Przejdź do głównej treści Przejdź do wyszukiwarki

16.04.2019r.

Utworzono dnia 17.04.2019
Czcionka:

 

Przegląd najważniejszych informacji w mediach

na temat bezpieczeństwa i przemysłu obronnego

w Polsce i za granicą

 we wtorek, 16 kwietnia 2019 r.

 

 

 

 

BEZPIECZEŃSTWO I POLITYKA OBRONNA W KRAJU

 

 

 

Offset Raytheona dla Wisły przesunięty o dwa miesiące

WNP.pl, Włodek Kaleta, 15-04-2019 16:10

 

Z informacji WNP.PL wynika, że przewidziany na 15 kwietnia 2019 r. termin podpisania umów offsetowych z koncernem Raytheon został przesunięty o dwa miesiące, do 15 czerwca.

 

•          Termin podpisania umów z Raytheonem został przesunięty na czerwiec.

•          To już kolejna data sfinalizowania kontraktu.

•          Polska Grupa Zbrojeniowa oraz Raytheon zapewniają, że opóźnienia nie wpłyną na termin dostaw pierwszych dwóch baterii Patriotów do Polski oraz że rozmowy o szczegółach offsetu idą w dobrym kierunku.

 

Przesunięcie podpisania umowy o kolejne dwa miesiące na wykonanie zobowiązań offsetowych z Raytheonem nastąpiło na wniosek amerykańskiego koncernu. Takie informacje potwierdziło również biuro do spraw offsetowych MON. Tym samym podpisanie umów offsetowych w ramach pierwszej fazy programu Wisła opóźni się, co utrudnia podejmowanie dalszych kroków.

To ważne, bo w najbliższych miesiącach powinny zostać podjęte decyzje o kluczowym znaczeniu dla polskiego programu Wisła, takie jak wybór pocisku rakietowego do drugiej fazy programu oraz radary, które mają trafić również do drugiej fazy Wisły.

PGZ twierdzi, że negocjacje cały czas trwają i terminy dostaw systemów przeciwlotniczych Patriot nie są zagrożone. Również Raytheon odnosząc się do przesunięcia terminu z 15 kwietnia na czerwiec uspokaja. - O ile nie jesteśmy gotowi, by odnieść się do harmonogramu prac, chcemy zaznaczyć iż, Raytheon ściśle współpracuje z PGZ, by sfinalizować umowy offsetowe - zapewnia firma w oświadczeniu dla WNP.PL

Podkreśla przy tym, że ich zobowiązania obejmują większą liczbę offsetobiorców oraz projektów, niż jakakolwiek umowa offsetowa podpisana w Polsce. - Rozmowy trwają, a my koncentrujemy się na realizacji umów w ramach pierwszej fazy, takich jak umowa z Hutą Stalowa Wola, dotycząca produkcji wyrzutni - podkreślono w oświadczeniu.

Mimo takich zapewnień opóźnienia w podpisaniu zobowiązań offsetowych z pewnością nie są bez przyczyny, między stronami musiały pojawić się punkty sporne.

Przypomnijmy, że w końcu marca podpisało umowy dotyczące wykonania 15 zobowiązań offsetowych z koncernem Lockheed Martin. Dzięki temu polski przemysł uzyska szereg ważnych zdolności, związanych z produkcją elementów wyrzutni i pocisku PAC-3 MSE, a także obsługą myśliwców F-16.

MON wciąż też nie podjął decyzji co do konfiguracji drugiej fazy programu Wisła. To oznacza, że drugi etap jest również opóźniony. Wcześniejsze plany zakładały, że taka decyzja będzie jeszcze w 2018 r. Określenie konfiguracji jest niezbędne, aby móc wysłać do Stanów Zjednoczonych aktualizację wniosku Letter of Request.

 

Program Wisła

zakłada pozyskanie zestawów obrony przeciwlotniczej i przeciwbalistycznej krótkiego zasięgu Patriot, będących obecnie na uzbrojeniu żołnierzy amerykańskich oraz 15 innych państw, wraz z rakietami, zautomatyzowanym systemem dowodzenia IBCS oraz radarem dookólnym.

 

Umowa podzielona została na dwie fazy.

W pierwszej fazie podpisanej w marcu 2018 r. przez ministra obrony narodowej Mariusza Błaszczaka z amerykańskim koncernem Raytheon kupiliśmy 2 baterie zestawów Patriot wraz z pociskami PAC-3MSE, które maja trafić do Polski w 2022 r. Każda bateria to 4 jednostki ogniowe z których każda składa się z 4 wyrzutni.

Jedna bateria Patriot to: stanowisko dowodzenia, radar (w pierwszej fazie sektorowy), od 4 do 8 pojazdów ciężarowych z naczepami, na których zamontowane są wyrzutnie. Na jednej naczepie może się znajdować 7 różnych rakiet.

W drugim etapie chcemy pozyskać 6 kolejnych baterii Patriot wraz z nowym radarem dookólnym oraz pociskami niskokosztowymi SkyCeptor, znacznie tańszymi od rakiet PAC-3, których cena sięga ok. 4 mln dolarów za sztukę.

 

 

 

Prezydent z wizytą w Bośni i Hercegowinie

WIADOMOŚCI TVP, 15.04.2019, 19:30

 

Prezydent Andrzej Duda odwiedził polskich żołnierzy w Bośni i Hercegowinie. Podziękował im za wzorową służbę i życzył spokoju - w związku ze zbliżającymi się Świętami wielkanocnymi.

 

https://wiadomosci.tvp.pl/42211811/prezydent-z-wizyta-w-bosni-i-hercegowinie

 

 

 

Prezent dla Polski na 1 września: Fort Trump i swobodny wjazd do USA?

SPUTNIK NEWS, 11:32 15.04.2019

 

Prezydent USA Donald Trump niebawem może złożyć wizytę w Polsce. Jest zaproszony na obchody związane z 80. rocznicą wybuchu II wojny światowej. Według Rzeczpospolitej amerykański prezydent „skłania się ku tej wizycie”, a podczas niej może się rozstrzygnąć kilka kluczowych dla Polski spraw, m.in. kwestia wzmocnienia obecności wojskowej USA w kraju i zniesienie wiz.

 

Według publikacji podczas wizyty 1 września Trump miałby ogłosić decyzję o wzmocnieniu wojsk w Polsce. Byłby to dobry moment, ponieważ oczekuje się obecności przedstawicieli wyższego szczebla krajów NATO na obchodach.

Amerykanie zasygnalizowali polskim partnerom, że Trump zastanawia się nad zaproszeniem Andrzeja Dudy do Białego Domu już w połowie czerwca, aby rozstrzygnąć ostatnie spory w sprawie rozbudowy amerykańskich baz w Polsce - podaje Rzeczpospolita.

Publikacja podaje, że obecnie trwają dyskusje na temat dywizji amerykańskiej w Polsce, „jednak Biały Dom już od pewnego czasu mobilizuje Pentagon do intensyfikacji tych rozmów”.

Znowu pojawia się też temat wiz. Rzeczpospolita spekuluje, że Trump przy okazji najbliższej wizyty może złożyć jakąś deklarację w tej sprawie.

„Z naszych informacji wynika, że w Warszawie Trump mógłby także złożyć deklarację w sprawie zniesienia wiz dla Polaków. I to mimo że rok rozliczeniowy w USA kończy się dopiero 30 września – wtedy będzie wiadomo, ilu naszym rodakom odmówiono wiz (odsetek ten musi spaść poniżej 3 proc.)” – podaje dziennik.

 

Przypomnijmy, w tym roku Polska będzie obchodzić 80. rocznicę wybuchu II wojny światowej. Rosja nie została zaproszona. Polskie władze wytłumaczyły swoją decyzję w ten sposób: „Format jest współczesny, nie historyczny, i to jest format, który obejmuje państwa Partnerstwa Wschodniego. Niestety Rosja w Partnerstwie Wschodnim nie jest. Zresztą nie była tym zainteresowana i do tej inicjatywy odnosiła się, powiedziałbym, z taką delikatną rezerwą” – poinformował wiceszef Kancelarii Prezydenta Polski Paweł Mucha.

 

 

 

Amerykanie ostrzegą Warszawę przed zagrożeniami z nieba

RADAR RP.pl, Zbigniew Lentowicz, 15.04.2019

 

Amerykanie dostarczą Polsce informacji o nadzwyczajnych zdarzeniach w kosmosie: zderzeniach satelitów, awariach czy niekontrolowanym wejściu w atmosferę obiektów lub ich fragmentów, czyli kosmicznych śmieci.

 

Ostrzeżenia o potencjalnie groźnych technicznych incydentach będzie przekazywać Polskiej Agencji Kosmicznej (PAK) i polskim władzom 18. Eskadra Kontroli Dowództwa Kosmicznego Sił Powietrznych Stanów Zjednoczonych (Air Force Space Command’s 18th Space Control Squadron – USSTRATCOM).

PAK podpisała z Dowództwem Strategicznym USA (USSTRATCOM) porozumienie o wymianie danych dotyczących zdarzeń w kosmosie (SSA). Dzięki umowie podpisanej przez Michała Szaniawskiego, p.o. Prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej i admirała Richarda Corrella, Dyrektora ds. Planów i Polityki USSTRATCOM, Polska uzyska dostęp do danych i usług związanych ze świadomością sytuacyjną w kosmosie.

