Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

22.03.2019r.

Utworzono dnia 23.03.2019
Czcionka:

Przegląd najważniejszych informacji w mediach

na temat bezpieczeństwa i przemysłu obronnego

w Polsce i za granicą

 w piątek, 21 marca 2019 r.

 

 

BEZPIECZEŃSTWO I POLITYKA OBRONNA W KRAJU

Mariusz Błaszczak: przerzut żołnierzy na ćwiczenia w Drawsku pokazuje zaangażowanie USA na wschodniej flance

PAP, dn, 21.03.2019 13:28

 

- Przerzut 1500 amerykańskich żołnierzy na ćwiczenia na poligonie w Drawsku Pomorskim pokazuje zaangażowanie armii Stanów Zjednoczonych w zapewnienie bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO - powiedział minister obrony Mariusz Błaszczak.

 

Ponad 1,5 tys. żołnierzy 2. Pancernej Brygadowej Grupy Bojowej z 1. Dywizji Pancernej z Fort Bliss w Teksasie przyjechało w czwartek via Berlin na poligon w Drawsku Pomorskim, dokąd przerzucono dla nich 700 sztuk sprzętu ze składów w Eygelshoven w Holandii. Ćwiczenie ma sprawdzić i doskonalić zdolność amerykańskich wojsk lądowych do przegrupowania i rozmieszczania w sytuacjach nadzwyczajnych.

- To jedno z pierwszych ćwiczeń o tak dużej skali. Ponad 1500 żołnierzy amerykańskich, kilkaset jednostek sprzętu przebazowanego do Polski na ćwiczenia na poligonie w Drawsku Pomorskim jest dowodem bardzo silnego zaangażowania armii Stanów Zjednoczonych w zapewnienie bezpieczeństwa na wschodniej flance NATO, przede wszystkim w Polsce - powiedział szef MON dziennikarzom.

- To świetna okazja, żeby żołnierze amerykańscy wspólnie z żołnierzami polskimi mogli ćwiczyć, podnosić umiejętności - dodał.

Jak powiedział minister, "przebazowanie tak dużej liczby żołnierzy i sprzętu dowodzi tego, że zdolności obronne Sojuszu Północnoatlantyckiego na wschodniej flance wzrastają, że pracujemy nad tym, żeby zapewnić bezpieczeństwo Polsce i naszym państwom".

Amerykańscy żołnierze będą przez kilka tygodni ćwiczyć z żołnierzami 12. Dywizji Zmechanizowanej i 11. Dywizji Kawalerii Pancernej. Po zakończeniu ćwiczenia jednostka powróci do bazy w Teksasie, a sprzęt na miejsce składowania w Holandii.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

O cyberwojsku nauczą też w ogólniakach

RZECZPOSPOLITA, Marek Kozubal, 21.03.2019, 19:06

 

MON wspiera tworzenie klas o profilu cyberbepieczeństwo. Pierwsza zostanie utworzona w łowickim liceum.

 

– Chcemy, żeby docelowo w każdym województwie funkcjonowała przynajmniej jedna klasa o profilu cyberbezpieczeństwo – mówi wiceminister obrony Tomasz Zdzikot. MON we współpracy z Politechniką Łódzką oraz Polską Grupą Zbrojeniową uruchomi od nowego roku szkolnego w LO im. J. Chełmońskiego w Łowiczu pilotażowy program „Cyberbezpieczeństwo".

Resort obrony zobowiązał się do objęcia go patronatem, zapowiada też delegowanie do szkoły ekspertów z zakresu cyberbezpieczeństwa. Ministerstwo wesprze także organizację praktyk dla uczniów oraz będzie opiniowało programy nauczania. Z kolei Politechnika Łódzka zapewni nadzór merytoryczny.

Ze wstępnych założeń wynika, że w klasie tej realizowane będzie rozszerzone nauczanie matematyki i informatyki.

Zawarte porozumienie pomiędzy szkołą, MON a uczelnią zakłada m.in. umożliwienie uczniom udziału w praktykach w komórkach podległych ministerstwu oraz spółkach PGZ.

Przypomnijmy, że MON tworzy Wojska Obrony Cyberprzestrzeni. M.in. dlatego chce zwiększyć liczbę młodych informatyków specjalizujących się w tej dziedzinie.

1 września przy Wojskowej Akademii Technicznej rozpocznie działalność Wojskowe Ogólnokształcące Liceum Informatyczne. – Początkowo będą to dwa oddziały po 25 uczniów. Jedna klasa dla absolwentów gimnazjów i jedna dla absolwentów szkół podstawowych – wyjaśnia Zdzikot.

MON zdecydował też o zwiększeniu limitu przyjęć na kierunki informatyczne w WAT oraz Akademii Marynarki Wojennej w Gdyni. Założenie jest takie, by do 2025 r. wojsko miało do dyspozycji ponad 2 tys. młodych podporuczników – absolwentów kierunków cyber- lub kryptologii. Utworzona zostanie też w Zegrzu pod Warszawą Szkoła Podoficerska Informatyki i Łączności, a WAT dodatkowo uruchomi studia podyplomowe MBA w zakresie cyberbezpieczeństwa.

Wojsko będzie prowadziło też aktywny nabór na pozostałych uczelniach. Brana jest pod uwagę opcja, że najzdolniejsi studenci uczelni cywilnych będą mogli się starać o stypendia.

Żołnierze WOC będą zarabiali tak jak w tej chwili żołnierze innych formacji. Z ostatnich danych MON wynika, że średnia pensja żołnierza zawodowego to ok. 5,5 tys. zł. Jednak cybereksperci będą otrzymywali dodatek specjalny, a w przypadku pracowników cywilnych kontrakty mogą być kształtowane indywidualnie. Tak postępują też inne służby, np. ABW.

Trudno stwierdzić, kiedy WOC będzie zdolne do działania. Jednak wiceminister Zdzikot zakłada, że powinno się to stać maksymalnie za trzy lata. Wcześniej, bo jeszcze w tym roku, MON dokona konsolidacji instytucji, które zajmują się ochroną cybernetyczną.

Wojska Obrony Cyberprzestrzeni zajmą się bezpieczeństwem sieci, monitoringiem zagrożeń, cyberrozpoznaniem oraz działaniami ofensywnymi.

Zdzikot liczy, że trzon tych wojsk będą stanowili ludzie młodzi. Można już do nich aplikować przez stronę internetową: Cyber.mil.pl.

W tej dziedzinie mogą się także specjalizować ochotnicy, którzy wstąpią do Wojsk Obrony Terytorialnej. Dowództwo tej formacji planuje w tym roku utworzyć tzw. komponent cybernetyczny. Armia chce przyciągnąć ochotników, którzy pracują w firmach informatycznych. W tym roku jest gotowe przyjąć 100 osób.

Kurs cyberbezpieczeństwa stanie się także częścią programu „Legia akademicka", w ramach którego MON prowadzi szkolenie wojskowe studentów – ochotników. Takie dodatkowe pięciodniowe szkolenie organizowane przez Narodowe Centrum Kryptologii będzie mogło ukończyć w tym roku 50–100 studentów.

