Obwód Kaliningradzki w "kotle"
Utworzono dnia 13.10.2020
Obwód Kaliningradzki w „kotle” [OPINIA]
defence24, Maksymilian Dura, 8 października 2020, 11:10
Polskie i estońskie baterie rakiet nadbrzeżnych mogą w razie konfliktu praktycznie unieru-chomić rosyjską Flotę Bałtycką w portach. Pozbawiony dostaw drogą morską Obwód Kali-ningradzki znajdzie się w ten sposób w swoistym „kotle”, którego otworzenie będzie wy-magało od Rosji przebicia się wojskami lądowymi przez kraje nadbałtyckie i przesmyk su-walski. Bo droga morska może być dla Rosjan definitywnie zamknięta. Może, ale nie musi.Pomimo braku bezpośrednich symptomów zbliżającego się konfliktu konwencjonalnego NATO z Federacją Rosyjską w najbliższej, dającej się przewidzieć przyszłości, analitycy cały czas oceniają sytuację postępując według zasady „co by było gdyby”. I tak się dzieje zarówno na Wschodzie jak i na Zachodzie.Jeżeli więc Polska wprowadziła Nadbrzeżne Dywizjony Rakietowe, to Rosjanie na pewno natychmiast dokonali oceny zagrożenia i wpływu, jakie rakiety NSM będą miały na działa-nie ich floty. Podobną analizę przeprowadzili specjaliści z NATO, gdy w Obwodzie Kalinin-gradzkim pojawiły się nowoczesne baterie rakiet przeciwokrętowych „Bastion” i „Bał”, które dodatkowo zaczęto przygotowywać do działania ze wspólnym systemem dowodzenia, kie-rowanie i wskazywania celów – w oparciu o dane z bezzałogowych aparatów latających.Teraz z kolei rosyjscy analitycy na pewno zaczynają oceniać, jaki wpływ na zdolności ich Wojennomorskiego Fłota będzie miało ewentualne wprowadzenie nadbrzeżnych dywizjo-nów rakietowych w Estonii. Warto więc się zastanowić, jakie wnioski zostaną wyciągnięte przez Rosjan i jak to wpłynie na skład Floty Bałtyckiej oraz sposób działania wojsk Za-chodniego Okręgu Wojskowego. Bo to że wpłynie - jest sprawą oczywistą.Co mogłyby zrobić systemy nadbrzeżne w Estonii i w Polsce?Rozważania na temat tego, jakie skutki w Rosji będzie miała decyzja Estonii o wprowa-dzeniu rakiet nabrzeżnych są o tyle trudne, że sam sposób ich wykorzystania oraz zasady współdziałania np. z polską Morską Jednostką Rakietową nie zostały na pewno jeszcze dokładnie określone. Dodatkowo nie będą one jawne. Dlatego warto przyjąć najbardziej korzystny (według naszej oceny) scenariusz reorganizacji natowskich sił przeciwokrętowy-ch w krajach nadbałtyckich i przeanalizować, jak on zmieni sytuację na całym, wschodnim akwenie Morza Bałtyckiego. Ten optymalny scenariusz polega na założeniu, że:1rakiety wykorzystywane przez natowskie dywizjony rakiet nadbrzeżnych będą miały możliwość atakowania celów morskich na swoim maksymalnym zasięgu, nie mniejszym od tego, jaki teoretycznie mają rakiety NSM (ponad 220km);2liczba rakiet w Estonii będzie tak duża, że pozwoli skutecznie blokować ruch rosyjskich okrętów na całym akwenie wschodniego Bałtyku, będącym w zasięgu tych poci-sków;3powstanie wspólny, natowski system wskazywania celów z ich rozdzielaniem nie tylko pomiędzy wyrzutniami, ale również dywizjonami (polskimi i estońskimi) lub nawet z okrętami i lotnictwem morskim (duńskim i niemieckim);4natowskie dywizjony rakiet nadbrzeżnych zostaną na tyle dobrze ukryte i chronione (np. przed atakiem z powietrza lub dywersją), że będą w stanie wykonać sku-teczny