 

Ściśle tajne informacje militarne

Dane o nadzwyczajnych zdarzeniach (SSA – Space Situational Awareness) są istotne dla zabezpieczenia systemów satelitarnych przed zagrożeniami, które mają źródło w środowisku kosmicznym. Odgrywają one kluczową rolę m.in. w zapewnieniu bezpieczeństwa kosztownej infrastruktury działającej w przestrzeni pozaziemskiej – Międzynarodowej Stacji Kosmicznej czy prawie 2 tysięcy czynnych satelitów obserwacyjnych, nawigacyjnych i telekomunikacyjnych, które każdego dnia dostarczają informacji i utrzymują sieć łączności wykorzystywaną na całym świecie.

Warto wiedzieć, że zadania USSTRATCOM obejmują także obowiązki militarne dotyczące strategicznego odstraszania, operacji nuklearnych i kosmicznych, jak również rażenie w wymiarze globalnym, obronę przeciwrakietową oraz analizy wraz z wskazywaniem i klasyfikacją potencjalnych celów.

 

Ochrona przyszłej infrastruktury

– Budowa i uruchomienie krajowego systemu świadomości sytuacyjnej w przestrzeni kosmicznej jest jednym z zadań wynikających z Polskiej Strategii Kosmicznej, przyjętej przez rząd w 2017 roku – mówi Jadwiga Emilewicz, minister przedsiębiorczości i technologii.

– Zawarte porozumienie ma kluczowe znaczenie dla funkcjonowania krajowego systemu. Mowa tu o wymiarze strategicznym wynikającym ze współpracy pomiędzy PAK a Dowództwem Strategicznym Stanów Zjednoczonych – to ochrona przyszłej narodowej infrastruktury satelitarnej, jak również bezpieczeństwo statków powietrznych, naziemnej infrastruktury krytycznej, aż w końcu bezpieczeństwo obywateli. Porozumienie ma także znaczenie technologiczne dla polskiego sektora kosmicznego. Wpłynie na rozwój infrastruktury monitorowania obiektów w przestrzeni kosmicznej, czyli wszelkiego rodzaju systemów sensorów, jak również analiz i przetwarzania danych obserwacyjnych – twierdzi szefowa resortu przedsiębiorczości i technologii.

Europa też śledzi kosmos

Od maja 2018 r. działa już w kraju specjalny zespół analizujący zagrożenia z nieba i budujący „kosmiczną” świadomość sytuacyjną krajowych instytucji. Dzięki jego staraniom w grudniu 2018 r. Polska dołączyła do europejskiego konsorcjum SST (Space Surveillance and Tracking – Obserwacja i Śledzenie Obiektów Kosmicznych), którego zadaniem jest obserwacja i analiza zagrożeń kosmicznych dla Europy.

– Podpisanie porozumienia z USSTRATCOM otwiera drogę do nawiązania szerszej współpracy ze Stanami Zjednoczonymi w zakresie świadomości sytuacyjnej w kosmosie – mówi Michał Szaniawski, p.o. Prezesa Polskiej Agencji Kosmicznej.

Z danych SSA, dostarczanych na mocy porozumień z USSTRATCOM, korzystają już m.in.: Europejska Agencja Kosmiczna (ESA), Europejska Organizacja Eksploatacji Satelitów Meteorologicznych (EUMETSAT) a także  18 krajów najbardziej aktywnych w przemyśle kosmicznym (m.in.: Francja, Niemcy, Wielka Brytania, Hiszpania, Kanada, Izrael, Belgia, Japonia) oraz ponad 74 operatorów i właścicieli satelitów komercyjnych.

– Nasze porozumienie rozszerza istniejącą, intensywną polsko-amerykańską współpracę wojskową i partnerstwo ekonomiczne na nową domenę – mówi admirał Richard Correll. – Porozumienia tej natury, podpisywane przez reprezentantów odpowiedzialnych państw, stanowią fundament dla budowania norm wspierających pokojowe wykorzystanie przestrzeni kosmicznej – dodaje dyrektor ds. planów i polityki Dowództwa Strategicznego Stanów Zjednoczonych.

 

 

 

 

BEZPIECZEŃSTWO ZA GRANICĄ

 

 

 

Nikt inny nie kupuje tak myśliwców za miliardy. Każdy Szwajcar będzie mógł powiedzieć, czy ich chce

GAZETA.pl, Maciej Kucharczyk, 15.04.2019 16:48

 

Szwajcarskie lotnictwo pilnie potrzebuje nowych myśliwców. Rząd planuje na nie wydać nawet sześć miliardów dolarów i perspektywą takiej kwoty zmusił koncerny zbrojeniowe do wyjątkowego konkursu. Wszystko przejrzyście, zgodnie z zasadami konkurencji i z niezależną weryfikacją. Zupełnie inaczej niż za zakup nowych myśliwców zabrała się Polska. Co więcej, na końcu każdy Szwajcar będzie mógł się wypowiedzieć, czy uważa wydawanie takich sum na samoloty za słuszne.

 

W Szwajcarii wszystko odbywa się w ramach dużego programu zbrojeniowego nazwanego przez tamtejszy rząd "Air 2030". Celem ma być osiągnięcie w 2030 roku określonych możliwości w zakresie obrony przestrzeni powietrznej państwa. Podstawą programu mają być nowe myśliwce wielozadaniowe, wsparte przez naziemne systemy przeciwlotnicze.

Rozpisany na kilkanaście lat program ma kosztować około osiem miliardów dolarów (około 30 miliardów złotych), z czego większość pochłonie zakup 30-40 samolotów. Perspektywa takiego intratnego kontraktu skłoniła największe koncerny zbrojeniowe do przystania na wyjątkowe oczekiwania Szwajcarów. A są one naprawdę nietypowe.

 

Konkurs dla myśliwców 

Do konkursu przystąpiło pięć koncernów zbrojeniowych. Francuski Dassault oferuje maszynę Rafale. Europejski koncern Eurofighter (głównie Brytyjczycy i Niemcy, większościowy udział ma Airbus) proponuje swojego Eurofightera. Szwedzki SAAB oferuje Gripena. Amerykański Lockheed Martin F-35 a Boeing F/A-18 Super Hornet. Szwajcarzy chcą obiektywnie ocenić ich możliwości, aby móc potem wybrać najlepszą ofertę. Nie mają zamiaru opierać się jedynie o informacje przekazane im przez producentów.

Wobec tego przeprowadzają szeroko zakrojony program testów. Pierwszym etapem było wstępne zapoznanie się szwajcarskich wojskowych z możliwościami oferowanych maszyn w symulatorach. Na początku roku udali się oni do różnych baz i centrów szkoleniowych w państwach je produkujących.

Następnym krokiem jest dokładne zapoznanie się z prawdziwymi myśliwcami i poddanie ich testom. Do szwajcarskiej bazy Payerne mają przylatywać na mniej więcej dwa tygodnie maszyny oferowane przez każdy z koncernów. Szwajcarzy przygotowali dla nich osiem symulowanych misji bojowych. To, jak efektywnie je wykonają, będzie poddane analizie i ocenie. Dodatkowo szwajcarscy wojskowi i eksperci będą mogli z bliska zapoznać się z maszynami i odbyć w nich loty.

Jako pierwsze na testy przyleciały dwa myśliwce Eurofighter Typhoon należące do brytyjskiego RAF. Są w Payerne od minionego tygodnia. Następne w kolejce są F/A-18 Super Hornet. W maju mają się pojawić Rafale. W czerwcu przylecą cztery F-35 należące do lotnictwa USA. W drugiej połowie tego miesiąca fazę prób w locie zakończą Szwedzi ze swoimi Gripenami.

Tego rodzaju testy są rzeczą niezwykle rzadką w świecie kontraktów zbrojeniowych. Ich zorganizowanie ma być poważnym wysiłkiem dla koncernów, jednak perspektywa sześciu miliardów dolarów jest bardzo kusząca. Zwłaszcza, że to dopiero początek wydatków, bo potem Szwajcarzy będą musieli utrzymywać nowe maszyny przez kilkadziesiąt lat.

 

Każdy obywatel ma móc się wypowiedzieć 

Ostateczna decyzja o wyborze oferty któregoś z koncernów ma zapaść w roku 2020 lub 2021. Po drodze jest jednak do pokonania kilka poważnych przeszkód. Obecnie trwa niezależna krytyczna analiza podstawowych założeń programu "Air 2030", którą zarządził nowy rząd na początku 2019 roku. Prowadzi ją Claude Nicollier, słynny szwajcarski naukowiec, pilot i astronauta. Ma on ocenić, czy na pewno wydanie ośmiu miliardów dolarów na myśliwce i systemy przeciwlotnicze będzie najlepszym sposobem na zapewnienie Szwajcarom bezpieczeństwa przed atakiem z powietrza. Ma na to czas do końca kwietnia.

Co więcej, poprzedni rząd, rozpoczynając program założył, iż w 2020 roku kwestia zakupu myśliwców zostanie poddana głosowaniu w ogólnokrajowym referendum. Każdy Szwajcar ma móc się wypowiedzieć, czy uważa za słuszne wydawanie tylu pieniędzy na takie uzbrojenie (nie będzie przy tym pytań o kwestie techniczne czy o to, który samolot jest lepszy). Już raz obywatele odrzucili taką inwestycję.