 

 

 

 

 

Program Harpia priorytetem

GAZETA POLSKA CODZIENNIE, Paweł Kryszczak, numer 2284 - 22.03.2019

 

Katastrofa myśliwca MiG-29 z 23 Bazy Lotnictwa po raz kolejny ukazała pilną potrzebę modernizacji Sił Powietrznych. W ramach programu Kruk szef MON Mariusz Błaszczak zapowiedział zakup 32 myśliwców wielozadaniowych piątej generacji. Wśród firm proponujących nowe myśliwce, które mają zastąpić postsowieckie samoloty Su-22 oraz MiG-29, jedynie amerykański koncern Lockheed Martin dysponuje myśliwcami piątej generacji, którymi są Lockheed Martin F-35 Lightning II.

 

W ubiegłym miesiącu szef resortu obrony Mariusz Błaszczak podpisał jeden z najważniejszych dokumentów planistycznych, którym jest Plan Modernizacji Technicznej (PMT). W latach 2017

–2026 MON ma zamiar przeznaczyć na modernizację Sił Zbrojnych aż 185 mld zł. Wśród priorytetów szef resortu obrony wskazał program Harpia, który zakłada pozyskanie samolotu wielozadaniowego nowej generacji, który wprowadzi nową jakość w działaniach lotniczych. Samolot wielozadaniowy będzie operował w środowisku antydostępowym i sieciocentrycznym oraz będzie współpracował z komponentem sojuszniczych sił powietrznych. Minister Błaszczak podkreślał zamiar zakupu 32 myśliwców 5. generacji, co de facto oznacza pozyskanie amerykańskich samolotów F-35.

Samoloty te zastąpią wysłużone postsowieckie konstrukcje Su-22 oraz MiG-29, które są na wyposażeniu 21. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie, 22. Bazy Lotnictwa Taktycznego w Malborku oraz 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego leżącej nieopodal Mińska Mazowieckiego.

Na początku marca miała miejsce katastrofa myśliwca MiG-29. Samolot z 23. Bazy Lotnictwa Taktycznego podczas lotu szkolnego runął na ziemię w terenie niezabudowanym. Pilot zdążył w porę się katapultować i przeżył katastrofę. Był to już kolejny wypadek z udziałem eksploatowanych przez Siły Powietrzne MiG-ów. Sytuacja ta wywołała błyskawiczną reakcję zarówno MON, jak i prezydenta RP.

Aby przyśpieszyć prace dotyczące modernizacji lotnictwa bojowego, minister obrony narodowej podjął decyzję o powołaniu pełnomocnika do spraw pozyskania nowoczesnych myśliwców w ramach programu Harpia, którym został gen. bryg. Jacek Pszczoła. Z kolei prezydent RP Andrzej Duda zwrócił się z sugestią do szefa resortu obrony, aby programowi Harpia nadać rangę narodową, co ma umożliwić finansowanie z budżetu państwa. Zdaniem zwierzchnika Sił Zbrojnych takie działanie miałoby przyśpieszyć modernizację Sił Powietrznych. Jak zauważa w rozmowie z „Codzienną” Krzysztof Wilewski z „Przeglądu Sił Zbrojnych”, takie rozwiązanie zostało już zastosowane w przypadku zakupu myśliwców wielozadaniowych F-16. W 2003 r. na 48 maszyn wydano ok. 3,5 mld dol. Wiceszef resortu Wojciech Skurkiewicz natomiast zauważył, że zakup 32 myśliwców piątej generacji jest niewystarczający. Dlatego też w kolejnym Planie Modernizacji Technicznej na lata od 2021 do 2035 należałoby umieścić kolejną eskadrę tych samolotów, aby zwiększyć stan posiadania do 48 myśliwców.

 

Polska chce być w światowej czołówce

Lockheed F-35A Lightning II opracowany w ramach programu Joint Strike Fighter jest jedynym oferowanym nam samolotem piątej generacji. Oznacza to, że jest on zbudowany w tzw

 

więcej w dzisiejszym wydaniu GPC

 

 

 

 

BEZPIECZEŃSTWO ZA GRANICĄ

 

 

 

Amerykańskie bombowce B-52 ćwiczą z jednostkami NATO na Litwie i w Polsce

PAP, dn, 21.03.2019 16:22

 

Bombowce strategiczne B-52 Sił Powietrznych USA przyleciały na ćwiczenia w jednostkami NATO stacjonującymi w Polsce i na Litwie w ramach wysuniętej wzmocnionej obecność (eFP) - poinformowała w czwartek Ambasada USA w Polsce. 

 

B-52 Stratofortress, które na co dzień stacjonują w bazie lotniczej w Barksdale w Luizjanie, przyleciały w środę z bazy RAF-u w brytyjskim Fairford, z której będą czasowo operować. 

Ambasada podkreśla, że operowanie "z wysuniętych pozycji" umacnia współdziałanie obronne w ramach NATO, a jednocześnie umożliwia "rozpiętość działań strategiczno-operacyjnych niezbędnych dla odstraszania przeciwnika oraz zapewnienia bezpieczeństwa" sojusznikom i partnerom. 

"Bombowce B-52 prowadziły szkolenie z NATO-wskimi Joint Terminal Attack Controllers (wysuniętymi nawigatorami naprowadzania lotnictwa), przydzielonymi do wielonarodowej batalionowej grupy bojowej na Litwie oraz ćwiczyły z Grupą Bojową Polska. Na terenie Litwy B-52 dokonywały zrzutu pocisków bez materiału wybuchowego oraz doskonaliły elementy bezpośredniego wsparcia lotniczego z udziałem litewskich odrzutowców szkoleniowych L-39 Albatros" - podała amerykańska ambasada. 

Decyzję o wysłaniu do Polski i państw bałtyckich czterech wielonarodowych batalionowych grup bojowych potwierdził szczyt NATO w Warszawie w lipcu 2016 r. Celem inicjatywy określonej jako wysunięta wzmocniona obecność było wzmocnienie wschodniej flanki Sojuszu. Polska wydzieliła siły do batalionów stacjonujących w Rumunii i na Łotwie.

 

 

 

Bombowce B-52 z USA nad Bałtykiem. Rosja reaguje

WP.pl, Arkadiusz Jastrzębski, 21.03.2019, 17:03

 

Bombowce B-52 armii USA ćwiczą z siłami NATO na Litwie i w Polsce. W manewrach biorą też udział jednostki lądowe Stanów Zjednoczonych. "Pokazujemy, jak szybko możemy zareagować w tej części Europy" - stwierdzają Amerykanie. Kreml skomentował już te działania.

 

Jak wyjaśnia w komunikacie ambasada USA obecność bombowców strategicznych nad Bałtykiem to sprawdzian sił stacjonujących w naszym kraju i na Litwie w ramach wysuniętej wzmocnionej obecność (eFP).