atak rakietowy na wskazane cele morskie; obiekty wojskowe w Obwodzie Kaliningradzkim będą pod ostrzałem natow-skich, artyleryjskich systemów lądowych (rakietowych i lufowych) rozstawionych wzdłużgranic z Polską i Litwą.Jeżeli tych pięć warunków zostanie spełnionych to:żaden rosyjski okręt nawodny i statek transportowy już po wybuchu konfliktu nie będzie mógł bezpiecznie wpłynąć na Bałtyk, co oznacza całkowite odcięcie Obwodu Kaliningradzkiego od dostaw realizowanych drogą morską;wszystkie rosyjskie jednostki pływające znajdujące się w Batijsku będą mu-siały się liczyć z ostrzałem artyleryjskim i rakietowym natowskich systemów lądowych, na który okręty Wojennomorskowa Fłota jak na razie nie są w ogóle przygotowane;pozbawione ciągłych dostaw liczne jednostki wojskowe znajdujące się w Obwodzie Kaliningradzkim praktycznie utracą zdolność do prowadzenia długich działańofensywnych (wymagających stałego zaopatrzenie i uzupełniania), ograniczając się jedy-nie do wykonywania zadań obronnych (co jest bardziej prawdopodobne biorąc pod uwagęnieofensywną taktykę NATO) lub do zakrojonych na szeroką skalę misji sabotażowo-dy-wersyjnych.Tyle teorii a teraz realiaRosjanie mogą uwzględnić te wszystkie dywagacje i zacząć gruntownie przebudowywaćswoją Flotę Bałtycką, albo mogą też zlekceważyć zagrożenie uważając, że postawienie baterii rakiet nadbrzeżnych w Polsce i Estonii oraz systemów artyleryjskich w Polsce i na Litwie to jedno, a ich umiejętne wykorzystanie to drugie. I do takiego lekceważącego po-dejścia mają zresztą pełne prawo.Mogą bowiem uwzględnić dobitny i zły przykład polskich nadbrzeżnych dywizjonów rakie-towych, które pomimo, że zostały wprowadzone już w 2013 roku, do dzisiaj najprawdopo-dobniej mogą zwalczać cele jedynie do horyzontu radiolokacyjnego (około 40km), a więc w jednej piątej możliwości zasięgowych rakiet NSM (ponad 200km). Marynarka Wojenna nie przebiła się przecież ze swoimi potrzebami w Ministerstwie Obrony Narodowej i nie doczekała się wprowadzenia stałego (a nie doraźnego) systemu wskazywania celów dale-kiego zasięgu. Rosjanie mają więc podstawy by zakładać, że taka sama sytuacja powtórzy się również w Estonii.Z drugiej jednak strony mogą się przeliczyć, ponieważ zorganizowanie systemu rozpozna-nia dalekiego zasięgu to proces bardzo szybki i stosunkowo łatwy do zorganizowania o ile się będzie tego chciało. Dostępne są do tego zarówno gotowe systemy łączności, opro-gramowanie systemu dowodzenia jak i środki rozpoznania – w tym w pierwszej kolejności bezzałogowe statki powietrzne. Systemów tych nie kupuje się oczywiście z półki, ale do czasu wprowadzenia docelowych rozwiązań można wykorzystać to, co już jest dostępne w państwach NATO – dla dobra wspólnego. A później rzeczywiście dostarczyć potrzebne wyposażenie i je ostatecznie zintegrować.Takim sygnałem ostrzegawczym dla Rosjan, że coś w tym temacie się dzieje mogła byćinformacja o czasowym przerzuceniu do estońskiej bazy Amari bezzałogowców klasy MALE typu MQ-9 Reaper w lipcu 2020roku oraz udział elementów polskiej Morskiej Jed-nostki Rakietowej (z wyrzutniami rakiet NSM) w estońskich ćwiczeniach Spring Storm w maju 2019roku. Rosyjscy analitycy na pewno się zorientowali, że w NATO sprawdzono w ten sposób możliwośćłatwego