W 2014 roku w referendum upadł poprzedni projekt zakupu myśliwców. Wówczas na stole był mniejszy kontrakt na 22 szwedzkie Gripeny. Odrzucenie tej oferty spowodowało spore problemy, ponieważ nowe maszyny były konieczne do zastąpienia bardzo starych myśliwców F-5. Te samoloty są właśnie wycofywane i nie ma ich następców, co znacznie ogranicza możliwości lotnictwa.

W 2014 roku krytykowano poddanie takiej kwestii pod głosowanie. Szereg polityków i ekspertów twierdziło, że pewne sprawy są zbyt zawiłe i istotne dla bezpieczeństwa państwa, aby poddawać je referendum. Wygrały jednak szwajcarskie tradycje demokracji bezpośredniej (wystarczy zebrać 50 tysięcy podpisów obywateli, aby poddać pod głosowanie każdą ustawę rządową).

 

Walka o głosy przy pomocy szczerości

Teraz sytuacja wygląda podobnie. Część polityków i ekspertów ponownie krytykuje poddawanie programu "Air 2030" pod referendum, argumentując, że bez niego wojsko znajdzie się w poważnym kryzysie. Około 2030 roku, po wycofaniu obecnie posiadanych F/A-18 Hornet, nie będzie już lotnictwa bojowego.

Nic jednak nie wskazuje na to, że rząd zamierza rezygnować z poddawania zakupu pod osąd obywateli. Podejście wydaje się być inne. Władze starają się przeprowadzić proces zakupu maksymalnie przejrzyście, aby przekonać Szwajcarów, że warto wydać w ten sposób te osiem miliardów dolarów. Na stronie internetowej departamentu szwajcarskiego MON, odpowiadającego za zakupy uzbrojenia, stworzono całą podstronę poświęconą programowi "Air 2030". Są tam umieszczane wszystkie jawne dokumenty z nim związane, wyliczenia finansowe, aktualne informacje na temat postępów, plany oraz dziesiątki pytań i odpowiedzi.

Do tego zarządzono wspomnianą niezależną krytyczną analizę, a testy samolotów otworzono dla dziennikarzy oraz miłośników lotnictwa. Przekonać obywateli ma też rozbudowana procedura weryfikowania możliwości myśliwców. Nie będą przy tym ujawniane szczegółowe informacje techniczne czy detale ofert koncernów, to jest uznawane za tajne.

Trudno przewidzieć, czy takie zabiegi wystarczą. W referendum z 2014 roku Szwajcarzy odrzucili zakup szwedzkich Gripenów głównie za sprawą skutecznej kampanii lewicy, która wytykała władzom różne niejasności w procesie wyboru maszyn (niejawny raport z testów podobnych do tych przeprowadzanych teraz wyciekł do prasy). Przeciw zagłosowało 53 procent, a w referendum wzięło udział 56 procent uprawnionych. Wcześniejszy zakup myśliwców też poddano referendum i wynik był odmienny. W 1993 roku większość obywateli przystała na nabycie 32 myśliwców F/A-18.

 

Polska ma swój wzorzec - obywatel nie musi wiedzieć

Podejście szwajcarskich władz można zestawić z podejściem władz polskich. W kraju nad Wisłą również trwa procedura nabycia nowych myśliwców. Jest jednak przeprowadzana diametralnie odmiennie.

Polski program Harpia ogłoszono formalnie w 2018 roku. Wysłano wówczas zaproszenia do różnych koncernów, aby przysłały informacje na temat swoich maszyn i wojsko mogło się lepiej zorientować, co właściwie może chcieć. Nie ujawniono jednak wielu konkretów. Poza tym, że zgłosiły się amerykańskie koncerny Boeing i Lockheed Martin oraz europejskie Leonardo i Saab. Nie było informacji kiedy, ile i za jakie pieniądze MON chce kupować nowe myśliwce.

Na początku marca doszło do rewolucji, ponieważ po kolejnej katastrofie myśliwca MiG-29 minister Mariusz Błaszczak zadeklarował nadzwyczajne przyśpieszenie programu Harpia. Okazało się przy tym, że już zdecydowano, iż muszą to być amerykańskie myśliwce piątej generacji F-35. Ile? W kolejnych tygodniach padały różne liczby: od 16, przez 32 po 48 maszyn. Przystąpiono do ekspresowych negocjacji z rządem USA oraz koncernem Lockheed Martin.

Nie wiadomo właściwie, na jakiej podstawie polskie władze zdecydowały, że trzeba kupić F-35. Nie przedstawiono żadnych wyliczeń mówiących, ile taki zakup może kosztować i ile będzie potem kosztować utrzymanie nowych maszyn. Nie wiadomo, kiedy mają się pojawić i w jakiej liczbie. Praktycznie nie wiadomo nic, poza ogólnikami rzucanymi w wypowiedziach sejmowych czy medialnych. Wszystko dzieje się przy tym w tempie jak na warunki polskiego MON szaleńczym.

Szwajcarzy mają o tyle łatwiej, bo są państwem neutralnym. Nie należą do NATO i swoją politykę mogą kształtować bardziej niezależnie. Nie mają u boku mocarstwa atomowego lekką ręką dokonującego agresji na sąsiada. Mają do tego górzyste granice, świetnie nadające się do obrony. Nie muszą więc tak dbać o dobre relacje z silniejszymi państwami jak Polska. Ciekawe będzie też porównanie, ile za swoje samoloty zapłaci Polska, a ile Szwajcaria.

 

 

 

Wiceszef rosyjskiego MSZ: sytuacja jest trudniejsza niż w okresie "zimnej wojny"

PAP, paw, 15.04.2019 18:02

 

Wiceszef rosyjskiego MSZ Aleksandr Gruszko powiedział agencji Ria Nowosti, że sytuacja jest trudniejsza niż w okresie "zimnej wojny", obarczając za to winą państwa NATO. Jego wypowiedzi krytycznie oceniła część niezależnych komentatorów przypominając, że to Moskwa grozi sąsiadom najnowszymi systemami rakietowymi, w tym bronią jądrową. 

 

Rosyjscy, niezależni analitycy wojskowi i niektórzy politolodzy od dawna zwracają uwagę na prowojenną retorykę Kremla i militarystyczną propagandę.

Aleksandr Gruszko w rozmowie z agencją Ria Novosti oświadczył, że współpraca na linii Rosja - NATO została całkowicie zerwana. Według rosyjskiego dyplomaty, winę za taki stan rzeczy ponosi Sojusz, który zrezygnował z pozytywnych działań w kontaktach z Moskwą.

Obecną sytuację Gruszko porównał do "zimnej wojny" z czasów Związku Radzieckiego, jednocześnie dodając, że - "obecny kryzys w stosunkach NATO i Rosji jest najdłuższym w historii". Dyplomata dodał, iż "wszyscy zdrowo myślący ludzie mają nadzieję, że nie dojdzie do konfliktu zbrojnego. Jednak nie wykluczył "przypadkowych incydentów", do których może dojść z powodu "niewłaściwie odczytanych zamiarów" każdej ze stron.

NATO zawiesiło współpracę z Rosji i ograniczyło kontakty niemal do zera w 2014 roku po tym, gdy Rosja zaanektowała Krym i wsparła prorosyjskich separatystów w Donbasie. Od ponad roku część rosyjskich ekspertów wojskowych, politologów i intelektualistów krytykuje Władimira Putina za militaryzację kraju i straszenie sąsiadów nowymi rodzajami broni.

W jednej ze swoich publikacji dziennikarka Echa Moskwy Julija Łatynina stwierdziła, że Rosja zachowuje się jak międzynarodowy terrorysta, więc nie powinna się dziwić, iż nikt nie chce z nią rozmawiać.

 

 

 

Rosja już nie współpracuje z NATO

SPUTNIK NEWS, 14:23 15.04.2019

 

Rosja i NATO całkowicie przerwały współpracę w sprawach cywilnych i wojskowych, powiedział w rozmowie ze Sputnikiem wiceminister spraw zagranicznych Aleksander Gruszko. Wiceszef rosyjskiego MSZ podkreślił, że Moskwa nie weźmie udziału w wyścigu zwiększania budżetów wojskowych z NATO, lecz stawia na „ekonomiczne, precyzyjne i skuteczne środki”.

 

„NATO sam odmówił pozytywnej agendy w stosunkach z Rosją. Ona nie istnieje. Do tej pory nie ma oznak, że NATO wie, jak wyjść z tego impasu” - powiedział.

Wiceminister spraw zagranicznych nazwał samą decyzję Sojuszu o zaprzestaniu normalnych kontaktów roboczych w sprawach wojskowych absurdalną, zauważając, że bezpieczeństwo w Europie zależy w dużej mierze od stosunków między Rosją a NATO.

Według Gruszko Sojusz posunął się za daleko w wymuszaniu konfrontacji z Rosją.

To paradoks, ale dzisiejsze stosunki Rosja-NATO akurat najbardziej przypominają «normalny» stan rzeczy, w którym powstało NATO - w czasie zimnej wojny. Znowu strzepali kurz z «doktryny Harmela»: dialog i odstraszanie. Tylko w tej formule jest teraz wiele odstraszania i mało dialogu - dodał dyplomata.

Oświadczył, że całkowite wydatki wojskowe państw NATO w ciągu ostatniego roku przekroczyły bilion dolarów, co stanowi 22 razy więcej niż rosyjskie wydatki na obronę.

Jednocześnie Gruszko podkreślił, że Moskwa nie weźmie udziału w wyścigu zwiększania budżetów wojskowych z NATO, lecz stawia na „ekonomiczne, precyzyjne i skuteczne środki”.