"Bombowce B-52 prowadziły szkolenie z NATO-wskimi Joint Terminal Attack Controllers (wysuniętymi nawigatorami naprowadzania lotnictwa), przydzielonymi do wielonarodowej batalionowej grupy bojowej na Litwie oraz ćwiczyły z Grupą Bojową Polska. Na terenie Litwy B-52 dokonywały zrzutu pocisków bez materiału wybuchowego oraz doskonaliły elementy bezpośredniego wsparcia lotniczego z udziałem litewskich odrzutowców szkoleniowych L-39 Albatros" - podają Amerykanie.

Uczestniczące w lotach nad Polską B-52 Stratofortress na co dzień stacjonują w Barksdale w stanie Luizjana. W Europie bazą sześciu maszyn tego typu jest ośrodek RAF w brytyjskim Fairford.

Jak wyjaśnia CNN, B-52 operują także w rejonie Norwegii, Kamczatki oraz Morza Czarnego i ma to być "jasny sygnał dla Rosji".

Manewry na Pomorzu

Z kolei na poligonie w okolicach Drawska Pomorskiego ćwiczą wojska lądowe USA, które przyjechały do Polski z amerykańskiej bazy w Holandii.

Amerykańskie dowództwo wyjaśnia, że relokacja to demonstracja możliwości działania ich jednostek.

Większa obecność amerykańska w Polsce? Głos zabiera ambasador

 

Reakcja Rosji

- Loty amerykańskich bombowców w pobliżu rosyjskich granic stwarzają dodatkowe napięcie - stwierdził rzecznik prasowy prezydenta Rosji Dmitrij Pieskow w reakcji na komunikaty USA.

- Z wojskowo-taktycznego punktu widzenia mogą to z pewnością skomentować tylko nasi specjaliści wojskowi, jestem pewien, że to zrobią. Ograniczę się tylko do tego, że z pewnością podobne działania Stanów Zjednoczonych nie prowadzą do umocnienia atmosfery bezpieczeństwa i stabilności w regionie, który przylega bezpośrednio do granic Federacji Rosyjskiej - powiedział Pieskow, które słowa cytuje TASS.

 

 

 

 

USA może wstrzymać dostawę myśliwców F-35 do Turcji. W tle rosyjskie systemy rakietowe

PAP, bb, 21.03.2019 09:38

 

Niewykluczone, że USA wkrótce wstrzymają dostawę myśliwców F-35 do Turcji - podała w czwartek agencja Reutera, powołując się na przedstawicielkę Pentagonu. Obawy Waszyngtonu budzi zapowiadany przez Ankarę zakup rosyjskich systemów rakietowych S-400.

 

W prowadzonym od lat sporze z Turcją, sojusznikiem w ramach NATO, władze Stanów Zjednoczonych nie zdołały przekonać prezydenta tego kraju Recepa Tayyipa Erdogana, że zakup rosyjskich systemów obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej S-400 może zagrozić bezpieczeństwu produkowanych w USA myśliwców.

- S-400 to komputer, F-35 to też komputer. Nie podłącza się swojego komputera do komputera wroga, a właśnie to w gruncie rzeczy się odbywa - oświadczyła Katie Wheelbarger, zastępczyni asystenta ministra obrony USA ds. bezpieczeństwa międzynarodowego.

USA na razie bez konkretnych działań

W Waszyngtonie nie zapadła jeszcze decyzja w tej sprawie, ale amerykańscy urzędnicy potwierdzili, że USA rozważają wstrzymanie działań podjętych już w celu dostarczenia F-35 do Turcji.

- Stale muszą być podejmowane decyzje w sprawie dostarczanego sprzętu przed odebraniem go przez nich [tj. stronę turecką - przyp. red.]. W toku jest więc wiele procesów, które mogą zostać zatrzymane, żeby przekonali się, iż podchodzimy do tej sprawy poważnie - powiedziała Wheelbarger, nie precyzując, o jakie działania mogłoby chodzić.

Inny, pragnący zachować anonimowość rozmówca agencji Reutera powiedział, że rozważane są alternatywne lokalizacje dla centrum serwisowego F-35, które zgodnie z dotychczasowymi planami miało powstać w Turcji. Według tej osoby wybór mógłby paść na któreś z państw Europy Zachodniej. W Turcji znajduje się już centrum serwisowe F-35 w mieście Eskisehir na zachodzie kraju. 

 

Blokada dostaw spowodowałaby duży kryzys

- Wykluczenie Turcji z programu wprowadzania na uzbrojenie F-35 stanowiłoby najpoważniejszy od kilkudziesięciu lat kryzys w stosunkach turecko-amerykańskich, ale byłoby raczej symptomem problemów niż ich przyczyną - ocenia ekspert Bulent Aliriza z Centrum Studiów Strategicznych i Międzynarodowych (CSIS). Cieniem na relacjach Waszyngton-Ankara kładzie się obecnie wiele spraw, w tym podejście do wojny w Syrii, sankcje na Iran czy zatrzymanie personelu z konsulatu USA. 

Reuters zauważa ponadto, że decyzja o zablokowaniu dostaw F-35 do Turcji miałaby dalsze skutki, gdyż kraj ten uczestniczy w produkcji części do tych samolotów. 

Katie Wheelbarger przyznała, że Pentagon rozważa potencjalnych zastępczych dostawców części, w tym wśród krajów NATO. - Rozsądne jest planowanie, by zapewnić stabilność w łańcuchu dostaw - podkreśliła, nie odnosząc się do prawdopodobieństwa wykluczenia Turcji z programu F-35. 

 

Turecko-rosyjska umowa

Umowę na dostarczenie Turcji dwóch baterii najnowocześniejszych rosyjskich pocisków kierowanych ziemia-powietrze S-400 podpisano pod koniec grudnia 2017 r. Zdaniem USA i niektórych innych państw członkowskich NATO, było to przejawem lekceważenia zasad współpracy sojuszniczej. Zwracano przy tym uwagę, że S-400 nie nadają się do zintegrowania z systemami obronnymi NATO, na co Turcja odpowiadała, że Sojusz Północnoatlantycki nie przedstawił jej korzystnej cenowo alternatywy dla rosyjskich rakiet. 

Departament Stanu USA ogłosił we wtorek, że Waszyngton zawiadomił Ankarę, iż jeśli zakupi rakiety S-400, Stany Zjednoczone będą musiały rozważyć kwestię jej dalszego udziału w programie amerykańskiego myśliwca F-35.

 

 

 

Niemcy: Bundestag przedłużył o rok mandat sił niemieckich w Afganistanie

FORSAL.pl, PAP,  21.03.2019, 19:28

 

Bundestag przedłużył w czwartek o rok - do 31 marca 2020 r. - mandat sił niemieckich w Afganistanie. Do 1300 żołnierzy Bundeswehry może więc w dalszym ciągu uczestniczyć w NATO-wskiej misji Resolute Support.

 

Celem tej misji jest szkolenie sił bezpieczeństwa Afganistanu oraz udzielanie im wsparcia. W Afganistanie jest obecnie ok. 1200 niemieckich żołnierzy.

