a następnie pojechali do Drawska Pomorskiego. Na poligon ten zostało wysłanych 700 jednostek sprzętu bojowego z magazynów w holenderskim Eygelshoven. Przetransportowano m.in. amunicję, działa, czołgi.

Z komunikatu US Army wynika, że żołnierze ci w ramach ćwiczeń zarządzonych przez sekretarza obrony USA Patricka Shanahana zostali w trybie alarmowym wysłani do wzmocnienia wschodniej flanki NATO. Przez kilka tygodni będą trenować w Drawsku wspólnie z polskimi żołnierzami.

 

WIĘCEJ WOJSKA

Od kilku miesięcy trwają rozmowy na temat zwiększenia liczby żołnierzy amerykańskich w Polsce, a także zmiany formuły ich stacjonowania z rotacyjnej na stałą. Decyzje w tej sprawie najpewniej zapadną wczesną jesienią.

Chociaż w przestrzeni medialnej pojawia się określenie Fort Trump, w rzeczywistości nie powstanie całkowicie nowa baza wojskowa. Rozbudowana zostanie infrastruktura już istniejąca.

Z naszych nieoficjalnych informacji wynika, że liczba żołnierzy amerykańskich stacjonujących w Polsce na stałe zostanie zwiększona o ok. 1,3 tys. (teraz rotacyjnie stacjonuje ich ok. 4,5 tys.).

Już teraz ze środków NATO powstają nowe magazyny na uzbrojenie i amunicję, składy paliw, wzmacniane są rampy kolejowe przy poligonach, a także odnawiane pasy lotnisk wojskowych.

– Celem jest zwiększenie możliwości przerzutu wojsk, wzmacniana jest m.in. infrastruktura w okolicach Żagania – opisuje nam oficer, który zna kulisy rozmów.

W tej chwili żołnierze amerykańscy stacjonują w kilkunastu miejscach w Polsce. Np. wojska specjalne w Krakowie, siły powietrzne w Powidzu, stopniowo uzbrajana jest baza rakietowa w Redzikowie (są w niej zlokalizowane elementy systemu radarowego śledzenia pocisków, a także silosy gotowych do odpalenia rakiet SM-3 Block IIA, baza ma osiągnąć gotowość w 2020 r. ).

 

NOWA INSTALACJA W POWIDZU

Kilka dni temu sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg zapowiedział powstanie dużego magazynu sprzętu wojskowego w Powidzu koło Poznania. W „Wall Street Journal" zapowiedział, że jego budowa ruszy za kilka miesięcy i potrwa dwa lata. Ma tam być przechowywany sprzęt dla brygady pancernej. Podobne magazyny zlokalizowane mają być w Niemczech, Belgii i Holandii. Koszt inwestycji to 260 mln dol. (miałaby być finansowana w ramach NATO Security Investment Programme – NSIP)

– Do 2021 roku NATO zamierza zakończyć około 250 projektów infrastrukturalnych w całej Europie w celu poprawienia zdolności lotnisk, portów, tras kolejowych i dróg do transportowania i przyjmowania ciężkiego sprzętu – stwierdził sekretarza generalny NATO.

 

 

 

Najważniejsze jest rażenie

POLSKA-ZBROJNA.pl, Krzysztof Wilewski, 25.03.2019

 

163 mld zł chcemy przeznaczyć na modernizację techniczną do 2026 roku. Z tej sumy ponad 80 procent pójdzie na zakupy sprzętu – ujawnił płk Robert Frommholz z MON na konferencji „Dzień przemysłu”. Z zapowiedzi kierownictwa resortu wynika, że prawie 60 procent pieniędzy zaplanowanych na zakupy zostanie wydanych na sprzęt i broń ofensywną.

 

– „Dzień przemysłu” to forum wymiany opinii i doświadczeń oraz okazja dla przedstawicieli przemysłu do nawiązywania nowych kontaktów biznesowych – podkreślał gen. bryg. Karol Dymanowski, dyrektor Departamentu Polityki Zbrojeniowej MON, który zorganizował spotkanie. Wzięli w nim udział przedstawiciele zbrojeniówki, Sztabu Generalnego Wojska Polskiego, Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, Inspektoratu Wsparcia Sił Zbrojnych oraz Inspektorat Uzbrojenia.

Najważniejsza część konferencji była poświęcona planowi modernizacji technicznej do 2026 roku. – Na modernizację techniczną armii chcemy do 2026 roku przeznaczyć 163 mld zł. Z tej sumy ponad 80 procent będzie zaplanowane na pozyskiwanie sprzętu wojskowego. Ponad 8 procent na prace rozwojowe, a 7,5 procenta na remonty – mówił płk Robert Frommholz, naczelnik Wydziału Pozyskiwania Sprzętu w Departamencie Polityki Zbrojeniowej MON. Dyrektor zapowiedział, że prawie 60 procent środków przeznaczonych na zakupy wydamy na rozwijanie potencjału uderzeniowego. – Zaliczamy do tego programy takie jak: Wisła (pociski przeciwrakietowe – przyp. red.), Narew (pociski przeciwlotnicze krótkiego zasięgu – przyp. red.), program dotyczący samolotu wielozadaniowego, a także śmigłowca uderzeniowego – dodawał płk Frommholz.

Pułkownik podkreślał, że program modernizacji do 2026 roku kontynuuje wiele przedsięwzięć zapisanych w poprzednich tego typu dokumentach. Są w nim jednak również istotne zmiany. Pierwsza dotyczy programu śmigłowcowego. – Przedłużyliśmy fazę analityczno-koncepcyjną programu pozyskania śmigłowców uderzeniowych Kruk, ponieważ pojawił się nowy partner europejski i chcemy dokładnie przeanalizować jego ofertę. Mam jednak nadzieję, że w tym roku przejdziemy do wyboru dostawcy – zapowiedział płk Frommholz. Dyrektor dodał, że armia chce kupić 32 śmigłowce, do 2026 roku – jedną eskadrę. Nowym punktem w programie śmigłowcowym jest kupno wiropłatów pokładowych dla okrętów obrony wybrzeża typu Miecznik.

Jeżeli chodzi o program modernizacji wojsk pancernych i zmechanizowanych, to wojsko ma przygotowane środki finansowe, by od 2021 roku zacząć kupować nowe bojowe wozy piechoty o kryptonimie Borsuk. Z kolei wozy oparte o tę platformę, ale w wersji specjalistyczno-rozpoznawczej, dowodzenia i rozpoznania skażeń – od 2022 roku. Rok później ma się rozpocząć procedura pozyskania gąsienicowej wersji automatycznych, 120-milimetrowych moździerzy Rak (obecnie wojsko kupuje model na podwoziu kołowym KTO Rosomak).

Spore zmiany są także w programie dotyczącym bezzałogowców. Płk Frommholz poinformował, że w nowym PMT nie znalazł się (a był w poprzednim programie) zakup Zefirów, czyli dronów klasy operacyjnej, tzw. MALE, wyposażonych w rakiety kierowane i niekierowane. – Na razie siły zbrojne odstąpiły od tego programu, skupiając się na innych zadaniach – wyjaśniał. Nowością są za to plany zakupu – na przełomie 2021 i 2022 roku – dronów o kryptonimie Gladius. Choć nie wyjaśniono na konferencji, jakiego typu mają to być konstrukcje, ich oznaczenie BSP-U i dołączone poglądowe zdjęcie sugerują, że chodzi o nieduże maszyny uderzeniowe.

Poza operacyjnymi programami w nowym PMT są też plany dotyczące innych zakupów. Priorytetowym – wskazanym przez ministra obrony – jest zakup nowych samolotów wielozadaniowych piątej generacji. – Prowadzimy działania, aby do 2026 roku pozyskać przynajmniej jedną eskadrę, a po 2026 roku kolejną – wyjaśniał płk Frommholz.