połączenia wyrzutni z optymalnym w tym przypadku źró-dłem informacji. Rosjanie zresztą to samo przećwiczyli wcześniej w Obwodzie Kalinin-gradzkim, wskazując cele dla baterii „Bał” i „Bastion” z wysłanego w powietrze bezzało-gowca typu „Forpost” (rosyjskiej wersji izraelskich dronów IAISearcherMkII).Wybór dronów klasy MALE i HALE do wskazywania celów dla baterii nadbrzeżnych jest tym bardziej zrozumiały, że podczas współdziałania z systemami brzegowymi są on prak-tycznie całkowicie bezkarne. Bezzałogowce wykorzystując swoje radary pokładowe za-wsze mogą się przecież trzymać wysokości mniejszej niż pułap wykrycia radarów brzego- wych systemów przeciwlotniczych S-300, S-400 i S-500 oraz poza zasięgiem przeciwlotni-czych systemów okrętowych.Postępuje się wtedy według bardzo prostej zasady: lataj tak nisko by swoim radarem wi-dzieć tylko cele morskie, a nie brzeg. Wtedy stacje radiolokacyjne systemów przeciwlotni-czych rozwinięte na brzegu nie mają możliwości (przez krzywiznę Ziemi) wykryć drona, a więc nie można na niego naprowadzić rakiet „ziemia-powietrze”. W podobny sposób po-stępuje się w odniesieniu do już wykrytych okrętów. W tym przypadku wystarczy bowiem trzymać się poza zasięgiem pokładowych, przeciwlotniczych systemów rakietowych, który w odniesieniu do najnowszych we Flocie Bałtyckiej korwet projektu 20380 typu Striegusz-czyj jest nie większy niż 150km (taki zasięg teoretycznie mają rakiety 9M96 systemu 9K96„Riedut”).Jeżeli taki system wskazywania celów zostanie stworzony przez kraje NATO nad Morzem Bałtyckim, to baterie rakiet nabrzeżnych w Estonii zablokują całą Zatokę Fińską do bazy w Kronsztadzie i Sankt Petersburga (po rozstawieniu wyrzutni nawet w odległości 80km na zachód od granicy rosyjsko – estońskiej, na północ od jeziora Peipus) i wschodni Bałtyk do wybrzeży Szwecji (po rozstawieniu wyrzutni na wyspie Sarema i Hiuma).W przypadku Polski jest jeszcze łatwiej, ponieważ baza w Bałtijsku może być zablokowa-na nawet ogniem artylerii lufowej. Od Braniewa do miejsca postoju rosyjskich okrętów jest przecież w linii prostej tylko 30km, a więc istnieje możliwość użycia samobieżnych arma-tohaubic „Krab” kalibru 155mm, nawet wyposażonych tylko w standardową amunicję. Na-tomiast wyrzutnie rakiet nadbrzeżnych NSM są w stanie dosięgnąć Bałtijska również wte-dy, gdy postawi się je koło Bydgoszczy. Bateria rozstawiona blisko Kołobrzegu jest nato-miast w stanie atakować cele aż do wybrzeża Szwecji.Oznacza to, że wszystkie, rosyjskie jednostki pływające będące na Bałtyku muszą byćprzygotowane w każdej chwili na atak rakietowy przeprowadzony nowoczesnymi, trudno-wykrywalnymi i niskolecącymi rakietami, uderzającymi grupowo z różnych kierunków. W tej chwili tylko fregaty typu Strieguszczyj mają szansę, by przed takim zagrożeniem sięobronić i to też w ograniczonym zakresie (ze względu na małą ilość kanałów kierowania, niewielki zapas pocisków rakietowych oraz ograniczone możliwości działania w warunkach sztormowych – skutek stosunkowo niedużej wyporności około 2400 ton).Wszystkie inne okręty nawodne i statki są stosunkowo łatwymi celami – o ile zostaną one wskazane jako cele do nadbrzeżnych systemów rakietowych.Prawdopodobna reakcja Floty Bałtyckiej na rakietowe zagrożenie z