Agencja dpa odnotowuje, że doniesienia o możliwości częściowego wycofania się wojsk USA z Afganistanu "zasiały niepewność wśród sojuszników". Polityk SPD Fritz Felgentreu ostrzegł, że "jeśli USA jednostronnie wycofają się z Afganistanu, Bundeswehra nie będzie tam mogła pozostać". W Afganistanie stacjonuje około 14 tys. żołnierzy amerykańskich.

Po stronie niemieckiej opozycji za przedłużeniem mandatu opowiedziała się FDP. Przeciwko byli politycy Alternatywy dla Niemiec (AfD) i Lewicy. Deputowany Zielonych Omid Nouripour zażądał oceny zaangażowania Bundeswehry w Afganistanie "pod kątem sukcesów i deficytów".

Misja NATO Resolute Support rozpoczęła się 1 stycznia 2015 r., po zakończeniu w 2014 r. operacji stabilizacyjnej Międzynarodowych Sił Wsparcia Bezpieczeństwa w Afganistanie (ISAF).

Prezydent Donald Trump w wygłoszonym 5 lutego orędziu o stanie państwa powiedział, że Stany Zjednoczone prowadzą konstruktywne rozmowy z wieloma afgańskimi grupami, w tym z talibami i że w miarę postępów w negocjacjach USA będą mogły zmniejszyć obecność swoich wojsk w tym kraju i skupić się na walce z terroryzmem. (PAP)

 

 

 

 

 

W WOJSKU I SŁUŻBACH MUNDUROWYCH

 

 

 

Dodatkowe szkolenie pilotów Gulfstreamów

POLSKA ZBROJNA, Krzysztof Wilewski, 21.03.2019, godz. 07:31

 

FlightSafety International, jedna z największych amerykańskich firm zajmujących się treningiem personelu latającego, zorganizuje szkolenie dla pilotów samolotów Gulfstream G550. To właśnie na pokładzie tych maszyn podróżują najważniejsze osoby w państwie, m.in. prezydent czy premier. Za kurs dla dwunastu pilotów MON zapłaci ponad 3,5 mln złotych.

 

Kontrakt został zawarty pomiędzy 1 Bazą Lotnictwa Transportowego a firmą FlightSafety International. Przedsiębiorstwo ma siedzibę w Nowym Jorku, a filie w kilkunastu państwach, m.in. w Wielkiej Brytanii, Norwegii, Francji i Holandii. Zatrudnia ponad 1800 instruktorów, którzy prowadzą rocznie około 1,4 miliona godzin szkoleniowych, z czego ponad połowę w różnego typu symulatorach lotów. Porozumienie zostało podpisane po tym, jak FlightSafety International wygrał rozpisany przez wojsko przetarg. Wartość umowy wynosi 3 mln 600 tys. złotych i przewiduje zorganizowanie szkoleń dla 12 polskich pilotów G550. Pierwsi mają rozpocząć kurs za kilka tygodni.

W programie szkolenia jest 16 godzin zajęć teoretycznych oraz 16 godzin ćwiczeń w lotniczych symulatorach. Piloci polskich Gulfstreamów będą mieć zajęcia na symulatorach typu FFS - Full Flight Simulator, czyli obecnie najbardziej zaawansowanych technicznie urządzeniach szkolenia lotniczego. W skrócie, są to zbudowane w skali 1:1 repliki kabin danego modelu statku powietrznego, które są wyposażone we wszystkie urządzenia i systemy, jakie ma latający oryginał. 

Jak wygląda szkolenie w symulatorze? – To, co zwykle znajduje się na zewnątrz samolotu, widzi się na ekranach wstawionych w miejsce szyb, z kolei silniki hydrauliczne poruszają całą kabiną, imitując ruch maszyny – opowiada Mirosław Jackowski, emerytowany pilot, który szkolił się na symulatorach pasażerskich Boeingów. Jackowski dodaje, że w symulatorach załogi mogą przećwiczyć procedury działania w sytuacjach kryzysowych, np. awarii kluczowych systemów.

Wojskowi piloci G550, aby móc usiąść za sterami Gulfstreamów, przeszli wszystkie szkolenia zorganizowane przez producenta tych maszyn. Kursy, na które teraz została podpisana umowa, to dodatkowe przedsięwzięcie, mające utrwalać zdobyte umiejętności.

Kontrakt na zakup dwóch samolotów, które mogą zabierać na pokład maksymalnie 16 pasażerów i bez międzylądowania pokonać trasę Warszawa – Nowy Jork, podpisano 14 listopada 2016 roku. Pierwszy polski G550 został przekazany wojsku 21 czerwca 2017 roku i otrzymał nazwę „Książę Józef Poniatowski”. Drugi, który otrzymał nazwę „Gen. Kazimierz Pułaski”, przyleciał z fabryki amerykańskiego producenta 29 lipca 2017 roku. 

 

 

 

 

Kraby na służbie w Sulechowie

POLSKA ZBROJNA, Bogusław Politowski, 21.03.2019, godz. 13:59

 

Osiem samobieżnych, 155-milimetrowych, haubic Krab dotarło w tym tygodniu do Sulechowa. To pierwsza partia broni, jaką z Huty Stalowa Wola otrzymał 5 Pułk Artylerii. – Kraby stanowią dla nas olbrzymi przeskok technologiczny, nie tylko jeśli chodzi o parametry broni, ale też cały system kierowania ogniem – mówi ppłk Przemysław Strykowski.

 

155-milimetrowy Krab to najpotężniejsze działo, jakim obecnie dysponują polscy artylerzyści. Haubica na podwoziu gąsiennicowym waży ponad 50 ton i jest w stanie wystrzelić na odległość około 40 kilometrów nawet 6 pocisków na minutę. – Po wyrzutniach rakietowych WR-40 Langusta Kraby to kolejny nowoczesny sprzęt, który podnosi wartość bojową naszej jednostki – mówi płk Sławomir Kula, dowódca 5 Lubuskiego Pułku Artylerii.

Kraby zastąpią w Sulechowie wysłużone 122-milimetrowe haubice Goździk, wyprodukowane w latach 70. na licencji radzieckiej. – Zestawiać oba działa to tak jakby porównywać Syrenę i Mercedesa – mówi pułkownik Kula. I dodaje, że Goździki mogły razić cele tylko na odległość 15 kilometrów.

Poza ośmioma haubicami stanowiącymi wyposażenie jednej baterii ogniowej artylerzyści z Sulechowa otrzymali także cztery gąsiennicowe wozy dowodzenia, jeden wóz amunicyjny oraz wóz remontu uzbrojenia i elektroniki na podwoziu Jelcza. Dostawa nowej broń to pierwszy etap budowanego w pułku dywizjonowego modułu ogniowego Regina. Ma on składać się z trzech systemów: ogniowego (złożonego z 24 haubic), dowodzenia (dysponujący 11 wozami na podwoziu gąsienicowym) oraz logistycznego. W skład tego ostatniego wejdzie sześć wozów amunicyjnych na podwoziu kołowym oraz jeden wóz remontu uzbrojenia i elektroniki na podwoziu Jelcza.