Drugim, obok PMT, strategicznym rządowym dokumentem omawianym podczas konferencji była Narodowa Polityka Zbrojeniowa. Obejmuje ona system pozyskiwania sprzętu wojskowego i kierunki rozwoju konkurencyjnego przemysłu obronnego. Co dokładnie dokument będzie zawierać? – Między innymi wytyczne, które ustawy trzeba zmienić, a jakie wprowadzić, oraz wskazówki dotyczące zmian procesowych niezbędnych, aby osiągnąć założone cele polityki zbrojeniowej – komentował dyrektor Departamentu Polityki Zbrojeniowej, który odpowiada w ministerstwie za stworzenie NPZ.

Podczas drugiej części konferencji firmy zbrojeniowe mogły zaprezentować swoje prace badawczo-rozwojowe i najnowsze produkty. „Dzień przemysłu” zamykał panel poświęcony sprawom międzynarodowym, na którym omówiono najważniejsze inicjatywy europejskie w zakresie obronności, w tym przede wszystkim zasady funkcjonowania Europejskiego Funduszu Obrony.

Konferencję zakończyła dyskusja na temat największych wyzwań stojących obecnie przed polskim przemysłem zbrojeniowym oraz o problemach dotyczących zdobywania kontraktów zbrojeniowych. 

 

 

 

 

 

 

 

Najpotężniejsze działa polskiej armii w Sulechowie. To dopiero początek dostaw

PAP, fc, 25.03.2019 11:55

 

Minister obrony Mariusz Błaszczak przekazał nowy sprzęt artylerzystom w Sulechowie w Lubuskiem. Do jednostki trafiły Kraby - najpotężniejsze działa, jakimi dysponują polscy artylerzyści.

 

Minister obrony narodowej wziął udział w uroczystości przekazania 5. Lubuskiemu Pułkowi Artylerii nowych samobieżnych armatohaubic Krab. Z tej okazji odbył się uroczysty apel na placu ćwiczeń taktycznych sulechowskiego pułku, odegrano hymn narodowy. Odbyło się również przekazanie sztandaru dywizjonowi, który otrzymał nowy sprzęt. 

Mariusz Błaszczak podkreślił, że armatohaubice są nowoczesnym produktem polskiego przemysłu zbrojeniowego i stanowią wyraźne wzmocnienie zdolności Wojska Polska. - To sprzęt, którym chwalimy się za granicą, to sprzęt, który wchodzi na wyposażenie Wojska Polskiego - powiedział szef MON. Jak dodał, w poniedziałek przekazał kluczyki do ośmiu egzemplarzy Krabów. - Ale to tylko początek, w połowie tego roku kolejna bateria zostanie przeznaczona na wyposażenie 5. Pułku Artylerii, pod koniec kolejna, także będziemy mieli tu, w woj. lubuskim cały dywizjon artylerii - zapowiedział minister. 

Dodał, że będzie to drugi dywizjon wyposażony w Kraby; pierwszy już jest do dyspozycji żołnierzy z 16. Dywizji Zmechanizowanej. Błaszczak poinformował, że w Hucie Stalowa Wola zamówione są już kolejne trzy dywizjony. - Do 2024 roku Wojsko Polskie będzie dysponowało pięcioma dywizjonami tego sprzętu, jednego z najnowocześniejszych w tej dziedzinie, sprzętu, który jest sprawdzony, który realnie odstrasza ewentualnego agresora - powiedział minister obrony narodowej. 

Przekazane 25 marca Kraby wejdą w skład 1. baterii 2. Dywizjonowego Modułu Ogniowego REGINA. Dostarczonych zostało 8 egzemplarzy 155 mm samobieżnych haubic Krab, 1 wóz dowódczo-sztabowy dowódcy dywizjonu artylerii, 3 wozy dowódcze dowódcy baterii/plutonu artylerii, 2 wozy amunicyjne, 1 warsztat remontu uzbrojenia i elektroniki.

Docelowo 5. Lubuski Pułk Artylerii otrzyma moduł ogniowy, w skład którego wejdą: 24 samobieżne haubice Krab oraz 18 pojazdów dowodzenia i logistyki, w tym 2 wozy dowódczo-sztabowe, 9 wozów dowódczych, 6 amunicyjnych oraz wóz remontu uzbrojenia i elektroniki. 

Armatohaubica Krab to obecnie najpotężniejsze działo, jakim dysponują polscy artylerzyści. Ważąca ponad 50 ton samobieżna armatohaubica jest w stanie wystrzelić na odległość około 40 km do 6 pocisków na minutę. Obsługa działa liczy pięć osób. Haubica Krab jest podstawowym środkiem ogniowym dywizjonu artylerii, pododdziału przeznaczonego do realizacji zadań wsparcia ogniowego na szczeblu brygady. 

Armatohaubica Krab jest już na wyposażeniu 11. Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie. Kolejną jednostką, do której najprawdopodobniej trafi, będzie 23. Śląski Pułk Artylerii w Bolesławcu. 

Krab jest produkowany w Hucie Stalowa Wola, należącej do Polskiej Grupy Zbrojeniowej, z wykorzystaniem zagranicznych licencji. Umowę wartości ponad 4,5 mld zł na dostawę czterech modułów Regina HSW i Inspektorat Uzbrojenia MON podpisały w grudniu 2016 roku. Łącznie z dywizjonem wdrożeniowym z produkcji przedseryjnej wojsko ma otrzymać 120 dział oraz wozy towarzyszące. Pierwszy moduł został dostarczony wojsku w 2017 roku. 

 

 

 

 

 

 

Kraby już w Sulechowie. Błaszczak: To dopiero początek

DEFENCE24, Rafał Lesiecki, 25 marca 2019, 13:03

 

Bateria samobieżnych haubic Krab została w poniedziałek symbolicznie przekazana 5. pułkowi artylerii w Sulechowie. – To dopiero początek – podkreślił przy tej okazji szef MON Mariusz Błaszczak, przypominając, że do końca roku pułk ma otrzymać cały dywizjon, czyli jeszcze dwie kolejne baterie.

                       

5. Lubuski Pułk Artylerii w Sulechowie otrzymał baterię złożoną z ośmiu samobieżnych 155-mm haubic Krab wraz z wozami towarzyszącymi. To jedna trzecia pierwszego seryjnego (i drugiego w ogóle) dywizjonowego modułu ogniowego Regina, który trafia na wyposażenie Wojsk Lądowych.

– Jedna bateria to tylko początek. W połowie tego roku kolejna bateria zostanie przeznaczona na wyposażenie 5. pułku artylerii, pod koniec roku kolejna – przypomniał Błaszczak, który wręczył żołnierzom symboliczne kluczyki do Krabów.

Szef MON komplementował żołnierzy z Sulechowa. – Ale liczę na to, że żołnierze z 5. pułku artylerii nie będą ćwiczyli wyłącznie na poligonach w województwie lubuskim, ale - tak jak żołnierze z innych jednostek Wojska Polskiego - będą ćwiczyć również na innych poligonach – powiedział minister. Podkreślił, że takie ćwiczenia są standardem, więc nie będzie nic dziwnego w tym, jeśli na drogach będzie można zobaczyć żołnierzy przemieszczających się ze sprzętem.

Błaszczak mówił, że Kraby są wyraźnym wzmocnieniem zdolności Wojska Polskiego. Podkreślał, że jest to sprzęt, którym chwalimy się za granicą, jest sprawdzony i "realnie odstrasza potencjalnego agresora".

Pułk z Sulechowa w poniedziałek otrzymał także sztandar.

5. Lubuski Pułk Artylerii w Sulechowie wchodzi w skład 12. Dywizji Zmechanizowanej, której sztab znajduje się w Szczecinie. Podstawowe uzbrojenie jednostki do tej pory stanowiły samobieżne haubice Dana (kalibru 152 mm) i 2S1 Goździk (122 mm) oraz wyrzutnie rakietowe WR-40 Langusta i BM-21.