Zanim NATO powstrzyma Rosję w Arktyce, żołnierze sojuszu będą musieli pokonać chłód

„Jeśli chodzi o konflikt zbrojny z NATO, to wszyscy zdrowo myślący mają nadzieję, że tak się nie stanie. To byłaby katastrofa dla całej ludzkości. Jestem pewien, że zarówno Waszyngton, jak i Bruksela to rozumieją” - dodał wiceminister spraw zagranicznych.

Według Gruszko odnowienie NATO byłoby możliwe dzięki ustanowieniu prawdziwego strategicznego partnerstwa z Rosją.

„Taką próbę podjęto na szczycie Rosja-NATO w Lizbonie w 2010 roku. Jednak w rzeczywistości członkowie NATO musieliby poświęcić swoją «wyjątkowość», odkryć sztukę kompromisu i działać na równych prawach, skupiając się nie na grupowych, lecz na wspólnych interesach” - podsumował dyplomata.

W ostatnich latach Rosja stoi w obliczu bezprecedensowej aktywności Sojuszu w pobliżu swoich granic. NATO nazywa to „powstrzymywaniem rosyjskiej agresji”. Jednocześnie Kreml podkreślił, że Moskwa nie stanowi zagrożenia dla innych krajów, ale nie pozostawi bez odpowiedzi działań, które są niebezpieczne dla jej interesów.

 

 

 

 

 

 

 

W WOJSKU I SŁUŻBACH MUNDUROWYCH

 

 

 

Nie żyje najstarszy polski admirał, IPN nie zgodził się na wojskowy pogrzeb. Marynarze oburzeni

GAZETA.pl, kn, 15.04.2019 10:34

 

Instytut Pamięci Narodowej nie wyraził zgody na asystę wojskową podczas pogrzebu najstarszego polskiego admirała Hieronima Henryka Pietraszkiewicza - opisuje Onet.pl. Środowisko marynarzy nie kryje oburzenia i podkreśla, że Pietraszkiewicz był jedną z najbardziej zasłużonych osób dla Marynarki Wojennej.

 

Kontradmirał Hieronim Henryk Pietraszkiewicz zmarł 10 kwietnia w wieku 97 lat. Środowisko marynarzy podkreśla, że Pietraszewski był nie tylko najstarszym polskim admirałem, ale też autorytetem i wychowawcą wielu pokoleń marynarzy z zasługami dla Marynarki Wojennej, wybitnym morskim specjalistą i nauczycielem. W poniedziałek 15 kwietnia na Cmentarzu Witomińskim w Gdyni odbędzie się pogrzeb admirała, na którym obecność licznie zapowiedzieli m.in. marynarze-rezerwiści, a przemówienie ma wygłosić Inspektor Marynarki Wojennej wiceadmirał Jarosław Ziemiański.

 

IPN nie dał zgody na asystę wojskową. "Przez pożółkłe akta nie można oceniać całego dorobku"

Jak opisuje Onet, IPN odmówił zgody na ceremoniał wojskowy podczas uroczystości - zabraknie m.in. warty kampanii honorowej, a także orkiestry. Powodem jest przeszłość generała - według zgromadzonej przez IPN dokumentacji Pietraszewski był tajnym współpracownikiem Informacji Wojskowej, zwerbowanym w 1949 roku. Środowisko gdyńskich marynarzy nie kryje oburzenia decyzją IPN, podkreślając, że Pietraszkiewicz przez ostatnie kilkadziesiąt lat przysłużył się Marynarce Wojennej. 

Przez pożółkłe akta nie można oceniać całego dorobku tego wspaniałego człowieka. Inaczej jak zbydlęceniem nie mogę nazwać tego, że admirał nie będzie miał na pogrzebie asysty honorowej. To uderza w spoistość całego korpusu morskiego 

- mówi w rozmowie z Onetem wiceadmirał Henryk Sołkiewicz, prywatnie przyjaciel Pietraszkiewicza. Jak podkreśla, admirał "do ostatnich dni był oddany sprawom Marynarki Wojennej".

 

Zasłużony marynarz, tajny współpracownik

Jak czytamy w biogramie Pietraszkiewicza na stronie Akademia Marynarki Wojennej, rozpoczął on służbę rozpoczął na froncie zachodnim w 1945 roku - był zastępcą dowódcy w 10 Pułku 4 Dywizji Piechoty. Brał udział m.in. w bitwie o Warszawę i tzw. operacji berlińskiej. Po drugiej wojnie światowej, do 1984 roku służył w Marynarce Wojennej, dowodząc operacjom "Sprawny" i "Sęp".

Według materiałów zgromadzonych przez IPN został zwerbowany do tajnej Informacji Wojskowej podczas studiów w Oficerskiej Szkole Marynarki Wojennej w Gdyni i nosił pseudonim "Trał". W ostatnich latach odznaczono go m.in. Złotym Krzyżem Zasługi oraz Krzyżem Kawalerskim i Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. 

 

 

 

Straż Graniczna inwestuje w termowizję. Sto kamer trafi na granicę

DEFENCE24, jr, 15 kwietnia 2019, 15:07

 

Straż Graniczna zamierza wzmocnić ochronę granic poprzez zakup dodatkowych przenośnych kamer termowizyjnych, chodzi zarówno o te chłodzone, jak i te niechłodzone. Zastosowanie tego rodzaju wyposażenia pozwala na rejestrację nielegalnego przekraczania granic, ale też w przypadku zwalczania prób przemytu. W sumie, tylko w zamówieniach podstawowych, będzie to niemal sto nowych urządzeń pozwalających na widzenie w nocy lub w trudnych warunkach atmosferycznych.

 

Przetarg składa się z dwóch części. W pierwszej, mowa jest o potencjalnej dostawie 30 kompletów jednakowych oraz fabrycznie nowych, przenośnych chłodzonych kamer termowizyjnych. Mają im towarzyszyć akcesoria przeznaczone do obserwacji, detekcji i rejestracji zdarzeń polegających, jak stwierdzono, "na dokonywaniu lub usiłowaniu nielegalnego przekroczenia granicy państwowej". Pierwsza część zamówienia zakłada również przeszkolenie 24 funkcjonariuszy Straży Granicznej w zakresie praktycznej obsługi i wykorzystania sprzętu.

Co więcej, Straż Graniczna ma mieć także możliwość pozyskania kolejnych, maksymalnie 15 kompletów kamer. Mają być objęte gwarancją przez okres co najmniej 48 miesięcy. Ocena kamer ma nastąpić z uwzględnieniem kryterium ceny (60 proc.) oraz biorąc pod uwagę długość zaoferowanej gwarancji (35 proc.) i masę kamery (5 proc.). Należy zaznaczyć, że w kontekście masy urządzenia, najwyżej oceniane mają być te rozwiązania technologiczne, które uzyskają masę poniżej 3100 g.

Warto dodać, że maksymalna masa dopuszczalna chłodzonej kamery termowizyjnej wraz z akumulatorem, zapewniającym jej co najmniej 4 godziny pracy, ale bez osłon, uprzęży oraz innych akcesoriów, została ustalona na 3300 g. Kamery chłodzone mają posiadać podwójny okular lub dwuoczny wizjer, przynajmniej dwukrotny zoom elektroniczny, a ich uruchomienie ma zając nie dłużej niż pięć minut przy temperaturach od 20°C±2°C. Dzięki tego rodzaju kamerom, funkcjonariusze mogą wykrywać człowieka na odległość nie mniejszą niż 4 000 m, zaś zasięg rozpoznania ma być nie mniejszy niż 1 200 m, a identyfikacji nie mniejszy niż 600 m. Co więcej, kamery mają mieć możliwość wykonywania i zapisywania zdjęć oraz plików wideo.

W przypadku drugiej części przetargu, Straż Graniczną ma wzmocnić 65 kompletów fabrycznie nowych niechłodzonych kamer termowizyjnych trzeciej generacji wraz z niezbędnymi akcesoriami. Dodatkowo SG bierze pod uwagę zakup kolejnych 30 kompletów tego rodzaju kamer w ramach prawa opcji. Potencjalny dostawca, również i w tej części, będzie odpowiadał za przeszkolenie 24 pracowników Straży Granicznej z praktycznej obsługi oraz wykorzystania kamer, a także dokonywania przeglądów, konserwacji, kalibracji oraz napraw. Podobnie jak w poprzednim przypadku, również niechłodzone kamery termowizyjne mają być objęte gwarancją przez co najmniej 48 miesięcy.

W przypadku drugiego zadania, ocena będzie uwzględniała oczywiście kryterium ceny (60 proc.), ale zwiększy się znaczenie kryterium masy kamery (30 proc.) względem czasu gwarancji (10 proc.). W przypadku kamer niechłodzonych najwyżej oceniane mają być te rozwiązania technologiczne, które będą ważyć nie więcej niż 1200 g. Przy czym maksymalna, dopuszczalna masa kamery wraz z akumulatorem zapewniającym jej pracę przez co najmniej 4 godziny, a bez osłon, uprzęży i innych akcesoriów, została ustalona na 2600 g. Kamery mają mieć możliwość uruchomienia w czasie nie dłuższym niż 2 minuty i dysponować przynajmniej dwukrotnym zoomem elektronicznym. Jeśli chodzi o zasięg stosowania, to zasięg wykrycia musi być nie mniejszy niż 2 700 m, zasięg rozpoznania nie mniejszy niż 800 m, a identyfikacji nie mniejszy niż 400 m.