EstoniiGdyby Rosjanie przyjęli za bardzo prawdopodobne działania NATO według najczarniej-szego dla nich, w/w pięciopunktowego scenariusza, to ich reakcja musiałaby dotyczyć nie tylko składu Floty Bałtyckiej, ale również organizacji sił w całym Obwodzie Kaliningradz-kim. Zmiany te nie byłyby konieczne, gdyby rosyjskiemu dowództwu udałoby się znaleźćsposób na „oślepienie” lub neutralizację estońskich i polskich baterii nadbrzeżnych.Teoretycznie najprostszym dla Rosjan rozwiązaniem tego problemu byłoby zestrzeliwanie dronów wskazywania celów za pomocą samolotów lotnictwa morskiego. Rosyjskie siły zbrojne nie posiadają jednak na tyle rozbudowanego, powietrznego systemu wczesnego ostrzegania, by mogły od razu reagować na pojawienie się natowskich bezzałogowców nad wschodnim Bałtykiem (ukrywających się poniżej minimalnego pułapu wykrywania ce-lów przez radary na lądzie). Przy braku odpowiedniej ilości rosyjskich AWACS-ów ich my-śliwce musiałyby permanentnie patrolować akweny bardzo odległe od własnych linii brze-gowych i samodzielnie szukać celów, co jest niemożliwe: zarówno biorąc pod uwagę ilośćdostępnych statków powietrznych, jak i ze względu na przewagę jaką nad Morzem Bałtyc-kim ma niewątpliwie lotnictwo NATO.Zagrożenie jest więc realne i by się z nim zmierzyć Rosjanie mogą (choć nie muszą) wyjśćz założenia, że Morze Bałtyckie w czasie konfliktu zbrojnego przestanie być dla nich do-stępne jako morski szlak komunikacyjny. Taki wniosek jest tym bardziej prawdopodobny, że wyjście poza Bałtyk dla rosyjskich jednostek jest i tak niemożliwe z powodu pełnej kon- troli jaką NATO ma nad Cieśninami Duńskimi. Działanie Floty Bałtyckiej związane więc by było głównie z utrzymywaniem drogi morskiej tylko pomiędzy Bałtijskiem i Kronsztadem. Pod bokiem baterii nadbrzeżnych z Estonii i Polski oraz przy barku odpowiedniej liczby okrętów osłony przeciwlotniczej to zadanie jest praktycznie niewykonalne.Kolejnym zadaniem, który w obecnej sytuacji militarno-politycznej przestanie mieć zna-czenie dla Floty Bałtyckiej jest przeprowadzenie desantu. Rosjanie dobrze sobie przecieżzdają sprawę, że ich okrętowe siły desantowe (71. Brygada Okrętów Desantowych) oraz liczba dostępnych żołnierzy piechoty morskiej (336. Samodzielna Brygada Piechoty Mor-skiej) nie wystarczą by przeprowadzić desant dużej skali (nie mając przede wszystkim możliwości dostarczenia zapasów dla sił wysadzonych na brzegu). Dodatkowo nic jak na razie nie wskazuje, by były realne plany sfinansowania następców dla zbudowanych w la-tach 1983-1991 dla Floty Bałtyckiej czterech dużych okrętów desantowych projektu 775/775M typu „Ropucha” (o wyporności 4400 ton) oraz dla zbudowanych w latach 1990 i 1991 dwóch poduszkowców desantowych projektu 12322 „Żubr” o wyporność 555 ton.Zamiast tego wprowadza się mniejsze okręty transportujące żołnierzy: kutry desantowe projektu 11770 typu „Sierna” o wyporności 105 ton, kutry desantowe projektu 21820 typu „Diugoń” o wyporności 280ton, kutry desantowe projektu 1176 typu „Akuła” o wyporności 107ton oraz szybkie łodzie patrolowo-szturmowe projektu 03160 typu „Raptor”.Może to być sygnałem, że Rosjanie odchodzą (przynajmniej na Bałtyku) od prowadzenia większych operacji desantowych, realizowanych z użyciem dużych