Pierwsze Kraby trafiły do 11. Mazurskiego Pułku Artylerii w Węgorzewie. Jest on podporządkowany 16. Dywizji Zmechanizowanej w Białobrzegach.

Głównym dostawcą dywizjonowych modułów ogniowych Regina jest Huta Stalowa Wola. W produkcję zaangażowane są także inne podmioty krajowej zbrojeniówki, m.in. WB Electronics. Warty 4,5 mld zł kontrakt na dostawę czterech dywizjonów został podpisany w grudniu 2016 r. Jest to największa umowa zawarta przez MON z krajowym przemysłem.

Każdy dywizjon Regina składa się z 24 haubic Krab oraz pojazdów towarzyszących: trzech wozów dowódczo-sztabowych, ośmiu wozów dowodzenia różnego szczebla, sześciu wozów amunicyjnych oraz wozu remontu uzbrojenia i elektroniki.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

BEZPIECZEŃSTWO ZA GRANICĄ

 

 

 

Szef NATO: Gruzja będzie członkiem Sojuszu mimo sprzeciwu Rosji

PAP, agkm, 25.03.2019 12:35

 

- 29 sojuszników wyraźnie wskazało, że Gruzja zostanie członkiem NATO (...) Będziemy kontynuować współpracę, żeby przygotować przyjęcie Gruzji do NATO - oświadczył serkretarz generalny NATO Jens Stoltenberg na wspólnej konferencji prasowej w Tbilisi z premierem Gruzji Mamuką Bachtadzem.

 

Sekretarz generalny NATO Jens Stoltenberg powtórzył w poniedziałek w Tbilisi, że Gruzja będzie członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, pomimo sprzeciwu Rosji.

- Nie zgadzamy się, aby Rosja, czy jakiekolwiek inne mocarstwo mogło decydować, kto może być członkiem NATO - podkreślił.

Kwestia ewentualnego przyjęcia Gruzji do NATO jest postrzegana przez władze w Moskwie jako ingerencja Zachodu w rosyjską strefę wpływów.

Ze swej strony Bachtadze oznajmił, że Rosja "nie ma prawa ograniczać wyboru suwerennego kraju w odniesieniu do jego umów w dziedzinie bezpieczeństwa". - Członkostwo w NATO jest wyborem narodu gruzińskiego i jest określone w naszej konstytucji - powiedział.

 

Manewry NATO

Szef NATO przybył do Tbilisi, aby obserwować manewry wojskowe organizowane przez Gruzję i NATO w Krtsanissi, w pobliżu gruzińskiej stolicy. 

W 12-dniowych ćwiczeniach, rozpoczętych 18 marca, bierze udział 350 żołnierzy z USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec i 17 innych państw Sojuszu. Obecni są także przedstawiciele krajów spoza NATO, takich jak Azerbejdżan, Finlandia i Szwecja.

W ubiegłym roku premier Rosji Dmitrij Miedwiediew stwierdził, że ewentualne wejście Gruzji do NATO "może wywołać straszny konflikt".

W sierpniu 2008 r. wybuchł kilkudniowy konflikt zbrojny między Rosją a Gruzją. Po serii osetyjsko-rosyjskich prowokacji Gruzja podjęła zbrojną próbę odzyskania kontroli nad Osetią Południową, regionem, który oderwał się od niej w latach 90. i przy nieformalnym wsparciu Moskwy uzyskał faktyczną niezależność od Tbilisi. Rosja odpowiedziała wprowadzeniem swych wojsk do tej republiki i dalej w głąb gruzińskiego terytorium. W wyniku konfliktu Rosja uznała niepodległość nie tylko Osetii Południowej, lecz także drugiej separatystycznej republiki gruzińskiej, Abchazji. 

 

 

 

Izrael rozpoczął ostrzał Strefy Gazy. USA uznały status Wzgórza Golan

WP.pl, haaretz.com, Bartosz Goluch, 25.03.2019, 18:04

 

Siły zbrojne Izraela odpowiedziały na poranny atak Hamasu, w wyniku którego obrażenia odniosło siedem osób. Odwetowy ostrzał Izraela jest wymierzony w placówki szkoleniowe i wojskowe Hamasu. Ostrzał obiektów rozpoczął się o godz. 17 czasu polskiego. W poniedziałek USA uznało Wzgórza Golan za terytorium Izraela.

 

Izraelskie dowództwo wysłało dwie brygady piechoty i siły pancerne do południowego Izraela. Trwają przygotowania do powołania tysięcy rezerwistów, w tym niektórych z Dowództwa Obrony Powietrznej, Korpusu Wywiadu i Dowództwa Frontu Wewnętrznego. Izrael zamknął również przejścia graniczne Erez i Kerem Shalom do Strefy Gazy.

Jak podaje Haaretz, powołując się na źródło w Hamasie, poranny atak rakietowy Palestyńczyków był wynikiem pomyłki. Według anonimowego członka organizacji, ogień został otwarty w wyniky "błędu lub impulsywnej decyzji jednego z żołnierzy".

Z powodu porannego incydentu swoją wizytę w USA skrócił premier Izraela Benjamin Netanjahu. W związku ze zmianą harmonogramu, szef izraelskiego rządu nie wygłosi zaplanowanego przemówienia na konferencji politycznej Komisji Spraw Publicznych w Izraelu i powróci do Izraela. Przed odlotem zdążył jednak uczestniczyć w spotkaniu z Donaldem Trumpem.

 

Historyczna decyzja Trumpa

Prezydent USA Donald Trump podpisał dekret, na mocy którego Stany Zjednoczone formalnie uznały suwerenność Izraela nad Wzgórzami Golan. Przypomnijmy - Izrael zajął znaczną część Wzgórz Golan podczas wojny sześciodniowej w 1967 roku, a następnie wcielił je administracyjnie do swego terytorium. Decyzja ta nie została nigdy zaaprobowana przez wspólnotę międzynarodową, a prawo do tego obszaru rości sobie Syria. ONZ uważa Wzgórza Golan za terytorium okupowane.

 

 

 

Stu rosyjskich wojskowych przyleciało do Caracas

GAZETA WYBORCZA, Maciej Stasiński, 26 marca 2019

 

Na czele tej ekspedycji stoi generał. Cel oficjalny: techniczne konsultacje. Opozycja protestuje, uznając, że Rosja ochrania reżim w Wenezueli.

 

W niedzielę na lotnisku Maiquetia pod Caracas wylądował najpierw pasażerski ił-96 z generałem Wasilijem Tonkoszurowem oraz 99 wojskowymi na pokładzie. Wkrótce potem przyleciał transportowy an-124 z 35 tonami ładunku.

Oba samoloty wystartowały z wojskowego lotniska pod Niżnym Nowgorodem i przez Syrię, gdzie lądowały, poleciały do Wenezueli.

Rząd Maduro odmówił odpowiedzi na pytania dziennikarzy, po co przylecieli Rosjanie, za to rządowa agencja rosyjska Sputnik pospieszyła wyjaśnić, że w wizycie „nie ma nic tajemniczego”, bo to zwykła „wymiana i techniczne konsultacje” między krajami, które „realizują kilka umów wojskowych”.

 

Moskwa inwestuje w Maduro

Rosję i Wenezuelę łączy od dawna sojusz polityczny i wojskowy. Rosja sprzedała reżimowi najpierw Hugo Chaveza, a potem jego następcy Maduro broń wartą miliardy dolarów oraz zainwestowała dziesiątki miliardów w złoża ropy naftowej. Udziały w sześciu polach naftowych kupił państwowy koncern Rosnieft, a w złożach gazu – Gazprom. Rosja systematycznie przekłada także spłatę rosnącego długu.