W obu przypadkach, kamery mają trafić do funkcjonariuszy najpóźniej do 10 grudnia jeszcze 2019 r. Otwarcie nadesłanych do Straży Granicznej ofert, ma planowo nastąpić 20 maja.

 

 

 

 

O PRZEMYŚLE OBRONNYM I SPRZĘCIE

 

 

 

Indie coraz bliżej kupna T-90MS

DEFENCE24, Maciej Szopa, 15 kwietnia 2019, 16:33

 

Komisja Gabinetowa Bezpieczeństwa Indii zaaprobowała zakup od Rosji czołgów podstawowych typu T-90MS. Decyzję tę poparł sam premier Narendra Modi. To „przedostatni” krok na drodze do zakupienia setek wozów tego typu.

 

Planowany kontrakt przewiduje zakup 464 wozów wyprodukowanych przez zakłady Uralwagonzawod w formie zestawów do montażu. Jeżeli dojdzie do podpisania porozumienia, trafią one do hinduskich państwowych zakładów Heavy Vehicles Factory w Awadi, w stanie Tamilnadu i tam zostaną zmontowane. Powstałe w ten sposób czołgi wejdą na stan 10 pułków armii indyjskiej, które zostaną rozlokowane prawdopodobnie przy granicy z Pakistanem. Koszt planowanej inwestycji to równowartość niemal 2 mld USD.

Zgoda komisji to przedostatni krok na długiej drodze zakupu czołgów od Moskwy. Poprzedni wykonano w… 2016 r., kiedy to zgodę na zakup wyraziła Rada Zakupów Obronny Ministerstwa Obrony Narodowej Indii. Jeśli wierzyć obecnym zapewnieniom, dalszy proces powinien odbyć się już szybciej i zaowocować podpisaniem kontraktu z Rosoboronexportem w przeciągu „kilku miesięcy”.

Zakup kolejnych zestawów do montażu okazał się niezbędny z uwagi na problemy jakie ma z produkcją fabryka Heavy Vehicles Factory. Przypomnijmy, że składała ona rosyjskie czołgi już od 2002 roku, i w ten sposób do armii indyjskiej mogło zostać przekazanych około 450 T-90 z oznaczeniem S.

Kolejnych 1000 czołgów miało zostać wyprodukowanych już samodzielnie w oparciu o licencję (umowę podpisano na przełomie 2006 i 2007 r.), pod lokalną nazwą Biszma i oznaczeniem T-90M. Heavy Vehicles Factory miała wybudować je do 2020 r., jednak, jak się okazuje, jak dotąd udało się jej wyprodukować zaledwie 300-400 egzemplarzy i stąd interwencyjny zakup kolejnych zestawów z Rosji. Docelowo Indie planują wejść w posiadanie około 2000 czołgów T-90.

 

 

 

Indonezja kupiła dodatkowe OP

ALTAIR, 15 kwietnia 2019

 

Zgodnie z przewidywaniami, Tentara Nasional Indonesia-Angkatan Laut (TNI–AL, marynarki wojennej Indonezji) przyznała Daewoo Shipbuilding & Marine Engineering (DSME) z Republiki Korei Południowej kontrakt na budowę trzech kolejnych okrętów podwodnych typu Nagapasa (typ 209/1400). Według informacji południowokoreańskiej agencji zamówień obronnych (DAPA) umowę w tej sprawie podpisano 12 kwietnia w Bandung w Indonezji. Jej wartość to 1,02 mld USD. W pobitym polu pozostała francuska Naval Group, oferująca OP typu Scorpène.

 

Dyskusje w sprawie zakupu kolejnych OP, a także podziału prac i  transferu technologii, prowadzone były przez obydwa kraje od pewnego czasu. W ich trakcie ustalono, że 2 z 6 modułów pierwszego okrętu podwodnego drugiej partii Indonezja zbuduje w kraju, a montaż jednostki odbędzie się w Republice Korei. Udział indonezyjskiego przemysłu ma się stopniowo zwiększać – stocznia PT PAL zbuduje cztery moduły drugiego z nich (montaż także przeprowadzą Koreańczycy), a ostatni okręt zostanie w całości zbudowany w kraju odbiorcy. Projekt ma zostać ukończony do 2026.

Szef DAPA Wang Jung-hong tak skomentował podpisanie umowy: To wielce wymowne, że obydwa kraje ponownie przeprowadziły wspólnie korzystny projekt współpracy obronnej. Rząd [w Seulu] będzie aktywnie wspierał sprawną realizację projektu.

Indonezyjski minister obrony Ryamizard Ryacudu dodał: Nie każdy kraj może produkować okręty podwodne. W regionie Azji Południowo-Wschodniej tylko Indonezja była w stanie to zrobić. Minister Ryacudu stwierdził, że chciałby, aby w przyszłości Indonezja również eksportowała okręty podwodne. Obecnie TNI-AL ma na stanie trzy OP typu Nagapasa (typ 209/1400): KRI Nagapasa (403),  KRI Ardadedali (404) i KRI Alugoro (405, Indonezyjski OP gotowy do wodowania, 2018-11-08).

 

 

 

 

 

Kolejne Gryfy dla Rumunii

ALTAIR, 15 kwietnia 2019

 

W kwietniu Instytut PIAP dostarczył kolejną partię robotów PIAP Gryf dla Forțele Aeriene Române (wojsk lotniczych Rumunii). Roboty są używane do rozpoznania terenu i miejsc trudno dostępnych.

 

Na życzenie FAR zmodyfikowano konstrukcję robota z poprzedniej dostawy, wyposażając go w lekki panel kontrolny z wyświetlaczem dotykowym full HD. Cyfrowy robot PIAP GRYF® został odchudzony aż o 10 kg, a na bazie mobilnej zamontowano mniejszy i lżejszy manipulator o 4 stopniach swobody, umożliwiający podejmowanie ładunków o masie do 10 kg. Koła robota są łatwo demontowane, co zmniejsza jego gabaryty, a tym samym ułatwia prowadzenie akcji w wąskich przestrzeniach.

Dzięki zastosowanym napędom robot sprawnie pokonuje nierówności terenu i przeszkody o kącie nachylenia do 45°. Cechą szczególną Gryfa jest doskonała manewrowość. Niewielka masa ułatwia transport i przenoszenie robota. Modułowa konstrukcja pozwala na szybką i łatwą zmianę dodatkowego wyposażenia.

Robot mobilny PIAP Gryf jest przystosowany do współpracy z różnorodnym wyposażeniem dodatkowym, takim jak wyrzutnik pirotechniczny (np. VULKAN CSL 50-40 VUL i VIPER CSL 50-30 VIP), samopowtarzalna strzelba gładkolufowa, urządzenie RTG (np. Monos LOGOS Imaging), czujnik oparów materiałów wybuchowych, nawijarki ze światłowodem i magistrala do zdalnego odpalania ładunków wybuchowych (Gryfy dla Rumunii , 2018-12-11).

 

 

 

Wojsko kupuje zapalniki C-88

MILMAG.pl, Redakcja, 15.04.2019

 

10 kwietnia krakowska 3. Regionalna Baza Logistyczna poinformowała o podpisanej 11 marca umowie ze spółką Mesko ze Skarżyska-Kamiennej na dostawę 3,5 tysiąca zapalników C-88 (Zmodernizowana amunicja dla Leopardów, 2018-07-04). Z tego 2500 w ramach zamówienia podstawowego i 1000 w ramach opcjonalnego. Wartość umowy to 3 138 100 zł netto (3 859 863 zł brutto).

 

Postępowanie ogłoszone 8 stycznia prowadzono w ramach ograniczonej procedury przyśpieszonej. Kryterium oceny była w 60% cena i w 40% termin dostawy. Zapalniki mają być przekazane w 2019 do Składu Stawy w Dęblinie.

 

 

 

Rytualne rozmowy o odszkodowaniu za caracale

DZIENNIK GAZETA PRAWNA, Maciej Miłosz, 16.04.2019

 

Francuski koncern domaga się zwrotu poniesionych kosztów. Chodzi o minimum 30 mln zł

 

W Sądzie Rejonowym w Warszawie spotkali się wczoraj przedstawiciele Ministerstwa Obrony Narodowej i koncernu Airbus. Była to próba zawarcia ugody w związku z niezakończonym postępowaniem na śmigłowce wielozadaniowe. W 2016 r. po zawarciu w 2015 r. umowy warunkowej z resortem obrony Ministerstwo Rozwoju prowadziło z Airbusem rozmowy dotyczące offsetu, czyli zakupu technologii. Strony się nie dogadały, a kontrowersyjny sposób zakończenia negocjacji wpłynął negatywnie na relacje polsko-francuskie

 

Ugody nie będzie

Wczoraj do zawarcia ugody nie doszło. Za kilka tygodni jest zaplanowane kolejne posiedzenie w tej sprawie. – Z polskiego punktu widzenia jest to dosyć oczywiste: żaden urzędnik, czy to cywil, czy wojskowy, nie zgodzi się na ugodę, bo będz...

 

więcej w dzisiejszym wydaniu DGP

 

 

 

 

PUBLICYSTYKA, OPINIE I WYWIADY

 

 

 

Minister Macierewicz kontra fakty

WYBORCZA.pl, Paweł Wroński, 15 kwietnia 2019, 17:34

 

Narodził się nowy gatunek dziennikarski - wywiad z byłym ministrem obrony Antonim Macierewiczem. Wywiad ten jest dowodem na tezę, że być może prawda się obroni, ale z Macierewiczem nie ma szans.