Kolejnych dostaw sprzętu z Huty Stalowa Wola artylerzyści z Sulechowa spodziewają się w lipcu i październiku.

We wrześniu natomiast odbędzie się pierwsze strzelanie z Krabów. Do obsługi nowej broni żołnierze przygotowują się od kilku miesięcy, jednak będą jeszcze musieli przejść cykl zajęć ogniowych pod okiem przedstawicieli producenta. Ppłk Przemysław Strykowski, dowódca 2 dywizjonu artylerii samobieżnej, do którego trafiły nowe działa podkreśla, że wnoszą one nową jakość w działania artylerzystów. – To olbrzymi przeskok technologiczny, nie tylko jeśli chodzi o parametry działa, ale też cały system kierowania ogniem – mówi oficer. Dzięki Krabom żołnierze będą mogli także wykorzystać wszystkie możliwości  zautomatyzowanego systemu kierowania ogniem Topaz. Co w przypadku takich dział jak Goździki nie było możliwe.

Haubice, które z Huty Stalowa Wola były transportowane na niskopodwoziowych przyczepach samochodowych, dotarły do Sulechowa kilka dni temu. Ale oficjalne przekazanie nowego sprzętu do pułku w Sulechowie nastąpi 25 marca na placu apelowym jednostki. 5 Pułk jest drugą jednostką w armii dysponującą nowymi polskimi działami. Wcześniej haubice Krab otrzymał 11 Mazurski Pułk Artylerii w Węgorzewie.

Samobieżna haubica Krab 155 mm na podwoziu gąsienicowym jest uzbrojona w karabin maszynowy kalibru 12,7 mm oraz wyrzutnię granatów dymnych. Działo wyposażone jest w wiele systemów bezpieczeństwa informujących m.in. o namierzaniu laserem czy skażeniu chemicznym. W skład załogi Kraba wchodzi pięciu żołnierzy. Haubica może poruszać się po drogach utwardzonych z prędkością 60 kilometrów na godzinę.

 

15 przechwyceń w wykonaniu polskich F-16 nad krajami bałtyckimi od początku roku [TYLKO W DEFENCE24.PL]

DEFENCE24, Rafał Lesiecki, 21 marca 2019, 15:49

 

Od początku roku polskie F-16 dyżurujące w bazie w Szawlach na Litwie startowały 15 razy, by przechwycić w międzynarodowej przestrzeni powietrznej rosyjskie samoloty poruszające się blisko państw bałtyckich – wynika z informacji, które Defence24.pl przekazał dowódca operacyjny rodzajów sił zbrojnych gen. dyw. Tomasz Piotrowski. Od początku misji polscy lotnicy spędzili w powietrzu 284 godziny, w tym 56 "na bojowo". Dowódca operacyjny poinformował też, że we wrześniu 2018 r. rosyjski samolot rozpoznawczy naruszył zamkniętą przez Polskę międzynarodową przestrzeń powietrzną nad Bałtykiem.

                       

Misja Baltic Air Policing polega na nadzorowaniu przestrzeni powietrznej państw bałtyckich, które nie mają własnego lotnictwa myśliwskiego. Rozpoczęła się w 2004 r. wraz z przystąpieniem Litwy, Łotwy i Estonii do NATO. Sojusznicy wysyłają swoje samoloty na czteromiesięczne zmiany (obecna jest 49.). Polscy lotnicy są w państwach bałtyckich po raz ósmy. Dyżur w bazie w Szawlach (lit. Šiauliai) rozpoczęli na początku 2019 r. Zakończą go na przełomie kwietnia i maja.

W razie potrzeby piloci dyżurujący w państwach bałtyckich startują i lecą na spotkanie z podejrzanymi samolotami. W terminologii NATO taka misja to Alpha Scramble. Choć z reguły nie dochodzi do walki powietrznej, to taki lot ma charakter misji bojowej. Prócz tego są też starty ćwiczebne zwane Tango Scramble.

Litewskie ministerstwo obrony regularnie informuje, ile misji bojowych tygodniowo wykonują samoloty NATO, a także jakie samoloty rosyjskie zostały przechwycone. Te komunikaty nie zawierają jednak informacji, kto konkretnie przechwycił rosyjskie maszyny.

Tymczasem przestrzeni powietrznej państw bałtyckich pilnują obecnie nie tylko Polacy, ale i Niemcy, którzy do estońskiej bazy Ämari wysłali Eurofightery (są tam od września 2018 r., czyli już drugą zmianę), oraz Portugalczycy, którzy z kolei od początku marca mają cztery samoloty F-16AM w 22 Bazie Lotnictwa Taktycznego w Malborku.

Odpowiedzialny za kontyngenty zagraniczne dowódca operacyjny gen. dyw. Tomasz Piotrowski poinformował w rozmowie z Defence24.pl, że do 19 marca lotnicy Polskiego Kontyngentu Wojskowego "Orlik 8" spędzili w powietrzu 284 godziny i wykonali 70 misji. 15 z nich było operacjami bojowymi. W ich trakcie lotnicy spędzili w powietrzu ok. 56 godzin.

55 misji miało charakter treningowy – samoloty były podrywane w trybie alarmowym, ale nie po to, żeby wyjść na spotkanie maszynom, które nie należą do NATO, lecz po to, żeby się szkolić. W ten sposób polscy lotnicy spędzili w powietrzu ok. 227 godzin.

Dowódca operacyjny nie podał wprawdzie bliższych szczegółów, ale komunikaty litewskiego ministerstwa obrony wymieniają wyłącznie przechwycenia różnego typu samolotów rosyjskich. Wszystkie opisywane przez Litwinów operacje odbywały się w międzynarodowej przestrzeni powietrznej nad Bałtykiem.

Samoloty NATO wychodzą na spotkanie tych rosyjskich maszyn, które przemieszczają się w sposób niezgodny z przyjętymi regułami – bez uprzedniego podania planu lotu, z wyłączonymi transponderami, czyli urządzeniami umożliwiającymi identyfikację maszyny, albo bez odpowiadania na próby nawiązania łączności radiowej. W przeszłości NATO odnotowało też przypadki, gdy Rosjanie np. zgłaszali cywilnej kontroli powietrznej lot transportowca Ił-18, podczas gdy po sprawdzeniu okazywało się, że to samolot rozpoznawczy Ił-20, bazujący na tym samym płatowcu.

Kolejne edycje PKW Orlik – zdaniem dowódcy operacyjnego – wymagają od lotników coraz więcej. – Pojawiają się coraz poważniejsze zagrożenia w coraz większej liczbie domen. Kilkanaście lat temu nikt nie mówił o walce za pomocą informacji ani w cyberprzestrzeni. Teraz jest to pierwsze środowisko, w którym jesteśmy atakowani – zauważył gen. Piotrowski.