W sumie zagraniczny dług Wenezueli wynosi dziś ok. 150 mld dol., a głównymi wierzycielami są Rosja i Chiny. Choć jej potwierdzone złoża ropy naftowej są najbogatsze na świecie, to upadający i niszczejący technologiczne koncern państwowy PDVSA nie potrafi jej efektywnie wydobywać.

USA zwalczające reżim Nicolasa Maduro i popierające ogłoszonego przez parlament prezydentem Juana Guaidó, nałożyły na Wenezuelę sankcje, wstrzymały import jej ropy i skonfiskowały wart 7 mld dol. majątek amerykańskiej filii PDVSA. Opozycyjnego przywódcę jako prezydenta uznało przeszło 50 krajów świata, w tym większość krajów Ameryki Łacińskiej i Unia Europejska.

 

Rosyjska polisa bezpieczeństwa dla reżimu

Reżim popierają oprócz Pekinu i Moskwy także Turcja, Iran i Kuba. Kubańscy oficerowie służb bezpieczeństwa oraz kontrwywiadu wojskowego od kilkunastu lat zajmują kluczowe stanowiska w wenezuelskiej armii i policji bezpieczeństwa jako tzw. doradcy i instruktorzy, czyli przede wszystkim śledzą i kontrolują siły zbrojne i pilnują, by nie doszło w nich do żadnego buntu przeciw władzy.

W grudniu Rosja i Wenezuela odbyły wspólne manewry wojskowe, a Caracas odwiedziły dwa strategiczne bombowe rosyjskie zdolne przenosić ładunki nuklearne.

Przeciw przyjazdowi rosyjskiej misji wojskowej zaprotestował opozycyjny parlament i domaga się śledztwa w tej sprawie.

Powszechne jest przekonanie, że Rosjanie mają strzec Maduro i innych dygnitarzy reżimu, który stoi w obliczu buntu społecznego, ogromnego kryzysu humanitarnego (który sam wywołał) oraz możliwej fali nieposłuszeństwa w armii.

Według sondażowni Datanalisis reżim popiera nie więcej niż kilkanaście procent Wenezuelczyków, za to poparcie dla Guaidó przekracza 70 proc.

 

Maduro wykrywa spiski i aresztuje opozycjonistów

Kilka godzin przed przyjazdem rosyjskich wojskowych Maduro ogłosił, że wykrył kolejny spisek na swoje życie i musi zwiększyć swoje bezpieczeństwo. Podobne spiski demaskuje co kilka tygodni już od kilku lat, więc nikogo jego oskarżenia nie nie dziwią. W niedzielę wygłosił zwyczajową tyradę i oświadczył, że knuli przeciw niemu „terroryści”, czyli Juan Guaidó oraz jego aresztowany w czwartek zastępca Roberto Marrero.

– Guaidó, ta diabelska kukła, osobiście kierował planem zamachu na mnie, który właśnie udaremniliśmy. W następnych dniach nastąpią aresztowania kolejnych terrorystów – mówił Maduro.

Jego minister informacji dodał, że w spisek są zamieszani także adwokat Juan Planchart, przywódca opozycji Leopoldo Lopez, odsiadujący w areszcie domowym wyrok 14 lat, oraz jego partia Voluntad Popular, a zamach na życie prezydenta mieli przeprowadzić terroryści z niewymienionego kraju Ameryki Łacińskiej, których potajemnie sprowadzili do kraju spiskowcy.

Obławę na przywódców opozycji pod pretekstem ścigania rzekomych spisków potępił sekretarz generalny Organizacji Państw Amerykańskich Luis Almagro. – To jest działalność totalitarna – oświadczył Almago. I przypomniał, że resztki demokratycznej reputacji międzynarodowej reżim Maduro stracił, gdy w ubiegłym tygodniu wysoka komisarz ONZ ds. praw człowieka, Chilijka Michelle Bachelet, ogłosiła raport, w którym potępiła skrytobójcze egzekucje przeciwników politycznych i tortury.

 

 

 

Rosjanie przechwycili B-52 nad Bałtykiem [WIDEO]

DEFENCE24, Juliusz Sabak, 25 marca 2019, 12:06

 

Rosyjskie myśliwce Su-27 dwukrotnie startowały z Kaliningradu do przechwycenia amerykańskich bombowców strategicznych B-52H Stratofortress, prowadzących loty ćwiczebne nad wodami międzynarodowymi Morza Bałtyckiego. Obyło się bez incydentów.

                       

Bombowce strategiczne przebazowano do brytyjskiej bazy lotniczej w Fairford w ramach wysuniętej obecności oraz zapoznawania załóg 2. Skrzydła Bombowego z europejskim teatrem działań. W ramach tych działań od 17 marca 2019 B-52H odbyły co najmniej siedem lotów nad wodami Morza Bałtyckiego. Większość zrealizowano w dniach 22-23 marca, w ramach 24-godzinnego ćwiczenia podtrzymywanie obecności.

Podczas większości lotów bombowce strategiczne U.S. Air Force odbywały lot w kierunku Gotlandii blisko szwedzkiego wybrzeża, na wysokości Łeby zawracały w stronę wyspy Bornholm, czy też nad terytorium Polski i Niemiec w stronę brytyjskiej bazy. Jedynie w dwóch przypadkach loty B-52 odbyły się na tyle blisko Kaliningradu, choć w przestrzeni międzynarodowej Morza Bałtyckiego, że Rosjanie poderwali na ich przechwycenie myśliwce Su-27.

Rosyjskie ministerstwo obrony zamieściło nagranie z tych zdarzeń, jak również utrzymuje, że samoloty zostały przechwycone „co zapobiegło naruszeniu przez nie przestrzeni powietrznej kraju”. Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych zaprzeczyły, by bombowce B-52 zbliżyły się do granic przestrzeni powietrznej Rosji. Z danych dotyczących lotu amerykańskich maszyn, które miały przez cały czas włączone transpondery, sygnalizujące ich obecność cywilnym systemom kontroli lotów, wynika że racja jest po stronie amerykańskiej.

Rosjanie utrzymują również, że amerykańskie bombowce ćwiczyły ataki rakietowe na cele w Kaliningradzie oraz w rejonie Petersburga. Są to dwa główne rosyjskie ośrodki wojskowo-morskie dla operacji w rejonie Bałtyku.

 

 

 

Ukraina na morzu. Strategia rozwoju floty do 2035 roku [ANALIZA]

PORTAL STOCZNIOWY, tg, Marzec 25, 2019

 

Incydenty z udziałem rosyjskiej marynarki wojennej i straży wybrzeża, do których doszło na morzach Czarnym i Azowskim w ubiegłym roku, a w szczególności listopadowe zajście w Cieśninie Kerczeńskiej, przypomniały władzom Ukrainy o ważnej roli, jaką w systemie bezpieczeństwa narodowego zajmują siły morskie, i zmusił je do podjęcia działań w celu odbudowy ich potencjału. W styczniu bieżącego roku opublikowano strategię rozwoju Wijskowo-Morskich Sył Ukrainy do 2025 roku.

 

Po aneksji Krymu przez Federację Rosyjską w 2014 roku kierownictwo wojskowo-polityczne Ukrainy skupiło się na kompleksowym rozwiązywaniu problemów wszystkich rodzajów sił zbrojnych, koncentrując się przy tym na wojskach lądowych i siłach powietrznych. Z tych bowiem kierunków nadchodziło i nadchodzi największe zagrożenie. Ucierpiała na tym flota, do tego wcześniej zdziesiątkowana stratami poniesionymi w wyniku zagarnięcia jej okrętów w bazach w Sewastopolu i na jeziorze Donuzław. Publikacja strategii jest odpowiedzią na pilną potrzebę zatarcia tej dysproporcji rozwoju sił zbrojnych.