 

Były szef MON udzielił wywiadu „Dziennikowi Gazecie Prawnej”. Nie był odpytywany z aktualnych teorii związanych z katastrofą smoleńską ani z bajań, które wygłaszał z sejmowej mównicy, np. o tym, że Rosja kupiła od Francji okręty desantowe Mistral za jednego dolara. Trzeba przyznać, że autor rozmowy Maciej Miłosz próbował konfrontować wypowiedzi ministra za faktami. Został za to uznany za wspólnika „Gazety Wyborczej” i TVN oraz za rzecznika Platformy Obywatelskiej.

 

1. Historyczny szczyt NATO

Minister Macierewicz twierdzi, że postanowienia szczytu NATO w Warszawie (odbył się w 2016 r.) mają znaczenie historyczne „zmieniające geopolitykę europejską”. Dzięki ustaleniom tego szczytu wojska NATO i Brygada Amerykańska stacjonują na wschodniej flance NATO.

Formułę „stałej rotacyjnej obecności sił amerykańskich w Polsce” ogłosił w czerwcu 2014 r. w Warszawie prezydent USA Barack Obama. Wobec agresji Rosji na Krymie do Polski został wtedy wysłany oddział amerykańskich sił specjalnych, a na polskie lotniska przysłano samoloty NATO. W tym samym roku podczas szczytu w Walii powstała koncepcja szpicy NATO – koncepcja sił Sojuszu gotowych do rozlokowania w miejscach konfliktu. Jeszcze wcześniej, w 2008 roku, zostało podpisane porozumienie o stałej bazie antyrakietowej w Redzikowie. Prawdą jest, że po szczycie w 2016 r. powstały batalionowe grupy NATO rozmieszczone w krajach bałtyckich, Polsce i Rumunii oraz dodatkowo amerykańska brygada pancerna operująca na wschodniej flance.

 

2. Koncepcja bez Polski

Minister Macierewicz zarzuca, że w koncepcji strategicznej gen. Shirreffa zawartej w książce „2017. Wojna z Rosją" Polska pojawia się jedynie marginalnie i jest to wynik polityki PO, "która chciała uczynić Wojsko Polskie dodatkiem do Bundeswehry”.

Książka Richarda Shirreffa opisująca przyszłą wojnę jest świetnie udokumentowaną beletrystyką, podobnie jak książki Toma Clancy’ego. Wskazuje politykom rolę Europy Środkowej i przestrzega przed agresywnymi zapędami Rosji, ale nie jest koncepcją strategiczną.

 

3. Macierewicz zatrzymał Rosję

Minister Macierewicz twierdzi, że utworzenie grup batalionowych NATO i przerzucenie amerykańskiej brygady oraz stworzenie przez niego w 2018 r. koncepcji stałych baz w Polsce „położyło tamę agresji rosyjskiej”.

Rosja zatrzymała się na aneksji Krymu i Donbasu. Nie ma dowodów, że przygotowywała agresję wobec państw NATO.

 

 4. Przesmyk ministra

Antoni Macierewicz twierdzi, że to on stworzył koncepcję zagrożenia, jakim jest przesmyk suwalski, który przedefiniował strategię europejską.

O znaczeniu przesmyku suwalskiego mówił głównodowodzący NATO gen. Ben Hodges (przypomina to autor wywiadu). Macierewicz dowodzi jednak, że koncepcje strategiczne jego obozu mógł generałowi wcześniej przekazać polski wiceminister z polskiego MON Tomasz Szatkowski, który z nim często rozmawiał.

 

5. Rosja sojusznikiem

Swoim poprzednikom Macierewicz zarzuca, że w 2014 r.: „na kilka miesięcy przez atakiem na Krym prezydent Bronisław Komorowski oraz szef BBN Stanisław Koziej publikują 'Strategię narodowego bezpieczeństwa Polski', w której twierdzą, że w Europie przez 20 lat nie będzie wojny, a Rosja może stać się naszym sojusznikiem”.

Krym został zajęty nie po, ale przed powstaniem strategii, bo w lutym-marcu 2014 r. Strategia powstała w grudniu 2014 r. i mówi o możliwości konfliktów regionalnych i lokalnych o charakterze wojennym albo o presji militarnej, wskazuje też, że obok Polski znajdują się silne jednostki uformowane ofensywnie. Nie ma tam zdania, że przez 20 lat wojny nie będzie.

 

6. Komorowski i WSI

Były szef MON zarzuca Bronisławowi Komorowskiemu, że współdecydował o polskiej armii przez 20 lat i „wspierał układ” w tym WSI.

Tu akurat ma rację. Bronisław Komorowski był jako wiceminister obrony współtwórcą WSI w 1990 r., które powstały po przekształceniu wywiadu i kontrwywiadu wojskowego z czasów PRL. Rozbicie WSI oraz ujawnienie ich struktur i kontaktów w raporcie Antoniego Macierewicza uważał za działalność godzącą w bezpieczeństwo Polski.

 

7. Niekompetentni generałowie musieli odejść

Antoni Macierewicz atakuje generałów, których zwolnił albo którzy odeszli ze służby – z byłym dowódcą generalnym gen. Mirosławem Różańskim na czele. Jego zdaniem Różański „opowiadał się za geopolityczną opcją rosyjską” i „jest przeciwnikiem stałych baz amerykańskich w Polsce”.

Geopolityczna opcja rosyjska miała polegać na niechęci do przekopu Mierzei Wiślanej i przeniesienia jednostek WP na wschód. Nie wiadomo, jak przekop mierzei zmieni sytuację geopolityczną Polski, jednak generał Różański był przeciwnikiem przeniesienia batalionu czołgów Leopard do Wesołej, gdzie nie ma dla nich zaplecza, hangarów, specjalistów ani nawet pasów taktycznych do ćwiczeń.

Nie słyszałem wypowiedzi gen. Różańskiego – ani polskich generałów – przeciwko stałym bazom amerykańskim, a jedynie pytanie, czy podobną opinię mają nasi sojusznicy w NATO.

 

8. Zakupy ministra

Antoni Macierewicz chwali się, że ma na koncie wielkie zasługi dla wojska – zakup armatohaubic Krab, moździerzy samobieżnych Rak, modernizację leopardów i „decyzję o systemie Patriot”. Twierdzi, że prowadził owocne negocjacje ws. zakupu artylerii rakietowej dalekiego zasięgu Homar.

 

9. Polska w konfrontacji z Rosją

Swoim poprzednikom Macierewicz zarzucił, że Polska nie była zdolna do konfrontacji z Rosją.

I nadal nie jest zdolna – ze względu na różnicę potencjałów.

 

10. Szpiedzy z czapką

Antoni Macierewicz sugeruje współpracę z FSB pracownikom Centrum Kontrwywiadu NATO, do siedziby którego w nocy włamywał się Bartłomiej Misiewicz, jego najbliższy współpracownik i protegowany.

W dalszej części wywiadu okazuje się, że głównym dowodem współdziałania z rosyjską FSB jest pamiątkowa czapka z „Aurory” przywieziona z wycieczki do Petersburga. To chyba trochę mało?

Antoni Macierewicz twierdzi, że nie nadszedł jeszcze czas, by wyjaśnić powody jego zwolnienia ze stanowiska ministra obrony narodowej. Zaznacza, że nie miało na to wpływu na stanowisko Stanów Zjednoczonych. Ten wywiad dowodzi jednak, że dymisja nie wymagała innej przyczyny poza jedną: to, co mówi minister, zasadniczo rozmija się z rzeczywistością.

 

 

 

 

Gen. Mirosław Różański: nie jestem ekspertem od demontażu armii

ONET, EDYTA ŻEMŁA, 15.04.2019, 18:28

 

- Antoni Macierewicz twierdzi, że byłem zwolennikiem jakiegoś układu kolesiów. Chcę jednak mu przypomnieć, że kiedy objął stanowisko ministra obrony, zaproponowałem uproszczenie procedur. Złożyłem raport, a on na tym dokumencie napisał: „brak zgody” – mówi gen. Mirosław Różański, były dowódca Generalny Rodzajów Sił Zbrojnych. W ten sposób odnosi się do zarzutów, jakie padły z ust byłego szefa MON pod jego adresem w wywiadzie dla „Dziennika Gazety Prawnej”.

 

- Jestem niekompetentny, ponieważ nie zgadzałem się na demontaż armii i systemu szkolenia oraz na pozbawienie Sił Zbrojnych odwodu operacyjnego - mówi w rozmowie z Onetem gen. Mirosław Różański

Były dowódca generalny przypomina, że Antoni Macierewicz na propozycje usprawnienia procedur kadrowych w wojsku odpowiedział, że się z nimi nie zgadza

Macierewicz zarzucił generałowi sprzyjanie Rosji. Różański przypomniał zaś, że to prezydent Lech Kaczyński awansował go na ten stopień

- Jest mi po prostu żal tego człowieka i jego rodziny. Osoba o tak ogromnej fantazji zajmowała stanowisko ministra obrony narodowej, a dzisiaj musimy się za ten czas wstydzić - odpowiedział generał na pytanie o ocenę Antoniego Macierewicza

 

Na pytanie dziennikarza „Dziennika Gazety Prawnej” Macieja Miłosza, co było, nie tak z gen. Różańskim, Antoni Macierewicz odpowiedział: „Pan gen. Mirosław Różański jest po prostu niekompetentny". I co pan na to?