Przypomniał też, że z roku na rok zwiększa się ruch w przestrzeni powietrznej, co także zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia zagrożenia. Czasami większy ruch jest związany z bieżącymi wydarzeniami politycznymi. Dowództwo Operacyjne RSZ zauważyło na przykład zwiększone zapotrzebowanie na loty tranzytowe nad Polską na trasie łączącej Rosję z Wenezuelą.

Dowództwo Operacyjne RSZ na prośbę Defence24.pl udostępniło też dane statystyczne dotyczące poprzednich zmian PKW Orlik w latach 2006, 2008, 2010, 2012, 2014, 2016 i 2017. Wynika z nich, że najwięcej pracy polscy lotnicy mieli w 2017 r., ale obecnie trwająca zmiana ma szansę znaleźć się w czołówce.

Mimo pewnego wahnięcia w 2015 r. wyraźnie widać, że wraz aneksją Krymu i początkiem wojny w Donbasie w 2014 r. aktywność lotnictwa wojskowego Federacji Rosyjskiej wyraźnie wzrosła i utrzymuje się na poziomie wyższym niż w przeszłości. W całym 2014 r. samoloty NATO uczestniczące w misji Baltic Air Policing dokonały ponad 150 przechwyceń maszyn rosyjskich. Było to cztery razy więcej niż w roku 2013 r. Trzeba jednak pamiętać, że większa liczba startów i przechwyceń to także efekt zmiany podejścia sił lotniczych NATO, które wykazują się większą asertywnością niż przed 2014 r.

Liczba przechwyceń jest wielokrotnie wyższa niż liczba naruszeń przestrzeni powietrznej państw NATO. Dla przykładu w roku 2014 r. takich przypadków w rejonie Bałtyku było 10 (przy – jak już wspomniano – 150 misjach Alpha Scramble). Za każdym razem rosyjskie samoloty nad Bałtykiem na krótki czas przekraczały granicę strefy należącej do któregoś z państw a następnie wracały do przestrzeni międzynarodowej.

Podobny przypadek miał miejsce we wrześniu 2018 r. Jak poinformował gen. Piotrowski, rosyjski samolot rozpoznawczy naruszył 4-kilometrowy fragment przestrzeni powietrznej nad wodami międzynarodowymi na Morzu Bałtyckim. Był to obszar zamknięty przez Polskę (zgodnie z międzynarodowymi przepisami) z powodu ćwiczeń na poligonie koło Ustki. Rosyjska maszyna przeleciała przez "narożnik" wydzielonej strefy. Pilot leciał prostym lotem – ani nie zboczył z wcześniejszego kursu, by wtargnąć do zamkniętej strefy, ani nie zrobił nic, by uniknąć przejścia przez ten obszar. Cały incydent trwał nie więcej niż kilka minut.

 

Na czym polegają przechwycenia?

Na spotkanie niezidentyfikowanego statku powietrznego zawsze wylatuje para myśliwców. Rozkaz samolotom uczestniczącym w misji Baltic Air Policing wydaje Koalicyjne Centrum Operacji Powietrznych w Uedem w Niemczech za pośrednictwem centrum naprowadzania w Kormiałowie (lit. Karmelava); każdorazowo służą tam także nawigatorzy naprowadzania z państw, które wystawiają swoje samoloty do misji.

Przechwycenie polega na tym, że samoloty NATO zbliżają się do wskazanej maszyny, a następnie piloci identyfikują ją wzrokowo. O tym, co dzieje się dalej, decyduje centrum w Uedem. Może ono np. zlecić próbę nawiązania łączności radiowej.

W ósmej zmianie PKW Orlik bierze udział ok. 140 żołnierzy i pracowników wojska. Większość z nich pochodzi z 31 Bazy Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu-Krzesinach. Dowódcą jest ppłk pil. Adam Kalinowski. W 2017 r., gdy siódmą zmianę kontyngentu wystawiła ta sama baza, koszty funkcjonowania misji wyliczono na ok. 8 mln zł.

Główny cel misji Baltic Air Policing to patrolowanie i niedopuszczenie do naruszenia przestrzeni powietrznej Estonii, Litwy i Łotwy oraz udzielanie pomocy samolotom wojskowym i cywilnym w sytuacjach awaryjnych występujących podczas lotu.

Rutynowo zmiany składały się z czterech myśliwców z jednego państwa NATO. Wobec konfliktu rosyjsko-ukraińskiego dyżurujący na początku 2014 r. Amerykanie zwiększyli swój kontyngent. Do końca sierpnia 2015 r. jednorazowo w misji uczestniczyły cztery państwa NATO (w tym jedno stacjonujące rotacyjnie w Malborku). Od września 2015 r. równocześnie w państwach bałtyckich stacjonowały dwa państwa Sojuszu. Natomiast od września 2017 r. – z wyjątkiem okresu od września 2018 r. do lutego 2019 r. – udział w misji biorą po trzy państwa równocześnie.

 

 

 

Premier odwiedził JW GROM

DEFENCE24, 21 marca 2019, 14:47

 

Czujni niczym orzeł, szybcy jak błyskawica, zstępują jak grom z jasnego nieba - w ten sposób żołnierzy elitarnej jednostki GROM opisuje w specjalnym materiale filmowym premier Mateusz Morawiecki. Szef rządu wraz z ministrem obrony Mariuszem Błaszczakiem odwiedził w środę jednostkę GROM.

                       

Krótka relacja z wizyty premiera i szefa MON znalazła się na stronach KPRM. Obaj politycy uczestniczyli m.in. w pokazach dynamicznych operacji HRO (Hostage Rescue Operation) oraz w prezentacji broni palnej na torze taktycznym. Morawiecki odwiedził także salę tradycji; złożył kwiaty pod pomnikiem Braterstwa Broni Cichociemnych Spadochroniarzy AK i Żołnierzy JW GROM.

Na Twitterze kancelarii premiera zamieszczono 90-sekundowy film, w którym szef rządu przypomina tradycję i podkreśla profesjonalizm żołnierzy GROM.

Przypomniał, że żołnierze GROM wciąż się doskonalą, zdobywają nowe doświadczenia, często tysiące kilometrów od domu. "Ich umiejętności są najlepszym gwarantem bezpieczeństwa naszej ojczyzny. Szkolą się, by zwyciężać" - dodał premier. Zwrócił uwagę, że członkowie GROM korzystają z najnowocześniejszego sprzętu, a system ich szkolenia jest nieustannie modyfikowany w odpowiedzi na bieżące zagrożenia międzynarodowe. "Skutecznie zwalczają terroryzm, stanowią kluczowe ogniwo bezpieczeństwa narodowego państwa. Ich służba to siła i honor Polski" - przekonuje premier.