Dokument zawiera wszelkie cechy typowe dla podobnych publikacji – określa rolę i miejsce sił morskich w systemie bezpieczeństwa i obrony kraju, poddaje analizie sytuację operacyjną, zawiera realny plan rozwoju technicznego poparty wyliczeniami finansowymi. Mieszcząca się w nim koncepcja rozwoju Wijskowo-Morskich Sył Ukrainy (WMSU) do 2035 roku wskazuje, że władze kraju mają obraz działań koniecznych w celu ochrony interesów państwa na wspomnianych na wstępie akwenach. Strategia opisuje nie tylko potrzeby sprzętowe, ale wskazuje na konieczność szkolenia personelu, rozbudowę i modernizację infrastruktury oraz zaplecza logistycznego.

Plan wdrożenia zapisów strategii przewiduje jego trzy etapy podzielone na lata: 2019–2025, 2025–2030 i 2030–3035. W każdym ma nastąpić stopniowy wzrost potencjału stanowiący podstawę do realizacji kolejnego kroku.

W pierwszej fazie strategia przewiduje ochronę interesów Ukrainy w strefie przybrzeżnej w odległości do 40 mil morskich. Aby to osiągnąć, WMSU uruchomi system wykrywania i rozpoznania obszarów morskich. Ma on wspomagać szybką identyfikację potencjalnych zagrożeń w celu skrócenia czasu reakcji na nie. Jako efektory mają posłużyć nadbrzeżne wielolufowe wyrzutnie rakiet niekierowanych Olcha, system rakiet operacyjno-taktycznych Grom-2 i artyleria lufowa, jak również zapory minowe. Natomiast w latach 2019-2025 przewidywane jest wdrażanie nowych systemów rakietowych przeciwokrętowych, przeciwlotniczych i zwalczania celów lądowych. Wykonanie tego etapu pozwoli zapewnić bezpieczeństwo w deltach rzek i na podejściach do portów.

Kolejna faza programu obejmie stworzenie warunków do operowania w wyłącznej strefie ekonomicznej w odległości do 200 mil morskich od wybrzeża. W jej ramach powstanie kolejny system dozoru i rozpoznania, działający w pewnej odległości od brzegu i opierający się na jednostkach pływających oraz lotnictwie. Wówczas WMSU mają posiadać już zdolność do rażenia przeciwnika kierowanym uzbrojeniem rakietowym. Będą budowane lekkie siły nawodne bazujące na okrętach wyporności 500-600 ton uzbrojone w pociski przeciowkrętowe.

Trzeci etap, to przejście WMSU do działań pełnomorskich, przyczyniające się do zapewnienia bezpieczeństwa w wymiarze globalnym. Do 2035 roku siły morskie Ukrainy mają uzyskać zdolność do działania poza 200-milową strefą ekonomiczną i z dala od własnych baz. Dzięki temu zyska też możliwość czynnego włączenia się do operacji pod egidą NATO lub Unii Europejskiej. Kolejny rodzaj uzbrojenia – pociski manewrujące – ma umożliwić rażenie celów w głębi lądu. Oznacza to, że w perspektywie lat 30. WMSU ma dysponować okrętami o wielkości i funkcjonalności co najmniej korwety wielozadaniowej.

Wraz z tymi planami autorzy strategii oszacowali koszty realizacji zamierzeń, i tak:  wdrożenie tej strategii w pierwszym etapie będzie kosztować 70-90 mln USD rocznie, 100-250 mln USD w drugim i 150-400 mln USD w trzecim. Będzie to spore obciążenie dla budżetu obronnego Ukrainy, która wydaje rocznie na ten cel około 3,5 mld USD, z czego jedynie około 600 mln na zakup sprzętu wojskowego dla całości sił zbrojnych. Niestety, finansowanie jest najsłabszą stroną założeń dokumentu i może okazać się, że dostępne środki pieniężne i realne potrzeby całych sił zbrojnych utrudnią pełną realizację zamierzeń strategii, z cała mocą uwidaczniając znany także w Polsce efekt „krótkiej kołdry”. Niebawem Ukraina stanie przed koniecznością pilnej wymiany innego drogiego sprzętu, w tym samolotów wielozadaniowych czy rakietowych systemów przeciwlotniczych pochodzących jeszcze z produkcji z czasów sowieckich. Stabilność finansową może w tym przypadku zapewnić odpowiedni wzrost gospodarczy kraju.

Dlatego też strategia przewiduje zagraniczną pomoc sprzętową i finansową. Głównym jej źródłem są i będą Stany Zjednoczone. Obejmuje ona przekazanie używanych patrolowców ze składu US Coast Guard, czy zakup stacji radiolokacyjnych dozoru wybrzeża. Jednocześnie zakładane jest zacieśnienie współpracy morskiej z NATO i przyjęcie doktryny sojuszu. Sama strategia rozwoju WMSU powstała w oparciu o dokument NATO AJP-3.1 dotyczący połączonych operacji sojuszniczych na morzu. Ukraińcy zakładają, że załogi ich okrętów do 2025 roku będą zdolne do działania na podstawie tej doktryny we współpracy z siłami NATO.

Wspomniana „krótka kołdra” ma też wpływ na kolejność realizacji zadań w ramach rozwoju WMSU. Nie dziwi więc, że Ukraina zainwestowała w opracowanie pocisku przeciwokrętowego Nieptun, który powstał pod przewodnictwem DP Dierżawnie Kijwskie Konstruktorskoje Biuro „Łucz”. W 2002 roku „Łucz” kupiło w Rosji w FGUP GNPC „Zwiezda-Strieła” wzorcowy egzemplarz pocisku Ch-35 (wersja lotnicza 3M24 systemu Uran). Według władz ukraińskich, pierwszym jego zastosowaniem mają być właśnie baterie obrony wybrzeża, a w przyszłości ma on trafić na planowane małe okręty uderzeniowe. Na razie nie podano charakterystyk pocisku, poza ogólnym stwierdzeniem, że jego zasięg mieści się w granicach traktatów międzynarodowych, a system naprowadzania obejmuje układ nawigacji inercyjnej oraz stację radiolokacyjną sprzężoną z radiowysokościomierzem.

Ponadto w produkcji seryjnej znajdują się nieduże okręty, zaprojektowane w kraju, które powstają dość szybko i relatywnie niskim nakładem finansowym. Są to małe opancerzone kutry artyleryjskie projektu 58155 Gjurza-M i kutry szturmowo-desantowe projektu 58503 Kientawr-LK. Niestety, są to niewielkie jednostki pływające i odpowiednio małe są ich możliwości bojowe. W kolejnym kroku mają być budowane małe okręty rakietowe, uzbrojone w pociski Nieptun. Powstało kilka ich projektów, m.in.: Łań, czy Karakał. Ich wspólną cechą jest brak obrony przeciwrakietowej, co w rejonie okupowanego Krymu, gdzie Rosjanie dysponują nadbrzeżnymi systemami rakietowymi Bał i Bastion, jest poważnym problemem. Oznacza to, że flota „miniaturowych rakietowców” nie będzie w stanie przełamać rosyjskich systemów antydostępowych A2/AD skoncentrowanych w rejonie Krymu. Aby tego dokonać konieczne będzie wprowadzenie do służby większych, wspomnianych wcześniej, jednostek uzbrojonych w pociski manewrujące zdolne do precyzyjnych uderzeń na cele lądowe.

Dopóki WMSU nie posiądzie takiej zdolności, dopóty nie odzyska pełnej kontroli nad częścią obszarów morskich pozostających pod parasolem ochronnym rosyjskiego potencjału zbrojnego zgromadzonego na zmilitaryzowanym Krymie. Wraca więc pytanie o realność i stabilność finansowanie strategii w perspektywie początku lat 30. Biorąc pod uwagę czas realizacji pierwszego etapu planu, już wkrótce przekonamy się, jak wykonywane są zapewnienia ukraińskich władz.

 

 

 

W WOJSKU I SŁUŻBACH MUNDUROWYCH

 

 

 

Kolejny etap poszukiwań ORP Orzeł. Gdzie jest wrak słynnego okrętu?