Zgadzam się z poglądem Antoniego Macierewicza - nie jestem ekspertem od demontażu potencjału Sił Zbrojnych, ani nie jestem specjalistą od pozbawienia armii odwodu operacyjnego. Przypomnę tylko, że takie zadanie miała spełniać 11. Lubuska Dywizja Kawalerii Pancernej. Jednakże poprzez, z jednej strony demontaż jednej z jej brygad, a z drugiej poprzez niewyjaśnione zahamowanie modernizacji czołgów Leopard, takiego zadania już nie spełnia. A wszystko to za sprawą niezwykle utalentowanych i kompetentnych ekspertów z otocznia pana Macierewicza. Natomiast ja takich rzeczy naprawdę nie potrafię robić.

Przyznam, że nie jestem też ekspertem, kiedy proponuje się wzmacnianie potencjału Marynarki Wojennej poprzez budowę okrętów wojennych w stoczni w Szczecinie, która nie ma takich zdolności.

Nie godzę się również na demontaż istniejącego systemu szkolenia, którego sprawność udowodniono podczas największego ćwiczenia w naszej najnowszej historii, czyli „Anakonda-16”. Trudno mi było akceptować poczynania pana Macierewicza i jego ludzi, którzy zaczęli zabierać do WOT-u doświadczoną kadrę z przygotowanych i sprawdzonych jednostek na przykład z 16. Dywizji. Nota bene ta też praktycznie przestała już istnieć. To była decyzja właśnie pana Macierewicza, z którą się nie zgadzałem. Może dlatego w jego ocenie nie jestem fachowcem i kompetentnym człowiekiem.

A był pan zwolennikiem układu kolesiów w wojsku, jak w wywiadzie twierdzi były szef MON?

Jeżeli pan Macierewicz twierdzi, że byłem zwolennikiem jakiegoś układu kolesiów, czy nepotyzmu w zakresie polityki kadrowej, to chcę mu przypomnieć, że kiedy objął on stanowisko ministra obrony narodowej, zaproponowałem uproszczenie procedur związane z wyznaczaniem żołnierzy na stanowiska służbowe. Nawet jeszcze w styczniu 2016 roku złożyłem mu raport z konkretnymi propozycjami w tym zakresie. Dziś - po raz kolejny - chcę mu przypomnieć, że wtedy na tym dokumencie napisał: „brak zgody”.

Ale żeby było zabawniej, Macierewicz odczekał do sierpnia 2016 roku i zorganizował wielkie teatrum w Warszawie na pl. Piłsudskiego, gdzie setkami osobiście mianował i awansował wojskową kadrę zawodową chcąc pokazać, jakim jest dobrym ministrem.

Wszystkim moim kolegom i koleżankom przypomnę, że na propozycje usprawnienia procedur karowych w wojsku odpowiedział jednak jednoznacznie, że się z nimi nie zgadza. Cynizm pana Macierewicza jest trudny do porównania z zachowaniem kogokolwiek.

Zdaniem byłego ministra obrony jest pan też głównym przeciwnikiem Wojsk Obrony Terytorialnej.

Znowu muszę odświeżyć pamięć Antoniemu Macierewiczowi. Przypominam więc, że w 2015 roku podczas ćwiczenia „Dragon-15”, jako jego kierownik, powołałem batalion obrony terytorialnej, który fantastycznie się sprawdził. To byli żołnierze rezerwy - nawiasem mówiąc - prezydent Andrzej Duda bardzo chętnie się z nimi wówczas fotografował pokazując, że jest blisko wojska. Tych żołnierzy obrony terytorialnej Antoni Macierewicz i jego bliski współpracownik ppłk. Grzegorz Kwaśniak, później odrzucili uznając, że należy budować zupełnie nową formację. Ja jednak definitywnie nie zgadzałem się z tym, że można budować nową formację poprzez destrukcję już istniejącego systemu.

Gdyby to nie był problem intelektualny dla Antoniego Macierewicza, to proponuję mu lekturę raportu, który powstał w kierowanej przeze mnie fundacji Stratpoints. Dotyczy on właśnie Wojsk Obrony Terytorialnej. Przewidzieliśmy dla tej formacji zadania o charakterze operacyjnym. Ubolewam nad tym, że dziś zadania WOT sprowadzają się do bycia tłem dla skandalicznych wypowiedzi polityków PiS, na przykład tych jakoby polskie społeczeństwo należało oczyścić z obywateli, którzy nie odpowiadają rządzącej partii. Na to, mojej zgody na pewno by nie było. Zatem również w tym zakresie nie jestem kompetentnym ekspertem według ministra Macierewicza.

Czy wśród byłych wojskowych mamy lobby rosyjskie? Taki zarzut również pojawił się we wspomnianym wywiadzie.

Jeżeli ten człowiek chce mi przypisać jakąś agenturalną działalność, to przypomnę mu, że gdy ministrem obrony narodowej był Aleksander Szczygło z PiS, to otrzymywałem wyróżnienia za swoją służbę. Nie kto inny, jak prezydent Lech Kaczyński awansował mnie do stopnia generała. Służby sprawdzały przecież każdego oficera przed wyznaczeniem na stanowisko dowódcy wyższego szczebla. Mnie również. Czy więc służby były tak niekompetentne, że nie dostrzegły jakiejś mojej wrogiej działalności? A może to ówcześni politycy, awansując mnie i wyróżniając pewnych rzeczy nie dostrzegali?

Zarzuty o sprzyjaniu przez wojskowych interesom Rosji brzmią poważnie…

Radziłbym jednak panu Macierewiczowi, aby rozejrzał się w swoim najbliższym otoczeniu, tym które pomagało mu demolować polska armię. Przypomnę tylko kilka najbardziej kontrowersyjnych postaci. Płk. rez. Krzysztof Gaj, który w resorcie obrony odpowiadał za sprawy kadrowe, w prorosyjskich mediach wypowiadał się pozytywnie o nacjonalistycznych i szowinistycznych poglądach polityków ze wschodu. Odszedł z armii, ale dziwnym trafem tego oficera można obecnie odnaleźć w Kancelarii Premiera.

Jeżeli tego jest mało, to przypomnijmy gen. Bogusława Samola absolwenta akademii wojskowej w Związku Radzieckim. Oficer ten będąc dowódcą wysokiego szczebla struktury NATO-wskiej, czyli Wielonarodowego Korpusu Północno – Wschodniego zorganizował konferencję, na którą zaprosił Rosjan. W Sojuszu wzbudziło to wielki niepokój. Później ten sam oficer był jednym z głównych doradców i ekspertów Antoniego Macierewicza. Odgrywał też istotną role podczas tworzenia Strategicznego Przeglądu Obronnego, pod którym podpisał się były szef MON. Dziś ten oficer jest mentorem dla kadry oficerskiej w Akademii Sztuki Wojennej. Pytam więc, czy oficerowie, którzy mieli bezpośredni kontakt z żołnierzami i jak domniemam również służbami Związku Radzieckiego dzisiaj na pewno są najlepszymi kandydatami do formowania przyszłych generałów? Podejrzewam, że to pytanie pozostanie bez odpowiedzi ponieważ Macierewicz nie dostrzega lub nie chce dostrzec tego, co znajduje się w jego najbliższym otoczeniu. Tworzy zaś karkołomne teorie spiskowe chcąc odsunąć uwagę od swojej niekompetencji.

O tym, że reprezentuje pan tzw. „geopolityczną opcją rosyjską”, według Antoniego Macierewicza, ma świadczyć to, że był pan „przeciwny otwarciu blokowanej przez Rosję drogi na Bałtyk poprzez przekopanie Mierzei Wiślanej.”

Bądźmy precyzyjni. Kiedy kazano mi znaleźć argumenty na zasadność przekopu Mierzei Wiślanej, to rzeczywiście tego nie zrobiłem. Powód jest banalnie prosty. Takich argumentów po prostu nie ma z wojskowego punktu widzenia. Zalew Wiślany, który jest osłonięty Mierzeją Wiślaną ma takie parametry nautyczne, że nawet najmniejsza jednostka pływająca Marynarki Wojennej nie jest w stanie tam manewrować. Usiłowano mnie przekonać, że przez przekop Mierzei Wiślanej mogłaby się odbywać na przykład ewakuacja jednostek wojskowych z Elbląga drogą wodną. Tylko jak, dokąd, i po co? Ci eksperci Macierewicza chyba nigdy mapy nie mieli przed sobą. Abstrahując już od tego, że nie wpłynęłaby tam żadna barka albo okręt transportowy.

Dziś jednak, z perspektywy czasu zaczynam dostrzegać pewną prawidłowość, której wówczas - jako ten niekompetentny oficer - nie zauważyłem. Otóż poczynania obecnie rządzących powoli doprowadzają do zupełnej katastrofy Marynarkę Wojenną. Mając więc na uwadze to, że przyszłym sprzętem polskich marynarzy będą kajaki szturmowe i pontony można faktycznie przyjąć, że Marynarka Wojenna będzie mogła swobodnie operować na Zalewie Wiślanym. Wówczas jednak – jako dowódca generalny - nie dostrzegłem tego przebiegłego planu pana Macierewicza i jego wiceministra Bartłomieja Grabskiego.

Antoni Macierewicz przyznał, że widział pana wystąpienie na Przystanku Woodstock. Wyłapał nawet, że jednemu z pytających nie udzielił pan odpowiedzi. Czuje się pan doceniony?