"Jednostka Wojskowa 2305 to elita polskiej armii. Komandosi GROMkontynuują tradycję legendarnych +Cichociemnych+, żołnierzy Armii Krajowej przerzucanych do okupowanej Polski w czasie II wojny światowej. Współcześnie polscy +specjalsi+ budzą respekt na całym świecie. Gdziekolwiek polscy obywatele byliby zagrożeni, jest siła, która się o nich upomni" - mówi w spocie premier. "Czujni niczym orzeł, szybcy jak błyskawica, potrafią znaleźć się w dowolnym miejscu i są gotowi do prowadzenia działań w każdych warunkach - na ziemi, w wodzie, w powietrzu, zstępują jak grom z jasnego nieba (...) Żołnierze, Polacy wam ufają, bo wiedzą, że podołacie każdemu zadanie. Jesteście naszą dumą i chlubą narodową. Tobie, ojczyzno

Premier M. Morawiecki o operatorach GROM

Jak można przeczytać na stronie internetowej GROM, tworzenie Grupy Reagowania Operacyjno-Manewrowego GROM rozpoczęto w 1990 roku, wykorzystując najlepsze doświadczenia zagraniczne, zwłaszcza Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii. Decyzję o zorganizowaniu oddziału podjął rząd premiera Tadeusza Mazowieckiego.

 Oficjalnie pod nazwą GROM Jednostka została powołana do życia 13 lipca 1990 roku. Następnie, bez rozgłosu rozpoczęto nabór odpowiednich osób przede wszystkim spośród tych, którzy mieli już za sobą doświadczenie w służbie w jednostkach specjalnych. 13 września 1990 oficjalnie objął obowiązki Dowódcy JW GROM objął ppłk Sławomir Petelicki. Dwa lata później GROM osiągnęła gotowość bojową. W 1995 r. jednostce nadano imię Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej. Jednostka Wojskowa 2305 uczestniczyła w operacjach typu policyjnego i wojskowego na Haiti, Bałkanach (kilkakrotnie), Zatoce Perskiej, Iraku, Afganistanie

 

 

O PRZEMYŚLE OBRONNYM I SPRZĘCIE

 

 

 

Polska armia ma pierwsze "Kraby". Specjalny konwój wyjechał z huty w Stalowej Woli

GAZETA.pl, ŁSK, 21.03.2019 18:49

 

Huta Stalowa Wola rozpoczęła dostawy elementów pierwszego seryjnego Dywizjonowego Modułu Ogniowego "Regina" z armatohaubicami "Krab". Jest to sprzęt zakontraktowany jeszcze w 2016 r.

 

W sobotę 16 marca huta wypuściła konwój z nowo wybudowanym sprzętem dla polskiej armii. Tym samym rozpoczęła się realizacja dostawy broni zakontraktowanej w 2016 r. na sumę 4,649 mld zł brutto. Do 2024 r. Huta Stalowa Wola ma wybudować łącznie cztery DMO "Regina". W skład każdego z modułów artylerii wchodzą 24 samobieżne armatohaubice "Krab" o kalibrze 155 mm i 19 pojazdów.

"Krab" ma zastąpić przestarzałe samobieżne haubice 122 mm 2S1 "Goździk", produkowane również przez Hutę Stalowa Wola. "Goździk" nie spełnił standardów NATO mimo prób modernizacji. Przy m.in. zbyt małym kalibrze i zasięgu okazał się nieefektywny w znaczeniu bojowym.

Seryjnie produkowany "Krab" wraz z resztą elementów "Reginy" trafił do 5. Lubuskiego Pułku Artylerii w Sulechowie przy 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej im. Bolesława Krzywoustego.

 

Powoli, ale do przodu

Choć koncepcja nowego systemu artyleryjskiego pojawiła się już na początku lat 90., to montaż pierwszego prototypu działa oznaczonego jako "Krab" rozpoczęto dopiero pod koniec 2000 r. Pierwszy kompletny prototyp "Kraba" zaprezentowano publicznie w połowie 2001 r. W 2014 r. Huta Stalowa Wola podpisała umowę na produkcję i polonizację na podstawie licencji 120 podwozi do armatohaubicy "Krab" typu K9 z koreańską firmą Samsung Techwin.

'Krab' ma zastąpić przestarzałe samobieżne haubice 122 mm 2S1 'Goździk' PGZ / Twitter

Wcześniej produkowane przez ZM Bumar-Łabędy podwozia okazały się obarczone licznymi usterkami. W 2015 r. odebrano w Hucie Stalowa Wola pierwszego "Kraba" z Korei wyposażonego w podwozie K9 od Samsung Techwin. Zmiany dot. także wieży. Początkowo zakładano brytyjskiej produkcji wieżę haubicy AS-90/52 Braveheart 155 mm o długości 52 kalibrów. Jednak w czasie przedłużającego się projektu brytyjska firma zakończyła jej produkcję. Z tego powodu ostatecznie w seryjnie produkowanych "Krabach" znalazło się działo produkowane w Hucie Stalowa Wola na licencji Rheinmetall. Pod koniec 2016 r. podpisano wspomniany wcześniej kontrakt, na mocy którego pierwsze seryjnie produkowane "Kraby" trafiły właśnie do polskiej armii jako kluczowe elementy czterech zaplanowanych do 2024 r., kompletnych systemów DPO "Regina".

 

Kontrakt z Amerykanami

Przypomnijmy, że kilka dni temu wchodząca w skład Polskiej Grupy Zbrojeniowej Huta Stalowa Wola i amerykański koncern Raytheon Integrated Defense Systems podpisały porozumienie, które umożliwia rozpoczęcie przygotowań do produkcji i integracji 16 wyrzutni rakiet M903.

Wyrzutnie mają być podstawowym elementem systemu obrony przeciwlotniczej i przeciwrakietowej „Wisła”. Podpisane porozumienie ma być w najbliższych miesiącach poddane audytowi i procedurze w ramach programu Foreign Military Sales.

 

 

 

Mustang po raz czwarty?

DEFENCE24, Jakub Palowski, współpraca Juliusz Sabak , 21 marca 2019, 11:11

 

Inspektorat Uzbrojenia poinformował, że po unieważnieniu postępowania na samochody osobowo-ciężarowe Mustang prowadzone są analizy „w kierunku ponownego wszczęcia postępowania”. Oznacza to, że wkrótce być może zostanie rozpoczęta czwarta procedura, mająca na celu wyłonienie następców przestarzałych Honkerów.

                       

W odpowiedzi na pytania Defence24.pl rzecznik prasowy Inspektoratu Uzbrojenia kpt. Krzysztof Płatek poinformował, że:

„W związku z faktem, iż żaden z podmiotów biorących udział w procedurze przetargowe na zakup samochodów ciężarowo osobowych wysokiej mobilności w ramach programu Mustang nie złożył oferty została ona unieważniona 12 marca 2019 roku. Obecnie prowadzone są analizy w kierunku ponownego wszczęcia postępowania”.

Przypomnijmy, że procedura zakończona 12 marca br. to już trzecie postępowanie na Mustanga, zakończone niepowodzeniem i jednocześnie pierwsze, w którym nie wpłynęła żadna oferta ostateczna. Miało to miejsce pomimo, że wnioski o dopuszczenie do udziału w postępowaniu przetargowym złożyło aż jedenaście podmiotów.