PAP, dn, 25.03.2019 19:44

 

W minionym tygodniu duński statek badawczy z Polakami na pokładzie przeszukał - kolejny już - obszar Morza Północnego, na dnie którego może spoczywać legendarny okręt podwodny ORP Orzeł. Wraku nie odnaleziono. Kolejne ekspedycje planowane są w tym roku. 

 

W ekspedycji, która trwała pięć dni, brali udział przedstawiciele polskiej ekipy, w tym jej szef – Tomasz Stachura, który poszukuje Orła już od kilku lat. Dotychczas zespół ten samodzielnie zorganizował sześć wypraw (zwykle była to jedna ekspedycja w roku), których celem było odnalezienie wraku. Tym razem przedstawiciele zespołu dołączyli do duńskiej grupy, która na obszarze interesującym Polaków, prowadzi systematyczne poszukiwania innych wraków. 

Wyprawa wyruszyła 18 marca z duńskiego portu Thyboron. Badania dna morskiego prowadzone były m.in. z pomocą sonarów, z pokładu jednostki M/S Vina specjalnie przystosowanej do takich prac. 

Tomasz Stachura poinformował w poniedziałek, że w trakcie ekspedycji pokonano ponad 743 mil, sprawdzono dokładniej 50 pozycji znajdując w 34 z nich zalegające wraki. - Emocje sięgnęły zenitu, kiedy ekipa dwukrotnie trafiła na wrak okrętu podwodnego. Po dokładnych badaniach okazało się jednak, że pierwszy to niemiecki U-Boot U 319, a drugi to rosyjski okręt podwodny S-194, który zatonął w 2007 roku podczas holowania do hiszpańskiej stoczni, jego pozycja nie była dotąd znana - poinformował. 

 

Współpraca z Duńczykami

Dodał, że nie natrafiono ani na Orła ani na żaden z okrętów podwodnych poszukiwanych przez Duńczyków czyli holenderski O13 i brytyjski HMS Thames. Stachura poinformował, że wyprawa, w której wzięła udział polska ekipa, została zorganizowana przez Muzeum Bitwy Jutlandzkiej z Thyboron w Danii, którym kieruje założyciel tej placówki - Gert Normann. 

Tomasz Stachura wyjaśnił, że polscy poszukiwacze nawiązali współpracę z Duńczykami podczas zorganizowanej przez siebie ubiegłorocznej wyprawy w poszukiwaniu Orła. Ekspedycja ta wyruszała właśnie z Thyboron. - Liczne spotkania zaowocowały partnerstwem w poszukiwaniach – podkreślił. W rozmowie z PAP dodał też, że w tym roku kierowana przez niego ekipa planuje jeszcze dwie wyprawy na Morze Północne w poszukiwaniu Orła. Jedna z nich odbędzie się wspólnie z Duńczykami. 

Poszukiwania prowadzone przez ekipę pod kierownictwem Tomasza Stachury prowadzone są od 2014 r. w ramach akcji "Santi Odnaleźć Orła" (Santi to nazwa firmy, która sponsoruje przedsięwzięcie, Tomasz Stachura jest jej szefem). Obszar poszukiwań wyznaczono na podstawie hipotezy mówiącej, że 3 czerwca 1940 r. ORP Orzeł odbywający misję na Morzu Północnym został przypadkowo zbombardowany przez brytyjski samolot. Zdaniem ekipy poszukiwawczej brytyjscy piloci mogli pomylić polski okręt z niemieckim U-bootem. 

W trakcie wypraw "Santi Odnaleźć Orła" sukcesywnie przeczesywane są za pomocą sonarów kolejne obszary dna Morza Północnego w rejonie, gdzie mógł zatonąć polski okręt. 

 

Zaginiony Orzeł

Okręt Rzeczpospolitej Polskiej (ORP) Orzeł został zwodowany w holenderskiej stoczni De Schelde we Vlissingen 15 stycznia 1938 r. - jego matką chrzestną była generałowa Jadwiga Sosnkowska. Budowę okrętu w dużej mierze pokryto ze składek społeczeństwa - 8,2 mln zł przy ogólnym koszcie wynoszącym ok. 10 mln zł. 2 lutego 1938 r. został włączony do polskiej Marynarki Wojennej (MW); 80 lat temu 7 lutego zacumował w porcie po raz pierwszy w porcie wojennym w Gdyni, 10 lutego odbyło się oficjalne powitanie okrętu, z udziałem dowódcy MW admirała Józefa Unruga i gen. Kazimierza Sosnkowskiego. 

Rano 1 września 1939 r. wypłynął na Bałtyk, by zabezpieczać polskie wybrzeże przed ewentualnym desantem niemieckim. 15 września zawinął do Tallina, by wysadzić chorego kapitana komandora Henryka Kłoczkowskiego. W wyniku nacisków niemieckich jednostka została internowana, zabrano z niej dziennik pokładowy, mapy i część uzbrojenia. 

W nocy z 17 na 18 września - po ataku sowieckim na Polskę - załoga porwała okręt z estońskiego portu i kierując się mapami narysowanymi z pamięci, popłynęli w kierunku Anglii. Po trwającym prawie miesiąc rejsie, ściganemu przez niemiecką flotę i bombardowanemu przez niemieckie samoloty, okrętowi udało się 14 października 1939 r. dotrzeć do bazy Rosyth w Wielkiej Brytanii. 

Orzeł został przydzielony do Drugiej Flotylli Okrętów Podwodnych w Rosyth. Zimą wychodził wielokrotnie na patrole i służbę konwojową. 8 kwietnia 1940 r. zatopił niemiecki transportowiec wojskowy "Rio de Janeiro", przewożący żołnierzy i sprzęt wojskowy, czym przyczynił się do zdemaskowania przygotowywanej przez Hitlera inwazji na Norwegię. 

Wieczorem 23 maja 1940 r. ORP Orzeł wypłynął w kolejny patrol na Morze Północne. Z tej misji już nie wrócił.

 

 

 

 

Żołnierz pociągnięty do odpowiedzialności za strzelanie do kolegów... w komputerowej symulacji

WPROST.pl, 25.03.2019, 20:14

 

Stacjonujący w Edynburgu brytyjski żołnierz odpowie za swoje zachowanie podczas jednego z treningów na wirtualnym polu bitwy. Tamtejsze media podkreślają, że będzie to bodaj pierwszy taki przypadek w historii Wielkiej Brytanii.

 

W trakcie przeprowadzania wojskowej symulacji komputerowej, jeden z żołnierzy otworzył ogień do kolegów i porwał pojazd, którym się przemieszczali.Swoim przełożonym tłumaczył, że miał już dość ćwiczeń na komputerach, zamiast treningów na powietrzu. – Spędziliśmy dwa tygodnie ślęcząc przy laptopach i udając, że jesteśmy we wrogim otoczeniu. Niech ktokolwiek spróbuje brać to na poważnie przez tak długi czas – mówił anonimowy żołnierz z tej samej jednostki w niedzielnym wydaniu „Daily Mail”.

– Wszystko to działo się w biurze, kiedy powinniśmy raczej przeprowadzać prawdziwe ćwiczenia wojskowe na świeżym powietrzu. Ale takich zajęć jest obecnie coraz mniej, bo armia przestawiła się na wirtualne treningi – narzekał wojskowy. Opisał też kontrowersyjną sytuację ze swoim kolegą. Miał on ostrzelać siedzących obok niego kolegów i skradzionym samochodem taranować inne pojazdy. Delikatnie mówiąc, oficerowie z naszego batalionu nie byli rozbawieni jego zachowaniem – przyznał.