zespołów okrętowych, na rzecz błyskawicznych operacji sabotażowo-dywersyjnych nastawionych nie na zajęcie terenu, ale na atak powodujący jak największe zamieszanie, poczucie ciągłego zagrożenia i strachu, szczególnie wśród ludności cywilnej. Jest to tym bardziej prawdopodobne, że jużzaczęto reorganizację pododdziałów rozpoznawczych – przygotowując je najprawdopo-dobniej do działania jako typowe jednostki dywersyjne.Po co w takim razie Flota Bałtycka?Tak naprawdę okrętom rosyjskiej Floty Bałtyckiej można będzie postawić jedno zadanie – atakowanie natowskich jednostek pływających. I być może dlatego to właśnie na Bałtyku pojawiły się pierwsze, nowoczesne korwety projektu 20380. Tylko one mają bowiem na tyle silną obronę przeciwlotniczą, by przetrwać atak powietrzny i skutecznie wystrzelić ra-kiety przeciwokrętowe.Rosjanie potęgują w ten sposób zagrożenie dla cywilnych statków transportowych, które i tak były już w zasięgu rakiet wystrzeliwanych z baterii nadbrzeżnych „Bał” i „Bastion” z Obwodu Kaliningradzkiego. Groźba ta może być na tyle duża, że w czasie konfliktu żaden armator cywilny nie zgodzi się na wysłanie do polskich portów swoich jednostek pływają-cych. Sama obecność rosyjskich rakiet i okrętów przerwie więc dostawy do Polski drogąmorską gazu i ropy i trzeba mieć tego pełnąświadomość.W podobny sposób zaczyna się przychylniejszym okiem we Flocie Bałtyckiej patrzyć na okręty podwodne. Rosjanie zdali bowiem sobie sprawę, że Polska nie ma i długo jeszcze nie będzie miała skutecznych sił ZOP (przez opóźnienie programu „Orka” i „Miecznik”). Dlatego wiedzą, że ich okręty podwodne na wschodnim i południowym Bałtyku będą prak-tycznie bezkarne – licząc się jedynie z zagrożeniem ze strony ewentualnie wysłanych na te akweny fregat duńskich lub niemieckich (co uważa się za mało prawdopodobne).To prawdopodobnie z tego powodu postanowiono zbudować dla Floty Bałtyckiej kilka okrętów podwodnych projektu 636.3 typu „Warszawianka” (o wyporności podwodnej po-nad 3900ton). Ich głównym zadaniem będzie prawdopodobnie atakowanie celów lądowy-ch rakietami manewrującymi 3M-14 systemu „Kalibr” (o zasięgu ponad 2000km). Ich za-daniem dodatkowym będzie atakowanie morskich linii komunikacyjnych (które przez za-grożenie ze strony rakiet przeciwokrętowych i tak mogą być puste) jak również zwalczanie obcych okrętów podwodnych. To ostatnie zadanie jest o tyle bardziej prawdopodobne, że Flota Bałtycka powoli traci swoje zdolności ZOP mając do dyspozycji „jedynie” sześć wprowadzonych w latach osiemdziesiątych korwet projektu 1331-M (według NATO typu „Parchim”) i jak na razie żadnych perspektyw, by powstało coś, co by te jednostki zastąpiło. Zadanie ZOP na Bałty-ku przestaje być zresztą dla Rosjan priorytetem. Wiedzą oni już, że utrzymanie transportu pomiędzy Sankt Petersburgiem i Bałtijskim będzie bardzo trudne, a więc nie muszą chro-nić tej trasy morskiej. Dodatkowo po rezygnacji przez Polskę z ambitnego programu „Orka” nie muszą się już obawiać rakiet manewrujących wystrzelonych spod wody. Obce okręty podwodne przestały więc być już dla Rosja dużym problemem, na który warto było-by specjalnie wydzielać oddzielne, specjalistyczne środki.