W dwóch wcześniejszych procedurach, trwających odpowiednio od lipca 2015 do czerwca 2017 roku oraz od lipca 2017 do przełomu maja i czerwca 2018 roku, złożono po jednej ofercie ostatecznej (w pierwszym wypadku – konsorcjum PGZ i WZM, w drugim konsorcjum PHO i Concept). Oba te postępowania unieważniono z uwagi na przekroczenie budżetu przez jedyną ofertę ostateczną. Dodajmy, że w postępowaniu rozpoczętym w lipcu 2015 roku do składania ofert zaproszono siedem podmiotów, w procedurze zainicjowanej dwa lata później – osiem.

To, w połączeniu z brakiem ofert w trzecim postępowaniu może sugerować, że postawione przez wojsko wymagania na Mustanga okazały się obiektywnie trudne do spełnienia w ramach założonego harmonogramu i budżetu. Miało to miejsce pomimo, że wymagania w programie Mustang były modyfikowane pomiędzy poszczególnymi postępowaniami, tak jak sama procedura, choć w każdym wypadku postępowanie prowadzono zgodnie z Prawem Zamówień Publicznych. Prace analityczno-koncepcyjne w programie Mustang trwały od 2013 roku, ale nie zakończyły się powodzeniem.

Anulowanie trzeciego postępowania na Mustanga, w połączeniu z opóźnieniem programu cięższego pojazdu wielozadaniowego Pegaz, który miał zastąpić Honkery w niektórych zastosowaniach specjalistycznych, wywiera mocny, negatywny wpływ na zdolności Sił Zbrojnych RP. Samochody Honker są bowiem używane nie tylko w służbie garnizonowej, ale i na przykład jako wozy dowodzenia, czy pojazdy do transportu obsług istotnych systemów uzbrojenia, jak wyrzutnie pocisków przeciwpancernych Spike-LR czy przeciwlotniczych Grom.

Przykładowo, brak decyzji w sprawie Pegaza lub pojazdu o podobnych parametrach powoduje, że w dywizjonach artyleryjskich systemów rakietowych Langusta kierowanie ogniem nadal odbywa się ręcznie, z wykorzystaniem posowieckich wozów dowodzenia WD-43 na podwoziu UAZ-469B, choć same wyrzutnie są wyposażone w zautomatyzowany zestaw kierowania ogniem Topaz. Honkery są z kolei wraz z wozami BRDM używane przez jednostki rozpoznawcze, do misji patrolowych, choć we współczesnych warunkach przydatny do tego byłby pojazd o zdecydowanie wyższych parametrach. Starzejące się, coraz bardziej zawodne Honkery utrudniają też wykonywanie zadań w codziennej służbie żołnierzy.

 

 

Wizyta Szefa Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w Hucie Stalowa Wola S.A.

ZBIAM, łp, 21.03.2019

 

20 marca br. Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. broni Rajmund T. Andrzejczak zło­żył wizytę w Hucie Stalowa Wola. To była pierw­sza jego wizyta w sie­dzi­bie spółki.

 

Szef Sztabu zapo­znał się z ofertą sprzętu arty­le­ryj­skiego pro­du­ko­wa­nego przez HSW S.A. oraz pro­wa­dzo­nych prac badaw­czo-roz­wo­jo­wych, tj. Nowy Bojowy Pływający Wóz Piechoty oraz Zdalnie Sterowany System Wieżowy. Generał zazna­jo­mił się także z poten­cja­łem pro­duk­cyj­nym Spółki, ale przede wszyst­kim miał moż­li­wość bez­po­śred­niej wery­fi­ka­cji funk­cjo­nal­no­ści sys­temu ste­ro­wa­nia, opro­gra­mo­wa­nia i układu tele­in­for­ma­tycz­nego wewnątrz ZSSW. Zarząd HSW S.A. zapre­zen­to­wał min. nową halę ze zauto­ma­ty­zo­waną linią do spa­wa­nia mate­ria­łów pan­cer­nych, komorę do badań RTG oraz lufow­nię. Dzięki dia­lo­gowi z przed­sta­wi­cie­lami Wojska Polskiego pro­dukty Huty Stalowa Wola S.A. oraz dzia­łal­ność prze­my­słowa stale się dosko­nalą. Dzisiejsze spo­tka­nie sta­nowi ważny impuls dla pogłę­bie­nia współ­pracy przed­sta­wi­cieli Sił Zbrojnych RP oraz biz­nesu, otwie­ra­jąc nowe syner­giczne per­spek­tywy koope­ra­cji.

Wizyta odbyła się dzień po dostar­cze­niu dla pol­skiej armii ele­men­tów pierw­szego seryj­nego dywi­zjo­no­wego modułu ognio­wego w ramach reali­zo­wa­nego przez HSW S.A. pro­gramu Regina, na rzecz wojsk rakie­to­wych i arty­le­rii.

 

W HSW testy wieży Borsuka i Rosomaka na najwyższym szczeblu

WNP.pl, BAD, 21-03-2019 11:04

 

Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego gen. broni Rajmund T. Andrzejczak odwiedził Hutę Stalowa Wola. Miał możliwość weryfikacji funkcjonalności systemu sterowania, oprogramowania i układu teleinformatycznego wewnątrz bezzałogowej wieży ZSSW.

 

Jak podkreśla HSW, była to pierwsza wizyta Rajmunda T. Andrzejczaka w siedzibie spółki. Szef Sztabu zapoznał się z ofertą sprzętu artyleryjskiego produkowanego przez HSW oraz prowadzonych prac badawczo-rozwojowych nad Nowym Bojowym Pływającym Wozem Piechoty oraz Zdalnie Sterowanym Systemem Wieżowym ZSSW-30. 

HSW dodaje, że generał zaznajomił się  z potencjałem produkcyjnym spółki, ale przede wszystkim miał możliwość bezpośredniej weryfikacji funkcjonalności systemu sterowania, oprogramowania i układu teleinformatycznego wewnątrz ZSSW-30, który przeznaczony jest dla nowych gąsienicowych i kołowych transporterów opancerzonych typu Borsuk czy Rosomak.

Zarząd HSW zaprezentował min. nową halę ze zautomatyzowaną linią do spawania materiałów pancernych, komorę do badań RTG oraz lufownię. Spółka dodaje, że dialog z przedstawicielami Wojska Polskiego przyczynia się do doskonalenia produktów HSW i działalności przemysłowej. - Dzisiejsze spotkanie stanowi ważny impuls dla pogłębienia współpracy przedstawicieli Sił Zbrojnych RP oraz biznesu, otwierając nowe synergiczne perspektywy kooperacji - podkreśla zarząd HSW.

Wizyta odbyła się dzień po dostarczeniu dla polskiej armii elementów pierwszego seryjnego dywizjonowego modułu ogniowego w ramach realizowanego przez HSW  programu Regina, na rzecz wojsk rakietowych i artylerii.

PUBLICYSTYKA, OPINIE I WYWIADY

Zegar

Kalendarium

Kwiecień 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 1 2 3 4 5

Imieniny