Cóż wypada mi uprzejmie podziękować Antoniemu Macierewiczowi, że aż tak bardzo interesuje się moją skromną osobą, że z taką uwagą śledzi każdą moją wypowiedź. Oznacza to, że albo darzy mnie wyjątkową sympatią, której nie potrafił dotychczas wyrazić, albo że moje spostrzeżenia i wypowiedzi bardzo go zajmują.

Wracając do pytania, jakie na Przystanku Woodstock zadał mi pewien młody człowiek, to na wstępie muszę zaznaczyć, że język wojskowy, a szczególnie ten międzynarodowy, jest nasycony tysiącem skrótów. Jestem pełen uznania dla tego młodzieńca, który przywołał skrótem system używany przez armię rosyjską i przyłapał mnie na niewiedzy w tym zakresie. To jest tylko przyczynek do tego, że ciągle należy się uczyć. Odrobiłem tę lekcję. Natomiast młodemu człowiekowi gratuluję jego wiedzy i mam nadzieję, że zna więcej skrótów wojskowych nie tylko ten wówczas przywołany.

Na pewno pana osoba u ministra Macierewicza wzbudza wielkie emocje, o czym świadczą jego wypowiedzi. A jak pan oceni byłego szefa MON?

O cynizmie politycznym i umiejętności odwracania uwagi od swojej niekompetencji już wspomnieliśmy. Ale warto też pochylić się nad wybujałą fantazją byłego ministra obrony. Antoni Macierewicz, jest przecież tą osobą, która na arenie międzynarodowej handlowała sprzętem za dolara. Myślę tutaj oczywiście o Mistralach. Odkładając jednak na bok ironię, to jest mi po prostu żal tego człowieka i jego rodziny. Osoba o tak ogromnej fantazji zajmowała stanowisko ministra obrony narodowej, a dzisiaj musimy się za ten czas wstydzić, za skandale, które wywołał on i ludzie z jego otocznia, za gafy polityczne, za niespełnione obietnice i zmarnowane szanse na rozwój i modernizację wojska.

 

 

 

Gen. Różański: Może Macierewicz chce dać żołnierzom kajaki lub pontony, bo tym można pływać po Zalewie

DZIENNIK.pl, Maciej Miłosz, 15.04.2019, 11:36

 

"Po raz kolejny pan Macierewicz jest nieprecyzyjny w przekazie. Nie byłym przeciwny przekopaniu jako przekopaniu, tylko sposobie jego uzasadnienia. Pan wiceminister Grabski, emisariusz pana Macierewicza, chciał na mnie wymusić na piśmie, że to ma uzasadnienie militarne" - mówi generał Mirosław Różański w odpowiedzi na wywiad z Antonim Macierewiczem w DGP.

 

Maciej Miłosz: W wywiadzie dla DGP minister Antoni Macierewicz powiedział: „gen. Różański jasno też formułował opcję, którą trzeba nazwać geopolityczną opcją rosyjską: był i jest przeciwny otwarciu blokowanej przez Rosję drogi na Bałtyk poprzez przekopanie Mierzei Wiślanej”. Co pan na to?

Generał Mirosław Różański: Po raz kolejny pan Macierewicz jest nieprecyzyjny w przekazie. Nie byłym przeciwny przekopaniu jako przekopaniu, tylko sposobie jego uzasadnienia. Pan wiceminister Grabski, emisariusz pana Macierewicza, chciał na mnie wymusić na piśmie, że to ma uzasadnienie militarne. Wiedząc o tym, że Zalew Wiślany jest akwenem, na który nie może wpłynąć żadna jednostka Marynarki Wojennej. Zbyt mała głębokość Zalewu uniemożliwia wykorzystanie takiego sprzętu. Grabski mi się przyznał potem, że tak naprawdę chodzi tylko o obejście przepisów Natura 2000 i to uzasadnienie było furtką do realizacji marzeń prezesa Kaczyńskiego.

Myślę, że pan Macierewicz wybiórczo traktuje pewne informacje, które przekazuje społeczeństwu. Chcę jeszcze raz jasno powiedzieć, że na dziś nie ma takiej możliwości by jednostki Marynarki Wojennej mogły operować w okolicach Elbląga i na Zalewie Wiślanym i skorzystać z tego przekopu. Tak wygląda rzeczywistość. Może być w tym pewien zamysł ministra Macierewicza, który poprzez swoje działania i wstrzymanie wielu programów modernizacyjnych doprowadził do katastrofy w Marynarce Wojennej. Ale to może jest świadome – może chce wyposażyć naszych żołnierzy w kajaki lub pontony – po Zalewie Wiślanym tego typu jednostki mogą operować.

Panie generale, zapaść w Marynarce Wojennej to nie jest efekt ostatnich trzech lat, a ostatnich 20 lat.

Zgadzam się. Ale trzeba sobie przypomnieć, że mieliśmy program operacyjny dotyczący MW, gdzie mieliśmy do zrealizowania następujące projekty. Kormoran, który nie został zatrzymany przez obecne kierownictwo MON. Jednak okręty patrolowe i ochrony wybrzeża - programy "Czapla" i "Miecznik", prace nad okrętem podwodnym nowego typu "Orka" w kooperacji z Norwegami i Niemcami były daleko posunięte, a zostały zatrzymane. Prawdą jest, że kwestia modernizacji armii i wyposażenia nie jest funkcją ostatnich trzech lat. Tylko chciałbym by krytykując stan rzeczy, który jest, oprzeć się na wypracowanych dokumentach. A dzisiaj np. program bezzałogowych systemów uderzeniowych praktycznie został zatrzymany. Co się stało z systemem zarządzania polem walki? Co się stało z "Tytanem" - systemem indywidualnego wyposażenia żołnierza? Te programy zostały zatrzymane.

Wróćmy do wywiadu ministra Macierewicza, który mówi, że był pan przeciwny przeniesieniu jednostek Wojska Polskiego na wschód. Dlaczego?

Bo najprawdopodobniej pan minister Macierewicz nie umie grać w szachy. Ja jestem strategiem, oficerem, który był przygotowywany do wojny. Do każdego działania jest przygotowywany pewien algorytm - w języku wojskowym nazywamy to ugrupowaniem. Na czym polegał Cud nad Wisłą? To nie była tylko kwestia silnej wiary ale manewru, który został wykonany perfekcyjnie i uderzenie w skrzydło wojsk rosyjskich zakończyło się powodzeniem obrony Warszawy. Sytuacja, w której chcemy rozmieścić cały potencjał przy granicy wschodniej jest niebezpieczna, bo weszlibyśmy w strefę oddziaływania środków nie tylko takich jak Iskander, ale również artylerii rakietowej Federacji Rosyjskiej. Jest coś takiego jak głębia operacyjna - jest to pojęcie być może abstrakcyjne dla osoby, która się tym nie zajmuje, a Macierewicz się na pewno tym nie zajmował i nie rozumiał.

Z pojęcia "głębia strategiczna" minister Macierewicz korzysta.

Ale on korzysta, tylko że nie wie o czym mówi. I to mówię z całą odpowiedzialnością. Proszę pamiętać, że nasi partnerzy ze Stanów Zjednoczonych nie przyjęli propozycji polityków PiS by rozmieścić swoje wojska na Wschód od Wisły.

Ale zaraz, zaraz. Przecież Amerykanie stacjonują w Orzyszu, który jest bardzo daleko na wschód od Wisły.

To jest jeden batalion. Ale brygadowa grupa pancerna stacjonuje za Wisłą. Bo ona potrzebuje przestrzeni do rozwinięcia się i wykonania manewrów. I takie było też przeznaczenie naszej 11 Dywizji Kawalerii Pancernej, która dzisiaj straciła zdolność operacyjną w zakresie zadania jej przypisanego, czyli bycia odwodem operacyjnym. To uczynił Macierewicz.

 

 

 

Generałowie odpowiadają na krytykę ze strony Macierewicza

DZIENNIK GAZETA PRAWNA, Maciej Miłosz, 16.04.2019

 

Rozmieszczenie całego potencjału przy granicy wschodniej jest niebezpieczne, bo weszlibyśmy w strefę oddziaływania artylerii rakietowej Federacji Rosyjskiej

 

Antoni Macierewicz, były minister obrony narodowej, w opublikowanym we wczorajszym DGP wywiadzie mówi m.in. o wzmacnianiu wschodniej flanki NATO, sukcesie szczytu Sojuszu w Warszawie i zwiększeniu liczby żołnierzy USA w Polsce. Skrytykował również mocno byłego dowódcę generalnego Mirosława Różańskiego, gen. Jarosława Stróżyka oraz byłego ministra obrony Tomasza Siemoniaka.

Dawne kierownictwo MON i wysokiej rangi oficerowie natychmiast zareagowali w mediach społecznościowych. – Poniedziałkowy wywiad Macierewicza dla DGP jest pełen łatwych do sprawdzenia kłamstw. Potwierdza reputację człowieka budującego swoją karierę na oszustwie i niegodziwości. Kłamie o uczciwych ludziach, o wojsku, o katastrofie smoleńskiej. Przykład patologii w polskiej polityce – napisał na Twitterze Tomasz Siemoniak. Z kolei gen. Jarosław S…

 

więcej w dzisiejszym wydaniu DGP

 

Zegar

Kalendarium

Marzec 2024
Pon Wt Śr Czw Pt Sb Nie
26 27 28 29 1 2 3
4 5 6 7 8 9 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Imieniny