Anonimowy żołnierz po ćwiczeniach otrzymał reprymendę i usłyszał formalne zarzuty nieprzestrzegania rozkazów. Za karę spędzi tydzień pełniąc wartę w swojej jednostce. Sprawę postanowił skomentować rzecznik Ministerstwa Obrony. – Podchodzimy do treningu naszych ludzi bardzo poważnie i każdy, kto przeszkadza w ćwiczeniach, może spodziewać się działań dyscyplinujących – mówił. Tłumaczył, że zajęcia w wirtualnej rzeczywistości mają przygotować żołnierzy na gwałtowne zmiany sytuacji i umożliwić daleko posunięte eksperymenty z polem bitwy.

 

 

 

 

 

 

 

 

O PRZEMYŚLE OBRONNYM I SPRZĘCIE

 

 

 

Rosja prezentuje nową broń

WP.pl, 25.03.2019

 

Drony pełniące funkcję robotów do przenoszenia ładunków wybuchowych i zdalnie sterowane czołgi. Tak wygląda broń Rosji, wykorzystująca najnowsze rozwiązania technologiczne. Wideo prezentujące możliwości nowej broni opublikował rosyjski dział badań wojskowych – fundacja AFR.

 

materiał wideo na: https://video.wp.pl/i,rosja-prezentuje-nowa-bron,mid,2034933,cid,2275650,klip.html?ticaid=11d21d

 

 

 

 

Polska Grupa Zbrojeniowa będzie głównym offsetobiorcą w I fazie programu Wisła

FORSAL.pl, PAP,  25.03.2019, 12:25

 

Decyzją ministerstwa obrony narodowej Polska Grupa Zbrojeniowa jest głównym offsetobiorcą w I fazie programu Wisła - poinformował w poniedziałkowym komunikacie MON. Porozumienie jest wynikiem negocjacji prowadzonych pomiędzy Lockheed Martin i Konsorcjum PGZ-WISŁA.

 

Według komunikatu we wtorek po południu szef MON Mariusz Błaszczak weźmie udział w uroczystości podpisania umów offsetowych w ramach realizacji I fazy programu Wisła.

"Polska Grupa Zbrojeniowa, decyzją ministerstwa obrony narodowej jest głównym offsetobiorcą w I fazie programu Wisła. Porozumienie jest wynikiem negocjacji prowadzonych pomiędzy Lockheed Martin i Konsorcjum PGZ-WISŁA" - czytamy w komunikacie.

Jak podkreślono zobowiązania offsetowe zadeklarowane przez firmę Lockheed Martin realizowane będą z udziałem pięciu firm wchodzących w skład Konsorcjum WISŁA: Polskiej Grupy Zbrojeniowej S.A., Wojskowych Zakładów Elektronicznych S.A., Wojskowych Zakładów Uzbrojenia S.A., Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 1 S.A. i Wojskowych Zakładów Lotniczych nr 2 S.A.

W komunikacie wskazano, że umowy obejmują 15 zobowiązań offsetowych, które dotyczą przede wszystkim pozyskania zdolności do produkcji wybranych elementów pocisków PAC-3 MSE, produkcji i serwisowania elementów ich wyrzutni oraz podniesienia poziomu obsługi floty powietrznej SZ RP. Jak dodano PGZ utworzy również laboratorium do badań symulacyjnych pocisków rakietowych. "Umowy wzmacniają partnerstwo przemysłowe Polskiej Grupy Zbrojeniowej i Lockheed Martin w zakresie dostaw nowoczesnego uzbrojenia dla SZ RP" - podkreślił resort.

W skład konsorcjum PGZ-Wisła powołanego do realizacji programu Wisła po stronie Polskiej Grupy Zbrojeniowej wchodzi 14 podmiotów: PGZ S.A. (lider konsorcjum), HSW, Mesko, PIT-Radwar, Wojskowe Zakłady Elektronicznych, Jelcz, Autosan, OBR Centrum Techniki Morskiej, Wojskowe Zakłady Uzbrojenia, Zakłady Mechaniczne Tarnów, Wojskowe Zakłady Lotnicze nr 1, WZL nr 2, PCO oraz Wojskowe Zakłady Łączności nr 1. Ponadto niektóre z innych spółek z PGZ wezmą udział w programie Wisła jako poddostawcy.

Program obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej Wisła został podzielony na dwie fazy. Umowę w ramach pierwszej podpisano między rządami USA i Polski w marcu ub. r. Polska kupiła 16 wyrzutni produkowanego przez firmę Raytheon systemu Patriot, 208 pocisków PAC-3 MSE wytwarzanych przez koncern Lockheed Martin, cztery sektorowe radary, cztery stanowiska kierowania walką, sześć stanowisk kierowania i dowodzenia, 12 radiolinii. Dostawy mają nastąpić do roku 2022.

W drugiej fazie Polska ma kupić tańsze pociski jako uzupełnienie podstawowej amunicji, a także nowy radar o polu obserwacji 360 stopni, wyprodukowany w technologii azotku galu. Polskie baterie Patriot mają być zintegrowane z opracowywanym dla amerykańskich wojsk lądowych systemem zarządzania polem walki IBCS. W czwartek MON zapewniło, że dostawy wyrzutni zintegrowanych z systemem IBCS nastąpią w terminie.

 

 

 

Echo „Gwiezdnych Wojen”. Orbitalne działo neutronowe w planie budżetowym Pentagonu

DEFENCE24, 25 marca 2019, 11:19

 

W miarę zbliżania się terminu finalizacji prac nad przyszłorocznym amerykańskim budżetem federalnym Departament Obrony USA przejawia zwiększone zainteresowanie pozyskaniem środków na rozwój niekonwencjonalnych metod zwalczania zagrożeń balistycznych.

 

W zakresie tym znalazły się ostatnio propozycje powrotu do badań nad elektromagnetyczną bronią kosmiczną, będących w latach 80. XX wieku punktem legendarnego już programu obrony strategicznej SDI (znanego szerzej pod nazwą „Gwiezdne Wojny”). Wśród najbardziej obiecujących z testowanych wówczas rozwiązań znalazł się m.in. oczekiwany zalążek miotacza wiązki neutronów, zdolnego do rażenia celów z poziomu orbity okołoziemskiej. Obecnie Pentagon chce wrócić do tamtego pomysłu, spodziewając się znacznie wyższych osiągów urządzenia przy zastosowaniu współczesnych rozwiązań technologicznych.

W schyłkowym momencie rozwoju programu SDI (Strategic Defense Initiative), przypadającym na 1989 rok, amerykańscy badacze przetestowali dla rządu USA wczesną wersję mobilnego akceleratora cząstek w warunkach mikrograwitacji na pułapie blisko 200 km nad Ziemią. Prototypowe urządzenie (Beam Experiments Aboard Rocket, BEAR) miało stać się zalążkiem przyszłego orbitalnego systemu bojowego, zdolnego do rażenia nadlatujących rakiet balistycznych z użyciem maksymalnie skupionej wiązki neutronów. Małej mocy próbnik wyniesiono w kosmos na szczycie rakiety odpalonej z poligonu White Sands w stanie Nowy Meksyk – po udanym teście urządzenie bezpiecznie sprowadzono z powrotem na Ziemię, by dokładnie ocenić skutki emisji promieniowania względem wyznaczonych podzespołów testowych.

Już wówczas stwierdzono, że bombardowanie mocno skondensowaną chmurą cząstek ma bojowy potencjał w pewnym zakresie przewyższający możliwości odpowiednika laserowego. Ten miał z kolei polegać na większej zdolności penetracji materiałów, na które laser z założenia oddziałuje tylko powierzchniowo oraz zależnie od przedmiotowego współczynnika odbicia i załamania światła. Test z lipca 1989 roku wykazał w tym przypadku, że emisja wiązki neutronowej w kosmosie będzie bojowo użyteczna po zastosowaniu odpowiednio silniejszego akceleratora cząstek z wydajniejszym źródłem zasilania – wówczas nieosiągalnych w odpowiednio lekkich gabarytach z uwagi na niewystarczający poziom zaawansowania technologicznego.