„Ślepą uliczką” w przypadku Floty Bałtyckiej było również wprowadzanie „okrętów-wyrzut-ni” dla rakiet manewrujących systemu „Kalibr” projektu 21631 typu „Bujan-M”. Było to uza-sadnione, gdy Rosja był ograniczona postanowieniami traktatu INF (Treaty on Intermedia-te-range Nuclear Forces) o całkowitej likwidacji pocisków rakietowych pośredniego zasię-gu. Mając już po anulowaniu tej umowy możliwość odpalania rakiet manewrujących z lądu (w tym z łatwych do ukrycia cywilnych kontenerów), takie jednostki jak korwety typu „Bu-jan-M” przestają mieć rację bytu.O wiele bardziej racjonalne jest wprowadzanie okrętów z wyrzutniami dla rakiet przeciwo-krętowych i jednocześnie z silną obroną przeciwlotniczą takich jak korwety projektu 22800 typu „Karakurt”. I to właśnie one najprawdopodobniej stają się we Flocie Bałtyckiej wzmocnieniem dla korwet projektu 20380 typu „Strieguszczyj” (o ile uda się je w pełni uru-chomić).Jaka będzie rzeczywista reakcja Rosji na estońskie plany?Cała powyższa analiza może być prawidłowa tylko przy założeniu, że zarówno kraje NATO jak i Federacja Rosyjska będą działały w miarę racjonalnie w obliczu zachodzących zmian geopolitycznych. Jednak rzeczywistość jest daleka od ideału – W Rosji - ze względu na ważną rolę propagandy oraz ambicje rosyjskich admirałów i generałówTylko admiralskimi ambicjami można bowiem wytłumaczyć trwający od 2016 roku remont wprowadzonego w 1992roku niszczyciela „Nastojczywyj” projektu 956 typu „Sarycz” (o wyporności 8000ton) i utrzymywanie w linii dwóch „nieudanych” fregat projektu 11540 typu „Jastrieb”/”Nieustraszimyj” (o wyporności 4350 ton), których budowa rozpoczęła sięodpowiednio 33 i 32 lata temu. A przecież wszystkie te okręty mają słabsze uzbrojenie przeciwlotnicze niż korwety projektu 20380 o wyporności 2220ton i nie są w stanie samo-dzielnie obronić się przed zmasowanym atakiem nowoczesnych rakiet przeciwokrętowych. Są więc nieprzydatne na Bałtyku.Ze względu na ambicje admiralskie Rosjanie będą więc utrzymywali we Flocie Bałtyckiej jak długo się da: zarówno swoje trzy największe okręty, duże jednostki desantowe jak i okręty ZOP, chociaż ich przydatność już po wybuchu konfliktu będzie praktycznie żadna. Takie negatywne zjawisko nie jest zresztą tylko specjalnością rosyjską, ponieważ jest ono widoczne w wielu innych siłach morskich (w tym w Marynarce Wojennej RP).Tymczasem, patrząc z perspektywy Rosjan, wprowadzenie baterii nadbrzeżnych jedno-cześnie w Polsce i w Estonii powinno zmienić nie tylko skład Floty Bałtyckiej, ale również istotnie wpłynąć na siły lądowe i lotnictwo znajdujące się w Obwodzie Kaliningradzkim. Zmiany te nie będą zresztą jedyniepowodowane przez rozmieszczenie brzegowych rakiet przeciwokrętowych, ale również wynikać z samego położeniatej części Federacji Rosyj-skiej. Obwód Kaliningradzki zostanie bowiem "otoczony" nie tylko bateriami nadbrzeżnymi ale już jest "otoczony politycznie" krajami natowskimi. Dzięki temu już teraz ludność rosyjska ma możliwość przemieszczania się po Polsce i Li-twie dostrzegając zarówno brak jakiejkolwiek wrogości, jak również porównując warunki życia u siebie i w państwach zachodnich. Może się więc okazać, że takie, społeczne skutk dla małodemokratycznych władz na Kremlu będą o wiele bardziej niebezpieczne niż rakie-ty rozmieszczane w Estonii i w Polsce.