Aktualnie, dokładnie 30 lat po przeprowadzeniu tamtych badań, Pentagon przymierza się do „wybudzenia” programu celem sprawdzenia aktualnego zakresu szans jego pełnego wdrożenia. Choć nie wspomina się nigdzie o kontynuacji ani nawet nawiązaniu do idei eksperymentu BEAR, oba zakresy zainteresowania charakteryzują liczne analogie i zbieżności. W przygotowanej przez Departament Obrony USA długoterminowej propozycji budżetowej uwzględniono bowiem założenie przeprowadzenia do roku 2023 badań naukowo-inżynieryjnych nad zastosowaniem wiązki neutronowej, nazywanej również „promieniem cząstek o ładunku obojętnym”.

Jak wskazuje się w załączonych do propozycji wyliczeniach, program miałby ruszyć już w najbliższym czasie, zakładając wydatkowanie blisko 304 mln USD w okresie rozliczeniowym przypadającym na 2020 rok. Należy przy tym jednak podkreślić, że wspomniane koszty miałyby dotyczyć nie tylko rozwoju broni neutronowej, ale przede wszystkim odpowiednio zaawansowanych orbitalnych stacji laserowych. Wszystkiemu przyświeca zamiar wprowadzenia do użycia nowej generacji systemu obrony antybalistycznej, zdolnego do reagowania na najnowsze wersje wrogich pocisków strategicznych. Konieczność podjęcia takich prac ma wynikać z oczekiwanego przyspieszonego rozwoju kolejnych narodowych arsenałów balistycznych i doskonalenia tych już istniejących.

Pentagon ma w planach rozpoczęcie dwóch odrębnych ścieżek badań. Pierwsza z nich zakłada wydatkowanie 15 mln USD na zweryfikowanie skuteczności aktualnie wykonalnych satelitarnych systemów laserowych do eliminowania startujących rakiet balistycznych, czyli rażenia ich w silnikowej fazie lotu. Przedstawiciele Departamentu Obrony sugerują tutaj, że zapewnienie dostatecznej efektywności laserów będzie wymagało dostarczenia na orbicie energii liczonej co najmniej w megawatach. Etap ten ma zostać zrealizowany w ciągu pierwszych sześciu miesięcy.

Z kolei drugim zakresem zainteresowania ma być właśnie orbitalne zastosowanie akceleratora neutronów, rozpędzanych do wartości zbliżonych do prędkości światła. Kierownictwo Departamentu Obrony liczy, że postęp technologiczny obniżył „poprzeczkę” w tym zakresie, który jeszcze 30 lat temu wymuszał skonstruowanie wielkogabarytowego satelity o konstrukcji mierzącej nawet 24 m długości. „Przeszliśmy długą drogę, jeśli chodzi o dzisiejszą technologię, dzięki której kompletny system nie będzie już wielkością przewyższał trzech takich sali konferencyjnych. Teraz wierzymy, że możemy go sprowadzić do ładunku użytecznego, jaki będzie mógł zostać umieszczony na orbicie” – wskazali w swoim oświadczeniu pracownicy Pentagonu, sugerując miniaturyzację podzespołów jako jeden z głównych kierunków badań swojej grupy zadaniowej.

Jednocześnie podkreślono jednak, że docelowym zamysłem nie jest jeszcze przygotowanie kompletnego systemu bojowego czy nawet pełnoprawnego demonstratora technologii. Chodzi przede wszystkim o przeprowadzenie studium wykonalności i testów konkretnych rozwiązań, jakie być może już niebawem zasilą kompletny prototyp mobilnego emitera cząstek. Największym wyzwaniem technicznym w tym zakresie ma być zapewnienie odpowiednio wydajnego źródła zasilania.

 

 

 

Australia kupiła NASAMS

ALTAIR, 25 marca 2019

 

Minister obrony Christopher Pyne, minister przemysłu obronnego Linda Reynolds i premier stanu Australia Południowa Steven Marshall podali dziś do publicznej wiadomości, że rząd Australii nabędzie w ramach projektu LAND 19 Phase B nowe zestawy obrony powietrznej bliskiego zasięgu NASAMS. Zastąpią one w służbie używane obecnie przez Australian Army (wojska lądowe) szwedzkie zestawy Saab RBS-70. Ich dostawcą będą przedsiębiorstwa Raytheon i Kongsberg.

 

Australijskie NASAMS zostaną dostarczone w dwóch konfiguracjach. Podstawowa obejmować ma radiolokator Raytheon AN/MPQ-64F1 Sentinel, stacjonarną wyrzutnię pocisków mieszczącą 6 AIM-120 AMRAAM i centrum kierowania ogniem dostarczone przez Kongsberga.

Ulepszona, mobilna wersja NASAMS, składać się będzie z opracowanych przez australijskie przedsiębiorstwo CEA Technologies radiolokatorów kierowania ogniem z anteną fazowaną (CEATAC), zamontowanych na samochodach opancerzonych Thales Hawkei lub przyczepach oraz radarów obserwacyjnych (CEAOPS) zamontowanych na ciężarówkach Rheinmetall HX77 8×8, 5-m teleskopowych masztów z głowicą optoelektroniczną AN/AAS-52 i czteroprowadnicowych wyrzutni pocisków AIM-120 lub AIM-9X Block 2 Sidewinder, także przenoszonych przez wozy Hawkei i centrum kierowania ogniem Kongsberga. 14 marca Canberra ogłosiła chęć zakupu maksymalnie 108 kpr AIM-120C-7, przeznaczonych jako uzbrojenie NASAMS.

Minister Reynolds powiedział, że australijski przemysł odegra istotną rolę w projekcie wartym 2,5 mld AUD. Do rodzimych przedsiębiorstw trafić ma z tej kwoty ponad 1 mld AUD. Przewiduje się też utworzenie co najmniej 100 miejsc pracy w Centrum Integracji Raytheon Australia, które powstanie w Mawson Lasek. Wartość inwestycji szacowana jest na 50 mln AUD (Australia wybrała Raytheona, 2017-04-13).

 

 

 

Części do broni z ZM Tarnów S.A.

ZBIAM, ŁP, 25.03.2019

 

25 marca 1. Regionalna Baza Logistyczna w Wałczu poin­for­mo­wała o pod­pi­sa­niu umowy z Zakładami Mechanicznymi Tarnów S.A. w spra­wie zakupu i dostaw pakie­tów czę­ści zamien­nych prze­zna­czo­nych dla kilku typów uzbro­je­nia znaj­du­ją­cego się na wypo­sa­że­niu Wojska Polskiego.

 

Powyższa umowa, o war­to­ści 4,5 mln zło­tych z VAT, została zawarta 18 marca. Na jej mocy tar­now­ska firma dostar­czy woj­sku pakiety czę­ści prze­zna­czo­nych dla uni­wer­sal­nych kara­bi­nów maszy­no­wych rodziny UKM-2000, wiel­ko­ka­li­bro­wych kara­bi­nów maszy­no­wych WKM-Bm, wie­lo­ka­li­bro­wych kara­bi­nów wybo­ro­wych Tor, kara­bi­nów wybo­ro­wych Bor oraz lek­kich moź­dzie­rzy LM-60D. Całość dostaw ma zostać zre­ali­zo­wana w bie­żą­cym roku. Umowa sta­nowi ele­ment wie­lo­let­niego pro­gramu wspar­cia eks­plo­ata­cji dostar­czo­nych sys­te­mów uzbro­je­nia.

ZM Tarnów S.A. był jedy­nym ofe­ren­tem w powyż­szym postę­po­wa­niu. Ma na to zwią­zek fakt, że jest pro­du­cen­tem wszyst­kich wymie­nio­nych sys­te­mów i dys­po­nuje peł­nią praw inte­lek­tu­al­nych do pro­jek­tów broni.

 

PUBLICYSTYKA, OPINIE I WYWIADY

Zegar

Kalendarium

Kwiecień 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 1 2 3 4 5

Imieniny